"Jak dobrze wstać..."

Lojalnie uprzedzam – ci, którzynie mają cierpliwości do opisów, niech nie czytają tej notki. Nie wiem co mnie naszło, ale tak wyszło. Nie umiem określić, czy mi się podoba, czy nie.


"Jak dobrze wstać

Skoro świt

Jutrzenki blask

Duszkiem pić

Nim w górze tam

Skowronek zacznie tryl

Jak dobrze wcześnie wstać

Dla tych chwil

Gdy nie ma wad

Wspaniały, piękny świat

Jak dobrze wcześnie rano wstać

Wiosną lat

 

Otrząsa się

Z rosy bez

Chcę w taki dzień

Znaleźć cię

Obiecał mi

Poranek szczęście dziś

I szczęście dziś

Musi przyjść

Nie zmąci mej

Radości żaden cień

Wschodzące słońce

Śmieje się

Co za dzień

 

Obiecuje nam ranek wszystko

Co chcemy mieć

Miłość ludziom

Deszcze listkom

Słowom sens

Budzimy się do życia

Naiwni tak

Jak czasami porankiem bywa

Piękny świat

Nadzieja i jutrzenka siostry dwie

Trzeba wiedzieć, że są

Wierzyć w nie..."

"Radość o poranku", Grupa i

Gdy następnego dnia rano, Lilysię obudziła, w całym domu panowała nieprzerwana cisza. James spał jak małedziecko, owinięty niezdarnie prześcieradłem. Kołdra, którą powinni byćprzykryci oboje, leżała zwinięta pośrodku, przygnieciona przez nogę Lily. SamaLily, leżała na brzegu łóżku, a jej plecy boleśnie wgniotły się w kant szafkinocnej. Kobieta jęknęła cicho i bardzo powoli przekręciła się, uważając, byjeszcze bardziej nie zranić sobie pleców. Kantem oka spojrzała na wiszący naścianie zegar – dochodziła siódma rano. Zamrugała, chcąc się upewnić godziny ibardzo powoli się podniosła.

Wyprostowała plecy, rozmasowałaobolałe miejsce i opuściła gołe stopy na zimną podłogę. Wzdrygnęła się lekko,gdy jej ciało przebiegł chłodny dreszcz, i cofnęła nogi do góry. Przekręciłasię na brzuch, podniosła nogi do góry, nie chcąc obudzić nimi Jamesa iwyszukała ciepłe puchowe kapcie, które – ku jej zdziwieniu- leżały wsunięte podłóżko.

Przesunęła je na odpowiedniąodległość i ostrożnie wróciła do pozycji siedzącej. Łóżko zaskrzypiało cicho,gdy kobieta wstała.

Powoli przeszła przez sypialnie ipchnęła drzwi, wyprowadzające na korytarz. Wyjrzała, sprawdzając czy nikogo niema i żwawszym krokiem przeszła w stronę łazienki.

Nacisnęła klamkę i weszła dośrodka. Co robiła w toalecie, nie będę opisywać.

 

Drzwi, otworzyły się ponowniekilka minut później. Lily wyszła z łazienki, otulona w szlafrok – puchowy, wkolorze dojrzałego agrestu, który idealnie pasował do ciepłych ciapów kobiety –i spokojnym krokiem ruszyła w stronę sypialni syna.

Drzwi były uchylone. Przez wąskąszparę zobaczyła zarys sylwetki chłopca, ukrytego pod cienką, bawełnianą kołdrąw morelowej poszwie. Spod nakrycia, widać było tylko nos Harryego i rękę, którazwisała swobodnie z krawędzi łóżka.

Pchnęła lekko drzwi i weszła dośrodka. Na kanapie, która stała obok, i kiedyś służyła im do pilnowania malca wczasie choroby, spał zwinięty w kłębek Matt. Lily zdołała ujrzeć tylko stópkichłopca, które w jakiś nieznany jej sposób znalazły się na poduszce.

Kobieta zakryła usta, chcącuniknąć głośnego śmiechu i pospiesznie wyszła z pokoju, zamykając drzwi.

Zwróciła się w stronę drugiegokońca holu i przeszła do pokoju, w którym ułożone były dziewczynki.

 

Doznała małego szoku widząc, żecała trójka śpi rozłożona w zupełnie innym kawałku łóżka w kompletnie innejpozycji.

Nóżki Margaret, leżały ułożone napoduszce. Jedna rączka dziewczynki owinięta była wokół misia, a drugą ułożyłapod główką.

Tuż przy uchu dziewczynki,znajdowała się nóżka Amy, która spała w poprzek łóżka. Jej główka, ułożona byłana nóżkach Emily, której rączki zwisały swobodnie z łóżka jak powieszonemu dogóry nogami wisielcowi.

Cała trójka, spała spokojnie,używając za poduszkę, czego tylko się da, podczas gdy właściwe posłanie leżałona brzegu łóżka lub na podłodze.

Kobiet pokręciła głową iostrożnie okryła dziewczynki poczym wyszła z pokoju.

 

Nie wróciła do sypialni. Zeszłapo schodach i natychmiast skręciła z holu do kuchni. Wymacała w kieszeniróżdżkę i jednym ruchem odsłoniła firanki. Do kuchni wpadły pierwsze promieniesłońca, oświetlając jej twarz. Kobieta od razu się uśmiechnęła i żwawym krokiemzabrała się za przygotowywanie czegoś smacznego do jedzenia.

Ustawiła po cichu stację w radiu,nastawiła wodę na herbatę.

Sama zajęła się szykowaniemkanapek, przekona, że lada moment rozlegną się kroki i do kuchni wpadnąrozbudzone trojaczki.

 

Myliła się. Dziewczynki obudziłysię po dziewiątej i przez następne piętnaście minut zbierały się do wstawania.

Niedługo po tym, do kuchni zszedłzaspany i rozczochrany James, a za nim wkroczył równie nieogarnięty Harry.

- Nie śpisz już? – Spytał Potterziewając przeciągle, podczas gdy Lily nalała mu kawy do kubka (z kaczuszką –dop. Autorki).

- Nie śpię – odpowiedziała wesołokobieta – dzień jest zbyt piękny, by spać. Kanapkę?

Odwróciła się żwawo do męża iroześmiała się głośno. Potter usiadł na krześle, wziął do ręki kubek i spojrzałna niego z powątpieniem, poczym jednym krokiem wypił pół zawartości. Obokniego, na krzesło opadł Harry, również wziął do ręki kubek i również opróżniłkubek z herbatą jednym łykiem. Siedzieli przez chwilę nie wiedząc, o co chodzikobiecie, poczym powoli wymienili zdziwione spojrzenia. Zaśmiała się jeszczegłośniej.

- Jeszcze nigdy – powiedziała pochwili, między kolejnymi wybuchami śmiechu – nie byliście do siebie tak podobnijak dziś. Nawet z kubków pijecie tak samo!

Wzruszyliramionami nadal nie rozumiejąc, o co chodzi kobiecie.                  

Trojaczki wkroczyłydo kuchni, parę minut później. Lily krzątała się po kuchni, podrygując w taktpiosenki Mrocznych Jeźdźców, nadal chichocząc pod nosem. Przy stole siedziałHarry, wpatrując się w matkę z zainteresowaniem, a obok niego James trzymałkanapkę w dłoni, kierując wzrok na Proroka Niedzielnego.

- Głodne? – SpytałaLily, nie odwracając się do dziewczynek. Wymieniły zdziwione spojrzenia i przeszłydo stołu, szurając szmacianymi ciapami (w kształcie krokodyli ) o drewnianą posadzkę.

- Trochę –powiedziała Amy, zwiewając przeciągle. Lily posłała jej wesoły uśmiech imachnęła różdżką, równocześnie biorąc do ręki kanapkę.

Leżące na blaciekredensu talerzyki od razu przeleciały do dziewczynek, które uśmiechnęły sięszeroko i bez słowa zabrały się za pochłanianiem śniadania. Lily tymczasem zdążyłajuż zjeść swoją kanapkę, odłożyła różdżkę na kredens i odwróciła się do męża.

- Idę sięubrać – obwieściła – przypilnuj dzieci. Matt śpi? – Spytała Harryego, który kiwnąłgłową – Dobrze. Smacznego – dodała i żwawym krokiem wyszła z kuchni.

 

Mam nadzieje,że wybaczycie mi, że nie opiszę jak Lily się ubierała. Jest to czynność, którąkażdy z nas – w większości każdy – wykonuje codziennie, więc nie ma w tym nic,co skupiłoby naszą uwagę.

Jedyne, o czymzechcę napisać odnośnie tego, co zrobiła Lily wychodząc z kuchni jest fakt, żeweszła dość szybko po schodach i skierowała swe kroki w stronę sypialni. Podrodze, uchyliła drzwi, chcąc upewnić się czy Matt nadal śpi. Chłopiec leżał zawiniętyw kołderkę, jego nóżka nadal spoczywała na poduszce, a rączka zwisała zkrawędzi łóżka. Lily pewna, że malec śpi, wyszła z sypialni syna i ze spokojnymsumieniem ruszyła do własnej.

Tam, spędziłakilka minut, na wybieraniu stroju. Przez pewien czas, zastanawiała się, czyzałożyć spodnie czy sukienkę, a gdy wybrała sukienkę, kolejne kilka minut zajęłojej wybieranie, której. Szafa Lily, była dość wyposażona – jak każdej porządnejkobiety ( nie, żeby nieporządna kobieta miała mieć ubogi wybór ciuchów. Poprostu, bądźmy szczerzy, każda z nas ma zawsze trochę więcej ubioru, niż jejjest potrzebne), - toteż musiała przez pewien czas – dość długi – czas,decydować się na odpowiedni kolor.

Gdy w końcuwybrała sukienkę – białą, zwiewną, z krótkim rękawkiem i haftowanymi wzorami, ciągnącymisię od lewej piersi do lewego rogu krańca linii brzucha.

Zadowolona kobieta,włożyła wszystko powrotem do szafy, wzięła do rąk sukienkę i wyszła z pokoju. Zamykającdrzwi od łazienki, usłyszała dźwięk wbiegania po schodach trojaczków i niezadowolonykrzyk, Matta, którego zapewne obudziły.

 

Wyszła z łazienki zaledwiedziesięć minut później. Trzymając w rękach koszulkę
nocna, przeszła na bosakaprzez korytarz, klnąc pod nosem, że nie założyła kapci. Szorstki dywan wbijałsię w stopy kobiety, kując w nie lekko.

Pchnęła drzwi od sypialni. Była pusta.

Lily uśmiechnęła się do siebie,odłożyła koszulkę na podłogę.

Zajęła się ścieleniem łóżka.Powoli ułożyła poduszki, poprawiła ściągnięte przez Jamesa prześcieradło.Ułożyła podniesioną uprzednio koszulkę na poduszce, złapała za kołdrę i jednymzwinnym ruchem rzuciła ja na łóżko. Poprawiła całość, by wyglądała estetycznie iodwróciła się, ogarniając pokój wzrokiem.

- No Lily – powiedziała sama dosiebie, marszcząc brwi – Trzeba tu posprzątać.

- Lily, chodź mi pomóż! – Drzwi uchyliłysię i kobieta zobaczyła głowę Jamesa – Tu jesteś. Szukam cię po całym domu.Chodź, pomożesz mi z dziewczynkami.

Uśmiechnęła się i poszła za mężem,który szedł trochę z przodu. W połowie korytarza przyspieszyła kroku i dogoniłago. Złapała za dużą dłoń męża, stanęła na placach i pocałowała go w policzek,poczym żwawo weszła do pokoju, gdzie przebywały dziewczynki. Cała trójkatarmosiła się na środku pokoju, wyrywając sobie granatową sukienkę. Lilyzmarszczył brwi.

- Co robicie? – Spytała, siadającna łóżku i obserwując dziewczynki.

- To moja sukienka! – Krzyknęły chórem,nadal się popychając między sobą. Lily skrzywiła się lekko. To była bardzo delikatnasprawa.

- Spokojnie – powiedziała szybko –coś się za zrobić.

Wstała i podeszła do torby, gdziebyły rzeczy Lupinek. Nie wierzyła, że Cristin dałaby im tylko jedną sukienkę. Nachyliłasię, pogrzebała w niej chwile i wyprostowała się, dostając nagłego olśnienia.

- Wszystko jasne – powiedziała kobietauśmiechając się do dziewczynek – Przed wczoraj, byłyście w tych sukieneczkach. Zapomniałyście,że ubrudziłyście je w lodach i wzięłam je do uprania?

- Czyli, czyja to sukienka?– Zapytałapodejrzliwie Amy, nadal trzymając kurczowo ubiór w drobnej dłoni.

- A czy to ma jakieś znaczenie? –Spytał z głupiej mańki James, a Lily posłała mu surowe spojrzenie. Mężczyznaoblał się szkarłatnym rumieńcem i wyszedł, mrucząc coś o goleniu.

- Nie wiem – powiedziała zgodniez prawdą Lily – Ale poczekajcie tu, pójdę po pozostałe dwie.

 

Dziewczynki ubrały się same. Lilyw pośpiechu zbiegła do ogrodu, zerwała ze sznurka suche sukienki i bez słowawbiegła z powrotem na górę. Podała dziewczynkom sukienki, usiadła na krawędziłóżka i zabrała się za chowanie ubranek trojaczków do torby, jednym okiempatrząc na poczynania dziewczynki.

Gdy cała trójka była już ubrana,zeszły na dół, gdzie zastały Harryego, Jamesa i Matta, siedzących w ogrodzie. Mattłapał w powietrzu wyczarowane przez Jamesa bańki, podczas gdy Harry rzucał muzazdrosne spojrzenia, co jakiś czas sam wyciągając dłoń, gdy ojciec niewiedział.

Po chwili trojaczki dołączyły dobrata, a Lily usiadła na ławeczce. Na jej kolana wskoczył Bombo ( Czy ktoś zwas pamięta o tym żywym kociaku, o którego była zazdrosna Kinder?) i ułożył sięwygodnie. Lada moment Kinder wskoczyła obok kobiety i położyła łepek przybrzuchu kobiety, warcząc na kocura, który zjeżył futerko.

- Ci… - mruknęła Lily, gładząc bezwiednieoba zwierzaki po miękkich futerkach.

- Trojaczki pytają, kiedy wrócądo domu – poinformował ją James, siadając obok żony. Bombo prychnął gniewnie,gdy mężczyzna przygniótł puszysty ogon zwierzaka i zeskoczył z kolan kobietyoddalając się w pośpiechu.

- Tęsknią – powiedziała kobieta –Cristin mówiła, że maja być popołudniu. Myślę, że wrócą wcześniej, znasz ich.

- Aż za dobrze – zaśmiał się,James, a Lily oparła głowę o jego ramię - Wiesz, dowiadywałem się o kwestie remontowaniadomu i…

- Jakiego domu? – Spytała unoszącgłowę.

- No jak to? Tego, do któregochcesz się przenieść – Wyszczerzył zęby – Jeśli zabralibyśmy się teraz za odświeżenieśrodka, przed Bożym Narodzeniem moglibyśmy się przenieść. Ale na początku wiosny,trzeba by się zająć zewnętrzną stroną. Tynk jest dość nietrwały, zimę wytrzyma,ale potem…

- Ty mówisz poważnie? – Spytała cicho,patrząc na niego uważnie – Bardzo poważnie?

- Jak najpoważniej. Skontaktujsię z właścicielem, jeśli nadal jest zainteresowany…

Urwał, gdy kobieta gwałtownie goprzytuliła. Uśmiechnął się pod nosem, ale nie powiedział już nic.

- Mówiłam ci, że jesteśnajlepszym mężem, jakiego mam? – Spytała po chwili, ocierając policzki.

- Coś wspomniałaś.

Komentarze

  1. Pierwsza;) Notka świetna jak wszystkie, ale za często powtarzałaś "kobieta". Tak poza tym to wszystko idealne, dawno nie było notki, ale mam nadzieję, że za tą długą nieobecność, szybciej pojawi się kolejna;) Pozdrawiam:*;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co napisać bo brak mi słów. Cudownie jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie uwlaczajac Jamesowi :P bo zapewne jest najlepszym mezem :P ale i jedynym chyba ze czegos nei wiem :P świetna notka mimo ze opisow duzo ale takie tez lubie :) POZDROWIENIA

    OdpowiedzUsuń
  4. no jest nareszcie moja wymarzona notka. Tak długo na nią czekałam i jest jak zwykle cudowna. Mam nadzieję że teraz następna notka pojawi się nie za długo. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Opisy, opisy, ja zjadać, połykać dużo opisów. Ja kochać opisy. Dialogi też xD Mówiłam, że lubię trojaczki? Nie?... No to mówię, że je lubię, kocham :) Inne postacie Twojego bloga też, ale jak czytam o tyche trzech dziewczynkach to od razu się uśmiecham. Notka oczywiście (jakby mogło być inaczej, nie?) super xD Może tylko za dużo razy przeczytało mi się słowo "kobieta". Ekhm... nie chcę żeby to wyszło na reklamę, ale na gadu-gadu wysyłałam Ci link z moim blogiem www.opowiadania-love.blog.onet.pl i jak sądzę po wczasach nie byłaś w stanie rzucić na niego okiem, ale byłabym wdzięczna gdybyś to kiedyś zrobiła :)Mam nadzieję, że wyjazd do Bułgari Ci się udał :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna notka, Musi byxć im wesoło tyle dzieciaków w domu XD

    OdpowiedzUsuń
  7. już nie mogę doczekać się notki z remontem w tle ]:-> ile tak owa powstanie:Pkiedy następny post?

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Bulma Brief7 lipca 2008 10:57

    Chcesz poznać szczerą opinię na temat swojego bloga? Zgłoś się do oceny na: http://oceny-bulmy-brief.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Ufff...Szczerze nie cierpię opisów, ale twoje były super, nie takie nudne jak innych ;DLiczę na papierowe czapeczki Lupina przy remoncie nowego domu xDD lolFajna notka choć krótka, ja chcę więcej xDDCzekam na news!

    OdpowiedzUsuń
  10. ~biebroneczka7 lipca 2008 15:22

    przeczytałam mimo ostrzeżeń i chociaż nie cierpie opisów to ta notka mi sie podobała czekam na następną

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instynkt

Zburzony zamek...

Bielizna