Igraszki z czasem.
Za cztery miesiące, minęłoby pięć. Szmat czasu, nie powiem. Ale nie chcę każdego dnia, mówić sobie :jeszcze trochę.
Przestałam liczyć, który to już raz. Wiem tylko, że nadeszła pora, by to zrobić. Z pełną świadomością konsekwencji jakie to za sobą niesie, przedstawiam zakończenie lilkievans16
Igraszki z czasem.
W powietrzu wyczuwało się napiętą atmosferę. Ten dzień miał być przełomem, wiedział o tym każdy pracownik Departamentu Tajemnic. Wszyscy kręcili się niespokojnie po sali sprawdzając dokładnie ostanie szczegóły.
Szef Departamentu Tajemnic, Arnold King rozejrzał się po Sali, wyginając nerwowo palce.
- Cykor? – usłyszał nad uchem. Odwrócił się, stając twarzą w twarz z Michaelem Mikes’em, swoim zastępcą, a prywatnie przyjacielem.
- Mam złe przeczucia – powiedział, marszcząc krzaczaste brwi. Michael przytaknął ze zrozumieniem – Nie wiem, czy powinniśmy się za to zabierać. Eksperymenty z czasem mogą mieć fatalne skutki.
- Takie same opinie były przy testowaniu zmieniaczy czasu – przypomniał rozsądnie Mikes – Zawsze są wątpliwości. Ale pomyśl tylko, jeżeli nam się uda… To będzie przełom w rozwoju całej cywilizacji.
- Żeby ten przełom, nie okazał się katastrofą – warknął Arnold – Zmieniacze czasu to coś zupełnie innego. Pomyśl, co się może stać jeśli zmienimy przeszłość w średniowieczu. Nie rozumiesz, że jeśli się to uda, w zagrożeniu możemy być nie tylko my ale cała historia?
- Wyraziłeś zgody na te badania – powiedział chłodno Michael, mierząc szefa uważnym spojrzeniem – Czemu teraz chcesz się wycofać?
- Nie wycofuję się - skarcił go mężczyzna – Uważam tylko, że musimy bardzo uważać.
- Wiem.
- Wszystko dokładnie sprawdzone? – spytał po chwili, tym razem już łagodniej – Nie będzie problemów?
- Nie powinno być – powiedział spokojnie Michael – Mamy sześciu kandydatów, w różnym wieku z różnych klas społecznych i o różnej płci. Każdego z nich, będziemy wysyłać w inne miejsce i inny czas…
- Nie musisz składać mi raportów – przerwał mu Arnold – Wiem, co mamy robić.
- Panie King – Antonie Marshall, główna prowadząca badania podeszła do nich – Panie Mikes. Wszystko jest gotowe, możemy zaczynać.
- A kandydaci? – spytał Michael, rozglądając się dookoła – Nie było problemów?
- Przejrzał mnie Pan, Panie Mikes. Ten młodziutki chłopaczek, Charles Jones, zrezygnował – powiedziała czarownica – ale mamy już kogoś na jego miejsce.
- Kogo?
- Mężczyzna, Tom Marvolo Riddle, zajmuje się handlem obnośnym wśród mugoli – wyrecytowała – Sprawdziliśmy go, nie jest nigdzie notowany. Na prośbę zarządu wysłaliśmy go na badania na Oddział Zamknięty do Placówki Św. Munga i…
- Antonie – przerwał jej surowo Arnold, zatrzymując się nagle – Nie możemy zakwalifikować do badań osoby niebezpiecznej…
- To tylko niebezpiecznego. – powiedziała czarownica – Jest po prostu ekscentryczny. Według Helgi Mirrels nie sprawi nam kłopotu. Jest niegroźny. Jeśli Minister się dowie się, że nie mamy jednego członka, będzie nam kazał zaczynać od początku. To potrwa miesiące, a wtedy pozostali mogą się wycofać.
- To naruszenie procedur, nie przeszedł szkolenia…
- Hubert wszystko mu wyjaśnił, zna przepisy – przerwała mu, mierząc spojrzeniem – Kilka miesięcy, Arnold!
- Dobrze – zgodził się King patrząc uważnie na współpracowników – Zaczynajmy.
Napięcie sięgnęło zenitu, gdy do sali wprowadzono kandydatów. Szóstka ludzi szła obok siebie, rozglądając się z zainteresowaniem dookoła. Prowadzący ich sędziwy czarodziej w złoto-czerwonej szacie, pokazał im gestem reki żeby się zatrzymali i podszedł do Arnolda Kinga, podajając mu zwinięty w rolkę pergamin.
- Możecie zaczynać – powiedział Szef Departamentu Tajemnic, gdy skończył czytać – Mamy zgodę Ministra.
Rozległo się westchnienie ulgi. Arnold uśmiechnął się półgębkiem i spojrzał na kandydatów. Młoda czarownica na początku szeregu, straciła resztki koloru na twarzy. Stojący obok niej, pomarszczony czarodziej, z wypiekami na policzkach patrzył na klepsydrę w centrum komnaty. Po jego lewej stronie, sędziwa staruszka, ściskała nerwowo jedwabną chusteczkę. Jej bladoniebieskie oczy wyrażały dużą niepewność. Na najmniej przejętego wyglądał przedostatni kandydat. Jego Arnold nie kojarzył, toteż od razu domyślił się że to on doszedł do grupy. Patrząc na niego szybko zrozumiał, skąd u zarządu polecenie przebadania mężczyzny - przeraźliwie chudy, wysoki z czerwonymi źrenicami wyróżniającymi się na tle kredowobiałej skóry, naprawdę wglądał nie zrównoważonego. Tymczasem stał oparty o ścianę, ze średnim zainteresowaniem oglądając swoje paznokcie.
- Możemy zaczynać - powtórzył Arnold a w około zapanowała cisza – Kto pierwszy?
Sam nie wierzył, że wszystko szło aż tak dobrze. Udało im się przenieść trzy osoby, które wróciły zgodnie z planem, nie wprowadzając nierównowagi w czasie.
- Mówiłem, że wszystko się uda – powiedział uradowany Michael, gdy sędziwa staruszka pojawiła się w komnacie. Zachwiała się, a kilkoro czarodziei od razu znalazło się przy niej, pomagając utrzymać jej równowagę.
- To było najbardziej niezwykłe z przeżyć jakiego przyszło mi doznać przez moje sto pięćdziesiąt lat życia – wydyszała słabo i odeszła, nadal prowadzona przez grupkę ludzi.
- Sam bym spróbował – szepnął Michael – Co Ty na to? Można byłoby zobaczyć legendarny mecz z 1958. Złote Kruki z Podniebnymi…
- Mistrzostwa Świata – powiedział Arnold – Nic ciekawego, wszyscy to koloryzują.
- Zawsze potrafisz zepsuć cała zabawę – mruknął Mikes – A tego, gdzie wysyłamy?
- Do Londynu z lat dwudziestych – powiedział mężczyzna, obserwując jak Riddle podchodzi do miejsca w którym chwilę temu stała staruszka. Marshall podeszła do niego i zaczęła wykładać mu instrukcje postępowania.
Zapanowała ciszę. Antonie w
ykonała zawiły ruch różdżką, rozbłysły iskry, tworząc malowniczą kompozycję kolorów, przeplatających się między sobą i tworzącą otoczkę w około mężczyzny. Riddle uniósł się nad ziemią, a Marshall wypowiedziała pod nosem krótką formułkę miejsca i roku. Po chwili, iskry opadły a po kandydacie nie zostało śladu.
- Panie King. Obawiam się, że mamy problem – odezwał się nagle Austin Herling, blady jak ściana – Nastąpił błąd.
- Jaki znów błąd!? – Zagrzmiał Arnold a wszyscy popatrzyli po sobie z przerażeniem.
- Wysłaliśmy go do jego przeszłości.
Upadł z hukiem na twardą posadzkę. Przeklął i od razu zauważył, że coś jest nie tak. Znajdował się w zamkniętym pomieszczeniu, jednym źródłem światła było małe okienko wysoko nad sufitem. Wedłu tego, co mówiła ta śmieszna czarownica, powinien znajdować się na odludnych przedmieściach Londynu.
Rozejrzał się i mało brakowało by krzyknął : na łóżku, w rogu pokoju ktoś siedział.
Blade światło księżyca oświetlało drobną buzię chłopca, patrzącego na niego zimnymi, ciemnymi oczami. Dzieciak nie wydawał się być zbytnio zdziwiony nagłym pojawieniem się gościa.
- Gdzie jestem? – spytał zdezorientowany Tom, podnosząc się z ziemi – Kim jesteś!?
- W sierocińcu – powiedział szeptem chłopiec – Jestem Tom. A Ty, kim jesteś?
Zanim zdążył się powstrzymać, wyrecytował formułkę.
- Jestem Lord Voldemort, Mistrz Zła i Pan Świata!
Chłopiec uniósł wysoko cienkie, ciemne brwi i przekrzywił lekko głowę na bok. Tom zrobił krok do przodu. Światło księżyca oświetliło mu twarz. Tego mały Tom się nie spodziewał. Gdy czerwone oczy zabłyszczały się złowieszczo, dzieciak wydał z siebie zduszony krzyk. Po chwili jednak, na jego buzię wstąpiło zaciekawienie.
- Czemu tak wyglądasz? – spytał go, a w jego oczach pojawił się dziwny błysk. Tom wypiął dumnie pierś do przodu – Naprawdę jesteś Panem Świata?
- Znam to miejsce – powiedział Tom, rozglądając się – Który jest rok?
- 1931 – odpowiedział chłopak – Też jesteś inny?
Dzieciak nie odrywał od niego wzroku.
- Nie jestem inny – oburzył się Tom – Jestem Tom Marvolo Riddle. Lord Voldemort. Pan Świata.
Oczy chłopca zrobiły się okrągłe, pojawił się w nich błysk. Tom zdążył tylko zobaczyć jak na bladą buzię chłopca wstępuje uśmiech. Potem nagle znikł…
…w sypialni świeci się tylko lampka nocna. James siedzi na łóżku z poduszką pod plecami i książką w prawej dłoni, z lewą wplecioną we włosy Lily, która wsparta o męża, niedbale przegląda ostatni numer „Czarownicy”.
Mija chwila. Potter odrywa wzrok od lektury. Spogląda na żonę, która nadal kartkuje czasopismo.
- Lily… - zagaduje, a rudowłosa podnosi na niego spojrzenie zielonych oczu.
- Tak?
- Wiesz, że Cię kocham?
Lily uśmiecha się, odkładając gazetę na bok. Przekręca się na brzuch, wyjmuje mężowi książkę z ręki i odrzuca ją na bok. Wsparta na rękach, całuje go krótko.
- Nie, możesz powtórzyć?
Potter kręci głową, ale posłusznie pochyla się nad żoną i powtarza, bardzo wolno i wyraźnie.
- Kocham Cię.
- Ah.
Wydaje się, że to wyznanie nie robi na niej wrażenie. Marszczy brwi, zastanawiając się, czy nie zrobił jakiejś głupoty, czy nie jest zbyt wcześnie.
Ona obserwuje z zainteresowaniem swoje paznokcie, a potem, nagle podnosi buzię i patrzy na niego.
- Ja Ciebie też, James…
… Cristin sięga przez stół po sałatkę. Remus dostrzega ruch żony i natychmiast reaguje – przesuwa salaterkę w jej stronę. Ich palce stykają się.
- Dziękuję – mówi kobieta nakładając sobie na talerz trochę sałaty – Jak było w pracy? – pyta po chwili z uśmiechem, przerywając ciszę. Remus przełyka kawałek mięsa i odpowiada.
- Codziennie o to pytasz. – mówi wyraźnie rozbawiony. Wzrusza ramionami.
- A Ty zawsze odpowiadasz to samo.
- Więc i tak nie otrzymujesz odpowiedzi – podsumowuje, teraz nie powstrzymując śmiechu. Odpowiada mu tym samym …
… idą w ciemności, trzymając się za dłonie. Pustą ciszę przerywa dźwięczny śmiech Liz. Syriusz rozgląda się uważnie.
- Ciszej – mówi, obejmując ją ramieniem.
- Nikogo tu nie ma – odpowiada z wyrzutem, ale już dużo ciszej. Zatrzymują się przy drewnianej ławce, siadają na niej, nadal objęci.
- Lubię to miejsce – zaczyna po chwili Liz, wpatrując się w ciemność przed sobą – Tu jest tak ładnie.
- Nic nie widać – śmieje się Syriusz.
- I to jest piękne…
… Harry wchodzi do salonu trzymając w ręku tacę z dwoma filiżankami herbaty. Alice posyła mu wdzięczny uśmiech, kładąc rękę na zaokrąglonym brzuchu.
- Kochanie… - zaczyna łagodnie – zaglądałeś do niego?
- Dwa razy – odpowiada posłusznie, siadając obok żony – Śpi.
- Może powinnam sprawdzić? – pyta, podnosząc się. Harry śmieje się, łapiąc ją za rękę.
- Zapewniam Cię, że śpi – mówi łagodnie, ale żona go nie słucha. Jest już przy drzwiach.
- Może znów ma temperaturę – upiera się, odwracając głowę w jego stronę – Muszę zobaczyć.
Harry wzdycha, gdy Alice wychodzi z salonu. Po chwili wstaje i idzie za nią.
Drzwi od sypialni dziecka są uchylone. Oparta o futrynę Alice, patrzy z czułością na śpiącego w dziecinnym łóżeczku synka.
- Mówiłem Ci, że śpi – szepcze Harry, obejmując żonę w pasie…
… Vivien zamyka książkę, patrząc z uśmiechem na siedzącego po przeciwnej stronie Whiliama. Ten w skupieniu zapełnia pergamin drobnym, pochyłym pismem. Wydaje się jej nie zauważać.
Dziewczyna kaszle znacząco, nie odrywając od niego spojrzenie granatowych oczu. Snape podnosi głowę, uśmiecha się.
- Pójdziemy na spacer? – Pyta Vivien, odgarniając włosy z czoła. Chłopak mruży oczy, odkładając pergamin.
- Teraz? Jest zimno, ciemno… - mówi łagodnym tonem - Nie będziesz się bała?
- Ciebie? – pyta z lekkim uśmiechem, drapiąc się po brodzie – No może tylko troszkę. Czasem jesteś straszny. Zwłaszcza jak robisz to spojrzenie bazyliszka.
Teraz jego twarz staje się skupiona. Po chwili odzywa się, ważąc powoli słowa.
- Wiesz, że jest zarezerwowane tylko dla twojego ojca.
Nie umie się nie zaśmiać. Odgarnia włosy z czoła i patrzy na uśmiechniętego Snape.
- Zaryzykuję. Chodźmy.
… Patsy sięga po szczotkę, leżącą na toaletce. Jednym ruchem ręki rozpuszcza włosy. Złote loki opadają jej na ramiona. Zaczyna je rozczesywać. W odbiciu lustra widzi, jak drzwi otwierają się i do sypialni wchodzi Peter. Zrzuca z siebie fartuch w jabłuszka, wiesza go na klamce drzwi i powoli zakrada się do żony.
- Nie boję się Ciebie – mówi cicho kobieta, gdy Pettigrew podchodzi do niej. On uśmiecha się najszerzej jak potrafi, obejmując ją za szyję.
- Nie musisz – odpowiada, całując ją w czoło – Kolacja gotowa.
- Peter? – pyta Patsy gdy mężczyzna jest już przy drzwiach – Mogę mieć do Ciebie prośbę?
- Słucham?
- Załóż fartuszek – uśmiecha się słodko – Uwielbiam Cię w nim…
… Ann śmieje się, gdy poszuka leci w jej stronę. Łapie ją, przewraca się na plecy i nabiera kilka głębszych oddechów. Robert przesuwa się do niej na kolanach. Pochyla się i uśmiecha szeroko.
- Zmęczyłaś się? – spyta łagodnie, odgarniając włosy z czoła kobiety. Kiwa głową.
- Bardzo – mówi, oddychając szybko – Jesteś okropny.
- Śmiech to zdrowie – przypomina Robert, siadając obok żony – Będziemy dłużej żyć, wiesz?
- Oh nie! Mam to jeszcze dłużej znosić? – pyta zasmucona, chociaż w jej oczach nadal widać wesołe ogniki. Medison wzdycha ciężko.
- Niestety, jesteś na mnie skazana – mówi. Ann siada, patrzy z łobuzerskim uśmiechem na Roberta. Przybliża się do niego. Gdy ich usta się stykają, sięga po poduszkę i z całej siły uderza nią w twarz mężczyzny. Ucieka ze śmiechem…
… Alan opiera głowę o drzwi od łazienki, walając w nie z całej siły.
- Otwórz, proszę!
Szum wody zagłusza jego krzyk. Uderza pięścią w drewnianą powierzchnię.
- Muszę wejść! – krzyczy, czując się coraz bardziej zirytowany – Otwórz, albo wywarzę drzwi!
Odpowiada mu cisza. Wydaje z siebie cichy jęk. Zrezygnowany opada na podłogę.
- Możesz wejść – słyszy po chwili rozbawiony głos. Szybko łapie za klamkę.
Jane leży w wannie, bąbelki zakrywają ją po sam nos.
- Ile razy mam Ci to powtarzać – pyta, odwracając głowę w stronę ściany – Że nie musisz wywarzać drzwi, wystarczy wejść.
- Mam naruszać Twoją prywatność?
Odwraca się w jego stronę z łobuzerskim uśmiechem.
- Ja co noc naruszam Twoją…
… Śmiech dziecka wypełnia cały pokój. Alba obiega stół, chowa się za kanapą. Do pomieszczenia wchodzi rozbawiony Steven. Ściska w rękach dziecinną piżamkę, rękawy koszuli ma podwinięte, spodnie mokre od kropli wody. Rozgląda się i uśmiecha, widząc wystające zza sofy nóżki córeczki. Zachodzi ją od tyłu.
Dziewczynka klęczy na czworakach, wyglądając z drugiej strony mebla. Black pochyla się i szturcha ją palcem w nagie ramie.
Alba odwraca się, śmieje i zaczyna uciekać. Wpada prosto w ramiona Melanie.
- Nie pać! – piszczy próbując się wyrwać – Nie pać!
- Musisz iść spać – mówi rozbawiony Steven – Jutro będziemy się bawić.
- Nie! Nie pać!
- Ubierz się – prosi Mel – Bo będziesz chora. A potem tata przeczyta Ci bajkę.
- Ba? – pyta dziecko pozwalając by ojciec nałożył jej spodenki od piżamki – Tata?
- Pewnie – mówi Steven – Jaką zechcesz…
… Amy pochyla się nad pergaminem, próbując dostrzec coś w przygasającym świetle świecy. Przeklina brzydko, gdy wosk upada na tekst.
Obok niej Philip uśmiecha się kpiąco, obserwując jak próbuje usunąć plamę i odczytać treść. Gdy przeklina po raz kolejny, kilka osób zwraca a nią uwagę, a jedna bibliotekarek przytyka palec do ust, mierząc ją karcącym spojrzeniem.
Lupin pochyla się zawstydzona i podskakuje, gdy ktoś kładzie jej dłoń na ramieniu. Podnosi głowę i serce bije jej dwa razy szybciej, na widok Eda.
Siada obok, wciska na nos okulary. Uśmiechają się do siebie i razem zaczynają odczytywać zamazane litery…
… Margaret piszczy, wskakując na łóżko. Obok niej zaraz materializuje się John. Mała, szara mysz znika za szafą.
- Zrób coś! – Piszczy kobieta wskazując na podłogę – Jesteś facetem!
Na te słowa mężczyzna wypina pierś, zeskakuje z łóżka i podbieg do drzwi łazienki.
- Tchórz!
Po chwili wraca, ściskając w ręku miotłę. Skrada się do mebla i wsuwa powoli kij. Rozlega się cichy pisk i gryzoń wybiega spod szafy. John rzuca się na niego z miotłą, Margaret ściąga w pośpiechu buty i celuje w uciekającą po sypialni mysz. Rzuca, ale zamiast w szkodnika, trafia w głowę Johna.
Podbiega do niego, klęka obok i oboje zaczynają się śmiać. A mysz wybiega przez otwarte drzwi do łazienki…
… Rubeus Hagrid zaparza w dzbanku herbatę. Kieł siedzący obok niego z zapałem obgryza kość…
… Albuse Dumbledore czyta w skupieniu dokumenty przysłane z Ministerstwa, próbując za wszelką cenę nie zasnąć nad nimi. Dyrektorzy na portretach pochrapują cicho…
… Alastor Moody pcha wyrywającego mu się z rąk czarodzieja, przyciskając mu różdżkę do pleców. Za nimi drepcze czarownica, przytrzymując przy załzawionej twarzy nasiąknięty krwią opatrunek….
… Madem Rosmenta wyciera stoliki w Trzech Miotłach, czekając aż ostatni klienci wypiją swoje zamówienia…
… Joan Medison uśmiecha się do męża, podając mu kubek z wrzącym mlekiem. Joe uśmiecha się do niej szeroko, wskakując pod ciepłą kołdrę. Wiatr za oknem świszczy głośno…
… Nick Clarson głaszcze machinalnie po nagim ramieniu szczupłą brunetkę, próbując sobie przypomnieć jej imię…
… Emily Lupin biegnie uliczkami Budapesztu, szukając hotelu w którym się zatrzymała. Klnie siarczyście, gdy jadący samochód, chlapie ją wodą…
... Różni ludzie, różne miejsce. Te same chwile. Te same uczucia. Ulotne, kruche.
Czas. Kapryśny, nieubłagany przyjaciel losu. Nieprzewidywalny.
Radość, blisk
ość – te same chwile – stracone i nie odzyskane. Jego słowo, jedno wydarzenie, jeden człowiek.
Tysiące ludzie, słów, istnień. Zmienione, nieodzyskane…
3.12.1981 r.
Cały świat się cieszył. Gdzie nie spojrzała widziała świętujących czarodziei. Ona nie świętowała. Ani chwili.
Dla nich, odszedł czarnoksiężnik. Ona – straciła wszystko inne. Przyjaciół, męża, wspomnienia.
Samotne dni uwydatniały dźwięczące w jej głowie słowa. Bolesne wspomnienia ostatnich miesięcy.
Śmierć, łzy, ból. A pośród tego wszystkiego oni – młodzi, przerażeni, chcący walczyć.
Przyglądała się marmurowej płycie, wyrytych na nich słowach. Kolejny grób, kolejni ludzie. Dla niej, ostatni.
Drążący głos Lily: Cristin nie żyje. Cichy szept Dumbledora: Wśród nas jest szpieg. Grobowy szept Remusa: Syriusz zdradził.
Okrzyk radości tłumu: Czarny Pan odszedł! Koniec wojny.
Koniec wszystkiego.
Liz poprawiła szalik. Zapiła znicz, postawiła go na grobie. Schowała różdżkę i odwróciła się. Wraz z nimi, odeszła ona. Wraz z nimi, odeszła pewna historia.
:( -> reszta na ggLeksia ;*
OdpowiedzUsuńdlaczego? Dlaczego Syriusz? Dlaczego takie rozwiązanie? Dlaczego zdecydowałaś się jednak wprowadzić Voldemorta?
OdpowiedzUsuńNie powiem, że nie jest mi przykro, bo nie lubię kłamać. Jednak to, że chciałabym, żeby to nie był koniec w żaden sposób nie przyćmiewa mi, że skończyłaś świetnie. Rozegrałaś sytuację tak nieoczekiwanie, tak inaczej niż można by się spodziewać... Wprowadziłaś Volemorta, nie sądziłam, że tak to się skończy. Jednak jeszcze mniej przewidywalne było to, że to Syriusz zdradzi. Co ja się będę rozpisywać, skończyłaś w wielkim stylu. Dziękuję za te ponad 4 lata, jesteś wielka, tyle czasu pisałaś ciągle tak samo świetnie, co ja gadam - ciągle lepiej. Nie będę powtarzać w kółko tego samego. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńwww.ivideo.com.pl - Darmowe filmy z polskimi lektorami w jakosci HD, nowosci kinowe takie jak Pila 3D, Zanim odejda wody, sa juz do obejrzenia na naszej stronie. Dajemy ci rowniez mozliwsc ogladania bez limitow dowolnie wybranych filmow z serwisu megavideo, u nas obejrzysz w jakosci hd za darmo bez limitow.
OdpowiedzUsuń