Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2007

Drobinka

James westchnął. Dlaczego zawsze on? Dlaczego to jego musi spotykać… dzięki bogu za kilka dni wprowadzą się z Lily do domu i obowiązek zwany Trampkiem spadnie na Pottera seniora. - No chodź! Trampek przeszedł dumnym krokiem obok właściciela. Doszli do wielkiego, białego budynku z napisem „Weterynarz”. Chłopak westchnął i pociągnął lekko psa, którego oczy delikatnie się powiększyły. - Nie wygłupiaj się, idziemy. Weszli do budynku. Pies stanął i ani myślał się ruszyć. - Trampek, chodź! Ani rusz. Niech to szlag! - Trampek imbecylu! Rusz się! - To nic nie zdziała. Odwrócił się. W progu stała młoda pani weterynarz uśmiechając się miło. - tak go pan nie przekona. Jak się wabi? - E…Trampek. Kobieta zachichotała. Podeszła do psa i uklęknęła. - Nie ugryziesz mnie, prawda? – Pogłaskała go za uchem – nie ugryziesz… - chwyciła go delikatnie za obroże – chodź, nic ci nie zrobię. Na szczepienie?? Zwróciła się do chłopaka. - Tak. *** Trampka udało się zaciągnąć do gabinetu, ale tam n

Bambuły

mam właśnie nagły, niepohamowany, histeryczny napad śmiechu.. Powód jest nieznany. Nie odpowiadam za to, co tu napiszę. Możecie spodziewać się wszystkiego, Lupina biegającego z tasakiem po Pokątnej, Liz tańczącej w fontannie czy Syriusza biegającego po ministerstwie w bokserkach w kaczuszki. Tracę kontrole nad tym, co pisze. A teraz nowa notka. *** Dzień jak dzień. Słoneczko świeciło, śnieg się topił zalewając nieszczelne piwnice, dzieci wpadały do jezior jeżdżąc na lodzie, a Lily Evans szła przeklinając na przemoknięte buty. Jednym słowem. Powolnymi krokami na świat przychodziła wiosna. Wiosna, czas, w którym ludzie chętniej oddają się egzystencji miłości. Czas, gdy ludzie oddają swoje serca innym czas, w którym każdy czuje powiew miłości… czas…, który nie robi na Lily Evans żadnego wrażenia. Lily, Evans bowiem. Swoje serce oddała w czasie najzimniejszej pory roku, zimy i było jej z tym dobrze. Nie znaczy to jednak, że jej miłość była zimna o nie. Na pewno przekraczała normę, któ

co to jest miłość?

Do Gracji słów kilka: nie myśl, że się wymigasz. Rachunek za chusteczki i tak ci na GG wyślę. Muszę tylko go znaleźć. Ale cieszę się, że notka się tak podobała. Normalnie tak się wzruszyłam, że zaczęłam pisać nową a pan Elvis dalej mi towarzyszy. Teraz będzie jednak trochę o innych. „Co to jest miłość?? Czy to uśmiech z mojego lustra? Co to jest miłość? Czy to usta czy dłonie twe??” Zbigniew Książek, Psalm z Bukietem konwalii, Psałterz wrześniowy. *** Ann otworzyła oczy. Nie była w swoim pokoju. Zerwała się. Gdzie ona do cholery jest?? Wyszła z pokoju… znała ten korytarz. Zbiegła po schodach. Nie, to nie możliwe. Przeszła przez przedpokój wchodząc do salonu. Na kanapie spał Nick. Westchnęła. Musiała usnąć. Podeszła do chłopaka. Nigdy nie zwróciła uwagi, że wbrew pozorom on jest naprawdę przystojny. Kucnęła obok niego. Koc, którym kiedyś był przykryty, leżał teraz na puszystym dywanie. Podniosła go i delikatnie ułożyła na ramiona, plecy i nogi chłopaka. Zabawne, jeszcze kilka

przemyślienia...

Notka powstała, tylko błagam, nie śmiać się, przy piosence Elvisa Presleya ( już widzie wasze miny) „I did it my way”. Taki nastrojowy kawałek, wiec nie spodziewajcie się bólu brzucha. Gracja mnie wprawiła w melancholie, i jeszcze dziś dość dużo pisałam, bo notkę na innego bloga i jeszcze dwa wierszyki wiec to taka spokojna notka będzie. *** Lily obudziła się wtulona w Jamesa. To był pierwszy sylwester, po którym nie miała bólu głowy. Spojrzała na swojego narzeczonego. Spał na boku, trzymając rękę na jej brzuchu. Delikatnie się obróciła, starając go nie budzić. Gdy spał, wyglądał jeszcze przystojniej niż w ciągu dnia. O ile było to możliwe. Dotknęła opuszkiem jego policzka. Był ciepły. Patrzyła na śpiącego mężczyznę i przypomniała sobie jego zmianę. Tak wielką. Tak niesamowitą. Kochała go za to za tą zmianę. Za to, że potrafił. Że chciał. Wiedziała, że też ją kocha. Nie, dlatego, że co chwila jej to mówił. Same słowa są puste, nic nieznaczące. Co komu po słowach, gdy robi, co i

sylwester cz2

*** Patsy złapała mocniej Petera za rękę. Widział, że się denerwuję. - Nie denerwuj się tak – uśmiechnął się – To nie moi rodzice. Spojrzała na niego nie pewnie i po chwili kiwnęła głową, nadal jednak nie puszczając jego ręki. Steli przed drzwiami. Spojrzał na nią. Przełknęła ślinę i kiwnęła głową. *** Liz otworzyła drzwi. W progu stał Peter trzymając za rękę wyraźnie przestraszoną dziewczynę. Uśmiechnęła się pokrzepiająco i wpuściła ich do środka. Dziewczyna zdjęła długą kurtke i czapkę. Liz dopiero teraz zobaczyła „przyjaciółkę” Petera w całej okazałości. Długie blond loki, wesołe intensywnie zielone oczy, lekko zaokrąglona buzia i sympatyczny uśmiech. Nie uszło jej uwadze też to, że Peter wpatruje się w nią jak w obrazek. Uśmiechnęła się przyjaźnie do dziewczyny i podała jej dłoń. - Liz - Patsy *** Weszli do pokoju. Wszyscy już byli. Lily siedziała na kolanach Jamesa i rozmawiała z Cristin przytuloną do Remusa. James tymczasem dyskutował z Syriuszem, który siedział obok

eee.... sama nie wiem jaki tytuł. sylwestre cz.1

Uwaga! Lojalnie uprzedzam. Notka powstała przy pomocy chęci mojej koleżanki i nie wiem co z niej wyjdzie *** - Peter ja… nie mogę… ( CO??? dop. Autorki. Przecież miało być inaczej. Niech no ja ją dopadnę po publikacji…)… się nie zgodzić. ( opss… muszę nauczyć się czytać do końca…). Chłopak spojrzał na dziewczynę. Uśmiechała się szeroko. Na jej zaróżowione policzki spadały pojedyncze płatki śniegu. Postał przez chwilę nie bardzo wiedząc czy przypadkiem nie śpi i czy zaraz ktoś go nie obudzi a po chwili zbliżył się do niej powoli. Zgarnęła włosy za ucho i sama zrobiła stanowczy krok w jego stronę, tak, że stykali się nosami. Miała ochotę krzyknąć, żeby ją w końcu pocałował, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Przełknął ślinę. Czas sprawdzić, czy przypadkiem nie śni. Zbliżył się i delikatnie musną jej usta. Po chwili delikatny pocałunek przerodził się w trochę mniej delikatny i niewinny. ( ma ktoś chusteczkę?? Popłakałam się… napięcie miesiączkowe to straszna rzecz, a zmiany nastro

troskiwa babcia Potter

Tą notkę dodaje dla Coral. Przepraszam, zapomniałam o tobie. Moja pusta skleroza ;D *** - Mamo! Ja już wychodzę – James stanął w drzwiach pokoju. - Weź Trampka. - Nie, Liz mnie nie wpuści. - Wpuści. Bierz go, to twój pies. Chłopak westchnął. - TRAMPEK!! Dało się słyszeć huk rozbitego szkła, przewróconego krzesła i ze schodów zbiegł Trampek. Zamerdał wesoło ogonem i spojrzał na chłopaka. - Ale ty nie chcesz tak wyjść chyba?? W przedpokoju stanęła babcia Jamesa, mama jego taty, Medeline Potter, zwana przez wszystkich po prostu babcią. Była bardzo miłą kobitę o ciepłych oczach. Prawdziwa babcia. - No tak. James spojrzał na swoją kurtkę. Nie była brudna. - Przecież będzie ci zimno. Zakładaj czapkę i szalik, ale już! - Ale babciu, naprawdę mi nie będzie zimno. - Nie ma ale. Daj babcia pomoże. Chłopak westchnął. Kobieta podeszła do niego i owinęła szalik trzy razy wokół jego szyi a następnie bardzo mocno go związała. Wzięła czapkę i wsadziła ją chłopakowi na głowę. Dopiła ws