Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2006

Rogacz ...

Dziewczyny siedziały w pokoju wspólnym. Lily po raz 10 odpowiadała na to samo pytanie - ty naprawdę z nim chodzisz?? – spytała Liz - tak naprawdę i jestem z tego bardzo zadowolona. Nie możesz jego trochę pomęczyć??? Tylko to powiedziała a do pokoju wspólnego wbiegli Remus, Syriusz i Peter. Podbiegli do Rudej dusząc się ze śmiechu - ułożyliśmy piosenkę. – no dawać – powiedziała Lily - usiądź - ok. „był Waleczny i Walczyk i Łapa i Szpaner gwizdek, Lunatyk, Kometa i Śmiałek sławą przyćmił ich… Rogacz z nosem co w mroku lśnili Rogacz czerwono nosy, to jest jeleń każdy wie, I mimo że walnięty Nosem zmienił dziejów bieg Lecz inne jelonki Z jego nosa śmiały się Bawić się z nim nie chciały Dokuczały mu że hej Aż tu nagle w przed dzień świat Tak Dumbledore rzekł: Rudolf na zwolnieniu jest Więc Rogaczu oświeć mnie Rogacz czerwono nosy, to jest jeleń każdy wie, I mimo że walnięty Śpiewa o nim cały świat” Cała piosenka śpiewana była pod melodie „Rudolf czerwono nosy renife

chodzisz z Syriuszem, całujesz się z Jamesem to może mi powiesz że na randki chodzisz z Remusem?

Eileen! wiem że w książce było że zaczęli ze sobą chodzić w 7 klasie ale nie mam zamiaru się tego trzymać nie wytrzymałabym. poważnie zastanawiam się czy wogule wprowadzać Voldemorta i prowadzić akcje według książki. takich blogów jest juz bardzo dużo. Bardzo dziękuję za dodanie do linków. Tą notkę dedykuje dla ciebie   Lily siedziała w dormitorium. Była szczęśliwa jak nigdy. Miała chłopaka po za którym świata nie widziała. Nie powiedziała jeszcze o tym dziewczynom. Nie wiedziała jak. Bo niby miała powiedzieć „ słuchajcie, jestem dziewczyna jedynego chochlika kornwalijskiego w Hogwarcie” tak się nie mówiło przyjaciółkom że ma się chłopaka. Siedziała i czekała aż wrócą z pokoju wspólnego. Długo czekać nie musiała. Już po chwili do dormitorium wpadła Liz a za nią Ann. - Lily, koniec tego. Trzeba ci znaleźć chłopka. -e? - trzeba ci znaleźć chłopaka. -ale… - Lily nie za bardzo wiedziała jak ma im powiedzieć że ten „łóś” ( jak go nazywała w pierwszej klasie) „idiota”( klasa druga)”

święta pełne cudów cz2

- czego to zrobiłaś? - bo… - zastanowiła się. Właściwie po co to zrobiła?? Tylko jedno wytłumaczenie było sensowne. Dla niej sensowne - bo bardzo chciałam to zrobić. Już od dawna… - mówiła bardzo cicho – już dawno chciałam ci powiedzieć że… - Nie kończ. – powiedział James i skierował się w stronę drzwi. Już po chwili go nie było. Lily postała tak z kilka minut i natychmiast podjęła decyzje. - co to, o nie… Wybiegła z pokoju życzeń i pobiegła w stronę wierzy Gryfindoru. - hasło?? - święta - zgadzam się – powiedziała Gruba Dama przepuszczając ją. W pokoju wspólnym było wyjątkowo dużo osób. Na dworze była wstrętna pogoda. Rozejrzała się. Chłopaki siedzieli nad Remusem który cos pisał i ryczeli ze śmiechu… - gdzie jest Pott…James? – spytała Lily - nie…wiem… chyba na… dworze. Wszedł do… dormitorium wziął …ciuchy i …wyszedł. – powiedział Syriusz między wybuchami śmiechu. - ok. Lily wpadła do dormitorium i po chwili biegła już korytarzem. Wybiegła na błonia. Zaczeła się rozglądać

święta pełne cudów cz1

I w   końcu nadeszły święta. Atmosfera była wspaniała. Wszyscy zapomnieli o swoich urazach. Niezbitym dowodem na to był fakt, że nawet Syriusz i James zignorowali to że Snape próbował ich do bójki. James skomentował to „ w święta się nie bijemy” ( co oczywiście było oszustwem, bo do tej pory ich co rocznym prezentem był Snape wiszący do góry nogami, w czapce mikołaja). Lily skomentowała to jako „cud’ a Liz dodała „ wiesz w święta cuda się zdarzają”. Ale prawdziwy cud zdarzył się w Boże Narodzenie. Nie chodziło to o to, że Krwawy Baron śpiewał „ Jinnglle Bells” razem z Irytkiem i Filtchem, czy że Kieł i pani Norris jedli z jednej miski karmę dla sów,, albo że Profesor Mc.Genneglle z ożywieniem rozmawiała z profesorem Liansonem. ( któremu w każdy normalny dzień wrzuciłaby   łajno do ciasta). Chodziło o to, co wydarzyło się zaraz po obiedzie gdy wszyscy ledwo idąc ( w tym roku wszyscy rzucili się na obiad tak, jak by nic nie jedli od roku). Lily szła z dziewczynami i rozmawiała z ożywi

precelku...

- Rogacz…Rogacz…wstawaj – Glizdek stał na łóżkiem Pottera i próbował go obudzić - Glizdek…zlituj się…jest 10 rano w niedzieli – powiedział patrząc na zegarek – mamy jeszcze czas…a jak jesteś głodny to w sedesie pływa jeszcze kilka ciastek a pod łóżkiem Łapy jest parę kanapek z przed miesiąca. - ale jest poniedziałek. – powiedział Peter - no to jest 10 rano w poniedziałek. – powiedział i przekręcił się na bok. Sens jego własnych słów dotarł do niego jakieś 10 minut później ( i tak szybko załapał) - 10 RANO W PONIEDZIAŁEK??? ZAPSALIŚMY – krzyknął i zaczął budzić Łapę – Łapa…imbecylu…wstawaj… - poczekaj kurczaczku… jeszcze chwilkę – rogacz spojrzał na przyjaciela zdziwionym wzrokiem - Łapa idioto…wstawaj…- i zaczął ciągnąć go za włosy. - nie tak ostro…misiaczku – Łapa chyba miał bardzo kosmate sny… sadząc po jego słowach - PRECELKU TY POWALONY WSTAWJ! – ryknął James co nie przyniosło skutku oprócz tego , że Remus i Frank się obudzili i oglądali z zainteresowanie Pottera. - poczek

a piotruś pan to pedofil

i jest notka. byłabym wam bardzo wdzięczna, gdybyście komentowali. to strasznie motywuje. miłego czytnia ........................................................................................................................................ Lily nawet nie zauważyła kiedy usnęła wykończona płaczem. Jak zwykle, nie wiedziała czym to było spowodowane. Czy to była potrzeba wyładowanie się? Czy może coś innego?   Dziewczyny wróciły do dormitorium ok. czwartej w nocy. Były wykończone ( Ann rozmową i tańcem, Melanii tańcem Alicja całowaniem się, a Liz … wszystkim tym co zostało wymienione). Liz rozejrzał się w poszukiwaniu swoje przyjaciółki. Trochę trwało, zanim   ja znalazła. Musiała najpierw zrobić drogę do jej łóżka, potem zrzucić wszystko co na łóżku leżało ( przy okazji właścicielkę też). Miała naprawdę dużo szczęścia że Lily miała kamienny sen bo gdyby tak nie było, to już byłaby w skrzydle szpitalnym bez kilku zębów. Obeszła powoli łóżko i spojrzała na przyjaciółkę, na policz

bal

Tanecznymi krokami zbliżał się bal. Jednak Ann nadal nie mogła się odważyć pójść i poprosić „kogoś” na bal. Lily z koleinie mogła sobie nikogo znaleźć, a nie chciała nawet słyszeć o tym by pójść z Potterem. - wolę iść sama – powiedziała któregoś dnia - jak tak dalej pójdzie to będziesz na tym balu sama – powiedziała Ann - a ty to niby co?? - ja mogę iść sama. – powiedziała Ann- mi tam to nie robi różnicy - mi też. W końcu nadszedł dzień balu. Dziewczyny od samego rana był jak na szpilkach. Gdy tylko zobaczyły że zostało już tylko pięć godzin od razu pobiegły do dormitorium. Od razu zaczęła się walka która pierwsza pójdzie do łazienki, co wykorzystała Lily i weszła. Wyszła po pół godzinie. Wyglądał olśniewająco. Reszcie zeszło to trochę długo, ale efekt był wspaniały. Gdy zeszły do wielkiej Sali, Liz, Melanii i Alicja od razu znalazły swoich partnerów. Lily patrzyła na pary. Narcyza Black była z Lucjuszem Malfoyem. Snape był sam.   Potter ( tu Lily doznała pewnego wstrząs

godzina żalu nad marnym losem szesnastolatki

Nikt nawet nie zauważył, gdy zostało już tylko kilka dni do balu. Gdy zostało już nie wiele czasu, wszyscy ( prócz tych, którzy byli zajęci) zaczęli szukać partnerów. Liz ( która chodziła z Syriuszem, do czego się w końcu przyznała) siedział sobie spokojnie z Alicją ( która chodziła z Frankiem Longbottomem) i śmiała się z dziewczyn, które do tej pory nie miały partnerów. - Boże, co za wstyd! Nikt mnie nie chce – powiedział Ann i zaczęła odprawiać swoja ( tak to nazwała Lily) godzinę żalu nad żad swym marnym losem szesnastolatki – i znowu będzie nudno. Ja chyba wcale nie pójdę. Po co ja się urodziłam, skoro nikomu się nie podobam! Nie to co wy. Piękne, inteligentne, urocze. Za wami to się chłopaki uganiają… - za mną nie – wtrąciła Lily - a James? -   a skrzaty domowe tez się liczą? Myślałam że mówimy o chłopakach – powiedziała Lily i sama zaczęła         niekończącą się historie o prawdziwej tożsamości Pottera.- a nie o nie myślących skrzatach domowych, które nie wiedzą że istniej

nauka tańca

- Mc.Geneglle i taniec? Nie umiem sobie tego wyobrazić – powiedziała Liz - ja potrafię – powiedziała Lily i uśmiechnęła się mściwie. Ona i opiekunka Grifindoru się nie znosiły i robiły sobie zawsze na złość. Lily zawsze uczyła się tego przedmiotu najpilniej, a Mc.Geneglle zawsze się za to wściekała. – ale nie potrafię sobie wyobrazić Flitwicka tańczącego. - jak to? To byłby normalny taniec – powiedziała Ann - tylko że partnerka by go trzymała – dodała Lily - ewentualnie stał by na katedrze. – dodała Liz – tylko to byłby taki taniec w miejscu - jak by była długa katedra… - powiedziała Ann i wszystkie ryknęły śmiechem Po chwili przyszła Mc.Geneglle. - rozdzielę was na pary. Według wzrostu. Lily się uśmiechnęła. Potter był wyższy od niej. Patrzyła jak jej przyjaciółki zostają przydzielane. - Evans i Potter, - ale jak to pani profesor! On jest wyższy! – powiedziała Lily - tak, ale on jest bez pary i ty jesteś bez pary. Zostaliście na końcu, więc będziecie razem. Lily parzyła na

zawaidomienie

Minęło kilka tygodni. James nie zamordował Lily bo odfarbowywacz zadziałał i zaczął znów odprawiać swój codzienny rytuał pod tytułem „ Evans umówisz się ze mną?”. Lily natomiast w ogóle nie zwracała na to uwagi bo sama była pochłonięta odprawianiem rytuału pod tytułem „Alicja jesteś Aniołem”.   Alicja za to dostawała kurwicy ( co jest tu bardzo delikatnie powiedziane). Ale w końcu jej „anielska” cierpliwość się skończyła… - LILY NA MIŁOŚC BOSKĄ DZIĘKUJESZ MI JUŻ PO RAZ 148755! DARUJ SOBIE I TAK NIE POBIJESZ REKORDU POTTERA! – Alicja się uśmiechała, wiedziała że porównanie jej do Pottera to będzie cios poniżej pasa. Wiedziała też że jak to nie pomoże, to nic nie pomoże. Na jej szczęście … pomogło. Gdy zaczął się listopad wszystko było dokładnie tak jak zawsze. James zdążył już pobić swój rekord w pytaniu Lily czy się z nim umówi ( przy okazji pobił swój rekord w wizytach w skrzydle szpitalnym co było skutkiem jego upartości ( „ Dla miłości wszystko zniosę”)). Mimo to nie przestawał

Evans szykuj trumnę...przyda ci się

- jest! Doszło! – Lily wpadła do dormitorium z paczuszką w ręce. - No to będzie jazda – mruknęła Ann - co wy wymyśliłyście? – Spytała Liz. - nie ważne… to co? Dziś w nocy? - tak. Alicja staje na straży przy łazience, Ann przy wejściu do dormitorium, Mel.. ty będziesz stała miedzy wejściem do dormitoriów a pokojem wspólnym i dawała znać jak Mc.Ganaglle będzie szła.. - a ja? – wtrąciła Liz - jak by Mc.Genaglle przyszła to powiesz że jesteśmy   w…eee…łazience – powiedział Lily - we cztery? - w łazience prefektów. - ok. - a ja…dokonam dzieła.- uśmiech jaki zrobiła Lily nie równał się nawet z uśmiechem Freddy`ego Kruger`a.     W zamku panowała cisza jakiej dawno nie było. Dochodziła 3 w nocy. Cały zamek pogrążony był w głębokim śnie. No… może nie cały. Lily Evans, Ann Winter, Melanii Steward    i Alicja Petersom nie spały i nic nie wskazywało na to by miały spać. Może wyda się wam to dziwne, ale wszystkie były w pobliżu dormitorium chłopaków . Lily i Alicja rozejrzały się po

Zemsta jest słodka

  - wiem! Wiem co mu zrobię! – Lily wpadła do dormitorium uradowana a za nią Alicja i Melanii. Trzymające się za brzuchy i śmiejące do rozpuku. - puszcze płotkę ze Black jest gejem! -świetny pomysł ale wątpię by ktoś kto widzi to co teraz ja w to uwierzył – powiedziała Ann - co widzi? – spytała Lily - To – powiedziała Ann i wskazała na okno. Lily podeszła do okna i zdębiała. - Liz i …Syriusz? - na to wygląda. - to raczej odpada. - ale się nie poddasz? – spytała Alicja. - chyba będę musiała. Ja nie wiem co zrobić. - a nie możesz mu czegoś dodać do jedzenia? – spytała Ann - a myślisz że po tym co zrobił nie będzie się pilnować co je? – spytała Lily - ach racja. A … do ciuchów? – spytała Ann - ciekawe co? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Melanii. - racja - a… nie to głupie – zaczęła Ann -co?   Gadaj - pomyślałam sobie że może do pasty do zębów, albo do szamponu. Na przykład farbę koloryzującą. - Ann! Jesteś genialna! - a co tym razem zrobiłam? –spytała Ann - Nic… k