Przyjaciele...
Była na statku pośrodku bezbrzeżnego oceanu. Fale uderzały w drewniana łódką, kołysząc nią rytmicznie. Nie była zmęczona, przestraszona czy nawet znużona. Chwyciła każdą chwilę błogiego spokoju, który ją otaczał. Wpatrywała się w lecące wysoko ptaki, które wydawały się towarzyszyć jej od początku. Ich śpiew, komponował się z szumem oceanu tworząc głęboką, łagodną i uspokajającą melodię. Wychyliła się za krawędź łodzi. Nie zdziwiła się, widząc przejrzystą, gładką taflę. Pod powierzchnią wody, zobaczyła płynące w nierozbitym szyku różnobarwne ryby, gdzieś pod spodem, sunęła leniwie wielka płaszczka. Wydawało jej się, ze patrzy na obrazek w książce, przedstawiające głębiny wód oceanu. Dotknęła leniwie powierzchni wody. Błogi chłód schłodził jej dłoń. Wydała cichy pomruk zadowolenia, poczym usnuła się w głąb łódki. Ściągnęła z siebie ubranie. Wiatr rozwiał jej włosy. Uśmiechnęła się szeroko i nie zważając na to, że nie umie pływać wskoczyła do wody. Ryby okrążyły ją zgodnym kółkiem. Pomach