Bambuły

mam właśnie nagły, niepohamowany, histeryczny napad śmiechu.. Powód jest nieznany. Nie odpowiadam za to, co tu napiszę. Możecie spodziewać się wszystkiego, Lupina biegającego z tasakiem po Pokątnej, Liz tańczącej w fontannie czy Syriusza biegającego po ministerstwie w bokserkach w kaczuszki. Tracę kontrole nad tym, co pisze. A teraz nowa notka.

***

Dzień jak dzień. Słoneczko świeciło, śnieg się topił zalewając nieszczelne piwnice, dzieci wpadały do jezior jeżdżąc na lodzie, a Lily Evans szła przeklinając na przemoknięte buty.

Jednym słowem. Powolnymi krokami na świat przychodziła wiosna.

Wiosna, czas, w którym ludzie chętniej oddają się egzystencji miłości. Czas, gdy ludzie oddają swoje serca innym czas, w którym każdy czuje powiew miłości… czas…, który nie robi na Lily Evans żadnego wrażenia.

Lily, Evans bowiem. Swoje serce oddała w czasie najzimniejszej pory roku, zimy i było jej z tym dobrze. Nie znaczy to jednak, że jej miłość była zimna o nie. Na pewno przekraczała normę, którą utrzymywali wszyscy zakochani w wiosnę. Bardzo.

Ale zostawmy temperaturę uczyć, Lily i wróćmy do dnia.

Dnia, 21 stycznia, soboty. Podczas to, której miało się wydarzyć coś niezwykłego. Lily Evans miała być świadkiem oraz doradcą wyboru sukni ślubnej swojej przyjaciółki Liz, która jak można się domyśleć była zakochana.

No, bo nie można brać ślubu nie będąc zakochana. Co więcej, była zakochana w mężczyźnie.

Nie tylko Lily miała być doradcą. Ann, również zakochana od równo 20 dni, Cristin zakochana od prawie dwóch lat i Patsy, nowo zapoznana, ale bardzo polubiona, która zakochana była od… tego tak naprawdę Lily nie udało się określić.

Tak czy inaczej, były zakochane i miały pomagać w wyborze sukni.

Lily stanęła przed salonem. Liz jeszcze nie było.

Przestąpiła z nogi na nogę rozcierając ręce.

Nie zauważyła że ktoś się do niej zbliża i po chwili leżała już w wielkiej kałuży błota.

- Zabiję cię, Elizabeth.

- Lily, ty się drugi raz tak do mnie odezwałaś. Co się dzieje?

- Wchodzisz do arystokratycznej rodziny, moja panno. – powiedziała udając powagę i po chwili się roześmiały.

- Jak dzieci.

Spojrzały do góry. Cristin stała obok Ann i patrzyły się na nie ze zdziwieniem. Po chwili drzwi się otworzyły uderzając w głowę Ann, która straciła równowagę i wpadła na Liz.

- Przepraszam Panie.

Zaśmiały się.

***

- Liz, no pokaż się – jęczała Lily stojąc obok przymierzalni.

- Nie! Wyglądam jak pulpa!!

- Na pewno wyglądasz ślicznie, wyjdź!!

- Nie!

- Wyjdź, bo ona nam spokoju nie da- jęknęła Patsy a dziewczyny się zaśmiały. Dziewczyna zdążyła już je bardzo dobrze poznać.

Zasłona odsunęła się i stanęła w nich Liz. Miała racje. Wyglądała jak pulpa. Lily zrobiła się różowa na twarzy.

Liz kiwnęła głową i weszła do przymierzalni.

- Załóż tą – powiedziała Lily, podjąć przyjaciółce śnieżnobiałą suknię z niebieskimi haftami.

***

Syriusz wszedł do kuchni. Podszedł do dużego słoja, w którym były ogórki. Wsadził rękę w poszukiwaniu przynago warzywa. Wyją rękę i zaklął. Zamiast pysznego ogórka, miał w ręku kawek drewienka i napisem „ Jeśli sądzisz że zjesz wszystkie, jesteś głupcem. Całuję – Liz”

Westchnął. Znała go nieźle. Naprawdę nieźle.

Usiadł wściekły na krześle. Coś przykuło jego uwagę. Na stole leżał pęk kluczy. No tak, zapomniała kluczy. Do końca dnia jest uwięziony chyba, że… uśmiechnął się złośliwie.

***

- Nie wiem sama. Nie ma nic ładnego. A jak jest, to za małe – jęknęła dziewczyna.

- W przyszłym tygodniu pójdziemy do innego – postanowiła Lily a reszta pokiwała głowami.

- To, co? Zapraszam was do siebie na kawę??

- O tak…. – Powiedziała Ann – bardzo chętnie. Ale najpierw chodźcie ze mną do apteki. Muszę kupić bambuły.

Patsy spojrzała na nią jak na głupka.

- Co?

- Środki higieny intymnej, które kobieta używa, gdy ma comiesięczne męki.

Patsy się zaśmiała, a reszta jej zawtórowała.

Weszły do apteki.

Kobieta uśmiechnęła się do nich przyjaźnie.

- Co podać??

- Bambuły – wypaliła Patsy a dziewczyny zaczęły się śmiać. Kobieta spojrzała na nie jak na idiotki.

- Słucham? Co to są bambuły??

Ann zaśmiała się jeszcze głośniej

- Podpaski potocznie zwane – wyjaśniła poważnie Patsy, mimo że w duchu płakała ze śmiechu.

Kobieta zaśmiała się serdecznie.

- Które?

- Ann, pokaż pani…

***

Wyszły z apteki płacząc ze śmiechu. Ann spojrzała na Patsy i uśmiechnęła się. Nie wątpliwie, więcej do tej apteki nie wejdą.

- To co? Zabieram was na kawę – powiedziała Liz patrząc na przyjaciółki.

- No, ale następnym razem to ja was zaproszę. – Powiedziała Lily

- Znaleźliście coś?? – Spytała Liz

- Tak – dziewczyna uśmiechnęła się.

- O, dobrze, Remus się ucieszy. – Powiedziała Cristin a dziewczyny spojrzały na nią ze Zdziwieniem– No, co? Będzie mógł robić papierowe czapeczki.

Dziewczyny roześmiały się na głos.

- No tak. Będzie mógł. Idziemy.

***

Liz zadzwoniła. Leń wziął górę i nie chciało jej się szukać kluczy. Odpowiedziała jej cisza.

- No otwieraj – powiedziała i znów nacisnęła dzwonek. Cisza.

- Musiał wyjść. – Mruknęła i otworzyła torebkę. Zaczęła szukać kluczy. Zdenerwowała się, uklęknęła na wycieraczce i wywaliła całą zawartość torebki na podłogę.

Szlag! Nie ma!

- Gratulację Elizabeth, nie masz kluczy, zaraz będzie lało, a w domu nikogo nie ma. Przez okno wejść nie możesz, bo zamknięte. Najbliższy dom gdzie możesz się przechować jest oddalony o godzinę drogi. I jeszcze mówisz do siebie… cudownie.

Zaczęła robić kółka.

Zrezygnowana usiadła na wycieraczce. Ostatnie pieniądze wydała na kawę. Dziewczyny pewnie są już w drodze do domu. A Syriusz wróci bóg wie, kiedy.

- Cudownie, wprost cudownie – mruknęła a na jej głową spadła pojedyncza kropla. Po chwili lunęło z całej siły.

***

Tymczasem Syriusz utknął w mugolskim autobusie. Tu, deszcz zaczął lać o wiele wcześniej, zalewając skutecznie ulice w kilkanaście minut. Droga była nie do przejazdu, a wysiąść nie mógł, bo by nie dał rady dojść.

Zaklną. Staruszka stojąca obok, spojrzała na niego z wyrzutem. Wzruszył ramionami. Ma większe problemy niż nadąsana staruszka. Zwłaszcza, że Liz pewnie już mocno moknie.

***

Była cała mokra, szła przeklinając na narzeczonego. Wpadła do jakiejś kawiarni. Kiedyś przestanie przecież padać.

***

Syriusz nie wytrzymał. Przepchnął się między ludźmi do kierowcy.

- Niech mnie pan wypuści. Strasznie się spieszę.

- W taką pogodę? Przecież jest teraz największa ulewa. Niech pan poczeka żeby się uspokoiło.

- Nie mam czasu…

***

Przejście w stronę domu, zajęło mu ponad godzinę. Przemoknięty do granic możliwości, skręcił obok niedalekiej kawiarni zbliżając się do domu.

Drzwi otworzyły się i wybiegła Liz.

- Syriusz!! Czekaj!

Odwrócił się.

- Zapomniałam kluczy – wyjąkała

- Wiem. Byłbym wcześniej, ale utknąłem z autobusie. Chodź, chyba nawet majtki mam mokre.

- Ja też.

***

Wyszła z łazienki w szlafroku, wycierając włosy w ręcznik. Syriusz siedział już w suchym ubraniu, z nadal mokrymi włosami. Na stoliku stały dwa duże kubki gorącej herbaty z miodem.

Podeszła do szafki.

- Może usiądziemy w pokoju? – Powiedziała, schylając się i szukając bluzki.

- Możemy – powiedział wpatrując się w kosmyk włosów, który wypadł spod ręcznika.

Dziewczyna wyprostowała się.

- To zobaczymy się na dole. – Powiedziała i po chwili była już w łazience.

Wstał, wziął kubki i wyszedł z pokoju.

***

- Nie mogę uwierzyć, że za trzy miesiące będziemy małżeństwem. – Powiedziała patrząc się w ciemne oczy chłopaka.

- Taaak… Ja też.

Musnął jej czoło. Uśmiechnęła się do niego powalająco.

- Znalazłyście coś ciekawego?

- Nie… Ale mamy jeszcze czas.

- No mamy.

***

Siedziały w kawiarni przy dworcu. Przez pogodę, nie miały jak dostać się do domów.

- Cristin, wiesz, że cię lubię. Mogę się u Ciebie zatrzymać na noc? – Ann spojrzała błagalnie na przyjaciółkę. Lily zachichotała.

- I to na pewno chodzi o mnie?? A nie o pewnego chłopaka??

Zarumieniła się.

- No chodzi, ale ja się z nim tak dawno nie widziałam…

- No wiesz dziś jestem sama w domu. Rodzinka pojechała na jakąś konferencję, więc… korzystaj póki możesz.

- Co to znaczy?

- Chce wynająć jakieś małe mieszkanie w Londynie. Mam dość dojeżdżania do Londynu. A starym ulży. A i tak już kombinują, co by tu zrobić żebym się wyniosła. Ostatnio nawet moja mama bawiła się w swatkę. Nie wyobrażacie sobie jej miny, gdy dowiedziała się że mam chłopaka.

Dziewczyny zachichotały.

- Nie ma to jak rodzina.

- Lily, zostajesz z nami. – Poinformowała Cristin – Ann zaraz ucieknie do Nicka, a ja się będę nudzić.

- Skoro tak stawiasz sprawę. Ale będę musiała wysłać sowę.

Pokiwały głową.

- Chodźcie, przestało padać.

***

Siedziały w piżamie na łóżku Cristin, słuchając snu Lily, podczas którego James stepował w stroju Clowna, co chwilę wybuchając śmiechem.

- Masz bardzo kolorowe sny – powiedziała Ann wycierając oczy.- Ja nigdy nie pamiętam, co mi się śni.

- A wiecie, śnił mi się ostatnio Remus. Biegał po pokątnej z tasakiem. Nie wiem tylko, dlaczego, bo jak mi miał wyjaśnić się obudziłam– powiedziała Cristin i wybuchła śmiechem na wspomnienie snu z ostatniej nocy.

Ann spadła z łóżka, co jeszcze bardziej rozbawiło dziewczynę.

- Tak, ty też masz kolorowe sny.

- Mam… bardzo.

***

Leżała mu na nogach. Bawił się niedbale jej włosami uśmiechając się do dziewczyny. Miała przymknięte oczy i wsłuchiwała się w sympatyczną melodię lecącą z magicznego radia.

- Liz?

- Hmmm?

- Mówiłem ci dziś, że cię kocham??

Zastanowiła się.

- Nie.

- Nie możliwe? Zapomniałem??

Otworzyła oczy.

- Widocznie. Chyba muszę cię ukarać.

Powiedziała i popchnęła lekko chłopaka, tak, że się położył. Sama położyła się obok i spojrzała mu głęboko w oczy.

- Kocham cię.

- Za późno.

Pocałowała go.

- Tak karać możesz mnie częściej.

***

Chyba nie wyszło tak źle. Ten Lupin z tasakiem męczył mnie przez całą notkę nie mogłam wytrzymać.

Bambuły, jest to pomysł z życia wzięty. Tydzień temu moja mama weszła ze mną do apteki i tak wyraziła się o podpaskach z firmy Naturella. Do końca życia nie zapomnę miny pani z apteki.

no i nie wiem czy wiecie, ale bijecie rekordy komentarzzowe na tym blogu;D po raz pierwszy w jego histori, pod notka znajduje sie wiecej niz 5 komentarzy. dziekuje wszystkim;D

No, więc to by było na tyle. A nie!!! Robię zbiórkę na operację plastyczną ust Gracjii. Ktoś ma ochotę się dorzucić?? ;D

Komentarze

  1. wera_zwierzaki.war@onet.eu28 czerwca 2007 12:42

    Ja chcę sponsorować ! *wywija w powietrzu plikiem dolarów* notką cud ,miód i orzeszki ! Remus z tasakiem ;) PIĘKNE ! Ja spadłam z krzesła jak to czytałam ! Piękne ! Cudnie ,fantastyczne ,gut ,super Beautiful ,super, pretty , original, fine ! Odjazdoweeeeeeee......... Tasaczek ;)http://life-of-solitary.blog.onet.pl/Liluś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. powiedz ze juz moge komentowac ;( no uzaleznialam sie od twoich notek a z 2 strony jest mi wstyd piszesz tak czesto a ja?? buu no i twoje notki sa swietne poprostu rewelacja

    OdpowiedzUsuń
  3. cerezyna@buziaczek.pl28 czerwca 2007 16:32

    Z chęcią bym się dorzuciła, ale cierpie na stały brak dożywienia (czytaj kasy). Notka jest miłą niespodzianą i jak że udaną!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. ~czarnulka699129 czerwca 2007 06:34

    bony Remus z tasakiem i te bambuły to normalnie zajebiaszcze :D:D:D masz Ty strasznie wybujałą wyobraźnię dlatego lubię czytać Twoje nocie :D:D:D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Kapie, kapie woda .. nic nam dzis nie szkoda.. taka właśnie moda woda, woda, woda, woda, woda! :) haha.. tez tak ostatnio mialam.. moj kolega wskakiwał w kalóze w czasie deszczu krzycząc : Psikuuus!. I mnie obryzgał xD bardzo fajne opowiadanie.. nie wiem zcemu tak malo kometarzy.. hm.. moze nie reklamujesz go? hm.. nie wiem sama.. mi sie spodobalo i dodaje do ulubionych albo do linkow:)) heh.. powiadamiaj mnie jak mozesz o nowych notkach:) no i zapraszam do mnie : www.szkola-uczuc.mylog.pl //Madziaa

    OdpowiedzUsuń
  6. cerezyna@buziaczek.pl29 czerwca 2007 07:08

    Przeczytałam opisy, bo dawno tego nie robiłam i co wiedzę? Kolejne cudo naszej kochanej Autorki. Super pomysł, a tak po za tym czy mogła byś mnie informować o nowych noteczkach? bardzo ładnie proszę! Coral milosc-lily-evans.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Prosiłaś wczoraj i masz. Dałam wczoraj nową notkę.... Miała być w niedziele, ale czego się nie robi dla koleżanek;] Cóż notka mi się bardzo podobało. Że to Lily ma takie sny....James bez przebierania zachowuję się jak clown....żart....Co tu jeszcze dodać? sen o remusie też był boski.... A o bambusach już nie wspomnę.... U mnie notka niewiem kiedy będzie....Cału$ki......

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas bambuły to pieluchy albo pampersy :) Świetna notka, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. O jak miło, ze znaleźli się jacyś sponsorzy,a le jak tak dalej pójdzie to moje usta będzie trzeba po każdej notce operować:)Już ci pisałam na gadulcu, ze słodko jest:) Ech, sielanka normalnie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. AAAAAAAAA żeby tylko Remus do mnie do domu się nie dostał z tym tasakiem :PSuper Notka, czekam z niecierpliwoscią na kolejną!Co do ust Gracji to nie Mam pojecia jak wyglądają ale chetnie się dorzuce :)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, no... I co ja mam u powiedzieć? SŁÓW MI BRAK ;P Remuus z tasakiem... chciałabym to zobaczyć! ;D Niech ten śmiech co dzień Ci towarzyszy bo jak widać opowiadaniu robi dużo i wspaniale :PPozdrawiam ;] Notka świetna!

    OdpowiedzUsuń
  12. Bambuły xDD No nie to piękne,a ten Luniak z tasakiem o my gat xDD

    OdpowiedzUsuń
  13. Super notka tak jak i wszystkie pozostałe

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instynkt

Zburzony zamek...

Bielizna