Walentynki
Teraz trochę ponudzę ( i tak nie dorównam mojemu historykowi J) Eileen! Na tym blogu mogą się pojawić błędy w nazwiskach. Jest jeden powód. Jestem dyslektykiem. Pisze tak ja słyszę. Z angielskiego też za dobra nie jestem. Jak raz źle napisze nazwisko, tak już zapamiętuje. A pisząc notkę nigdy nie mam czasu zajrzeć do książki żeby zobaczyć czy dobrze piszę.
Często też źle coś przeczytam i tak zapamiętuje. Dlatego do ukazania się trzeciego tomu byłam pewna że Hagrid ma na imię Rebus. Mimo to postaram się panować nad nazwiskamiJ
***
- e… która godzina…? – spytała Lily otwierając leniwie oko.
- za dwadzieścia 11… - Ann spojrzała na zegarek
- mamy jeszcze czas… jest sobota… - powiedziała Lily, gdy zobaczyła że Cristin zerwała się i wbiegła do łazienki.
- mobe by mabie bale a ne – krzyknęła Cristin z ustami pełnymi pasty do zębów.
- co??
- może wy macie, ale ja nie. Są Walentynki a ja jestem umówiona na herbatę o 11 – powiedziała Cristin wybiegając z łazienki i szukając ciuchów.
- acha… trzeba cię jakoś przyrządzić – powiedziała Lily wstając z łóżka
- nie ma na to czasu…. – powiedziała Cristin i wbiegła do łazienki. Nie było jej dosłownie z pięć minut i po chwili wybiegła czesząc swoje długie włosy. Wyglądała bardzo kusząco. Miała na sobie czarna spódnice przed kolana i błękitną koszulkę. Włosy zostawiła rozpuszczone. Złapała za kosmetyczkę i w błyskawicznym tempie zrobiła sobie delikatny makijaż.
- ja nie wiem jak ty to robisz… ale wyglądasz świetnie! I to w… 10 minut… to normalnie rekord!!! – powiedziała Liz. Cristin uśmiechnęła się nerwowo i spojrzała na zegarek.
- cykorek?? – spytała Lily.
- nie… skąd… niby czego miałabym się denerwować?? To tylko herbata… nie??
- no tak… ale wiesz… oj nie będę ci się tłumaczyć…
Założyła kurtkę, zapięła kozaki i wybiegła.
***
Remus siedział i czekał na Cristin. Trochę się denerwował że może nie przyjść. Spojrzał na zegarek. Za pięć jedenasta.
- cześć… - odwrócił się. Cristin stała w drzwiach od wielkiej Sali.
- cześć… to co? Idziemy?? – spytał.
- tak… idziemy – powiedziała Cristin i uśmiechnęła się.
***
Profesor Minerwa McGonagall siedziała przy stole nauczycielskim. Prowadziła żywą rozmowę z Dumbledorem.
- Minerwo… list do ciebie… - powiedział nagle Dumbledore,
- o nie…. – jęknęła gdy zobaczyła że czerwona koperta która dostała to wyjec
- zabije kiedyś tego Horacego. – powiedziała cicho. Wiedziała że to on. To mógł być tylko on. Co roku, w każde walentynki , dzień kobiet, jej urodziny i inne pierdoły wysyłał jej kartki. Złapała go żeby otworzyć ale nie zdążyła. W tym właśnie momencie wyjec wybuchł i zaczął śpiewać:
MIŁOŚĆ ŁACZY LUDZI WIELE,
MIŁOŚĆ ZŁOŚCI LUDZI WIELE
MIŁOŚĆ SPRAWIA NAM ROZKOSZE
WIEC O MIŁOŚĆ I JA PROSZĘ!!!!!
Minerwa spojrzała w stronę Horacego, ale jego nie było.
- jeszcze ucieka tchórz jeden… już ja go dorwę… pożałuje tego…
***
Syriusz i James ryczeli ze śmiechu słysząc wyjca ich nauczycielki. Tylko Peter się nie śmiał. Siedział i patrzył na profesor McGonagall.
- jak myślicie… podobał jej się?? – spytał.
Chłopaki natychmiast przestali się śmiać i spojrzeli na Petera.
- to ty jej wysłałeś???
- no…
- Peter… to jest McGonagall… ta sama która dała nam trzy czwarte szlabanów… ta sama która tak na ciebie wrzeszczy…
- nie uważasz że ja się złości wygląda pięknie… - spytał Peter rozmarzonym wzrokiem…
***
James szedł z Lily przez błonia w stronę wyjścia z zamku. Żadne z nich nic nie mówiło. Po prostu byli ze sobą. To było najważniejsze.
Nagle usłyszeli huk. Lily spojrzała na niebo i wybuchła śmiechem.
- z czego się tak śmiejesz…?? – spytał James.
- spójrz na niebo – jak kazała tak zrobił i sam zaczął się śmiać
. Na niebie wyczarowany był wielki napis :
MINERWO ZOSATŃ MOJĄ! HORACY
- zdaje się, że stracimy naszego nauczyciela od eliksirów – powiedziała Lily
- ja tam nie będę płakał…
- ja też… - i śmiejąc się poszli w stronę wyjścia z zamku.
***
Cristin i Remus weszli do małej kawiarenki. Była prawie pusta. Cristin ściągnęła płaszcz i poszła powiesić. Dopiero wtedy Remus zobaczył jak wyglądała. Stał na samym środku kawiarni z lekko uchylonymi ustami i jedną ręką w kurtce. Cristin obróciła się i zobaczyła w jakiej pozie stoi.
- coś się stało??
- tak… umarłem, jestem w niebie a przede mną stoi najpiękniejszy anioł… - powiedziała a Cristin rozejrzała się.
- gdzie ten anioł??? – spytała
- tu – pokazał na nią a ona się zarumieniła.
- no…to może usiądziemy??
Dopiero teraz Remus zorientował się w jakiej pozie stoi. ściągną kurtkę i zaprowadził ja do stolika w rogu. Usiadła a on na przeciwko niej. Już po chwili podeszła do nich miła starsza kobieta i spytała czego sobie życzą.
- 2 herbaty. – powiedział Remus
***
Liz szła z Syriuszem prze uliczki Hogsmede. Byli mocno do siebie przytuleni. Nagle cała ta harmonię która była między nimi, ktoś przerwał. Popchną ich i wpadł do kwiaciarni, która była zaraz obok nich
- czy to był Lianson?? – spytała Liz
- chyba… - nie dążył odpowiedzieć bo drzwi się otworzyły i wybiegł Lianson z bukietem czerwonych róż. Przebiegł przez uliczkę i zniknął na rogiem.
***
Cristin wzięła herbatę do ręki. Spróbowała. Bez cukru. Wyciągnęła rękę w stronę cukru. Remus zrobił dokładnie to samo, w dokładnie tej samej chwili. Ich ręce spotkały się w powietrzu. Ujął delikatnie jej dłoń a ona zacisnęła ją na jego dłoni.
Spojrzała w jego oczy. Zrobiło jej się tak ciepło.
- wiesz… nigdy nie myślałam że mogę spotkać kogoś tak wspaniałego jak ty – powiedziała Cristin cicho.
- ja też…
- więc może – chciała mu zaproponować żeby przestali być dla siebie tylko przyjaciółmi. Bardzo jej na tym zależało. On chyba wyczuł co chciała powiedzieć…
- Cristin… nie…
- czemu…?
- bo… - zawahał się. Powiedzieć jej… należy jej się to. I powiedział jej o tym, jak został pogryziony. Cristin słuchała tego uważnie. Gdy skończył spytała
- i to jest powód??
- Cristin… zrozum… nie mogę cię narażać… za bardzo mi na tobie zależy…
- mi też na tobie zależy… i jeżeli myślisz , że mnie to coś obchodzi, to się grubo mylisz… bo ja cię nie przestane kochać nawet gdybyś był wampirem ludożercą…
- zrozum proszę… - w oczach Cristin zaczęły pojawiać się łzy – ja… ja nie mogę…
- nie kończ… nie ma po co – złapała płaszcz i wybiegła z kawiarenki. Remus siedział i nie za bardzo wiedział co ma robić
- co tak stoisz… lec za nią!- powiedziała ta sama pani, która przyniosła im herbatę. Jak na zawołanie wstał złapał kurtkę i wybiegł za nią.
***
Minerwa McGonagall siedziała w swoim gabinecie i sprawdzała prace domowe.
„ aby zmienić kota w psa, trzeba pomyśleć o szczurze”
- boże, jak to możliwe żeby ten Pettigriew był takim idiotą.
Puk, puk
- proszę…
Do jej gabinetu wszedł Lianson. Miał na sobie garnitur, koszule w czarno pomarańczowe paski i krawat w serca. W ręku trzymał wielki bukiet czerwonych róż.
- Kochana Minerwo…
Puk, puk
- proszę…
Tym razem do gabinetu wpadł Horacy Slughorn.
-ach moja kochana Minerwo…
Puk, puk. Tym razem wyznanie miłosne przerwał…
- Pettigriew? Co ty tu ro
bisz?? – spytała McGonagall. Spojrzała po każdym z nich. Każdy miał takie same wyposażenie. Krawat, garnitur i bukiet róż
- Pani profesor! Jak się Pani na mnie złości świat staje mi do góry nogami…
- gdy zwijasz swoje wargi, dostaje gęsiej skórki – do rozmowy włączył się Slughorn
- gdy patrzysz na mnie tymi twoimi oczami podniecam się jak byś mi szeptała najczulsze słowa – powiedział Lianson
- twe usta jak…
***
- wywaliła nas – mruknął Slughorn
- nie wywaliłaby by gdybyś nie palną o tych wargach, Horacy
- żartujesz, To ty powiedziałeś że cię podnieca jak na ciebie patrzy, Aureliuszu
- jak by Pettigriew nie palna tego o krzyczeniu – mruknął Lianson
- ja? czego zawsze ja??
- mniejsza o to… cos trzeba zrobić… musi kogoś wybrać – powiedział Slughorn
- hm…. Może piosenka??? - zaproponował Peter
- rany… chłopcze… ty masz jednak mózg – powiedział Lianson
***
Remus wybiegł z kawiarni. Od razu ją zobaczył. Szła szybko w stronę Hogwartu.
- CRISTIN! – nie odwróciła się, mimo że go usłyszała. Zawahał się i zaczął za nią biec. Po drodze wpadł na kilka osób, 3 razy się wywrócił na lodzie, ale w końcu dobiegł do niej
- poczekaj…
Stanęła ale się nie odwróciła. Wiedziała że jak na niego spojrzy, to nie wytrzyma.
- słuchaj… masz racje… powinienem wziąć też pod uwagę to co ty myślisz…
- nie możliwe… sam n to wpadłeś? – spytała po cichu
- no… chyba tak…
Nadal się nie odwracała.
- przepraszam…
Powoli odwróciła się do niego.
- i??
- i jeżeli naprawdę zależy ci na ty żeby…
- no??
- ty masz chyba niezły ubaw co? – spytał mrużąc zabawnie jedno oko
- z czego??? - spytała
- ze mnie…
- no mam. – powiedziała i się uśmiechnęła.
- no tak… ubaw po pachy.
- no… nie wiesz jaka masz teraz minę… - powiedziała i zaczęła się śmiać. Popatrzył na nią, podszedł bliżej i ją pocałował krótko. To było dla niej tak niespodziewane że aż zaniemówiła
- a ty nie wiesz jaka masz teraz…
Popatrzył na nią, podał jej rękę.
***
- nie wiesz przypadkiem gdzie jest Cristin?? – Ann siedziała i patrzyła na Lily
- nie wiem… może w dormitorium, może jeszcze na herbacie…
-może… James?? Remus już wrócił z Hogsmede?? – zwróciła się do Pottera
- co? Nie… jeszcze nie… ciekawe… zawsze w Walentynki albo nie idzie… albo idzie tyko do Zonka.
- to ty nie wiesz?? Pan Lupin…
- co mnie obgadujecie?? – usłyszeli głos Remusa
Syriusz który siedział na przeciwko Ann zakrztusił się herbatą.
- Syriusz…. Dobrze się czujesz???
- czy chciałaś powiedzieć że był umówiony z Cristin?? – spytał Łapa
- tak… skąd wiesz?
- odwróć się a twoje wątpliwości się rozwieją… - Lily odwróciła się i spojrzała na uśmiechnięta przyjaciółkę.
- jak ty top robisz, ze wszystko co przeciętnym dziewczynom zajmuje tak dużo czasu tobie zajmuje tak mało?? – spytała Liz
- ma się te zdolności…
Świetna notka. podoba mi się twój styl pisania i nie waaże ze są błędy wiesz o co chodzi w tej "branzy" dlatego to mój 2 ulubiony blog. trzymaj się i dalej "umilaj mi szas".pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo jest zdecydowanie Twoja "najlepsiejsza" nocia!!! czekam na następną z niecierpliwością....sorki że sie tak czepiam Ciebie, ale cóż...tak już jestem (wredna jędza...heh)pozdrowienia z http://i-tak-cie-kocham-lilus.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńnop to Mcgonagall ma niezły ubaw:D takie ciacha za nią latają ze ja cie nie mogę:D stawiam że wygra Peter:Dhahah
OdpowiedzUsuńUroczyście proszę przed tym blogiem i jego czytelnikami abyś zrobiła to dla mnie i dla tych czytelników którzyby tego chcieli i napisała o rodzeństwie Harrego. Abyś uszczęśliwiła tego małego chłopca i napisała mu o rodzeństwie. Wychodzę do ciebie z taką prośbą, a dlatego, że jestes uparta równie mocno jak ja postanowiłam dodać ten komentarz pod każdą notką. A wszystkich czytelników którzy zgadzają sie z moja prośbą prosze o pomoc!!
OdpowiedzUsuńMinerwa to ma powodzenie,trzech przystojniaków do niej zarywa,a ona udaje niedostępną xDD o buhahahaha tak szczerze to jej współczuje,ale cóż życie nie zawsze będzie kolorowe nie? buahhahaa nr 2
OdpowiedzUsuń