Po świętach
WyciÄ
gnÄÅa rÄkÄ po ciastko.
- Ann, jak byÅo? – spytaÅa zwracajÄ c siÄ do blondynki. Winter wzruszyÅa ramionami. Lily podniosÅa na niÄ wzrok.
- Nijak – powiedziaÅa wymijajÄ co kobieta. ZapanowaÅa cisza. Cztery pary oczu zwróciÅo siÄ z w jej stronÄ. WestchnÄÅa zauważajÄ c swój bÅÄ d – Dobra. ByÅo kiepsko. Rodzice dali doÅÄ mocno do zrozumienia, że im siÄ ta sytuacja nie podoba.
- Tylko tyle? – spytaÅa Patsy, unoszÄ c brwi.
- Tak - przyznaÅa szybko. Za szybko. WestchnÄÅa i spuÅciÅa wzrok. – Nie… PoszliÅmy na spacer z Amel. I… postanowiliÅmy zostaÄ przyjacióÅmi.
ZrobiÅa pauzÄ, czekajÄ c na reakcjÄ przyjacióÅek. ByÅa wiÄcej niż pewna, że bÄdzie ona bardzo gwaÅtowna. One jednak milczaÅy wpatrujÄ c siÄ w milczeniu w kobietÄ. Ann podniosÅa wzrok i spojrzaÅa po kolei po każdej z nich. ZatrzymaÅa siÄ nad Lily. RudowÅosa wyraźnie siÄ nad czymÅ zastanawiaÅa.
- To chyba dobrze. – powiedziaÅa w koÅcu, bardzo ostrożnie dobierajÄ c sÅowa. Ann uniosÅa brwi – MyÅlÄ Å¼e to dobra decyzja. Jeżeli Nick faktycznie chce traktowaÄ poważnie Amel, a z tego co mówisz wynika, że tak jest, to nie możecie siÄ caÅkiem ignorowaÄ.
Cichy pomruk aprobaty rozlegÅ siÄ w pokoju.
- Lily ma racje – wtrÄ ciÅa Cristin wychylajÄ c siÄ po herbatÄ – Tylko Ann… Nie rób gÅupstw. A jeÅli musisz je robiÄ, to przemyÅl je dobrze…Niech to bÄdÄ przemyÅlane gÅupstwa, dobrze?
UÅmiechnÄÅa siÄ.
- ObiecujÄ – powiedziaÅa rozluźniajÄ c siÄ trochÄ. Lily spojrzaÅa na niÄ uważnie marszczÄ c brwi.
- Zastanawia mnie jedno – zaczÄÅa przygryzajÄ c wargÄ – Jak zareagowali na to rodzice?
Ann skrzywiÅa siÄ lekko.
- Jak to oni. Powiedzieli że jestem naiwna, że znów dam mu siÄ omotaÄ. Ale ja drugi raz, tak gÅupia nie bÄdÄ.
CaÅa piÄ tka, z wyjÄ tkiem Lily uÅmiechnÄÅa siÄ. RudowÅosa zmarszczyÅa jeszcze bardziej brwi, rozważajÄ c coÅ w ciszy, poczym wzruszyÅa ramionami i wÅÄ czyÅa siÄ do rozmowy o Hogwarcie, którÄ rozpoczÄÅa Liz.
Po chwili, wszystkie wÄ tpliwoÅci opuÅciÅy jÄ caÅkiem.
***
PchnÄÅa drzwi od sypialni i uÅmiechnÄÅa siÄ do leÅ¼Ä cego już w Åóżku Jamesa.
- Alan Åpi? – spytaÅa, przewieszajÄ c ubranie przez oparcie krzesÅa, na którym po chwili usiadÅa.
W lustrze zobaczyÅa jak odbicie Pottera kiwa jej gÅowÄ . UÅmiechnÄÅa siÄ wyjmujÄ c wsuwki z wÅosów.
- A Harry?
- Jeszcze czyta, ale zaraz miaÅ iÅÄ spaÄ – powiedziaÅ drapiÄ c siÄ po brodzie.
Lily kiwnÄÅa gÅowÄ i odÅożyÅa ostatniÄ wsuwkÄ na szafkÄ.
- CoÅ siÄ staÅo? – spytaÅ, gdy żona wstaÅa z krzesÅa i obeszÅa je dookoÅa. Kobieta wzruszyÅa ramionami i usiadÅa na Åóżku, zdejmujÄ c ciapy.
- MyÅlÄ o Ann i Nicku – powiedziaÅa kÅadÄ c siÄ obok mÄża. Potter zmarszczyÅ brwi.
- Co z nimi?
- WÅaÅciwie nic – zawahaÅa siÄ. James poprawiÅ koÅdrÄ, obejmujÄ c żonÄ ramieniem. WtuliÅa gÅowÄ w jego pierÅ – Postanowili zostaÄ przyjacióÅmi.
ZacmokaÅ z niezadowoleniem.
- PrzyjacióÅmi? – spytaÅ unoszÄ c brwi - Dobre i to.
- Nie o to mi chodzi. Gdyby to o mnie chodziÅo, kazaÅabym mu siÄ wynosiÄ gdzie pieprz roÅnie ale… Mam zÅe przeczucie. BojÄ siÄ, że Ann znów zrobi coÅ gÅupiego – powiedziaÅa cicho.
- Nie zrobi – mruknÄ Å James.
- Wierzysz w to, co mówisz? – spytaÅa patrzÄ c na niego.
- WierzÄ, że Ann jest inteligentnÄ osobÄ i nie da mu siÄ znów nabraÄ – powiedziaÅ poważnie – Nie martw siÄ.
- ObyÅ miaÅ racjÄ – szepnÄÅa, gdy zgasiÅ lampkÄ i szczelniej okryÅa siÄ koÅdrÄ – Dobranoc.
***
UÅmiechnÄÅa siÄ do Remusa, poprawiajÄ c mu szalik.
- Uważaj – szepnÄÅa i uÅmiechnÄÅa siÄ do Emily która przeszÅa obok. Dziewczynka uniosÅa lekcewaÅ¼Ä co gÅowÄ , dajÄ c znaÄ, że nie podoba jej siÄ wyjazd ojca. Lupin skrzywiÅ siÄ nieznacznie.
- Chyba sÄ zÅe – powiedziaÅ obserwujÄ c jak córka wbiega po schodach na górÄ, caÅkowicie ignorujÄ c rodziców.
- Dziwisz siÄ? Za piÄÄ dni wyjeżdżajÄ – zauważyÅa gÅadzÄ c policzek – SÄ zawiedzione że ciÄ nie bÄdzie.
- Nie tylko one – mruknÄ Å mÄżczyzna. SpojrzaÅ na zegarek i westchnÄ Å cicho – Musze już iÅÄ. Zaraz zacznie siÄ ÅciemniaÄ.
KiwnÄÅa gÅowÄ i niechÄtnie siÄ odsunÄÅa. UÅmiechnÄ Å siÄ pokrzepiajÄ co.
- CzeÅÄ – krzyknÄ Å w stronÄ pokoju córek. OdpowiedziaÅy mu pomruk niezadowolenia. WzruszyÅ ramionami. Cristin uÅmiechnÄÅa siÄ delikatnie – Do zobaczenia.
- Idź już – powiedziaÅa cicho – Kocham ciÄ.
Drzwi zamknÄÅy siÄ z cichym stukniÄciem. Kobieta popatrzyÅa przez chwilÄ na miejsce, w którym przed chwilÄ byÅ jej mÄ Å¼. WestchnÄÅa i podeszÅa do drzwi. Jednym ruchem zaciÄ gnÄÅa zasuwkÄ i spojrzaÅa w stronÄ okna. Niebo stawaÅo siÄ coraz ciemniejsze i byÅa pewna, że za kilka minut ksiÄżyc wzejdzie, ÅciÄ gajÄ c nieokreÅlone mÄczarnie na Remusa, który już zniknÄ Å z pola jej widzenia. Kolejne westchniÄcie wydobyÅo siÄ z piersi kobiety. ZasÅoniÅa okno i wyszÅa z holu.
***
UsnÄÅa na fotelu. Zazwyczaj tak robiÅa Chodź byÅo niewygodnie, miaÅa dokÅadny wglÄ d na to, co siÄ dzieje i w każdej chwili mogÅa reagowaÄ, gdyby Remus wydostaÅ siÄ z ukrycia.
ZdÄ Å¼yÅa przyzwyczaiÄ siÄ już do niewygodnego fotela. OcknÄÅa siÄ po póÅnocy. ObudziÅ jÄ silny ból karku. PrzeklÄÅa na twarde oparcie i usiadÅa rozmasowujÄ c obolaÅe miejsce.
W pomieszczeniu nie byÅo caÅkiem ciemno. Mimo zgaszonego ÅwiatÅa i szczelnie zasÅoniÄtych zasÅon, blask ksiÄżyca przebijaÅ siÄ przez materiaÅ, tworzÄ c srebrzystÄ poÅwiatÄ na dywanie.
PodniosÅa siÄ i nadal masujÄ c kark podeszÅa do okna. UchyliÅa rÄ bek firany i spojrzaÅa na podwórko. SyknÄÅa i odwróciÅa siÄ szybko w poszukiwaniu różdżki. PodbiegÅa do stolika i zÅapaÅa jÄ szybko, poczym wybiegÅa z salonu.
ZatrzymaÅa siÄ w holu. OdsunÄÅa zasÅony okna i jÄknÄÅa. Jej palce instynktownie zacisnÄÅy siÄ na różdżce. Znów siÄ wydostaÅ.
PatrzyÅa z rosnÄ cym przerażeniem na miotajÄ cego siÄ po podwórku wilkoÅaka, gotowa w każdej chwili użyÄ magii by go obezwÅadniÄ. Nie znosiÅa tego robiÄ, jednak w grÄ wchodziÅo bezpieczeÅstwo ÅpiÄ cych na górze dzieci i wiedziaÅa, że jeÅli zostanie ono zagrożone, nie bÄdzie miaÅa wyboru. NauczyÅa siÄ już, że nie może siÄ wahaÄ.
WilkoÅak zwróciÅ siÄ w stronÄ drzwi. PodniosÅa różdżkÄ zaciskajÄ c na niej mocno palce. PrzygryzÅa mocno wargÄ obserwujÄ c jak stwór jest coraz bliżej. UniósÅ ÅapÄ i zamachnÄ Å siÄ niÄ . NabraÅa gÅoÅno powietrza.
W ostatniej chwili, zatrzymaÅ siÄ. Przez chwilÄ staÅ w bezruchu, jednak coÅ najwyraźniej przykuÅo jego uwagÄ bo zwróciÅ siÄ i pobiegÅ w drugÄ stronÄ.
Ze Åwistem wypuÅciÅa powietrze. Już dawno, przestaÅa martwiÄ siÄ, co stanie siÄ rano. Z niewyjaÅnionych przyczyn, przed przemianÄ zawsze wracaÅ.
***
WeszÅa po cichu do sypialni dziewczynek, sprawdzajÄ c czy nie obudziÅy je haÅasy dochodzÄ ce z doÅu. CaÅa trójka spaÅa, oddychajÄ c spokojnie, zupeÅnie nieÅwiadoma tego, co siÄ wydrzyÅo.
PoprawiÅa koÅdry córek i odwróciÅa siÄ do wyjÅcia. W ostatniej chwili zatrzymaÅa siÄ przed wyjÅciem. Jej wzrok padÅ na odsÅoniÄte okno. ZmarszczyÅa brwi. ByÅa pewna, że gdy wychodziÅa wieczorem, zasÅoniÅa je szczelnie. WzruszyÅa ramionami i powoli podeszÅa do okna. WyjrzaÅa na podwórko. Widok z sypialni dziewczynek, wychodziÅ prosto na stojÄ cÄ przy granicy dziaÅki komórkÄ. ZawahaÅa siÄ, spojrzaÅa niepewnie na ÅpiÄ ce córki i pokrÄciÅa szybko gÅowÄ . ZasÅoniÅa szczelnie zasÅ
onÄ i szybko wyszÅa z pokoju.
***
- Hohoho! Jak ÅwiÄta?
PodskoczyÅa i odwróciÅa siÄ szybko. RozeÅmiaÅa siÄ gÅoÅno widzÄ c stojÄ cego przed niÄ Roberta.
- Dobrze, dziÄkujÄ. Co to?
RozeÅmiaÅ siÄ, ÅciÄ gajÄ c czapkÄ ÅwiÄtego MikoÅaja. PoÅożyÅ jÄ na biurku i usiadÅ na swoim miejscu.
- Prezent od Alex – powiedziaÅ z uÅmiechem – Sama zrobiÅa.
UÅmiechnÄÅa siÄ biorÄ c czapkÄ do rÄki i oglÄ dajÄ c jÄ dokÅadnie.
- Åadnie – oznajmiÅa oddajÄ c nakrycie mÄżczyźnie – Szkoda że sama o tym nie pomyÅlaÅam.
- Twoja strata – powiedziaÅ wzruszajÄ c ramionami – Co to? – spytaÅ podejrzliwie gdy jego wzrok padÅ na ustawionÄ na biurku kolorowÄ figurkÄ wysokiego czarodzieja. Kobieta rzuciÅa jej przelotne spojrzenie.
- Figurka.
- Wiem, ale nie byÅo jej tu przed ÅwiÄtami – wziÄ Å jÄ do rÄki oglÄ dajÄ c dokÅadnie. Ann podniosÅa wzrok.
- DostaÅam jÄ – powiedziaÅa spokojnie – Na ÅwiÄta. Od Nicka.
KiwnÄ Å powoli gÅowÄ , ale nic nie powiedziaÅ. OddaÅ jej figurkÄ.
- Rozumiem, że twoje milczenie jest oznakÄ dezaprobaty – spytaÅa odstawiajÄ c jÄ na miejsce. Medison kiwnÄ Å gÅowÄ – JesteÅ zÅy?
- Nie – powiedziaÅ – Ale czy ty jesteÅ pewna, co robisz?
- To zmowa? – spytaÅa bawiÄ c siÄ pomponem czapki – Wszyscy traktujÄ mnie jak maÅÄ dziewczynkÄ, która znów da siÄ omotaÄ zÅemu Nickowi.
- Troszczymy siÄ o ciebie – zauważyÅ szybko mÄżczyzna – Nikt niczego ci nie broni. Ostrzegamy ciÄ tylko żebyÅ nie zrobiÅa czegoÅ gÅupiego.
- Nie zrobiÄ – powiedziaÅa cicho – NaprawdÄ. RozmawialiÅmy – dodaÅa ciszej. UniósÅ pytajÄ co brwi – PostanowiliÅmy, że najlepiej bÄdzie, jeÅli zostaniemy przyjacióÅmi.
MÄżczyzna zamyÅliÅ siÄ, poczym kiwnÄ Å powoli gÅowÄ .
- To caÅkiem dobre rozwiÄ zanie…
- Mówisz jak Lily – fuknÄÅa rzucajÄ c w niego czapkÄ . WzruszyÅ ramionami. – Lepiej bierzmy siÄ do roboty.
- Masz racjÄ – zgodziÅ siÄ poprawiajÄ c okulary.
***
- Pobudka! – weszÅa dziarskim krokiem do sypialni córek. Trzy przedÅużone jÄki rozniosÅy siÄ po pokoju. RozeÅmiaÅa siÄ i ÅciÄ gnÄÅa koÅdrÄ z każdej z córek.
- Mamo – jÄknÄÅa Emily przykrywajÄ c gÅowÄ poduszkÄ – Ja chcÄ spaÄ!
- SpaÄ? – spytaÅa kobieta odsÅaniajÄ c okno, CiepÅe promienie grudniowego sÅoÅca wpadÅy do sypialni córek – Od spania, macie noc. WstawaÄ. Matt już je Åniadanie.
- Matt to maÅy potwór on nie potrzebuje snu – mruknÄÅa Amy siadajÄ c zaspana na Åóżku. ZiewnÄÅa przeciÄ gle i spojrzaÅa po pokoju.
- ByÅyÅcie takie same – powiedziaÅa Cristin uÅmiechajÄ c siÄ do córek – WstawaÄ.
- Kiedy to byÅo – mruknÄÅa Margaret otwierajÄ c oczy – Już wstajÄ…
Lupin rozeÅmiaÅa siÄ gÅoÅno, krÄcÄ c gÅowÄ z politowaniem i wyszÅa z sypialni córek.
***
SpojrzaÅa pytajÄ co na córki. CaÅa trójka siedziaÅa na podÅodze wpatrujÄ c siÄ w zamyÅlaniu w okno.
- O czym tak myÅlicie? – spytaÅa unoszÄ c brwi. WzruszyÅy ramionami – Co siÄ dzieje? Od samego kilku dni jesteÅcie jakieÅ nie w sosie.
- Wydaje ci siÄ – powiedziaÅa Emily nie patrzÄ c na kobietÄ.
- JesteÅcie na mnie zÅe? – spytaÅa siadajÄ c przy córkach. SpojrzaÅy na niÄ chÅodno.
- Nie.
- No dobra, teraz nie dam wam spokoju – powiedziaÅa stanowczo obserwujÄ c córki – Co siÄ staÅo?
- Nic – mruknÄÅa Margaret wstajÄ c. Emily rzuciÅa jej zszokowane spojrzenie, jednak nic nie powiedziaÅa.
- UsiÄ dź – poprosiÅa Cristin. Dziewczyna pokrÄciÅa krótko gÅowÄ - I powiedz, co siÄ staÅo.
- Nic – powtórzyÅa – Jestem zmÄczona, idÄ siÄ poÅożyÄ.
Siostry wstaÅy.
- My też pójdziemy – powiedziaÅa cicho Amy patrzÄ c przepraszajÄ co na matkÄ – Nic siÄ nie staÅo. NaprawdÄ.
OtworzyÅa usta, chcÄ c coÅ powiedzieÄ, jednak one już zniknÄÅy za drzwiami.
***
- DziÄkujÄ – powiedziaÅa cicho Emily wstajÄ c od stoÅu. Cristin spojrzaÅa na córkÄ. Margaret i Amy zrobiÅy to samo.
- Co im siÄ staÅo? – spytaÅ Remus, gdy trojaczki wyszÅy z kuchni. Kobieta wzruszyÅa ramionami.
- Nie wiem. Od trzech dni prawie wcale siÄ nie odzywajÄ , siedzÄ u siebie w pokoju… PróbowaÅam z nimi porozmawiaÄ, ale fuknÄÅy tylko że nic im nie jest i zupeÅnie mnie zignorowaÅy – powiedziaÅa cicho. Lupin zasÄpiÅ siÄ.
- Mam wrażenie, że coÅ je niepokoi i martwi. ChcÄ im pomóc, ale nie wiem w czym…i jak.
Remus zmarszczyÅ brwi i zapatrzyÅ siÄ w okno.
- Może – zaczÄ Å powoli – po prostu dojrzewajÄ . PamiÄtasz jak to jest w tym wieku, gdy byle problem staje siÄ wielkÄ tragediÄ .
- Nie wiem… CzujÄ Å¼e to coÅ innego – powiedziaÅa cicho – Chociaż… może masz racjÄ? Chyba jestem przewrażliwiona…
- JesteÅ – zgodziÅ siÄ z uÅmiechem – JeÅli faktycznie ciÄ to niepokoi, może ja z nimi porozmawiam?
PokrÄciÅa przeczÄ co gÅowÄ .
- Nie. Ja jeszcze raz spróbuje. ChcÄ mieÄ pewnoÅÄ, że to nic poważnego.
KiwnÄ Å gÅowÄ na znak że siÄ zgadza i spojrzaÅ na Matta który odstawiÅ już swój talerzyk.
- Ty nie bÄdziesz robiÅ takich cyrków, prawda? – spytaÅ i westchnÄ Å gÅÄboko. Matt pokrÄciÅ gÅówka. – ZapamiÄtaj sobie moje sÅowa. Nie daj siÄ tak jak ja opanowaÄ przez kobiety, bo zwariujesz.
Cristin rozeÅmiaÅa siÄ gÅoÅno a Lupin opuÅciÅ zrezygnowany dÅonie.
***
Gdy weszÅa do pokoju, rozmawiaÅy szeptem. WidzÄ c matkÄ szybko umilkÅy, rzucajÄ c sobie niepewne spojrzenia.. UsiadÅa na Åóżku Emily i spojrzaÅa poważnie na córki.
- Powiecie mi w koÅcu co siÄ dzieje? – spytaÅa zaplatajÄ c rÄce na piersi. Margaret westchnÄÅa zrezygnowana.
- Mamo, to naprawdÄ nic takiego – powiedziaÅa powoli – TrochÄ siÄ pokÅóciÅyÅmy. Już jest dobrze.
- To byÅa tylko zwykÅa kÅótnia? – spytaÅa niepewnie, czujÄ c że nie mówiÄ jej caÅej prawdy – Nic wiÄcej?
- Tak… To tylko kÅótnia. ZwykÅe nieporozumienie…
- To mogÅo wyglÄ daÄ trochÄ poważnie – dodaÅa Amy – Ale naprawdÄ, nic zÅego siÄ nie staÅo.
Kobieta spojrzaÅa uważnie po twarzach córek. UÅmiechnÄÅy siÄ szeroko wymieniajÄ c szybko spojrzenia. ZmarszczyÅa niepewnie brwi.
- A o co siÄ pokÅóciÅyÅcie? – spytaÅa podejrzliwie.
Emily rozeÅmiaÅa siÄ cicho.
- A o co miaÅyÅmy siÄ pokÅóciÄ? O chÅopaka, rzecz jasna – odpowiedziaÅa.
UsiadÅa wygodniej na Åóżku córek. To, co mówiÅy wydawaÅo siÄ mieÄ sens.
- TrochÄ Åºle odczytaÅyÅmy pewne znaki – powiedziaÅa Margaret – I wynikÅo z tego gÅupie nieporozumienie.
- Acha… Nie róbcie wiÄcej takich numerów – poprosiÅa wstajÄ c. PoczuÅa ulgÄ, że mimo wszystko to nic poważnego.
- Obiecujemy – powiedziaÅy zgodnie – To siÄ wiÄcej nie powtórzy.
***
Po doÅÄ hucznie obchodzonym Sylwestrze, nadeszÅa pora, na powrót do szkoÅy. Zaraz pierwszego stycznia na stacji King Cross pojawili siÄ uczniowie wraz z rodzinami, które ich odprowadzaÅy.
- Bawcie siÄ dobrze – powiedziaÅa Cristin, uÅmiechajÄ c siÄ do córek i ÅciskajÄ c każdÄ z nich – Ale bez przesady i…
- Cristin – Remus rozeÅmiaÅ siÄ widzÄ c że żona szykuje siÄ do wykÅadu – MyÅlaÅam że już to przerobiÅaÅ we wrzeÅniu.
- Nie wtrÄ caj siÄ - warknÄÅa kobieta.
- Jak sobie uważasz, ale robi siÄ późno – dodaÅ spokojnie. Trojaczki zachichotaÅy – Może niech wniosÄ bagaże, bo…
- WidzÄ Mandy - powiedziaÅa Amy machajÄ c do przyjacióÅki – My już pójdziemy, dobrze?
- No dobrze, idźcie – kobieta uÅmiechnÄÅa siÄ, po raz kolejny ÅciskajÄ c córki. Margaret zwróciÅa siÄ do ojca. Cristin spojrzaÅa na córkÄ i wydawaÅo jej siÄ, że dziewczynka przez uÅamek sekundy siÄ zawahaÅa. ZmarszczyÅa brwi i spojrzaÅa na mÄża, który wydawaÅ siÄ nic nie zauważyÄ. Dziewczynki po kolei uÅciskaÅy go mocno, poczochraÅy Matta który fuknÄ Å niezadowolony pokazujÄ c siostrom jÄzyk i poszÅy w stronÄ pociÄ gu.
***
MinÄ Å styczeÅ, luty i marzec. Dni staÅy siÄ cieplejsze i dÅuższe, ludziom wróciÅa chÄÄ do życia i minÄÅy stany depresyjne.
Sytuacja miÄdzy Ann i Nickiem nie ulegÅa zmianie. MÄżczyzna odwiedzaÅ córkÄ raz w tygodniu i niejednokrotnie podczas tych spotkaÅ pewnÄ czÄÅÄ czasu, poÅwiÄcaÅ Ann.
Z czasem, wizyty mÄżczyzny staÅy siÄ coraz czÄstsze. Wielokrotnie Ann zapominaÅa o umówionym spotkaniu i kilka razy, zdarzyÅo siÄ Å¼e mÄżczyzna przychodziÅ jak nie byÅo jej w domu lub gdy miaÅa goÅci.
Problem pojawiÅ siÄ, gdy podczas jednej z takich zapomnianych wizyt, trafiÅ na odwiedzajÄ cego Ann Roberta.
Kobieta przez te kilka miesiÄcy, staraÅa siÄ jak mogÅa, by mÄżczyźni nie spotkali siÄ. CzuÅa, że nie przypadnÄ sobie do gustu i nie pomyliÅa siÄ nawet troszeczkÄ.
***
UÅmiechnÄÅa siÄ siadajÄ c naprzeciwko mÄżczyzny i spojrzaÅa na niego pytajÄ co.
- Może chcesz coÅ do picia? – spytaÅa Åagodnie. PokrÄciÅ gÅowÄ .
- Czy ty zawsze musisz udawaÄ uprzejmÄ ? Na twarzy masz wymalowane że nie chce ci siÄ nic robiÄ – powiedziaÅ z satysfakcjÄ . JÄknÄÅa przeciÄ gle.
- Dlaczego ty mnie tak dobrze znasz?
- Dużo obserwujÄ – powiedziaÅ poważnie – WracajÄ c do tematu.
- Nie namówisz mnie – pokrÄciÅa stanowczo gÅowÄ – Ja jestem leniwa a ty chcesz mnie wyciÄ gaÄ na wycieczki górskie w Årodku zimy!?
- Oh, przesadzasz – fuknÄ Å – Mamy poÅowÄ kwietnia. I nie bÄdziesz chodziÄ, tylko jeździÄ.
- Nie – powiedziaÅa stanowczo – Nie!
PokrÄciÅ zirytowany gÅowÄ .
- Ja potrzebujÄ odpoczynku a nie jazdy na rowerze!
- Wypoczniesz!!
- Ja… - urwaÅa, sÅyszÄ c dzwonek do drzwi. WstaÅa i wyszÅa z pokoju. OtworzyÅa je i zaklÄÅa soczyÅcie.
- WydawaÅo mi siÄ, że mamy za sobÄ okres „gorÄ cych” powitaÅ – zaÅmiaÅ siÄ Clarson. Ann spojrzaÅa przerażona w stronÄ pokoju i niepewnie przepuÅciÅa go w drzwiach.
- ZapomniaÅam…
**8
To by byÅo na tyle. PostanowiÅam wróciÄ do systemu krótko-czÄsto. Ta notka… cóż, powiem szczerze, że przyszÅa mi caÅkiem Åatwo. RadzÄ zwróciÄ na niÄ uwagÄ, bo bÄdÄ siÄ do niej jeszcze odwoÅywaÄ.
Hm… chciaÅabym powitaÄ nowych czytelników, bo chyba siÄ kilku pojawiÅo. Witam wiÄc i mam nadziejÄ, że szybko was nie zniechÄcÄ.
W linkach, które zaktualizowaÅam, pojawiÅy siÄ odnoÅniki do tematów na forum, na których zaczÄÅam dodawaÄ opisy. SÄ zbyt dÅugie by pojawiÅy siÄ na blogu.
Ach, jeszcze odpowiedź na komentarz Pisarki - oczywiÅcie że możesz zdmuchnÄ Ä ÅwieczkÄ :) To dla mnie bÄdzie zaszczyt ;)
A notkÄ dedykujÄ wyjÄ tkowo Poetce, która pod ostanÄ notkÄ dodaÅa 2000 komentarz ;)
- Ann, jak byÅo? – spytaÅa zwracajÄ c siÄ do blondynki. Winter wzruszyÅa ramionami. Lily podniosÅa na niÄ wzrok.
- Nijak – powiedziaÅa wymijajÄ co kobieta. ZapanowaÅa cisza. Cztery pary oczu zwróciÅo siÄ z w jej stronÄ. WestchnÄÅa zauważajÄ c swój bÅÄ d – Dobra. ByÅo kiepsko. Rodzice dali doÅÄ mocno do zrozumienia, że im siÄ ta sytuacja nie podoba.
- Tylko tyle? – spytaÅa Patsy, unoszÄ c brwi.
- Tak - przyznaÅa szybko. Za szybko. WestchnÄÅa i spuÅciÅa wzrok. – Nie… PoszliÅmy na spacer z Amel. I… postanowiliÅmy zostaÄ przyjacióÅmi.
ZrobiÅa pauzÄ, czekajÄ c na reakcjÄ przyjacióÅek. ByÅa wiÄcej niż pewna, że bÄdzie ona bardzo gwaÅtowna. One jednak milczaÅy wpatrujÄ c siÄ w milczeniu w kobietÄ. Ann podniosÅa wzrok i spojrzaÅa po kolei po każdej z nich. ZatrzymaÅa siÄ nad Lily. RudowÅosa wyraźnie siÄ nad czymÅ zastanawiaÅa.
- To chyba dobrze. – powiedziaÅa w koÅcu, bardzo ostrożnie dobierajÄ c sÅowa. Ann uniosÅa brwi – MyÅlÄ Å¼e to dobra decyzja. Jeżeli Nick faktycznie chce traktowaÄ poważnie Amel, a z tego co mówisz wynika, że tak jest, to nie możecie siÄ caÅkiem ignorowaÄ.
Cichy pomruk aprobaty rozlegÅ siÄ w pokoju.
- Lily ma racje – wtrÄ ciÅa Cristin wychylajÄ c siÄ po herbatÄ – Tylko Ann… Nie rób gÅupstw. A jeÅli musisz je robiÄ, to przemyÅl je dobrze…Niech to bÄdÄ przemyÅlane gÅupstwa, dobrze?
UÅmiechnÄÅa siÄ.
- ObiecujÄ – powiedziaÅa rozluźniajÄ c siÄ trochÄ. Lily spojrzaÅa na niÄ uważnie marszczÄ c brwi.
- Zastanawia mnie jedno – zaczÄÅa przygryzajÄ c wargÄ – Jak zareagowali na to rodzice?
Ann skrzywiÅa siÄ lekko.
- Jak to oni. Powiedzieli że jestem naiwna, że znów dam mu siÄ omotaÄ. Ale ja drugi raz, tak gÅupia nie bÄdÄ.
CaÅa piÄ tka, z wyjÄ tkiem Lily uÅmiechnÄÅa siÄ. RudowÅosa zmarszczyÅa jeszcze bardziej brwi, rozważajÄ c coÅ w ciszy, poczym wzruszyÅa ramionami i wÅÄ czyÅa siÄ do rozmowy o Hogwarcie, którÄ rozpoczÄÅa Liz.
Po chwili, wszystkie wÄ tpliwoÅci opuÅciÅy jÄ caÅkiem.
***
PchnÄÅa drzwi od sypialni i uÅmiechnÄÅa siÄ do leÅ¼Ä cego już w Åóżku Jamesa.
- Alan Åpi? – spytaÅa, przewieszajÄ c ubranie przez oparcie krzesÅa, na którym po chwili usiadÅa.
W lustrze zobaczyÅa jak odbicie Pottera kiwa jej gÅowÄ . UÅmiechnÄÅa siÄ wyjmujÄ c wsuwki z wÅosów.
- A Harry?
- Jeszcze czyta, ale zaraz miaÅ iÅÄ spaÄ – powiedziaÅ drapiÄ c siÄ po brodzie.
Lily kiwnÄÅa gÅowÄ i odÅożyÅa ostatniÄ wsuwkÄ na szafkÄ.
- CoÅ siÄ staÅo? – spytaÅ, gdy żona wstaÅa z krzesÅa i obeszÅa je dookoÅa. Kobieta wzruszyÅa ramionami i usiadÅa na Åóżku, zdejmujÄ c ciapy.
- MyÅlÄ o Ann i Nicku – powiedziaÅa kÅadÄ c siÄ obok mÄża. Potter zmarszczyÅ brwi.
- Co z nimi?
- WÅaÅciwie nic – zawahaÅa siÄ. James poprawiÅ koÅdrÄ, obejmujÄ c żonÄ ramieniem. WtuliÅa gÅowÄ w jego pierÅ – Postanowili zostaÄ przyjacióÅmi.
ZacmokaÅ z niezadowoleniem.
- PrzyjacióÅmi? – spytaÅ unoszÄ c brwi - Dobre i to.
- Nie o to mi chodzi. Gdyby to o mnie chodziÅo, kazaÅabym mu siÄ wynosiÄ gdzie pieprz roÅnie ale… Mam zÅe przeczucie. BojÄ siÄ, że Ann znów zrobi coÅ gÅupiego – powiedziaÅa cicho.
- Nie zrobi – mruknÄ Å James.
- Wierzysz w to, co mówisz? – spytaÅa patrzÄ c na niego.
- WierzÄ, że Ann jest inteligentnÄ osobÄ i nie da mu siÄ znów nabraÄ – powiedziaÅ poważnie – Nie martw siÄ.
- ObyÅ miaÅ racjÄ – szepnÄÅa, gdy zgasiÅ lampkÄ i szczelniej okryÅa siÄ koÅdrÄ – Dobranoc.
***
UÅmiechnÄÅa siÄ do Remusa, poprawiajÄ c mu szalik.
- Uważaj – szepnÄÅa i uÅmiechnÄÅa siÄ do Emily która przeszÅa obok. Dziewczynka uniosÅa lekcewaÅ¼Ä co gÅowÄ , dajÄ c znaÄ, że nie podoba jej siÄ wyjazd ojca. Lupin skrzywiÅ siÄ nieznacznie.
- Chyba sÄ zÅe – powiedziaÅ obserwujÄ c jak córka wbiega po schodach na górÄ, caÅkowicie ignorujÄ c rodziców.
- Dziwisz siÄ? Za piÄÄ dni wyjeżdżajÄ – zauważyÅa gÅadzÄ c policzek – SÄ zawiedzione że ciÄ nie bÄdzie.
- Nie tylko one – mruknÄ Å mÄżczyzna. SpojrzaÅ na zegarek i westchnÄ Å cicho – Musze już iÅÄ. Zaraz zacznie siÄ ÅciemniaÄ.
KiwnÄÅa gÅowÄ i niechÄtnie siÄ odsunÄÅa. UÅmiechnÄ Å siÄ pokrzepiajÄ co.
- CzeÅÄ – krzyknÄ Å w stronÄ pokoju córek. OdpowiedziaÅy mu pomruk niezadowolenia. WzruszyÅ ramionami. Cristin uÅmiechnÄÅa siÄ delikatnie – Do zobaczenia.
- Idź już – powiedziaÅa cicho – Kocham ciÄ.
Drzwi zamknÄÅy siÄ z cichym stukniÄciem. Kobieta popatrzyÅa przez chwilÄ na miejsce, w którym przed chwilÄ byÅ jej mÄ Å¼. WestchnÄÅa i podeszÅa do drzwi. Jednym ruchem zaciÄ gnÄÅa zasuwkÄ i spojrzaÅa w stronÄ okna. Niebo stawaÅo siÄ coraz ciemniejsze i byÅa pewna, że za kilka minut ksiÄżyc wzejdzie, ÅciÄ gajÄ c nieokreÅlone mÄczarnie na Remusa, który już zniknÄ Å z pola jej widzenia. Kolejne westchniÄcie wydobyÅo siÄ z piersi kobiety. ZasÅoniÅa okno i wyszÅa z holu.
***
UsnÄÅa na fotelu. Zazwyczaj tak robiÅa Chodź byÅo niewygodnie, miaÅa dokÅadny wglÄ d na to, co siÄ dzieje i w każdej chwili mogÅa reagowaÄ, gdyby Remus wydostaÅ siÄ z ukrycia.
ZdÄ Å¼yÅa przyzwyczaiÄ siÄ już do niewygodnego fotela. OcknÄÅa siÄ po póÅnocy. ObudziÅ jÄ silny ból karku. PrzeklÄÅa na twarde oparcie i usiadÅa rozmasowujÄ c obolaÅe miejsce.
W pomieszczeniu nie byÅo caÅkiem ciemno. Mimo zgaszonego ÅwiatÅa i szczelnie zasÅoniÄtych zasÅon, blask ksiÄżyca przebijaÅ siÄ przez materiaÅ, tworzÄ c srebrzystÄ poÅwiatÄ na dywanie.
PodniosÅa siÄ i nadal masujÄ c kark podeszÅa do okna. UchyliÅa rÄ bek firany i spojrzaÅa na podwórko. SyknÄÅa i odwróciÅa siÄ szybko w poszukiwaniu różdżki. PodbiegÅa do stolika i zÅapaÅa jÄ szybko, poczym wybiegÅa z salonu.
ZatrzymaÅa siÄ w holu. OdsunÄÅa zasÅony okna i jÄknÄÅa. Jej palce instynktownie zacisnÄÅy siÄ na różdżce. Znów siÄ wydostaÅ.
PatrzyÅa z rosnÄ cym przerażeniem na miotajÄ cego siÄ po podwórku wilkoÅaka, gotowa w każdej chwili użyÄ magii by go obezwÅadniÄ. Nie znosiÅa tego robiÄ, jednak w grÄ wchodziÅo bezpieczeÅstwo ÅpiÄ cych na górze dzieci i wiedziaÅa, że jeÅli zostanie ono zagrożone, nie bÄdzie miaÅa wyboru. NauczyÅa siÄ już, że nie może siÄ wahaÄ.
WilkoÅak zwróciÅ siÄ w stronÄ drzwi. PodniosÅa różdżkÄ zaciskajÄ c na niej mocno palce. PrzygryzÅa mocno wargÄ obserwujÄ c jak stwór jest coraz bliżej. UniósÅ ÅapÄ i zamachnÄ Å siÄ niÄ . NabraÅa gÅoÅno powietrza.
W ostatniej chwili, zatrzymaÅ siÄ. Przez chwilÄ staÅ w bezruchu, jednak coÅ najwyraźniej przykuÅo jego uwagÄ bo zwróciÅ siÄ i pobiegÅ w drugÄ stronÄ.
Ze Åwistem wypuÅciÅa powietrze. Już dawno, przestaÅa martwiÄ siÄ, co stanie siÄ rano. Z niewyjaÅnionych przyczyn, przed przemianÄ zawsze wracaÅ.
***
WeszÅa po cichu do sypialni dziewczynek, sprawdzajÄ c czy nie obudziÅy je haÅasy dochodzÄ ce z doÅu. CaÅa trójka spaÅa, oddychajÄ c spokojnie, zupeÅnie nieÅwiadoma tego, co siÄ wydrzyÅo.
PoprawiÅa koÅdry córek i odwróciÅa siÄ do wyjÅcia. W ostatniej chwili zatrzymaÅa siÄ przed wyjÅciem. Jej wzrok padÅ na odsÅoniÄte okno. ZmarszczyÅa brwi. ByÅa pewna, że gdy wychodziÅa wieczorem, zasÅoniÅa je szczelnie. WzruszyÅa ramionami i powoli podeszÅa do okna. WyjrzaÅa na podwórko. Widok z sypialni dziewczynek, wychodziÅ prosto na stojÄ cÄ przy granicy dziaÅki komórkÄ. ZawahaÅa siÄ, spojrzaÅa niepewnie na ÅpiÄ ce córki i pokrÄciÅa szybko gÅowÄ . ZasÅoniÅa szczelnie zasÅ
onÄ i szybko wyszÅa z pokoju.
***
- Hohoho! Jak ÅwiÄta?
PodskoczyÅa i odwróciÅa siÄ szybko. RozeÅmiaÅa siÄ gÅoÅno widzÄ c stojÄ cego przed niÄ Roberta.
- Dobrze, dziÄkujÄ. Co to?
RozeÅmiaÅ siÄ, ÅciÄ gajÄ c czapkÄ ÅwiÄtego MikoÅaja. PoÅożyÅ jÄ na biurku i usiadÅ na swoim miejscu.
- Prezent od Alex – powiedziaÅ z uÅmiechem – Sama zrobiÅa.
UÅmiechnÄÅa siÄ biorÄ c czapkÄ do rÄki i oglÄ dajÄ c jÄ dokÅadnie.
- Åadnie – oznajmiÅa oddajÄ c nakrycie mÄżczyźnie – Szkoda że sama o tym nie pomyÅlaÅam.
- Twoja strata – powiedziaÅ wzruszajÄ c ramionami – Co to? – spytaÅ podejrzliwie gdy jego wzrok padÅ na ustawionÄ na biurku kolorowÄ figurkÄ wysokiego czarodzieja. Kobieta rzuciÅa jej przelotne spojrzenie.
- Figurka.
- Wiem, ale nie byÅo jej tu przed ÅwiÄtami – wziÄ Å jÄ do rÄki oglÄ dajÄ c dokÅadnie. Ann podniosÅa wzrok.
- DostaÅam jÄ – powiedziaÅa spokojnie – Na ÅwiÄta. Od Nicka.
KiwnÄ Å powoli gÅowÄ , ale nic nie powiedziaÅ. OddaÅ jej figurkÄ.
- Rozumiem, że twoje milczenie jest oznakÄ dezaprobaty – spytaÅa odstawiajÄ c jÄ na miejsce. Medison kiwnÄ Å gÅowÄ – JesteÅ zÅy?
- Nie – powiedziaÅ – Ale czy ty jesteÅ pewna, co robisz?
- To zmowa? – spytaÅa bawiÄ c siÄ pomponem czapki – Wszyscy traktujÄ mnie jak maÅÄ dziewczynkÄ, która znów da siÄ omotaÄ zÅemu Nickowi.
- Troszczymy siÄ o ciebie – zauważyÅ szybko mÄżczyzna – Nikt niczego ci nie broni. Ostrzegamy ciÄ tylko żebyÅ nie zrobiÅa czegoÅ gÅupiego.
- Nie zrobiÄ – powiedziaÅa cicho – NaprawdÄ. RozmawialiÅmy – dodaÅa ciszej. UniósÅ pytajÄ co brwi – PostanowiliÅmy, że najlepiej bÄdzie, jeÅli zostaniemy przyjacióÅmi.
MÄżczyzna zamyÅliÅ siÄ, poczym kiwnÄ Å powoli gÅowÄ .
- To caÅkiem dobre rozwiÄ zanie…
- Mówisz jak Lily – fuknÄÅa rzucajÄ c w niego czapkÄ . WzruszyÅ ramionami. – Lepiej bierzmy siÄ do roboty.
- Masz racjÄ – zgodziÅ siÄ poprawiajÄ c okulary.
***
- Pobudka! – weszÅa dziarskim krokiem do sypialni córek. Trzy przedÅużone jÄki rozniosÅy siÄ po pokoju. RozeÅmiaÅa siÄ i ÅciÄ gnÄÅa koÅdrÄ z każdej z córek.
- Mamo – jÄknÄÅa Emily przykrywajÄ c gÅowÄ poduszkÄ – Ja chcÄ spaÄ!
- SpaÄ? – spytaÅa kobieta odsÅaniajÄ c okno, CiepÅe promienie grudniowego sÅoÅca wpadÅy do sypialni córek – Od spania, macie noc. WstawaÄ. Matt już je Åniadanie.
- Matt to maÅy potwór on nie potrzebuje snu – mruknÄÅa Amy siadajÄ c zaspana na Åóżku. ZiewnÄÅa przeciÄ gle i spojrzaÅa po pokoju.
- ByÅyÅcie takie same – powiedziaÅa Cristin uÅmiechajÄ c siÄ do córek – WstawaÄ.
- Kiedy to byÅo – mruknÄÅa Margaret otwierajÄ c oczy – Już wstajÄ…
Lupin rozeÅmiaÅa siÄ gÅoÅno, krÄcÄ c gÅowÄ z politowaniem i wyszÅa z sypialni córek.
***
SpojrzaÅa pytajÄ co na córki. CaÅa trójka siedziaÅa na podÅodze wpatrujÄ c siÄ w zamyÅlaniu w okno.
- O czym tak myÅlicie? – spytaÅa unoszÄ c brwi. WzruszyÅy ramionami – Co siÄ dzieje? Od samego kilku dni jesteÅcie jakieÅ nie w sosie.
- Wydaje ci siÄ – powiedziaÅa Emily nie patrzÄ c na kobietÄ.
- JesteÅcie na mnie zÅe? – spytaÅa siadajÄ c przy córkach. SpojrzaÅy na niÄ chÅodno.
- Nie.
- No dobra, teraz nie dam wam spokoju – powiedziaÅa stanowczo obserwujÄ c córki – Co siÄ staÅo?
- Nic – mruknÄÅa Margaret wstajÄ c. Emily rzuciÅa jej zszokowane spojrzenie, jednak nic nie powiedziaÅa.
- UsiÄ dź – poprosiÅa Cristin. Dziewczyna pokrÄciÅa krótko gÅowÄ - I powiedz, co siÄ staÅo.
- Nic – powtórzyÅa – Jestem zmÄczona, idÄ siÄ poÅożyÄ.
Siostry wstaÅy.
- My też pójdziemy – powiedziaÅa cicho Amy patrzÄ c przepraszajÄ co na matkÄ – Nic siÄ nie staÅo. NaprawdÄ.
OtworzyÅa usta, chcÄ c coÅ powiedzieÄ, jednak one już zniknÄÅy za drzwiami.
***
- DziÄkujÄ – powiedziaÅa cicho Emily wstajÄ c od stoÅu. Cristin spojrzaÅa na córkÄ. Margaret i Amy zrobiÅy to samo.
- Co im siÄ staÅo? – spytaÅ Remus, gdy trojaczki wyszÅy z kuchni. Kobieta wzruszyÅa ramionami.
- Nie wiem. Od trzech dni prawie wcale siÄ nie odzywajÄ , siedzÄ u siebie w pokoju… PróbowaÅam z nimi porozmawiaÄ, ale fuknÄÅy tylko że nic im nie jest i zupeÅnie mnie zignorowaÅy – powiedziaÅa cicho. Lupin zasÄpiÅ siÄ.
- Mam wrażenie, że coÅ je niepokoi i martwi. ChcÄ im pomóc, ale nie wiem w czym…i jak.
Remus zmarszczyÅ brwi i zapatrzyÅ siÄ w okno.
- Może – zaczÄ Å powoli – po prostu dojrzewajÄ . PamiÄtasz jak to jest w tym wieku, gdy byle problem staje siÄ wielkÄ tragediÄ .
- Nie wiem… CzujÄ Å¼e to coÅ innego – powiedziaÅa cicho – Chociaż… może masz racjÄ? Chyba jestem przewrażliwiona…
- JesteÅ – zgodziÅ siÄ z uÅmiechem – JeÅli faktycznie ciÄ to niepokoi, może ja z nimi porozmawiam?
PokrÄciÅa przeczÄ co gÅowÄ .
- Nie. Ja jeszcze raz spróbuje. ChcÄ mieÄ pewnoÅÄ, że to nic poważnego.
KiwnÄ Å gÅowÄ na znak że siÄ zgadza i spojrzaÅ na Matta który odstawiÅ już swój talerzyk.
- Ty nie bÄdziesz robiÅ takich cyrków, prawda? – spytaÅ i westchnÄ Å gÅÄboko. Matt pokrÄciÅ gÅówka. – ZapamiÄtaj sobie moje sÅowa. Nie daj siÄ tak jak ja opanowaÄ przez kobiety, bo zwariujesz.
Cristin rozeÅmiaÅa siÄ gÅoÅno a Lupin opuÅciÅ zrezygnowany dÅonie.
***
Gdy weszÅa do pokoju, rozmawiaÅy szeptem. WidzÄ c matkÄ szybko umilkÅy, rzucajÄ c sobie niepewne spojrzenia.. UsiadÅa na Åóżku Emily i spojrzaÅa poważnie na córki.
- Powiecie mi w koÅcu co siÄ dzieje? – spytaÅa zaplatajÄ c rÄce na piersi. Margaret westchnÄÅa zrezygnowana.
- Mamo, to naprawdÄ nic takiego – powiedziaÅa powoli – TrochÄ siÄ pokÅóciÅyÅmy. Już jest dobrze.
- To byÅa tylko zwykÅa kÅótnia? – spytaÅa niepewnie, czujÄ c że nie mówiÄ jej caÅej prawdy – Nic wiÄcej?
- Tak… To tylko kÅótnia. ZwykÅe nieporozumienie…
- To mogÅo wyglÄ daÄ trochÄ poważnie – dodaÅa Amy – Ale naprawdÄ, nic zÅego siÄ nie staÅo.
Kobieta spojrzaÅa uważnie po twarzach córek. UÅmiechnÄÅy siÄ szeroko wymieniajÄ c szybko spojrzenia. ZmarszczyÅa niepewnie brwi.
- A o co siÄ pokÅóciÅyÅcie? – spytaÅa podejrzliwie.
Emily rozeÅmiaÅa siÄ cicho.
- A o co miaÅyÅmy siÄ pokÅóciÄ? O chÅopaka, rzecz jasna – odpowiedziaÅa.
UsiadÅa wygodniej na Åóżku córek. To, co mówiÅy wydawaÅo siÄ mieÄ sens.
- TrochÄ Åºle odczytaÅyÅmy pewne znaki – powiedziaÅa Margaret – I wynikÅo z tego gÅupie nieporozumienie.
- Acha… Nie róbcie wiÄcej takich numerów – poprosiÅa wstajÄ c. PoczuÅa ulgÄ, że mimo wszystko to nic poważnego.
- Obiecujemy – powiedziaÅy zgodnie – To siÄ wiÄcej nie powtórzy.
***
Po doÅÄ hucznie obchodzonym Sylwestrze, nadeszÅa pora, na powrót do szkoÅy. Zaraz pierwszego stycznia na stacji King Cross pojawili siÄ uczniowie wraz z rodzinami, które ich odprowadzaÅy.
- Bawcie siÄ dobrze – powiedziaÅa Cristin, uÅmiechajÄ c siÄ do córek i ÅciskajÄ c każdÄ z nich – Ale bez przesady i…
- Cristin – Remus rozeÅmiaÅ siÄ widzÄ c że żona szykuje siÄ do wykÅadu – MyÅlaÅam że już to przerobiÅaÅ we wrzeÅniu.
- Nie wtrÄ caj siÄ - warknÄÅa kobieta.
- Jak sobie uważasz, ale robi siÄ późno – dodaÅ spokojnie. Trojaczki zachichotaÅy – Może niech wniosÄ bagaże, bo…
- WidzÄ Mandy - powiedziaÅa Amy machajÄ c do przyjacióÅki – My już pójdziemy, dobrze?
- No dobrze, idźcie – kobieta uÅmiechnÄÅa siÄ, po raz kolejny ÅciskajÄ c córki. Margaret zwróciÅa siÄ do ojca. Cristin spojrzaÅa na córkÄ i wydawaÅo jej siÄ, że dziewczynka przez uÅamek sekundy siÄ zawahaÅa. ZmarszczyÅa brwi i spojrzaÅa na mÄża, który wydawaÅ siÄ nic nie zauważyÄ. Dziewczynki po kolei uÅciskaÅy go mocno, poczochraÅy Matta który fuknÄ Å niezadowolony pokazujÄ c siostrom jÄzyk i poszÅy w stronÄ pociÄ gu.
***
MinÄ Å styczeÅ, luty i marzec. Dni staÅy siÄ cieplejsze i dÅuższe, ludziom wróciÅa chÄÄ do życia i minÄÅy stany depresyjne.
Sytuacja miÄdzy Ann i Nickiem nie ulegÅa zmianie. MÄżczyzna odwiedzaÅ córkÄ raz w tygodniu i niejednokrotnie podczas tych spotkaÅ pewnÄ czÄÅÄ czasu, poÅwiÄcaÅ Ann.
Z czasem, wizyty mÄżczyzny staÅy siÄ coraz czÄstsze. Wielokrotnie Ann zapominaÅa o umówionym spotkaniu i kilka razy, zdarzyÅo siÄ Å¼e mÄżczyzna przychodziÅ jak nie byÅo jej w domu lub gdy miaÅa goÅci.
Problem pojawiÅ siÄ, gdy podczas jednej z takich zapomnianych wizyt, trafiÅ na odwiedzajÄ cego Ann Roberta.
Kobieta przez te kilka miesiÄcy, staraÅa siÄ jak mogÅa, by mÄżczyźni nie spotkali siÄ. CzuÅa, że nie przypadnÄ sobie do gustu i nie pomyliÅa siÄ nawet troszeczkÄ.
***
UÅmiechnÄÅa siÄ siadajÄ c naprzeciwko mÄżczyzny i spojrzaÅa na niego pytajÄ co.
- Może chcesz coÅ do picia? – spytaÅa Åagodnie. PokrÄciÅ gÅowÄ .
- Czy ty zawsze musisz udawaÄ uprzejmÄ ? Na twarzy masz wymalowane że nie chce ci siÄ nic robiÄ – powiedziaÅ z satysfakcjÄ . JÄknÄÅa przeciÄ gle.
- Dlaczego ty mnie tak dobrze znasz?
- Dużo obserwujÄ – powiedziaÅ poważnie – WracajÄ c do tematu.
- Nie namówisz mnie – pokrÄciÅa stanowczo gÅowÄ – Ja jestem leniwa a ty chcesz mnie wyciÄ gaÄ na wycieczki górskie w Årodku zimy!?
- Oh, przesadzasz – fuknÄ Å – Mamy poÅowÄ kwietnia. I nie bÄdziesz chodziÄ, tylko jeździÄ.
- Nie – powiedziaÅa stanowczo – Nie!
PokrÄciÅ zirytowany gÅowÄ .
- Ja potrzebujÄ odpoczynku a nie jazdy na rowerze!
- Wypoczniesz!!
- Ja… - urwaÅa, sÅyszÄ c dzwonek do drzwi. WstaÅa i wyszÅa z pokoju. OtworzyÅa je i zaklÄÅa soczyÅcie.
- WydawaÅo mi siÄ, że mamy za sobÄ okres „gorÄ cych” powitaÅ – zaÅmiaÅ siÄ Clarson. Ann spojrzaÅa przerażona w stronÄ pokoju i niepewnie przepuÅciÅa go w drzwiach.
- ZapomniaÅam…
**8
To by byÅo na tyle. PostanowiÅam wróciÄ do systemu krótko-czÄsto. Ta notka… cóż, powiem szczerze, że przyszÅa mi caÅkiem Åatwo. RadzÄ zwróciÄ na niÄ uwagÄ, bo bÄdÄ siÄ do niej jeszcze odwoÅywaÄ.
Hm… chciaÅabym powitaÄ nowych czytelników, bo chyba siÄ kilku pojawiÅo. Witam wiÄc i mam nadziejÄ, że szybko was nie zniechÄcÄ.
W linkach, które zaktualizowaÅam, pojawiÅy siÄ odnoÅniki do tematów na forum, na których zaczÄÅam dodawaÄ opisy. SÄ zbyt dÅugie by pojawiÅy siÄ na blogu.
Ach, jeszcze odpowiedź na komentarz Pisarki - oczywiÅcie że możesz zdmuchnÄ Ä ÅwieczkÄ :) To dla mnie bÄdzie zaszczyt ;)
A notkÄ dedykujÄ wyjÄ tkowo Poetce, która pod ostanÄ notkÄ dodaÅa 2000 komentarz ;)
Wkurzyła mnie Margaret. W ogole wkurzyly mnei trojaczki. Jestem na nie zla, nie zahcowaly sie jak nalezy. Mozliwe, ze Margaret widziala ojca jako wilkolaka... Tylko dlaczego na peronie zawahała się uścisnąć Remusa.? To takie... nieczułe. Przecież ona dobrze go zna! Ale wydaje mi się, że one powinny wczesniej sie o tym dowiedziec, a nei w ten sposob. Kurcze!Co do Ann... Mam wrażenie, że obawy Lily są słuszne- wydaje mi się, że nick ma dalej na nią jakiś wpływ. Brr... aż się boje rozmwoy Nicka z Robertem- czy mi sie wydaje, czy ten drugi zakochal sie w Ann.? ;)Ta notka stosunkowo nie spowodowala na moim ciele zadnych ran... I moze dlatego wydaje mi sie taka niepelna xdBo czy to wale z zazdroscia glowa w kalwiature, czy to spadam z krzesla, czy tluke sobei lokeic, zawsze zostaje pamiatka.. A tu.? Tylko lekko walnelam piescia w biurko jak sie kwurzylam na Margaret xd.klawiatura mi sie pieprzy.Chyb walnelam w nia glowa pare razy za duzo.Kupujesz mi nowa xd.
OdpowiedzUsuńo ja cie... to ile ja notek ominęłam,że teraz mnie dziwi to że Nick odwiedza Amel?!no nie ważne, w każdym bądź razie już wróciłam i czekam na kolejne fragmenty... no Ty wiesz :)
OdpowiedzUsuńno no no, notka fajna jak zafsze ale mnie troche wkurzy wly te trojaczki naprawde. Mam nadzieje ze nie pozwolisz nickowi na nic i ze ann sie nic nie stanie! chociaz... jak tak pomysle to moze by bylo ciekawiej ...
OdpowiedzUsuńHej :) Widzę, że interesuje Cię tematyka HP. To podobnie jak nas! Zapraszamy na wspaniałe forum, dla ludzi w wyobraźnią. Tutaj możesz poznać przyjaciół i wrogów. Razem z nami spędzać świetnie czas i wspaniale się bawić, odwiedzać wirtualnie miejsca, toczyć walki i zdobywać wszystko co chcesz. Tutaj liczy się tylko nasza historia, nasze wyobrażenia. :) Zapraszam na forum : www.hogwart.fora.pl P.S. Jeżeli uznasz to za spam, po prostu usuń ten komentarz. :)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, że mogę... i... to dla mnie będzie zaszczyt ;) Więc: dmucham :D Ejć, nie przesadzaj... nie są tak dobre, jak Twoje... ale fakt, muszę przyznać- chyba troszkę lepsze od notek w stylu: cześć. cześć. i ciągle tylko dialogii... ;D Z tych, co tylko chwalą jesteś? Ach... gdyby tak moja pani od polskiego mnie tylko chwaliła... xD To bym nie przeszła do kolejnego etapu w konkursie z j. polskiego ;P to tak na marginesie sobie dopowiedziałam ;] Ja jak tylko będę miała internet na swoim komputerze, to przeczytam i skomentuję. Po prostu znów pożyczam laptopa od siostry i mam jeszcze tylko chwilkę na odpisanie na komentarze ;d stąd mój pośpiech ;DPozdrawiam Cię serdecznie. A przy okazji, u mnie nowy rozdizał ;Dwww.lilye-jamesp.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńŚwietnie! czekam na next,pzodro
OdpowiedzUsuńOj, nie, nie jest bogiem ;D Bogiem, a raczej bóstwem, jest mój pan od fizyki xD To był taki żart :D Jezuu... on jest... nawet nie wiem, jak to wyrazić. Przygłupawy, zawsze najmądrzejszy, najbardziej obeznany, on wszystko zwiedził i codziennie nosi te same ciuchy, z skarpetkami właćznie XD No, raz tylko ząłożył odświętnie czerwony krawat z reniferami ;p Tak, krytyka jest nam bardzo potrzebna ;) A wiesz, tak jak z Twoją polonistką, często tak jest. Bo chce się wtedy udowodnić, że się umie ;dTak nawiasem, to ja też często tylko chwalę, a krytykę zostawiam dla siebie, ale czasem, jak mam zły humor, to potrafię się wściekać o wszystko i wytykać wszystkie "błędy", które czasem nie są wcale błędami xD Pozdrawiam Cię serdecznie ;)www.lilye-jamesp.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńZostałaś klepnięta na www.lily-evans-parodia.blog.onet.pl !Hunćwok&Luliś&Capuś
OdpowiedzUsuńDziwie się, że jeszcze nie pisałam komentarza pod tą notką. Zapomniałam chyba...ale nie ma sensu już jej oceniać, na gadu mniej więcej coś o niej powiedziałam Ci :) A to, że nie możesz pisać dalej to Ci się nie dziwię. Sama mam dużo do nauki, a do tego również wyznaję od niedawna Cullenizm :) xDTrochę chaotyczny mi ten komentarz wyszedł :D
OdpowiedzUsuńDo Ogłoszeń: ja mam tak samo, mimo, że jestem w 2 gim też mamy "Pana Tadeusza", sprawdzian z historii, religii i biologii, 3 konkursy, 2 rozprawki i bardzo wesoły sprawdzian z algebry :) więc Cię rozumiem całkowicie i osobiście wybaczam nieobecność :D pzdr
OdpowiedzUsuńMonia pozdrawia, przeprasza za zwłokę w komentowaniu, ale uskarża się na brak czasu i przeciążenie mózgu. By nie dopuścić do przegrzania mózgu, obiecuje, że notkę przeczyta, jak wydobrzeje i złapie więcej czasu.Z poważaniemwyżej wspomniana osobaP.S Też czytałam "Zmierzch", ale już ci to chyba mówiłam xDD ;D Meyer jest geniuszem łiiii xDDD
OdpowiedzUsuńZabij mnie, powieś, poćwiartuj i nie wiem, co jeszcze zrób. Przeczytałam notkę strasznie dawno. Byłam święcie przekonana, że już ją komentowałam- znaczy się, że treść komentowałam. A teraz patrzę... i nie ma! Wybacz, ale ja naprawdę myślałam, że już komentowałam. Z tego, co kojarzę, to w tym rozdziale Nick przyszedł do Ann... hmmm... mam nadzieję, że się nie pogodzą, bo jeżeli on znów ma ją skrzywdzić... to lepiej, żeby nie. No, ale często jest tak, że drugą szansę dajemy komuś, kto na nią nie zasługuje, a nie dajemy jej komuś, kto by ją dobrze wykorzystał.. ech,.. wybacz, że takl mało napiszę, ale umieram- jestem chora i... ach...Pozdrawiam.lilye-jamesp
OdpowiedzUsuńA ja tam bym chciała, zeby Ann.... Nie wiem co bym chciała. Strasznie nie zdecydowana jestem. Cośik mi sie zdaje,z ę będzie małą afera? Postanowiłam znowy sprówać. Tym trazem z inną tematyką. http://popiol.blog.pl/ oczywiscie jesteś w linkach. hasło i login popiol
OdpowiedzUsuńwłaśnie przeczytałam całego bloga, naprawdę SUPER... najbardziej lubię trojaczki... jednak coś mnie ciekawi z tego co wiem Harry urodził się w pod koniec sierpnia a syn Blacków w grudniu tego samego roku, czemu wiec Harry jechał sam do szkoły? i są wogle na osobnym roku?
OdpowiedzUsuń