przemyślienia...

Notka powstała, tylko błagam, nie śmiać się, przy piosence Elvisa Presleya ( już widzie wasze miny) „I did it my way”. Taki nastrojowy kawałek, wiec nie spodziewajcie się bólu brzucha. Gracja mnie wprawiła w melancholie, i jeszcze dziś dość dużo pisałam, bo notkę na innego bloga i jeszcze dwa wierszyki wiec to taka spokojna notka będzie.

***

Lily obudziła się wtulona w Jamesa. To był pierwszy sylwester, po którym nie miała bólu głowy. Spojrzała na swojego narzeczonego. Spał na boku, trzymając rękę na jej brzuchu. Delikatnie się obróciła, starając go nie budzić.

Gdy spał, wyglądał jeszcze przystojniej niż w ciągu dnia. O ile było to możliwe.

Dotknęła opuszkiem jego policzka. Był ciepły.

Patrzyła na śpiącego mężczyznę i przypomniała sobie jego zmianę. Tak wielką. Tak niesamowitą.

Kochała go za to za tą zmianę. Za to, że potrafił. Że chciał.

Wiedziała, że też ją kocha. Nie, dlatego, że co chwila jej to mówił. Same słowa są puste, nic nieznaczące. Co komu po słowach, gdy robi, co innego? Po co są słowa, skoro często tylko dają złudną nadzieję?

Nadzieję, na której ona już się zawiodła. Nie raz.

Ale James przywrócił jej tą nadzieję. Oddawał jej ją z każdym kocham cię, z każdym pocałunkiem, spojrzeniem. Oddał jej ją. Słowami, czynami, zmianą, sobą…

Dał jej ją z powrotem, gdy był przy niej w trudnych chwilach, gdy o nią walczył. Wiedziała, że ją kocha, bo był przy niej. A słowa? Słowa ją tylko utwierdzały.

Uśmiechnęła się. Nie wiedziała, co by zrobiła, gdyby go nie było. Gdzie i co by robiła? Gdyby nie miała jego nadziei, na szczęście, na miłość…

- Kocham cię, Jamesie Potterze – szepnęła cały czas gładząc chłopaka po policzku.

Otworzył oczy. Spojrzała w nie. Ta czekolada sprawiła, że go tak bardzo pokochała. Uśmiechnął się. Za tą zieleń oddałby wszystko.

Dotknął jej ust. Dużych, pięknych, pełnych ust, z których tak kochał spijać ciepło. Które dawały mu tyle radości gdy się uśmiechały.

Zbliżyła się. Poczuł jej ciepły oddech na swojej szyi.

- Ja ciebie też.

Pocałowała go. Nie potrzebne były im słowa. To była zbyt wielka miłość, żeby słowa mogły wyrazić jej ogrom.

To miła miłość, której nie dało się opisać. Ich miłość.

***

Liz usiadła na łóżku. Syriusz jeszcze spał. W sumie mu się nie dziwiła. Miał ciężka (;D) noc. Przytrzymała kołdrę i rozejrzała się po sypialni w poszukiwaniu koszulki, która w nocy gdzieś się zagubiła. Liz uśmiechnęła się na mile wspomnienia. Koszulkę znalazła pod łóżkiem. Założyła ją powoli tak, żeby nie obudzić Syriusza i wygrzebała się spod kołdry. Na paluszkach wyszła z sypialni.

Zeszła do kuchni. Odetchnęła. Usiadła na krześle, wsadziła nogi pod brodą. Nigdy nie myślała, że miłość może mieć tyle wspaniałych cech. Nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę.

- Obudziłaś się??

Odwróciła się. Do kuchni weszła Lily. Miała na sobie koszulkę, którą kilka godzin temu dała jej Liz.

- Tak, w sumie nie dużo spałam.

Posłała Lily znaczące spojrzenie a ta się tylko szerzej uśmiechnęła.

- Syriusz w końcu trafił na dobrą osobę??

Zachichotała.

- Tak. A James śpi?

Pokręciła głową.

- Poszedł się obmyć. Wiesz, tak sobie dziś pomyślałam, że chyba w końcu nadeszła chwila na to, żebyśmy razem zamieszkali.

Usiadła obok przyjaciółki.

- Tak??

Pokiwała głową.

- A na co czekać??

Uśmiechnęła się.

- A jakąś konkretna datę ślubu już macie??

Lily wzruszyła ramionami.

- Jeszcze nie. Nawet o tym nie rozmawialiśmy. Myślałam żeby w sierpniu. A wy??

- No my już właściwie mamy. Wczoraj zapomnieliśmy wam powiedzieć. Chcemy się pobrać w połowie maja. Dokładnie 28 maja.

Uśmiechnęła się do przyjaciółki. Odwzajemniła uśmiech.

- Czyli będziesz już Panią Black. Hm…. Elizabeth Black. Dumnie brzmi – dziewczyny się zaśmiały.

***

Cristin od dawna już nie spała. Obudziła się o świcie i od tej pory patrzyła się na swojego chłopaka. No właśnie. Chłopaka.

Tak naprawdę nie mogła go rozgryźć. Był inny niż wszyscy. Chodzili ze sobą już ponad rok. W lutym będzie dwa lata, a on zachowywał się, jakby byli ze sobą dopiero kilka dni. Jakby bał się zbliżenia, zaangażowania. Jak by nie odwzajemniał jej uczuć.

Czuła, jak by byli inną parą niż wszyscy. Spędzali ze sobą dużo czasu. Chodzili na spacery, rozmawiali, przytulali się, ale jej czegoś brakowało.

Nie wiedziała tylko, czego. Co miały inne pary, czego im brakowało?

Cristin spojrzała na chłopaka. Wiedziała, że go kocha, że chce być z nim, ale… no właśnie, ale. Czy ona czuł to samo?

Dziewczyna zdała sobie, że tak naprawdę tylko kilka razy usłyszała od niego to słowo. Kocham…

Tak naprawdę, żadne z nich go nie używało zbyt często. W ciągu tych dwóch lat może kilka razy.

Ale przecież to nie jest najważniejsze.

Przecież ważne jest to, co się czuje.

Nie ważne są pocałunki, przytulanie się czy… nie użyje tego słowa. Ci co mają wiedzieć wiedzą.

Dla niej to też nie było ważne. Po za tym, przecież smak jego u
st znała tak dobrze, jego zapach na kilometr potrafiła poznać. I to jej wystarczyło.

Więc czego jej brakowało??

Przypomniała sobie nocne wydarzenia. Gdy wszyscy szli spać, a on powiedział, że może spać na fotelu. Nie wiedziała, dlaczego, ale ja to zabolało. Naprawdę zabolało.

Przyjrzała mu się. Przyjrzała się cieniutkim bliznom na jego rękach, tych głębszych, które widać były po podwiniętym podkoszulku. Może to było przyczynął.

Delikatnie dotknęła jednej z nich palcem. Otworzył oczy i cicho syknął. Od razu zabrała dłoń.

- Przepraszam…. – Szepnęła – nie wiedziałam…

- Nie szkodzi. – Spojrzał na nią. Głupio było mu po wczorajszym. Widział, że zrobiło jej się przykro. Sam nie widział, czego się obawiał. Znali się tyle czasu. Bardzo mu na niej zależało jednak się bał. Bał się o nią. Bał się o swoje sumienie gdyby coś jej się stało. Tej nocy też się bał. Odrzucenia.

Tego zawsze się bał najbardziej. Bo czy jest coś gorszego, niż odrzucenie, gdy ma się nadzieję na normalne życie? Chyba nie…

On nigdy jej nie miał. Odkąd skończył pięć lat, odkąd stał się potworem. Nie ukrywał tego przed sobą. Po co?

Próbował. Próbował być normalnym chłopcem. Lecz za każdym razem, dostawał cios od innych.

Gdy skończył dziewięć lat przestał żyć nadzieją. Wiedział, że nigdy nie będzie normalny. Że nie będzie miał przyjaciół, dziewczyny. Że czeka go samotne życie ze samym sobą. ( aż mi się go szkoda zrobiło).

Gdy przybył do Hogwartu, nawet nie myślał, co go czeka. Był pewny, że wszyscy go zostawią. Mylił się.

James, Syriusz i Peter. Bardzo go zmienili. Dali mu wiarę. W życie, szczęście w przyjaźń… w przyjaźń najbardziej.

Co najważniejsze, nie zostawili go. To był największy szok w jego życiu. I największa radość. Że byli.

Czasami, gdy budził się rano, bał się, że to tylko sen. Że tak naprawdę jest sam ze sobą a jego przyjaciele, to był tylko sen, który mógł się w każdej chwili rozpłynąć.do tej pory, to się nie stało.

A strach zdążył minąć. Strach przed odtrąceniem, przed samotnością. Bo byli.

Ale tej nocy, znów się bał.

Nigdy nie widziała jego rąk powyżej nagarska. Nie widziała jego poranionej klatki piersiowej, zabliźnionych pleców. Bal się, że gdy to zobaczy zrozumie. Że się odsunie. Mylił się.

Popatrzył w jej oczy. Było w nich jeszcze więcej miłości niż zawsze.

Znów podniosła rękę tym razem wsadzając ją w gęste włosy chłopaka. Przeczesała je delikatnie, nadal patrząc głęboko w jego oczy. Chciała odgadnąć jego myśli.

Zbliżył się niepewnie.

Poczuł ciepło rozchodzące się po ciele. ( Ja też, dop. Autorki).

- Remusie Lupin… - szepnęła patrząc na chłopaka

- Tak, Cristin Robertson?

- Pocałujesz mnie?? – Spytała nadal wpatrując się w niego.

Nie odpowiedział. Odpowiedział był pocałunek. Namiętny, jeszcze bardziej niż zawsze. Odważniejszy.

Pocałunek, który był pierwszym krokiem do upewnienia się obojga jak bardzo się kochają. Ą.

Pierwszym krokiem, przed tysiącem kolejnych, które mieli przed sobą w dalszym życiu. W tej chwili oboje wiedzieli, że spędzą je razem.

***

James wszedł do łazienki. Spojrzał w lustro. Ujrzał ciemnowłosego chłopaka, o czekoladowych oczach. Oczach, które tak kochała jego narzeczona.

Oczach, które wcale się nie zmieniły, odkąd po raz pierwszy zobaczył Lily.

On się zmienił. Każdy mu to mówił. Sam też to wiedział. Zmienił się właśnie dla niej. Nawet nie zauważył, kiedy.

Nabrał w ręce zimnej wody i oblał nią twarz. Chłodne krople wody spłynęły mu po twarzy, cudownie go chłodząc.

Znów spojrzał w lustro. Do jego głowy przyszło pytanie, czy za dziesięć lat, też będzie tak jak teraz. Czy będzie nadal z Lily? Czy w jego życiu pojawi się ktoś nowy, odpychając od niego Lily. Czy może ona odda serce komuś innemu? Przecież miłość jest tak krucha. Wystarczy jeden błąd i…

Nie! Przetrwali tyle, przetrwają jeszcze więcej. I za dziesięć lat i za piętnaście i za trzydzieści… będą razem. Nie pozwoli tego zniszczyć.

Wytrwał twarz w ręcznik, pozostawiając na nim wszystkie swoje niepewności. I wyszedł z łazienki.

 

 

Komentarze

  1. Hejka! Supcio blog wejdz na mojego i wez udział w konkursie do wygrania komcie :* http://stronagreys-anatomy.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. PaulinaTa notka jest piękna i dobrze o tym wiesz!Nie wiedziałam, że potrafisz tak pisaćZawsze kojarzyłam Twoje pisanie z humorem :)A tu suprise! Romantyczna notka :)Wspaniała ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. NIECH ŻYJE ELVIS!!! :P Notka przecudowna! CUDNA WPROST! Jutro się bardziej rozczulę nad twoim talentem bo późno jest :D Ps. Ja się nie lenie! Właśnie pisze rozdział 11 pod ciekawym tytułem " szkoła chomików"! :D:D Pozdrowienia .www.joan-lupin-i-inni.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Elivis jest the best choc przyznaje się smiałm się z tego. Sliczna notka jedna z najładniejszych...naprawdę...Co mogę dodać, twoja notka jest tak naprawdę wesoła a u mnie na blogu same smutki i jeszcze raz smutki, no ale co na to poradzić? NO ale najbardziej ze wszystkiego to podobała mi sie cześć z Remusem i Cristin:) Ech, life is brilliant:) No dobrze idę spać w taki razie, ale przynajmniej mniej przyłoczona, bo się "dotłoczyłam" swoją notką, za to ty mnie "odtłoczyłaś" heh...bardzo mądre:)

    OdpowiedzUsuń
  5. wera_zwierzaki.war@onet.eu27 czerwca 2007 07:01

    Piękne... Ach...

    OdpowiedzUsuń
  6. hp7@autograf.pl28 czerwca 2007 10:58

    Piękna notka, taka nastrojowa i wogóle taka bardzo życiowa...Ech...co ja bym zrobiła bez twojego bloga?Moria

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny Remi jak pomyśle jakie on miał życie w strachu to aż mi się smutno zrobiło :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instynkt

Zburzony zamek...

Bielizna