Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2006

wiosna i pomysł dowcipu

Z dnia na dzień humor McGonagall i Liansona był coraz lepszy a Slughorna coraz gorszy. Na każdej lekcji OPCM tracili coraz więcej punktów a na Transmutacji dostawali coraz więcej. Sytuacja była na tyle komiczna że pewnego dnia Peter stracił u Liansona 20 punktów za to że wystawała mu koszula ze spodni, a potem zyskał na transmutacji 30 za to że mu wystawała. Liz straciła 40 punktów za to ze rozpraszała chłopaków swoim dużym biustem a potem zyskała za „ piękne kobiece kształty” . Najgorzej było jednak że   Slughornem, biedak całkiem się złamał. Na lekcjach robili eliksiry które były w pierwszej klasie. Był tak zagubiony, że przestał organizować swoje herbatki ( ku wielkiej uciesze Lily). . Nie tylko oni byli zakochani. Każdy od szóstej klasy w górę był chyba zakochany. Nawet Peter przestał oglądać się za Profesor McGonagall. - zostałem okrutnie zdradzony – powiedział któregoś dnia – ona nie jest warta mojej miłości – dodał po chwili. Od tej pory bardzo często patrzył tęsknie na b

Trampek

Od występu Huncwotów minęło już kilka dni. Mimo to, w zamku nadal panowała wspaniała atmosfera. Każdy miło wspominał to wydarzenie. Nawet dziewczyny. Nauczyciele też byli w dobrych humorach… no może nie wszyscy. Profesor Slughorn chodził bardzo nadęty. I wszyscy wiedzieli dlaczego. Wieść o tańcu profesor McGonagall z Liansonem rozeszła się po zamku bardzo szybko. Ale to nie było najgorsze. Od tego czasu stosunki między McGonagall a Liansonem bardzo się poprawiły. Profesorka odnosiła się o wiele milej do Liansona. Na co Slughorn wcale nie był szczęśliwy. - czy w tej szkole zawsze muszą być jakieś nie szczęśliwe miłości?? – spytała Ann podczas śniadania patrząc na markotnego Slughorna – najpierw James teraz oni. Czy naprawdę nie może być tak, że każdy jest szczęśliwie zakochany?? , tylko niebo. – powiedziała Lily - ty, Rogacz zamiast wpatrywać się jak ciele w Lily… - zaczął Łapa ale James mu przerwał. - czy masz cos przeciwko temu że się wpatruje jak ciele w moją podkreślam moją d

kawal cz2

Przepraszam że ta notka tak późno. Miała być wcześniej, ale miałam z nią pewien problem. I tak nie jest taka jaka miała być. **   Lily nie od razu dotarło to, co zobaczyła. Musiała kilkakrotnie przetrzeć oczy, żeby uwierzyć w to, co zobaczyła. Szok napełniał ją od czubków butów po czubek rudego kucyka. W jej intensywnie zielonych oczach widać było łzy. Obok niej Liz stała z kamienną twarzą. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Cristin stała z lekko uchylonymi ustami. W drzwiach stał James Potter. Ale to nie był ten sam James Potter. Był troszkę rozebrany. Lily już miała muz zrobić awanturę, gdy zobaczyła coś, co sprawiło że wybuch był gwarantowany. James miał przy nogach żółtą spódnice i czerwony stanik. Miała mu wycisnąć co o nim myśli, ale powstrzymała się od tego. Podeszła, strzelił go w twarz i wybiegła do dormitorium. Dziewczyny popatrzyły na niego z odraza i wybiegły za nią. - masz przerąbane – powiedział Syriusz. Który stanął obok James. - mało powiedziane… *** Lily leżała

kawał cz1

ta notka jest dla wszytkich, którzy czytają mojego bloga *** - ok. Łapa, masz mapę?? – spytał James. - tak. – odpowiedział mu Syriusz. Siedzieli na łóżku dormitorium. Syriusz, James i Remus uśmiechali się diabolicznie, na myśl o tym, co mają zamiar zrobić. Mimo iż minęło już sporo czasu, odkąd wpadli na pomysł, który mieli zamiar wykonać, z dnia na dzień byli bardziej pewni tego co zrobią. Każdy, najmniejszy szczegół był już opracowany. Tylko Peter nie był przekonany do tego, co mają zrobić. - Peter… ty dalej Rozpaczasz po tej wpadce z McGonagall? Przecież minęły już dwa tygodnie!! Glizdogon nie odpowiedział. Siedział na patrzył na przyjaciół. Występ który dał w Walentynki, zapadł mu mocno w pamięci. Remus nawet stwierdził że zostawił odcisk na jego psychice , którego nie potrafi usunąć. Rogacz skomentował zachowanie przyjaciela jako: „ to nie ten występ, ale Profesor McGonagall zostawiła odcisk. I nie na psychice tylko na oku”. Było to prawda bo jeszcze przez tydzień Glizdog

daj mi te noc

- GOTOWE!!! - Lianson wydał z siebie okrzyk triumfu. Obok niego stał Peter i Slughorn. Na twarzy każdego z nich malował się tryumf. - teraz to ona będzie musiała wybrać któregoś z nas – powiedział Peter - o tak… - w głowie każdego z nich pojawiła się wizja profeto McGonagall która wybiegała zza stołu nauczycielskiego, rozpuszczała włosy i biegła w ich kierunku. Rozwiane włosy, uśmiech i te oczy…. Nie wiedzieli jak bardzo się rozczarują. *** Kolacja w Walentynki. Jeszcze rok temu każdemu kojarzyła się z kłótnią Lily Evans i Jamesa Pottera. Jednak w tym roku było nadzwyczaj spokojnie. Być może dlatego, że wspomniani wyżej ludzie chodzili ze sobą. To miały być pierwsze walentynki w które nie będzie żadnej kłótni, rozlewu krwi, wybitych zębów i tym podobnych incydentów. Wszyscy wiedzieli( a raczej mieli nadzieję ( na nawet modlili się o to)) żeby to były zwykłe walentynki w których wszyciu będą chodzili i obściskiwali się po katach. Niestety ich modlitwy zostały tylko częściowo wysłu

sówka pierwsza

Ten kto nie jest tu po raz pierwszy, mógł zauważyć drobne zmiany. Po długich namysłach i przemyślanach postanowiłam że nie będę umieszczała tu Voldemorta i cała akcja będzie się toczyła bez niego. Powód jest bardzo prosty: nie potrafiłabym skończyć tego bloga, według Pani Rowling. Notka będzie najpóźniej w niedziele wieczorem.

Walentynki

Teraz trochę ponudzę ( i tak nie dorównam mojemu historykowi J ) Eileen! Na tym blogu mogą się pojawić błędy w nazwiskach. Jest jeden powód. Jestem dyslektykiem. Pisze tak ja słyszę. Z angielskiego też za dobra nie jestem. Jak raz źle napisze nazwisko, tak już zapamiętuje. A pisząc notkę nigdy nie mam czasu zajrzeć do książki żeby zobaczyć czy dobrze piszę. Często też źle coś przeczytam i tak zapamiętuje. Dlatego do ukazania się trzeciego tomu byłam pewna że Hagrid ma na imię Rebus. Mimo to postaram się panować nad nazwiskami J *** - e… która godzina…? – spytała Lily otwierając leniwie oko. - za dwadzieścia 11… - Ann spojrzała na zegarek - mamy jeszcze czas… jest sobota… - powiedziała Lily, gdy zobaczyła że Cristin zerwała się i wbiegła do łazienki. - mobe by mabie bale a ne – krzyknęła Cristin z ustami pełnymi pasty do zębów. - co?? - może wy macie, ale ja nie. Są Walentynki a ja jestem umówiona na herbatę o 11 – powiedziała Cristin wybiegając z łazienki i szukając ciuchów. -

ramzes I, Ramzez II i Kleopatra

- towarzysze… nie możemy się dać pokonać płci słabszej. To była by zniewaga dla nas, mężczyzn. Jesteśmy od nich o wiele silniejsi. Nie damy się! Będziemy ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć tak, że w końcu wypowiemy im wojnę i je pokonamy! Tak?? - tak… - co tak słabo? Jesteście facetami czy nie?? – Rogacz stał koło Syriusza z kawałkiem patyka, gotowy uderzyć - tak – powiedział Syriusz. - towarzyszu Petervieg – Rogacz podszedł do Petera który ze szczęścia że rogacz i jego zapytał mało się nie posikał - TAK - i o to mi chodzi! Towarzyszu Lupin! Damy się pokonać płci słabszej czy nie?? – Rogacz podszedł do Remusa. - od kiedy to ty jesteś takim macho???- spytał Remus - od kiedy została urażona moja męska duma - no nie wiem… trochę to czasu musiało minąć zanim zorientowałeś się że została urażona,    bo wydaje mi się że Twoja męska duma została urażona w pierwszej klasie, pierwszego dnia, o godzinie pierwszej jeden, gdy Lily po raz pierwszy powiedziała nie jak ją po raz pierwszy

na kawę? nie

W ostatnich notkach wkradł się błąd. I to całkiem spory. Nie ma profesor Mc.Geneglle tylko McGonagall. Dziękuje Eileen zwrócenie uwagi. Ta notka jest dla ciebie J *** Skończył się styczeń. Zaczął luty. Dziewczyny przestały być już niebezpieczne. Wszystko układało się bardzo dobrze. Nikt nawet nie zauważył, jak do walentynek zostało już tylko kilka dni. - dziewczyny! – Lily wpadła do dormitorium - co?? - nie uwierzycie… mój chłopak mnie olśnił! - co się stało? – spytała Liz - czy wiecie za trzy dni są walentynki?? - już za trzy??? – spytała Liz a Cristin posmutniała - ej… co jest? – spytała Ann, która to zobaczyła. - nic… nie przepadam za walentynkami… - powiedziała cicho - czego???? – spytała Lily oburzona że ktoś może nie znosić walentynek. - ja zawsze walentynki spędzam sama… to okropnie przygnębiające… - oj… nie bój się… w końcu z kimś się umówisz…. – powiedziała Ann. - ciekawe z kim??? - o uważaj   bo ci uwierzę że w szkole jest mało wolnych chłopaków. – powiedział

ty wcale nie kontaktujesz

Lily, Ann i Liz siedziały przy stole w wielkiej Sali. - panny Evans, Katon i Winter wzywane są do dyrektora. – powiedziała Profesor Mc.Ganeglle. dziewczyny wymieniły spojrzenia. - powiedziała mu… - szepnęła Liz - nie jest dobrze…jest źle… *** Dziewczyny stały przed wejściem do dyrektora. - Lily… pukaj. Lily zapukała. - proszę. Weszły po cichu. - ach to wy… - profesor Dumbledore siedział za biurkiem i patrzył na nich niebieskimi oczami. - wiecie po co was zaprosiłem. - tak panie dyrektorze. - powiem szczerze, że nie sądziłem że trzy szesnastolatki są zdolne do czegoś takiego. Rozczarowałem się, że trzy worowe uczennice mogły by zrobić cos takiego. Co było przyczyną? - no bo ona nazwała Lily… no pan profesor wie jak… - ach tak nie miłe. Jednak co to chyba nie był pierwszy raz, prawda??? - no nie… ale my byłyśmy takie ostatni trochę przybite… i to nas bardzo zdenerwowało… - zaczęła Liz - domyślam się że chodzi o pannę Robertson? - tak – powiedziała Ann. - acha. Myślę że