przed świętami

Liz wsadziła rękę do kieszeni, w poszukiwaniu kluczy. Obieprzyjaciółki spojrzały na nią pytająco a ta wzruszyła ramionami.

- Mieli się przejść – wyjaśniła wyciągając klucz.

- Ale zimno – powiedziała Lily, pocierając ręce.Przyjaciółki pokiwały głową.

Weszły do środka, rozglądając się dookoła. W domu panowałacisza, jednak to, co zobaczyły przy ścianie, sugerowało, że ktoś tam jednakbył.

Poustawiane w rzędzie buty, powieszone na wieszaku kurtki iporozwieszane na poręczy czapki. Lily zmarszczyła brwi i podeszła do kurtek.

- Myślałam, że mają być na spacerze – powiedziała cicho,przyglądając się kurtce męża – Coś mi mówi, że znów narozrabiali.

- Nie inaczej – stwierdziła Cristin – zadziwiające jesttylko to, że kurtka mojego męża jest cała mokra…

- Będę zgadywać czyja to robota…

Spojrzały na siebie i przeszły powoli przez cały hol,rozglądając się za oznakami pobytu domowników.

Lily zajrzała do kuchni, jednak jedyne co zobaczyła to dwiepuste butelki mleka i lekko przypalony garnek. Zrezygnowana wyszła z pomieszczania,odwracając się do przyjaciółek.

- Może są na górze? – Zapytała Cristin, poprawiając sweter.

- Może…

- Czekajcie – szepnęła Liz, przytykając palec do ust.Odwróciła się i przeszła bardzo cicho do małego pokoju znajdującego się tużprzy kuchni. Pchnęła lekko drzwi i zamrugała, chcąc się upewnić że widzi to cowidzi.

W rządku, na krzesłach ustawionych tuż przy ścianiesiedzieli zagubieni mężowie. Okryci grubymi kocami z nogami zanurzonymi wmiskach z wodą, którą podgrzewali różdżkami. Każdy trzymał kubek z gorącymnapojem, z którego unosiła się para wodna.

Liz wsadziła głębiej głowę.

Steven, Harry i dziewczynki siedzieli przy stole i grali wmugolską grę planszową, dyskutując pół szeptem.

- Co wy znów narobiliście? – Weszła do pokoju, patrząc na mężczyzn.Syriusz szybko podskoczył, wytrącając różdżkę Lupinowi. Miska z wodą, w którejnogi moczył Black wywróciła się a z różdżki Remus posypały się kolorowe iskry.

- Nic – powiedział szybko, wychodząc z wody i próbującwysuszyć podłogę kocem, który miał narzucony na plecy – Trochę zmarzliśmy…

- Domyśliłam się. Musieliście nieźle zmarznąć skorozdecydowaliście się na tak radykalne środki ogrzania – powiedziała kobietakręcąc głową z politowaniem. Machnęła szybko różdżką i cała woda zniknęła a koczłożył się w kostkę i ułożył na podłodze.

Podeszła do męża i przyjrzała mu się z bliska. Gestemwskazała mu by usiadł i dotknęła jego czoła.

- Masz gorączkę – powiedziała – Co wy robiliście?

- Nic – powiedział wymijająco Lupin, poczym głośno kichnął.

- Takie kity wsadzaj swojemu kotu, nie mi – stwierdziła Liz– Chodźcie stąd, do salonu. Trzeba was rozgrzać.

- I co… o boże! – Lily zajrzała do środka i uchyliła lekkousta. Widząc Jamesa, z czerwonym i opuchniętym nosem, trzęsącego się lekkozapomniała o całej złości. Weszła do środka i bez zbędnych słów podeszła doniego i dotknęła czoła.

- Co wy robiliście? – Spytała, podchodząc do Harryego.Zajrzała mu w oczy i również dotknęła czoła.

- Wolisz nie wiedzieć – powiedział Potter, poczym kichnął,podskakując na krześle – Chyba jednak nie obędzie się bez choroby…

- No raczej – mruknęła Lily – Jesteś jak piecyk.

- Do pokoju, ale już – zarządziła Liz, otwierając szafkę iwyjmując z niej kolejne koce.

- Szukałem ich – powiedział Syriusz.

- Trochę więcej zaingerowania domem – mruknęła Liz, podająckoce – Do pokoju.

Popatrzyły na siebie i uśmiechnęły się lekko.

- Wy też – powiedziała Lily, patrząc na dzieciaki.

- My nie jesteśmy mokrzy – jęknął Harry – Znów wygrałem!

- Szczęściarz…

- To nic – powiedziała Lily podchodząc do syna – Ale wy teżsię macie grzać. Bez dyskusji, skończycie grać w pokoju.

***

Rozległo się potrójne kichnięcie. Lily zerknęła na mężczyzni pokręciła głową.

Siedzieli z przykryci szczelnie kocami, popijając gorącąherbatę i kichając, co chwilę. Liz weszła do pokoju.

- Mam termometr – powiedziała podchodząc do Pottera – Mierz.

- Czemu ja pierwszy? – Spytał, ale wziął go z dłoni kobiety.

- Bo wyglądasz najgorzej – powiedziała wracając na fotel –Jak małe dzieci.

- Nie prawda – powiedział Syriusz i znów kichnął – To niebyło specjalnie!

- Powiecie, co zrobiliście? – Spytała Cristin zatrzymującwzrok na mężu.

- Straciliśmy panowanie – powiedział Syriusz wymijająco –trochę nas poniosło…

- To znaczy?

- Eh… No…

- Rzucali się śnieżkami – powiedział Harry – i turlali.

James posłał mu spojrzenie mówiące „ mały zdrajca”, podczasgdy Lily pokręciła głową z politowaniem.

- Termometr – powiedziała, wyciągając dłoń. Mężczyznawestchnął i z lekkim ociąganiem wyciągnął rękę – No, to najbliższy tydzieńspędzisz w domu z gorączką. Zbieramy się – zarządziła – pojedziemy do lekarza.Nie miej takiej miny, sam chciałeś. Dajcie potem znać, co z tymi dwoma – dodałaodwracając się do przyjaciółek – Jak byś potrzebowała pomocy, pisz.

- Dam radę – Liz uśmiechnęła się do przyjaciółki – w raziegdybym miała problemy… no, dam rade.

***

- I co?

Potter wzruszył ramionami i kiwnął głośno. Lily westchnęłalekko i podeszła do niego.

- Idź weź gorącą kąpiel – powiedziała – a potem od razu dołóżka. Harry – spojrzała na syna –chodź, dam ci herbaty. Też połóż się dziśwcześniej.

- Nic mi nie jest – mruknął chłopiec, zdejmując kurtkę.

- Wiem. Ale lepiej żebyś się rozgrzał. Nic ci się nie staniejak trochę poleżysz.

Chłopiec pokręcił głową, ale posłusznie wszedł po schodach.

Kobieta weszła za nim i otworzyła drzwi od sypialni. Kątemoka zobaczyła jak Harry znika za drzwiami łazienki.

- Jak się czujesz? – Spytała, podchodząc do męża, któryleżał przykryty po sam nos.

- Lepiej.

- Wiesz, powinno ci się dostać za to że zachowujesz się jakdziecko – powiedziała ostro przekrzywiając lekko głową – Ale jak się tak naciebie patrzę to serca nie mam żeby ci robić jeszcze awantury – dodałałagodniej i dotknęła wierzchem dłoni policzka mężczyzny –
Gorączka ci spada.

- Nic mi nie będzie – powiedział uśmiechając się lekko – Totylko przeziębienie.

- Tak… - stwierdziła zaraz po tym jak kichnął – Zupełnienic… Pójdę zobaczyć czy Harry się już położył.

***

Pchnęła lekko drzwi od sypialni chłopca. Harry leżał nałóżku, przykryty po sam nos, z ręką wystającą za kołdrę, która unosiła sięwolno i spokojnie. Przeszła po omacku przez pokój i zatrzymała się przy łóżkusyna. Odgarnęła ciemną grzywkę z czoła chłopca i dotknęła go dłonią.Uśmiechnęła się, poprawiła troskliwie kołdrę i wyszła z pokoju, zostawiającuchylone drzwi.

***

Jak przypuszczała Lily, cała trójka spędziła następnytydzień w domu. Liz, której lekarz kategorycznie zabronił zbliżania się do męża(„Nie będziemy ryzykować wymianą zarazków, pani Black!”), musiała zasięgnąćpomocy mamy. Pani Kaeton spędziła, więc u Blacków cały tydzień, kurującSyriusza. Stosowała stare mugolskie receptury na przeziębienie, dawkując jemu iStevenowi ( „Na wszelki wypadek”) niezliczone dawki czosnku, owoców i różnegorodzaju maści.

Gdy tylko obaj wyzdrowieli, kobieta wróciła do domu, aSyriusz przysiągł, że więcej na sankach zjeżdżać nie będzie.

- W życiu! – Powiedział, machając rękami – Prędzej wrócę naGrimuald Place niż pozwolę żeby twoja mama znów mnie leczyła!

O wiele lżej miała się sytuacja u Potterów. Chodź James równieżchorował, nie zaszła potrzeba, aby zasięgnąć pomocy teściowej.

Mniej szczęścia miał Remus i trojaczki, które bardzo szybkozaraziły się od ojca. Cała czwórka przez cały tydzień była pod opieką obu babć,co okazało się dość problematyczną sprawą.

Kobiety zamiennie stosowały znane sobie sposoby zapobieganiachoroby i niejedno krotnie dochodziło do ostrych wymian zdań, na tematstosowania leków i podawania odpowiednich posiłków. Pod opiekę kobiet załapałasię również Cristin, której żadna z pań nie pozwalała nawet kiwnąć palcem.

- Jeszcze by brakowało, żebyś i ty się rozchorowała. Leżspokojnie, ja się nimi zajmę.

Obie spędziły w domu ponad tydzień i za pewne zostałby bydłużej by sprawować opiekę nad ciężarną kobietą i dziećmi, jednak tym razem toCristin szybko zaprotestowała, twierdząc, że czuje się bardzo dobrze i póki, conie potrzebuje pomocy w zajmowaniu się rodziną.

Tym sposobem do świąt został już tylko tydzień i wszystkozaczęło nabierać większego obrotu spraw.

Lily i Petunia zajęły się w pełni przygotowaniem do świąt,które w tym roku miały być idealne.

Problem polegał na tym, że każda z nich swoje idealne świętawidziała na inny sposób, przez co często popadały w konflikty. Największą inajbardziej drażliwą sprawą, był temat tego, kiedy się spotkają.

Lily, upierała się, by wszyscy przybyli w Wigilie wieczorem.Ułatwiłoby to przygotowania i w Boże Narodzenie wszyscy od razu zasiedliby dośniadania, bez potrzeby czekania aż wszyscy dotrą.

Petunia z kolei uważała, że łatwiej będzie, jeśli zobacząsię od razu w Boże Narodzenie z samego rana. Spędziliby wtedy cały pełny dzieńi wieczorem rozeszliby się do domów, podczas gdy Państwa Dursley odwiedziliby wdzień przed Bożym Narodzeniem.

Sam spór, wzmocnił niechęć sióstr, dlatego konieczną okazałasię interwencja Pani Evans.

Kobieta zadecydowała, że u Potterów spotkają się w Wiglię,gdzie spędzą noc i w Boże Narodzenie po południu Dursley’owie pojadą z nią dorodziny Vernona.

Sprawa łatwiej miała się w przypadku pozostałych. Nie byłozbyt wielu problemów z planowaniem świąt.

Wszyscy ustalili, że drugi dzień świąt spędzą razem.

Na kilka dni przed świętami, przygotowania pochłonęływszystkich do końca. W każdym domu czuć było zapach świeżego ciasta, choinki iciepłego kakao.

Święta nadchodziły.

***

- Uważaj na siebie – pocałowała męża w policzek z uśmiechemi szybko poprawiła mu szalik. Pokręcił głową z politowaniem.

- Lily, ja idę tylko do pracy – powiedział spokojnie – Nicmi się nie stanie.

- Wiem, ale nie lubię jak musisz zostawać dłużej – skrzywiłasię lekko – tak mi smutno samej…

- Obiecuję, że wrócę najszybciej jak się da – powiedział izapiął szybko płaszcz – Będę wieczorem.

- Kocham cię – szepnęła opierając głowę na futrynie drzwi.

***

Szła przez prawie pusty korytarz szukając niedużego gabinetu,w którym teoretycznie powinna znaleźć swojego męża.

Zatrzymała się przed niedużymi drzwiami i cicho otworzyładrzwi. W pomieszczeniu nikogo nie było. Skrzywiała się lekko i już miałazatrzasnąć drzwi, gdy usłyszała cichy głos.

- Suka pani kogoś?

- Tak – weszła do środka i spojrzała na niewysoką brunetkę,która stała przy oknie trzymając w ręku kubek z kawą – Szukam męża.

- Nazwisko?

- Potter.

Zmarszczyła brwi.

- To na pewno tu ma być?

- Nie wiem… mąż pracuje w departamencie koordynacji…

- Piętro wyżej – powiedziała szorstko brunetka.

- Aha, dziękuję.

***

Westchnął głośno i spojrzał na siedzącą naprzeciwkodziewczynę, która patrzyła zszokowana na księgę szukając w niej odpowiedniegofragmentu.

- Masz? – spytał cicho. Dziewczyna poniosła jasne oczy pokręciłagłową – Pokaż to.

Uklęknęła na krześle i wychyliła się podając mu książkę. Niezwracając na nią uwagi zaczął szybko wertować stronnice.

- I…?

- Hm… nie ma – powiedział cicho, bardziej do siebie a pochwili uśmiechnął się triumfalnie – A jednak jest!

Wstał szybko i obszedł biurko. Nachylił się nad dziewczyną ipokazał jej palcem wybrany fragment. Przeczytała szybko wskazane miejsce ipodniosła głowę.

- Faktycznie, jest…

Drzwi otworzyły się i twarze obojga zwróciły się w tamtąstronę.

***

Patrzyła z przerażeniem na dziewczynę. Ta wydawała się byćcałkowicie zszokowana nagłym wstąpieniem kobiety do środka.

Lily podniosła wzrok na męża.

- Co ty tu robisz? – Spytał odchodząc od dziewczyny izbliżając się do żony. Ta bez słowa podeszła do niego, pocałowała go w policzeki uśmiechnęła się wymuszenie.

- Wracałam z oddziału i pomyślałam, że wpadnę – powiedziałacicho zerkając ukradkiem na dziewczynę, która już powróciła do pracy – alewidzę że jednak naprawdę masz dużo roboty więc nie będę przeszkadzać- dodała iodwróciła się – Zobaczmy się w domu, do wiedzenia- rzuciła do dziewczyny któraszybko podniosła głowę i uśmiechnęła się do kobiety.

- Do wiedzenia…

***

Oprała głowę o ścianę i odetchnęła kilka razy. Nadal niewierzyła w to, co zobaczyła. To z całą pewnością nie mogła być ona, ale…

Była przecież taka sama! Pamiętała dokładnie każdy szczegółjej twarzy – nieduży nos, duże ciemne usta, długie blond włosy i jasne oczy…one zapadły jej najbardziej w pamięć. Widok jej drobnej, szczupłej sylwetki,owiniętej szczelnie w białe prześcieradło, pojawiał się w jej głowiewielokrotnie, za każdym razem wzbudzając w niej poczucie strachu.

I chodź wiedziała, że to niemożliwe, że to tylko wykręt jejwyobraźni, strach powrócił ze zdwojoną siłą.

***

Nie mógł się skupić. Lily z całą pewnością nie zachowywałasię normalnie. Sprawiała wrażenie jakby coś ją przeraziło. Niechętnie spojrzałna dziewczynę, która w ciszy skrobała coś po pergaminie. Nie znosił praktyk.Zawsze było więcej zamieszania niż było to warte.

Pochylała się nad księgą szukając czegoś w tekście. Włosyopadały na biurko zasłaniając całkowicie jej twarz, która mimo wszystko byławyraźnie skupiona.

Ogólnie rzecz ujmując ona nie była zbyt dobrym kompanem dorozmów. W przeciwieństwie do jej poprzedników była zawsze skupiona i nie mówiłazbyt wiele.

Spojrzał ukradkiem na zegarek i nachylił się powrotem nadpergaminem. Po chwili w gabinecie słychać było już tylko tykanie zegarków,miarowe oddechy i odgłos skrobania piórem po pergaminie.

***

Otworzył drzwi i po cichu wszedł do domu. Na zegarze wprzedpokoju wybiła dziewiąta.

- Jak było? – spytała cicho Lily wchodząc do przedpokoju iopierając się o framugę drzwi.

- Okropnie – powiedział Potter zdejmując buty – okropnie.

- Co ta za dziewczyna z tobą siedziała? – Spytała cichopodchodząc do męża i zarzucając mu ręce na szyję.

- Praktyki – powiedział krótko – Nie znoszę tego. Co siędzieje? – spytał, widząc że żona wygląda na nie przekonaną.

- Nic. Zmęczona jestem i denerwuję się świętami… to wszystko– powiedziała, zmuszając się do uśmiechu – Chodź, przygotuję coś do jedzenia.

***

Leżała z szeroko otwartymi oczami, patrząc się na sufit.Ilekroć zamykała oczy, widziała uśmiechniętą twarz blondynki.

Wmawiała sobie, że to jest niemożliwe. Że to tylko zwykładziewczyna, która trafiła na praktyki do Ministerstwa, która w żaden sposób niejest powiązana z dziewczyną z felernego snu.

Ubzdurała sobie to, że to ona. Zobaczyła młodszą, ładniejsządziewczynę i pierwsze, co wpadło jej do głowy to połączenie ze snem.

Odetchnęła cicho i odwróciła powoli głowę. James spał naboku, oddychając powoli.

A jeśli to jednak ona? Jeśli los, sprawił jej figla i dziś wbiurze naprawdę widziała ją? Jeśli jakimś cudem naprawdę pojawiła się w życiujej męża i…

Westchnęła głośno i bardzo powoli wyszła z łóżka. Poprawiłakołdrę, która spadła na podłogę i podeszła do okna. Oprała głowę o szybę ispojrzała na ciemne niebo. Szyba zaparowała pod wpływem jej ciepłego oddechu.Kobieta uśmiechnęła się lekko i bezwiednie zaczęła poruszać palcem pozaparowanej szybie. Zachichotała.

Para z szyby powoli zaczęła się ulatania, a napis wypisanypalcem kobiety stał się coraz mniej widoczny.

Odwróciła się i spojrzała na śpiącego męża, tym razem zespokojniejszym sumieniem. Wszystkie niepokojące ją sprawy ulotniły się razem znapisem na szybie, który teraz był ledwo widoczny.

***

- Jeszcze tylko dwa dni – powiedziała, otwierając szufladę wdrewnianej komodzie – Coraz bardziej się denerwuję.

- Przesadzasz – stwierdził Potter, przeciągając się wygodnie– Zobaczysz, że będzie dobrze.

- Nie wiem, mam złe przeczucia… Petunia… oh, wiesz jakajest…

- Lily – powiedział poważnie Potter, podchodząc do niej –Zobaczysz, to będą świetne święta.

- I nie wylejesz sosu na Vernona? – Spytała cicho, unoszącbrwi. Potter westchnął głośno.

- Lily, wiesz, że to było przypadkiem. Wpadł na mnie –wytłumaczył machając niecierpliwe dłońmi. Lily zaśmiała się cicho,przypominając sobie minę, jaką zrobił jej szwagier, gdy podczas pierwszejkolacji jaką zorganizowała Petunia, ponad dwa tygodnie temu, James wchodząc dosalonu wylał sosjerkę na spodnie Dursleya.

- No dobrze… masz rację, będzie dobrze.

***

Wpatrywał się w pergamin, czytając po raz dziesiąty ten samwerset. Nie dochodziło do niego za dużo.

Siedząca naprzeciwko blondynka, przygryzła wargę, unoszącukradkiem oczy. Gdy tylko poczuł na sobie jej wzrok, opuściła niżej głowę,jednak chwilę potem znów podniosła nieznacznie oczy.

Wyprostowała się i ziewnęła cicho, zakrywając usta dłonią.Złapała za długie jasne włosy i odrzuciła je do tyłu.

Mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na nią pytająco.

Wzruszyła ramionami i wstała.

- Pojdę do łazienki – powiedziała cicho, poprawiającspódnicę, która podwinęła się lekko, poczym zamrugał, lekko zdziowny swoimzachowaniem.

Pokręcił głową z politowaniem i znów pochylił się nadpergaminem.

**

Zamknęła drzwi od gabinetu i uśmiechnęła się z satysfakcją.Odgarnęła blond włosy z czoła i ruszyła przed siebie z uniesioną głową, wniczym nie przypominając tej cichej, zawsze skupionej i na pozór nieśmiałejdziewczyny, którą była w towarzystwie Pottera.

Pchnęła zdecydowanym ruchem drzwi od łazienki i weszła dośrodka. Przyjrzała się w lustrze, poprawiając włosy, wygładziła bluzkę isięgnęła do kieszeni spódnicy. Wyjęła z niej szminkę i przejechała nią poustach. Uśmiechnęła się i wyszła z łazienki.

***

Drgnął lekko, gdy drzwi się otworzyły.

Dziewczyna upewniła się, że nikogo nie ma i podeszła domężczyzny. Przyjrzała mu się a gdy ją zignorował wróciła na swoje miejsce.

Wzięła pergamin i zaczęła pisać, nadal uważnie goobserwując.

Westchnął cicho i odłożył pergamin. Oparł ręce na biurku ispojrzał na nią pytająco.

- O co chodzi? – Spytał, przyglądając jej się uważnie.Judyth wzruszyła ramionami, uśmiechając się zalotnie.

- O nic. Nie wiem, o co ci chodzi – powiedziała obojętnie,bawiąc się zapięciem bransoletki.

- Dobrze wiesz, o co chodzi – powiedział szorstko – Poprawkoszulkę i wracaj do pracy, jeśli nie chcesz siedzieć tu w święta. Bo ja mamzamiar święta spędzić w domu – mruknął i schylił się by zacząć pisać.

Dziewczyna zacmokała z niezadowoleniem, jednak uśmiechszybko wrócił na jej twarz.

- Kto powiedział, że święta tu nie będą przyjemne – spytałanawijając włosy na palec.

- Ja – odpowiedział krótko Potter – Wracaj do pisania.

Westchnęła cicho
. Wszystko wskazywało na to, że cel, jakisobie postawiła pierwszego dnia praktyk, jest dużo bardziej niedostępny niżsądziła.

Nie minęła dobra chwila, gdy znów przestała pisać.

Wstała, podeszła do okna i machnęła krótko różdżką a woda wczajniku zaczęła mocno bulgotać.

- Kawy? – Spytała wyciągając dłoń po kubek. Kiwnął głową,nie podnosząc wzroku. Przedreptała z kubkiem i nachyliła się nad nim, stawiającgo między kupą pergaminów. Osunął się.

- Wyjaśnijmy coś sobie – powiedział poważnie. Dziewczynaspojrzała na niego pytająco i usiadła na brzegu biurka – Nie wiem, co w ciebiewstąpiło, ale…

- Nic we mnie nie wstąpiło – stwierdziła spokojnie – Chcęsię tylko zaprzyjaźnić.

- Masz bardzo dziwne metody – powiedział Potter – I niestosuj ich, bo to nic nie da. Wracaj do pisania.

Pokręciła głową wściekła, ale wróciła na miejsce. Do końcawieczoru nie odezwała się ani słowem.

***

 Macie za sobą długą notkę. Notkę, która składa się z całego mojego zapasu na dysku. notkę,

która prawdopodobnie jest ostania notką.

Nie będę się tłumaczyć, bo wątpię by to coś dało. A przynajmniej dziś.

Dam sobie jeszcze kilka dni. Na przemyślenie, jeśli nic się nie zmieni, dodam epilog. Przepraszam.

 

Komentarze

  1. ~Agah alias Aga2787 kwietnia 2008 10:39

    Wow Brawo !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! świetnie super i ... czy ja już mówiłam że super? Chyba tak, aha u mnie na www.lilka-i-przyjaciele.blog.onet.pl pojawił się nowy post więc jak będziesz miała czas i ochotę wpadnij

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Nienormalna Dziewczyna7 kwietnia 2008 10:43

    Siostra! Nie rób mi tego, masz talent, ja rozumiem że nie masz weny, bo mam ten sam problem ale nie kończ bloga, zrób sobie przerwę i wracaj bo nie mam co robić w weekendy a tak to zawsze czytam sobie twojego bloga. Nie rób mi tego!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie PIERWSZA nocia super pisz tak dalej bo SUPER ci to wychodzi ; ) ; ) ; ) ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda... Ale rozumiem i nie nalegam żebyś pisała dalej. Nie będę pisać o notce.. - przecież wiesz, że jest świetna.. Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, nie zostawiaj nas. Kochamy Cię i Twoje opowiadanie. Nie wiem, zawieś bloga, zrób sobie przerwę, cokolwiek, ale nie odbieraj nam nadziei. Proszę

    OdpowiedzUsuń
  6. spodziewałam się tego.a moje zdanie na ten temat znasz.

    OdpowiedzUsuń
  7. To co myślę na ten temat wiesz... Nie powiem nic więcej... prócz tego że wierzę w ciebie:*

    OdpowiedzUsuń
  8. ostatnia??rany...ja mam tu rozstroj nerwowy przed egzaminem a tu jeszcze to...nie, nie plakalam..ale boje sie, ze moze to sie stac w czasie czytania epiologu..moze i powrocisz, wierze w ciebie, ale...pisalas, ze pisanie bloga stalo sie przykrym obowiazkiem...dlatego..nie zachowuje sie tak mega-egositycznie jak to robilam kiedys..nie,. nie bede cie szantazowac ani nic w tym stylu..po prostu..mam nadzieje, wejsc kiedys do ksiegarni i zobaczyc tam cos Twojego autorstwa...to by mi pewnie przypomnialo pierwszy blog, ktorym naprawde sie zafascynowalam, pierwsze opo, ktore sprawilo, ze plakalam przy notce..moze wrocisz...Mam taka nadzieje, ale jesli zakonczysz, to wiem ze zrobisz to z klasa.jak zwykle.bo Ty masz talent! i nie mozesz go zmarnowac! wiec...moze powrocisz, a jesli nie...no to coz, czekam na twoj bestseller xD

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Ivi :* (kiedyś znana jako Filarek)7 kwietnia 2008 12:39

    Laska, dobijasz mnie. Masz super opowiadanie, dużo wiernych czytelników a ty chcesz je zakończyć? Nie możesz nam tego zrobić? To dzięki twojemu opowiadaniu zaczęłam pisać!!!!!! Ja się załamię jak zakończysz!!!! Codziennie tu wchodzę, żeby sprawdzić, czy nie ma nowej notki, a kiedy jest nowa, cieszę się, jak dziecko i czytam prędko. Jeśli masz zastój weny, to zawieś opowiadanie, ale tak, żebyś mogła kiedyś do niego wrócić. Może za tydzień, może za miesiąc albo rok... ale zawsze wrócić. Proszę, przemyśl to jeszcze raz dokładnie.A u mnie na http://gdyby-przepowiednia-sie-odwrocila.blog.onet.pl jest nowy rozdział. Może podniesie Cię na duchu i apeluję raz jeszcze: nie kończ tego opowiadania! Jest wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ty nie załamuj mnie XD 4 razy mówiłaś że zakończysz opko z tego co wiem ;d i co guzik ;p Najwyżej je zawieś na jakiś czas ale nie kasuj!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Super nota! mam andzieje ze ejdnak cos jeszvze napiszesz....pozdro

    OdpowiedzUsuń
  12. Notka super, ale za ten koniec i epilog to już nie żyjesz, miał byc mały Potterek:(Czekam na następną notkę, a nie żaden epilog czy co tam, a tylko spróbuj się sprzeciwiac to nie żyjesz;) A ta notka jest naprawdę super, zwłaszcza ta blondynka, ze snu Lili i ta oschłośc Jamesa:D

    OdpowiedzUsuń
  13. Notka świetna jak zawsze ;) ... a co do twojej decyzji... rozumiem Cię, ale naprawdę mam szczerą nadzieję, że to nie koniec tego bloga, ale jeżeli tak postanowisz to przynajmniej go nie kasuj, proszę, bo tak to chociaż będę mogła czasem sobie przypomnieć ten stworzony tutaj poniekąd przez Ciebie świat (ale gadkę palnęłam xd). I tak zawsze będę miała sentyment do tego bloga ; ) Pozdrawiam x]]

    OdpowiedzUsuń
  14. ~Strażniczka Catingramu - Catrina7 kwietnia 2008 14:42

    Witam Jestem Catrina z bloga www.swiat-cieni.blog.onet.pl. Klikając na ten adres znajdziesz się w profesjonalnej ocenialni opowiadań, jej opiekunki fachowym okiem spojrzą na Twoją twórczość i pomogą wychwytać błędy, aby Twój blog był arcydziełem:) Jednak przed zgłoszeniem przeczytaj koniecznie REGULAMIN UCZESTNIKA, oraz WARUNKI ZGŁOSZENIA., bez informacji które są tam zawarte nie będziemy zdolne Cię ocenić. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Co ja będę czytała gdy zakończysz swoje opowiadanie? Rozumiem, z czasem inne sprawy stają się ważniejsze, ale jednak żal zawsze zostaje. Nigdy do końca się nie wie czy decyzja była dobra... Zawsze są dwie drogi, ale od nich odchodzą ścieżki te częściej lub rzadziej używane. Niektóre ścieżki prowadzą do tej drugiej drogi, albo do miejsca z którego się zaczęło... Życzę Ci, by Twoja droga zaprowadziła Cię tam, gdzie tego tak naprawdę zapragniesz... I abyś nie musiała tego żałować.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nota świetna :) Bardzo tajemnicza... Nie wiem dlaczego, ale mam nadzieje, że gdy porzucisz bloga, znowu na niego wrócisz... I chyba nigdy nie będę umiała jej porzucić... :*

    OdpowiedzUsuń
  17. ostatnia ???nieee..! Pisz dalej ja kocham to Twoje opowiadanie. A notka jest supe, jestem ciekawa co to za dziewczyna co Pottera podrywa. i tez co z Ann sie dzieje ;)pzdr. ;**

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo mnie poruszył Twój komentarz u mnie. Wdać, że napisałaś go szczerze przelewając swoje uczucia do bloga na 'papier'. Nie cieszy mnie to, że kończysz opowiadanie, bo bardzo je lubię ale jeśli cię to już męczy, to nie zatrzymuję. Wiem jednak, że jak odejdziesz, to w wielkim stylu. Ale proszę, nie kasuj bloga. Jest wspaniały i jestem pewna, że jeszcze wielu osobom się spodoba.ps. u mnie informacjahttp://gdyby-przepowiednia-sie-odwrovila.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  19. Zabilas Lili w moje urodziny :P

    OdpowiedzUsuń
  20. Ta dziewczyna jest...jest...jest....grrrrNiech ona się odczepi od Jamesa!Ma być tak : Lily and James i the end!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instynkt

Zburzony zamek...

Bielizna