Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2008

Burza...

Spojrzał niecierpliwie na zegarek. Dochodziła dziewiątą – Cristin nie było już ponad dwie godziny – a on coraz bardziej się niepokoił. Przez jego myśl przechodziły najgorsze scenariusze, jakie tylko mogą się pojawić. Jednak jeden – ten, który uznawał za najbardziej przerażający – powracał cały czas. Wstał. Żałował, że nie spytał gdzie idzie. Znów usłyszałby gadkę o zazdrości. Chodź niechętnie przyznawał się do tego przed samym sobą – miała rację. Był o nią zazdrosny. Jak cholera. Ale Wellingu było coś, w co nie pozwalało Remusowi obdarzyć go zaufaniem. Coś, co męczyło go od początku i co podpowiadało mu, że ten facet może namącić w ich spokojnym do tej pory życiu. I właśnie to, sprawiło, że tak bardzo się niepokoił długą nieobecnością żony. Spojrzał po raz kolejny na zegar i wstał. Było już dość późno, a dziewczynki nadal nie spały. Powoli wyszedł z sypialni i przeszedł do pokoju, gdzie przebywały dzieci. Jak przypuszczał, Matt nadal spał w łóżeczku i głośne rozmowy sióstr mu nie przes

"- Bronisz sie przed tym, co nieuniknione..."

Siedziała w salonie. Wtulona w fotel, twarz ukryła w dłoniach. Wydawała mu się taka mała, bezradna jakby każdy większy problem miał ją załamać. Obok fotela, rzucona na podłodze leżała brązowa kurtka. Podszedł powoli do żony i delikatnie dotknął jej ramienia. Podniosła szybko głowę. Ku jego zdziwieniu, nie płakała. Wyglądała na zmęczoną i przybitą, ale na jej twarzy nie widniała ani jedna mokra strużka. - Jesteś… - powiedziała cicho, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Pozwoliła się pocałować na przywitanie i oparła głowę o oparcie – Jak było? - Dobrze – odpowiedział, przyglądając jej się z troską – Wszystko w porządku? - Tak… Nie. Sama nie wiem… - westchnęła cicho i jej wzrok padł na kurkę. Lupin również na nią spojrzał a na jego twarzy pojawił się dziwny wyraz – Arthur tu był – powiedziała po chwili wahania. - Czego chciał? - Nie wiem – powiedziała zgodnie z prawdą – Chciał rozmawiać. - Powiesz mi, o co naprawdę chodzi? Dlaczego nie chcesz go widzieć? Zawahała się. Nie chciała

Trochę wyznań

Weszła do gabinetu, czując na sobie spojrzenia wszystkich. Zerknęła powoli na kobietę, która ją wprowadziła, potem kolejno na wszystkich zgromadzonych. Jej serce zabiło dwukrotnie szybciej, gdy jej wzrok zatrzymał się na mężczyźnie siedzącym przy oknie. On, chyba jako jedyny, nie zauważył przybycia nowej. - Echem – odchrząknęła Doroty – Możecie mnie wysłuchać? Robert! Mężczyzna szybko uniósł głowę i zatrzymał wzrok na kobiecie. Uśmiechnął się lekko i uniósł kciuki do góry. - To jest nasza nowa koleżanka – powiedziała kobieta – Ann Clarson. Poznajcie się. Uśmiechnęła się i nie śmiało wymieniła uścisk ręki z każdym z pracowników. Gdy doszła do Roberta, ten wstał i uśmiechnął się szeroko. - Czyli się udało – rzekł wyciągając dłoń – Robert Medison. - Ann …Winter. – Powiedziała po chwili. Uniósł brwi – Nazwisko po mężu – dodała po chwili. Kiwnął głową na znak, że rozumie. - No, to witam w ziemskim piekle. *** - Jesteśmy – wszedł do kuchni i opadł na krzesło – Mamy przewalone. - Tak myślałam

Czy TY jesteś zazdrosny!?

Obraz
    - Dobra…  - zaczęła Lily, stawiając filiżankę z herbatą na stoliku i siadając naprzeciwko – Mam rozumieć, że spotykamy się tu bo…? - Bo Liz i Patsy tak zarządziły – wyjaśniła kobieta – Swoją drogą, kiedy ostatnio widziałaś się z Ann? - Kilka tygodni temu. Jest u rodziców – odpowiedziała wgryzając się w ciastko z kremem. - Idą… - pokazała Lupin, gdy drzwi od kawiarenki się otworzyły i do środka wkroczyła Liz, a z nią Patsy, która wyraźnie się z czegoś śmiała. - Co wam? – Spytała Lily, ocierając twarz z lukru – Ciasteczko? - Nie, dziękuję. Do tej pory nie odzyskałam figury sprzed ciąży – powiedziała kwaśno Liz i usiadła naprzeciwko Potter. - Z czego ona się śmieje? – Spytała, Cristin, która przez cały czas obserwowała chichoczącą Patsy. - Nie wiem – odpowiedziała szczerze Liz – spotkałyśmy się i już się śmiała. Nie wiem, co jej jest. - Patsy! Ziemia do Patsy! – Lily zamachała kobiecie przed oczami, a ta wybuchła jeszcze większym śmiechem – Nie mogę z nią! To może powiesz nam, dlaczeg

Jej własny raj cz.2

Weszła za mężczyzną do domu, przymykając niepewnie oczy. - Nie podglądaj – fuknął, obracając się gwałtownie – Zamknij oczy! - Ale ja go już przecież widziałam… - powiedziała Lily tonem urażonego dziecka – Czemu mam zamykać oczy?! - Zobaczysz… - zapewnił, prowadząc żonę za rękę. Drzwi zamknęły się z cichym skrzypnięciem. Przeszli przez korytarz. Z prawej strony minęli drzwi do salonu i kuchni a z lewej, malutkie drzwi do łazienki i pokoju gościnnego. Doszli do końca korytarza i James skręcił w lewo. Przeszedł kawałeczek i zatrzymał się przed drzwiami do sypialni. Odwrócił się do żony. - Nie otwieraj jeszcze oczu – poprosił i pchnął drzwi. Sypialnia była mała i – o czym miała się przekonać Lily – prawie całkiem urządzona. Ściany, oblepione w beżowej tapecie ( Hm…czyżby Lunio zaprzestał produkcji czapeczek??), Przy ścianie duża, stara szafa z rzeźbionymi kształtami. Duże okno, które wychodziło na ogród i biała firanka. James przeszedł po pokoju, odsłonił żółtą zasłonkę i otworzył okno. Do

Jej własny raj cz.1

Tak. Napisałam. I znów opisy. Mało, ale są. Ostania część notki – jestem z niej bardzo zadowolona. Starałam się opisać wszystko jak najdokładniej i myślę, że mi się udało. Po prostu mi się podoba. Notkę dedykuje Poetce – za motywację i Gracji – za to, że mnie rozśmieszyła dwa dni temu i do tej pory nie skończyłam tego, co pisałam. Więc poniekąd notka też jest dzięki niej :P Nie myliła się. Lupinowie przyjechali w kilka minut po tym, gdy zegar wybił dwunastą. Pierwszą rzeczą, jaką Lily zauważyła był to rozpromieniony wyraz twarzy przyjaciółki. Już na pierwszy rzut oka, widać było, że nie tylko ona, jest w wyśmienitym humorze. I Potter była pewna, że zasługę w tym przyniosła koronkowa bielizna. Gdy Państwo Lupin pojawili się u progu domu Potterów, pierwszymi osobami, które ich przywitały były trojaczki. Cała trójka, w zadziwiającym jak na swój wiek tempie, rzuciła się na rodziców. Po bardzo długim przywitaniu, nadeszła pora na salwę opowieści. Dziewczynki przekrzykiwały się nawzajem star

"Jak dobrze wstać..."

Lojalnie uprzedzam – ci, którzynie mają cierpliwości do opisów, niech nie czytają tej notki. Nie wiem co mnie naszło, ale tak wyszło. Nie umiem określić, czy mi się podoba, czy nie. "Jak dobrze wstać Skoro świt Jutrzenki blask Duszkiem pić Nim w górze tam Skowronek zacznie tryl Jak dobrze wcześnie wstać Dla tych chwil Gdy nie ma wad Wspaniały, piękny świat Jak dobrze wcześnie rano wstać Wiosną lat   Otrząsa się Z rosy bez Chcę w taki dzień Znaleźć cię Obiecał mi Poranek szczęście dziś I szczęście dziś Musi przyjść Nie zmąci mej Radości żaden cień Wschodzące słońce Śmieje się Co za dzień   Obiecuje nam ranek wszystko Co chcemy mieć Miłość ludziom Deszcze listkom Słowom sens Budzimy się do życia Naiwni tak Jak czasami porankiem bywa Piękny świat Nadzieja i jutrzenka siostry dwie Trzeba wiedzieć, że są Wierzyć w nie..." "Radość o poranku", Grupa i Gdy następnego dnia rano, Lilysię obudziła, w całym domu panowała nieprzerwana cisza. James spał jak małedziecko, owinięty