kawał cz1
ta notka jest dla wszytkich, którzy czytają mojego bloga
***
- ok. Łapa, masz mapę?? – spytał James.
- tak. – odpowiedział mu Syriusz. Siedzieli na łóżku dormitorium. Syriusz, James i Remus uśmiechali się diabolicznie, na myśl o tym, co mają zamiar zrobić.
Mimo iż minęło już sporo czasu, odkąd wpadli na pomysł, który mieli zamiar wykonać, z dnia na dzień byli bardziej pewni tego co zrobią. Każdy, najmniejszy szczegół był już opracowany. Tylko Peter nie był przekonany do tego, co mają zrobić.
- Peter… ty dalej Rozpaczasz po tej wpadce z McGonagall? Przecież minęły już dwa tygodnie!!
Glizdogon nie odpowiedział. Siedział na patrzył na przyjaciół. Występ który dał w Walentynki, zapadł mu mocno w pamięci. Remus nawet stwierdził że zostawił odcisk na jego psychice , którego nie potrafi usunąć.
Rogacz skomentował zachowanie przyjaciela jako: „ to nie ten występ, ale Profesor McGonagall zostawiła odcisk. I nie na psychice tylko na oku”. Było to prawda bo jeszcze przez tydzień Glizdogon chodził z podbitym okiem.
To był dla niego trudny okres. Po pierwsze, burza hormonów ( i tak nie było ich tak dużo), nie pozwalała mu zapomnieć o jego miłości. po drugie: gdyby nie Lily, Liz i Cristin, chłopaki nadal śpiewali by mu „ daj mi tę noc”. A po trzecie. Przeżywał trudne dni, ponieważ zdechła jego glizda, Pan Bonifacy. Peter bardzo to przeżył. To był cios poniżej pasa.
Ale nie tylko on cierpiał z powodu nie odwzajemnionej miłości. Po szkole krążyły plotki że Slughorn zamierza odejść na emeryturę. Jak na razie sam zainteresowany nie potwierdził i nie zaprzeczył tych polek.
Lianson też źle to przeżył. Wystarczy powiedzieć że przestał być opryskliwy. Na pierwszą lekcje przyszedł w różowej szacie i niebieskiej perełce. Siedział i opowiadał jak cudowny jest świat.
-Szok termiczny – tak nazwała ta Lily.
W tej sytuacji postanowili, ze trzeba dać szkole trochę humoru.
Mieli kilka planów. Pierwszym było to, żeby pozamieniać wazy na obiedzie w sedesy. Na pewno by to zrobili, tylko że niegdzie nie mogli znaleźć odpowiedniego zaklęcia a Lunatykowi miłość odmroziła połowę mózgu.
Drugą opcją było, żeby pozamieniać wszystkim włosy w rogi, ale były dwa nie. Pierwsze, to James który stwierdził że to dyskryminacja parzysto kopytnych ssaków gatunku jeleniowatych a drugie to Syriusz który stwierdził że dziewczynom może się to nie spodobać.
I w końcu wymyślili.
- dobra. Lunatycy, jak bardzo bogaci jesteśmy???
- mamy dwa Galony…
- tylko? Przecież ostatni mieliśmy prawie pięć… no tak… dałeś gwizdkowi… czy ty nie wiesz, e on jest tak otumaniony miłością, że nie wie gdzie chowa protezę!!! – krzyknął Łapa.
- dwie uwagi. Peter nie ma protezy i ja dałem kasę Tobie!
- ta… to trzeba znaleźć…
Postał tak chwile i rzucił się na stertę ubrań. Po chwili James rzucił się pod łóżko.
- Łapa?? A w czym ty miałeś te pieniądze???
- w skarpetce….
Remus postał i popatrzył na przyjaciół.
- accio skarpetka z kasą!
Skarpetka jak strzała wleciała z…
- Wanny??? Syriusz… co skarpetka robiła w wannie???
***
- ok… wszystko mamy… tylko kiedy to zrobimy…
- w tę sobotę jest potańcówka… - powiedział Remus
- a ty skąd wiesz?? – spytał Rogacz.
- łosiu! On jest prefektem!! To wiemy kiedy przyjdzie pora….
- tak… to będzie piękne!
***
- dziewczyny! W tą sobotę jest potańcówka. Pierwsza w szkole!!!! – Cristin podbiegła do przyjaciółek.
- a ty skąd wiesz??
- umiem czytać! Będzie ekstra!
Lily popatrzyła na Jamesa. Od dwóch tygodni był jakoś dziwnie szczęśliwy… miała złe przeczucia. Za długo go znała. Wiedziała że coś kombinowali.
***
W sobotę dziewczyny od rana nie widziały chłopaków.
- słuchacie, oni coś kombinują…
- Lily… nie możliwe…
- Liz… dziś jest sobota, w soboty na drugie śniadania są naleśniki. Czy Syriusz kiedyś opuścił naleśniki??
- tylko jak coś robili. Ale przecież obiecał…obiecał że więcej nie będzie żadnych numerów…
- w takim razie… trzeba pójść do nich – powiedziała Lily
- o tak…
***
Dziewczyny stały pod dormitorium chłopaków.
- Jamesie Potterze! Otwórz drzwi…
- nie…
- otwórz drzwi!
- nie
- znowu robicie jakiś kawał??
- tak, ale…
- Obiecałeś!
- tak wiem… ale to
- wiesz co? Myślałam że się zmieniłeś!
- zmieniłem, ale..
- to otwórz drzwi!
- nie mogę…
- w takim razie widzę że to będzie koniec – powiedziała Lily. wiedziała, że to go zmusi do otworzenia drzwi.
Tak jak myślała, poskutkowało. Już po chwili drzwi się otworzyły i Lily zobaczyła swojego chłopaka…
No i Huncwoci wrócili do zycia!! I tak ma być bo jak nie działają to.... robi się odrobinkę nudno??pozdrowionka z http://i-tak-cie-kocham-lilus.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńNie wiem co się stało (najwyraźniej cuda się zdarzają) ale u mnie na http://i-tak-cie-kocham-lilus.blog.onet.pl pojawiła się nowa notka. Serdecznie zapraszampozdrowionka
OdpowiedzUsuńW końcu Huncwoci górą Hogwart odżyje itd
OdpowiedzUsuńUroczyście proszę przed tym blogiem i jego czytelnikami abyś zrobiła to dla mnie i dla tych czytelników którzyby tego chcieli i napisała o rodzeństwie Harrego. Abyś uszczęśliwiła tego małego chłopca i napisała mu o rodzeństwie. Wychodzę do ciebie z taką prośbą, a dlatego, że jestes uparta równie mocno jak ja postanowiłam dodać ten komentarz pod każdą notką. A wszystkich czytelników którzy zgadzają sie z moja prośbą prosze o pomoc!!
OdpowiedzUsuńUuuuu Lily pewnie pomyślała,że Jim zabawiał się z jakąś laską ;/ Nie dziwę się,że go w twarz walnęła,ale mogła chociaż poczekać na wyjaśnienia,no,ale cóż ludzki odruch.
OdpowiedzUsuń