Burza...

Spojrzał niecierpliwie na zegarek. Dochodziła dziewiątą – Cristin nie było już ponad dwie godziny – a on coraz bardziej się niepokoił. Przez jego myśl przechodziły najgorsze scenariusze, jakie tylko mogą się pojawić. Jednak jeden – ten, który uznawał za najbardziej przerażający – powracał cały czas.
Wstał. Żałował, że nie spytał gdzie idzie. Znów usłyszałby gadkę o zazdrości. Chodź niechętnie przyznawał się do tego przed samym sobą – miała rację.
Był o nią zazdrosny. Jak cholera. Ale Wellingu było coś, w co nie pozwalało Remusowi obdarzyć go zaufaniem. Coś, co męczyło go od początku i co podpowiadało mu, że ten facet może namącić w ich spokojnym do tej pory życiu.
I właśnie to, sprawiło, że tak bardzo się niepokoił długą nieobecnością żony.
Spojrzał po raz kolejny na zegar i wstał. Było już dość późno, a dziewczynki nadal nie spały. Powoli wyszedł z sypialni i przeszedł do pokoju, gdzie przebywały dzieci.
Jak przypuszczał, Matt nadal spał w łóżeczku i głośne rozmowy sióstr mu nie przeszkadzały.
- Chodźcie – powiedział cicho a cała trójka podniosła główki – Czas spać.
Dziewczynki podniosły się z podłogi i podeszły do łóżeczek. Poszperały w pościeli i powyciągały swoje piżamki, poczym wyszły z pokoju i skierowały się do łazienki.
***
- Syriusz, mówię ci definitywne NIE! – Krzyknęła, rzucając ściereczką o blat stołu – Po prostu! Nie!
- Liz, kochanie …– zaczął spokojnie Syriusz, ale przerwał mu Steven, który wpadł do kuchni.
- Drobinka – powiedział dobitnie, wskazując głową na drzwi. Black zmarszczył brwi i po chwili walnął otwarta głową w czoło – już?!
Liz, nie czekając na odpowiedzieć wyszła z kuchni. Syriusz przekręcił się, nie widząc co się dzieje, po czym sam szybko wyszedł z pomieszczenia i przeszedł za synem.
Przeszli w stronę salonu.
- Czekajcie – poprosiła uśmiechając się lekko – Dam radę.
Wymienili spojrzenia, ale Syriusz wzruszył tylko ramionami.
***
Mówiły. Znów mówiły. Myjąc się zadawały tysiące pytań a jego, coraz bardziej to drażniło. Miał ochotę wyjść i zostawić wszystko tak jak jest.
Kolejny potok słów wypłynął z ust córek. Nawet nie dotarło do niego, co. Po prostu siedział na zamkniętej klapie oparty o ścianę. Tracił cierpliwość.
- Dość – powiedział nagle, o wiele głośniej i gwałtowniej niż zamierzał. Dziewczynki natychmiast umilkły patrząc z niedowierzaniem i strachem na rozdrażnioną twarz ojca. Pierwszy raz, podniósł głos.
Poczuł wstyd. Nie miał powodu, by się unieść. Wstał, podniósł ręczniki, które upadły na ziemię i podał je córkom, poczym jednym ruchem wypuścił wodę z wanny.
- Przepraszam – powiedział cicho – jestem trochę zmęczony. Nie powinienem. Wytrzecie się same?
Kiwnęły głową a on wyszedł szybko z łazienki.
Przeszedł do sypialni i trzasnął drzwiami. Tracił cierpliwość. Czuł, że dzieje się coś złego. Czuł, że mógł temu zapobiec. I czuł, że w tej chwili nie mógł zrobić nic.
Ukrył twarz w rękach. Po raz pierwszy w życiu czuł się tak bezradny.
***
Nie wiedział, ile czasu minęło, nim Liz wyszła z salonu i uśmiechnęła się lekko do męża. Ten, podniósł głowę znad gazety i uniósł pytająco brwi.
- Dziewięć szczeniąt – powiedziała cicho nalewając sobie wody do kubka – Cztery pieski, pięć suczek. Mama czuje się dobrze.
- No proszę… a dopiero sama była szczeniakiem…
- Robisz się sentymentalny Syriuszu – mruknęła i zaśmiała się cicho – Wiesz jak się denerwowałam?
- Na pewno nie bardziej niż. Myślałem, że już mam z głowy nerwice przed porodowe i czekanie na wieści…
Roześmiała się głośniej.
- Syriusz, jesteś mężczyzną. Czeka cię jeszcze, co najmniej kilka porodów.
- Nie – jęknął mężczyzna – Nie, proszę, nie…Wy kobiety, nie macie za grosz litości.
***
Szła żwawym krokiem przez puste uliczki, owijając się szczelnie płaszczem. Było zimno, bardzo zimno.
Zatrzymała się. Nie miała pojęcia ile czasu spędziła w domu Arthura. Nie chciała widzieć, ale czuła, że powinna od dawna być w domu. Gwałtownie się obróciła i ruszyła w przeciwną stronę. Błagała los, by Remus już spał. Żeby nie musiała spojrzeć mu w oczy i odpowiedzieć na pytanie, które na pewno zada. I której tak bardzo nie chciała udzielić.
Przed domem, znalazła się w ciągu dwudziestu minut.
Drżącymi dłońmi wyjęła klucz i wsadziła go do dziurki. Przekręciła i przymknęła oczy – były otwarte – nie spał.
Pchnęła je, czując jak jej serce bije kilkakrotnie szybciej. Światło w holu było zgaszone, ale gdy weszła do środka usłyszała szelest materiału na schodach.
Położyła torbę na ziemi i powoli zdjęła płaszcz. Chciałaby czas się zatrzymał.
- Gdzie byłaś tak długo?
Zadrżała, słysząc głos męża. Wydawało jej się, że znajduje się mile od niej. Jego głos nabrał barwy, jakiej nigdy przedtem u niego nie słyszała – chłodu i nieokreślonego żalu.
- Spacerowałam – powiedziała drżącym głosem robiąc niepewny krok w stronę schodów. Podniosła głowę. Widziała tylko ciemny zarys sylwetki męża – Która godzina?
- Dość późna na spacery. Dochodzi dziesiąta.
Przymknęła oczy i powoli zaczęła wchodzić na schody, po omacku szukając poręczy.
- Dzieci śpią?
- Tak. Powinniśmy porozmawiać.
- Proszę nie teraz. Jestem zmęczona – poprosiła, zatrzymując się tuż przed nim.
- Jak uważasz… - powiedział i odwrócił się na pięcie. Chwile potem zobaczyła światło wychodzące z sypialni, za której drzwiami zniknął Remus.
***
Obudził ją chłodny podmuch wiatru, który wdał się do sypialni o świcie, przez uchylone na noc okno. Noce, chociaż był już październik, były na tyle ciepłe, że pozwalała by chodź trochę powietrza wchodziło do domu.
Wstała, okryła się szczelnie szlafrokiem, który przykrył dość widoczny brzuszek.
Podeszła do okna i zmarszczyła niespokojnie brwi. Dziecko poruszyło się niespokojnie,. Podniosła rękę by zamknąć okno. Po siłowała się chwilę z wiatrem i oporną ramą, nim udało jej się zamknąć okno.
Spojrzała na niebo. Tuż nad nimi, kłębiły się burzowe chmury. Kobieta miała wrażenie, że na zewnątrz z każda chwilą robi się coraz ciemniej.
Słyszała wiatr. Świszczący, głośny i współgrający z ciszą, jaka zapanowała. Gniewnie poruszał drzewami, wykrzywiając gałęzie drzew i poruszając trawą.
Przełknęła ślinę i instynktownie dotknęła brzucha. Dziecko znów poruszyło się niespokojnie.
- Cśii – szepnęła, gładząc nerwowo brzuch – Nie bój się…
Zerknęła na łóżko. James spał, ułożony na brzuchu i do połowy przykryty kołdrą. Jego prawa ręka, ułożona na poduszce nad wgłębieniem, gdzie była głowa Lily poruszyła się niespokojnie.
Wzdrygnęła się, gdy niebo gwałtownie przeciął piorun. Miała wrażenie, że nagle zrobiło się jasno, tak, jakby słońce wyszło zza ciemnych chmur i zniknęło za nimi tak szybko, jak się pojawiło. Zaraz potem – a może równolegle z błyskiem – rozległ się grzmot. Jego siła, zagłuszyła wiatr, który wiał coraz bardziej świszcząco i przerażająco.
Miała wrażenie, jakby nie była w domu. Wraz z każdym grzmotem i błyskiem, wydawało jej się, że stoi pośrodku bezkresnego pustkowia, na którym każdy błysk i każdy dźwięk, widać i słychać jeszcze intensywniej.
Cofnęła się i jednym ruchem zasłoniła zasłony. Mimo materiału i szczelnie zamkniętego
okna, nadal widziała przecinające niebo, co kilka sekund pioruny i słyszała – być może jeszcze wyraźniej – grzmoty towarzyszące oślepiającemu błyskowi.
Wróciła do łóżka. Wpełzła pod kołdrę, przykrywając się szczelnie i wtuliła mocniej w męża. Przymknęła oczy, starając się zapomnieć o szalejącej pogodzie. Na próżno.
Jej ciało przebiegł nagły dreszcz. Pisk, wydobył się z jej ust nim zdążyła je otworzyć.
Lunął deszcz. Krople, uderzały o parapet wyraźniej niż kiedykolwiek. Rytmiczne uderzania ulewy, zgrały się z iluminacjami świetlnymi na niebie i grzmotami, które wypełniały cały dom.
- W porządku? – Spojrzała na Jamesa, który otworzył oczy i spojrzał w stronę okna – Burza.
Kiwnęła bez słowa głową i bardzo powoli wyszła z łóżka. Przeszła przez sypialnię, starając się trzymać jak najdalej od okna
- Chodź – poprosił, podnosząc się na łokciach – To tylko burza…
- Wiem… - szepnęła – ale…
Urwała. Patrzyła przez szparę w zasłonie, na jasne niebo. Kolejny błysk zrównany z grzmotem, huk łamanego drewna i błysk ognia. Jeden z piorunów, uderzył prosto w jabłoń, strojącą najdalej od domu. Patrzyła, jak w zwolnionym tempie drzewo upada, zostawiając za sobą dymiącą się smugę, którą równocześnie gasił gęsty deszcz.
- Jabłoń…- szepnęła wskazując na okno. James, podniósł się zaniepokojony i podszedł do żony. Na widok połamanego drzewa skrzywił się lekko i złapał żonę za dłoń, która mocno ścisnęła.
Przymknęła oczy, wtulając się mocno w mężczyznę. Położył dłoń na brzuchu a ona poczuła ogarniające ją poczucie bezpieczeństwa.
Dziecko, które do tej pory poruszało się niespokojnie wiercąc się na wszystkie strony zamarło uspokojone.
Odgłosy burzy przycichły. Nadal słyszała grzmoty, jednak teraz, były one daleko od niej. Otworzyła oczy. Niebo jakby się przejaśniło, a pioruny, nie były już tak wyraźnie jak wcześniej.
- Pójdę zobaczę, jak Harry – powiedział cicho James.
- Nie zostawiaj mnie – szepnęła gwałtownie – Pójdę z tobą.
Uśmiechnął się lekko i odwrócił się, nadal ściskając jej dłoń. Oboje wyszli z sypialni, zamykając drzwi.
Harry, siedział na łóżku w milczeniu obserwując to, co działo się za oknem. Co jakiś czas, przekręcał głowę w inną stronę, marszcząc lub rozluźniając brwi
- W porządku smyku? – Spytał James z uśmiechem na twarzy. Chłopiec kiwnął głową.
- Tak – powiedział, odwracając głowę – Co będzie z drzewem?
James wzruszył ramionami
– Zobaczymy – odpowiedział patrząc, na Lily – Jesteście głodni? Dziś ja robię śnadanie.
- Chciałabym to zobaczyć – mruknęła kobieta uśmiechając się.
- Zobaczysz, chodźcie…
***
Napisałam. Pisząc tą część miałam kilka celów. Nie jestem w stanie określić, czy udało mi się je osiągnąć... Czas pokaże.

Komentarze

  1. Wiesz...może to głupie ale na tej końcówce z burzą to prawie się poryczałam...bo nie wiem czemu ale ja odebrałam tą burze jako taką lekką przenośnie...wiesz czasem nad naszym życiem pojawiają się chmury i burze...wystarczy jednak czyjaś bliskość i poczucie przy tej osobie bezpieczeństwa i od razu czujemy się pewniej i bezpieczniej...i to dziecko, które uspokaja się gdy James przytula Lily, też z drugirj strony boska przenośnia...echh,,,

    OdpowiedzUsuń
  2. ~biebroneczka24 lipca 2008 02:24

    szkoda że nie rozwinęłaś bardziej tej części o christinie za to burza opisana do perfekcji zazdroszcze tylko blackom tylu szczeniaków też bym tak chciała czekam na następną notke z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm...Może ta burza to faktycznie przenośnia tak jak pomyślała Gracja?Nie wiem... Ale naprawdę jest realistycznie opisana. Łatwo się w nią wczułam xD Może dlatego, że za moim oknem też szaleje wiatr i deszcz? Na szczęście jeszcze nie burza. Przyznam się, że boję się burzy xD U mnie stwierdzenie to tylko burza - to aż burza xD Szkoda, że tak mało o Cristin. Chciałabym wiedzieć co dalej będzie z państwem Lupin. Jak Lupin się denerwuje to już chyba zły znak. Czekam na następną notkę mając nadzieję, na to, że pojawi się ona niedługo ;DPozdrawiam!MoniaP.S Niech Lizz i Syriusz dadzą jednego szczeniaka, albo cztery xD Nazwałabym je : Rogacz, Łapa, Lunatyk, Glizdogon xD Ach ta obsesja xD Na punkcie huncwotów oczywiście ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. chyba tylko ja jestem tak tępa i otumaniona pracą że nie myślę i nie dostrzegam żednych przenośni, metafor czy innych paraleli x)przepraszam :(Ps. coś za dużo w tej burzy "niespokojnie", tak jakoś rzuciło mi się w oczy :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Super notka i wiesz co jak czytalam to o tej burzy to akorat byla u mnie:) to nie zwykly zbieg okolicznbosci:) czekam na kolejną notke:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja Cię zamorduje za tą twoją tajemniczość. Ja chcę wiedzieć wiecej o Cristin i tamtym bezczelnym facecie xD To o burzy superaśne.. Szczególnie że właśnie u mnie jest burza, więc fajnie się czytało. Mam tylko nadzieje, ze to nie zapowiada jakiś złych wydarzeń w życiu Potterów..? A czyżby Peter i Patsy starali się o dziecko? x) .. A tak poza tym to wreszcie nadrobiłam te kilka rozdziałów, których nie czytałam ;D Pozdrowienia ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, trochę mnie nie było, a tu tyle notek? Szok! No przynajmniej dla mnie xD Dam jeden komentarz, ale postaram się choć trochę nawiązać do poprzednich części. 1. Jestem ciekawa czy Patsy jest w ciąży, bo z tego co napisałaś, to właśnie to wydedukowałam.2. Czyżby Ann znalazła "przyjaciela" na dobre i złe, i po wsze czasy (tak to się pisze? xD) płci męskiej?3. Ten Arthur za Chiny ludowe mi się nie podoba, ale to tylko moje skromne zdanie.4. Ja chcę szczeniaka! xD5. Mam cichą nadzieję, że nie popsujesz małżeństwa Remusa i Cristin, bo trochę szkoda było by zniszczyć to co przez tyle lat stworzyli, ale to znowu tylko moje skromne zdanie.6. Powiązanie do punktu 5: kocham Remusa i chcę, żeby był szczęśliwy xD7. "szepnęła gwałtownie" Tak napisałaś w ostatniej notce. Wydaje mi się, że nie można szepnąć gwałtownie. 8. Ta burza... Coś czuję, że to jakby znak, przed czymś co się wydarzy.Dobra, bo się trochę rozpisałam :) ale i tak czuję, że o czymś zapomniałam. Jeszczę tak całkowicie odbiegnę od tematu. Czytasz może jakieś fan ficki na forach potterowskich?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadrobiłam wreszcie zaległości u Ciebie... Oj, dawno mnie tu nie było, dawno.Ale się udało i co chcę Ci powiedzieć?Że jest interesująco :) Że ciekawi mnie kolejna notka i... że nadal robisz drobne błędy, ale komu się to nie zdarza?Czekam na kolejną część opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  9. notka ciekawanajbardziej interesujący moment oczywiście z Cristin i tym menem.Moglabys tu przestawic prawdziwy kryzys małżenski i w ogole.Ale zrobisz jak chcesz...Poza tym jak zauwazylam nie tylko ja, bardzo fajny wątek z burzą.No a reszta jak zwykle świetnaMasz talen kobito, masz! ;)Pzdr!

    OdpowiedzUsuń
  10. Super notka xD Żal mi Remusa, musi sobie sam z tym radzć ;/

    OdpowiedzUsuń
  11. tajemnice@op.pl6 sierpnia 2008 17:07

    Witam. bardzo spodobał mi się Twój styl pisania. Masz talent, więc tego nie zaprzepaszczaj. A propos tego, poszukuję ludzi z wyobraźnią. Posiadam pewną serie o takiej malej szkole przetrwania. Bedzie to polaczenie rozwiazywania zagadek i prowadzenia zwyklych pamietnikow tak jak w wiekszosci serii. Jednak uwazam ze jest ona chociaz troche oryginalana. Jesli Cie chociaz troche zaintersowalo prosze wejdz na www.adventurers-series.blog.onet.pl . Przeczytaj dokladnie pierwsza notke i to co trzeba dalej. dziekuje za uwage. Jeśli się zapiszesz, na pewno nie pożałujesz. Ja wywiązuję się z moich obowiązków. Pozdrawiam serdecznie i życzę sukcesów. Jeśli masz pytania pisz na gg: 12384677 lub na maila: tajemnice@op.pl . Przepraszam ogromnie za spam. Ale to wszystko dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam za spam, ale jakoś trzeba się reklamować. Jeśli chcesz nowy nagłówek zapraszam na www.naglowki-zhp.blog.onet.pl Postaramy się sprostać zadaniu! Jeśli nie chcesz prosimy o dodanie do linków, ponieważ potrzebujemy wsparcia. Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  13. Szukasz bloga ze sprawiedliwymi i szczerymi ocenami? Zapraszam na www.ostre-oceny-krytykow.blog.onet.pl do Lindsay. Moja strona z opisem i zgłoszeniami: www.ostre-oceny-lindsay.blog.onet.plZapraszam!Pozdrawiam i liczę na zgłoszenie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instynkt

Zburzony zamek...

Bielizna