Tanczący z patelnią

Zapukał zerkając niecierpliwie na zegarek. Spóźnił się. Miał odebrać dzieci o czwartej – dochodziła piąta.
- Dzień dobry, przepraszam, że tak późno – powiedział przepraszająco uśmiechając się niepewnie do teścia. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech po czym uścisnął mu dłoń w powitalnym geście.
- Nie szkodzi. Wejdź, chciałbym z tobą porozmawiać – powiedział przepuszczając go w drzwiach – Katharine i tak nie puści cię bez obiadu – dodał spokojnie patrząc jak zięć wzrusza ramionami ściągając buty – Proszę – dodał wskazując na drzwi od gabinetu.
Lupin uniósł zdziwiony brwi – do tej pory tylko raz był w tym pokoju, przyszedł wówczas poinformować ojca swojej przyszłej żony o zaręczynach.
( Heh, i teraz aż nie mogę się powstrzymać od komentarza do tej sytuacji – Lupin idzie na dywanik do teścia).
Pokój nie zmienił się zbyt bardzo, odkąd był tu ostatnio. Mały, przestronny z dużym oknem i biurkiem pod ścianą. Dookoła piętrzyły się stosy książek, papierów i innych bardzo interesujących rzeczy. Mężczyzna rozejrzał się dookoła i wskazał Remusowi jedyne wolne krzesło w całym pomieszczeniu i sam usiadł na skrawku wolnego miejsca na starym tapczanie.
Faktycznie, Remus czuł się jak na dywaniku.
- Chciałem porozmawiać – powiedział spokojnym tonem, przyglądając się uważnie reakcji mężczyzny. Ten tylko uniósł pytająco brwi, dając mu znać, że ma mówić dalej – Zauważyłem, że ostatnio nie układa się między wami zbyt dobrze. Zwykle staram się trzymać nos z dala od spraw innych ludzi, uważam, że lepiej, gdy rozwiązują je sami i tym razem też tak będzie jednak… nie jestem pewien, czy moja córka powiedziała ci wszystko na temat Arthura Wellinga
Lupin podniósł szybko wzrok. To tylko utwierdziło mężczyznę w przekonaniu, że ma rację.
- Mogłem się tego spodziewać – powiedział spokojnie kiwając głową – To uparta dziewczyna. A on ma na nią hipnotyzujący wpływ – dodał po chwili – Już raz jego gierki prawie doprowadziły do nieszczęścia.
Spojrzał wyczekująco, dając znać, że nadal nie wie o co chodzi.
- Spotykali się, gdy miała…czternaście, może piętnaście lat. Oboje ignorowaliśmy to, że był starszy. Do tej pory tego żałuję, gdym poświęcał jej trochę więcej uwagi, może udałoby się tego uniknąć. Nie wiem, co jej naopowiadał i czego jej naobiecywał. Ale dała mu się podpuścić, i gdyby nie szybka interwencja jego matki, Bóg jeden wie, co by się stało. Namówił ją, by pojechali na drugi koniec kraju, wmówił, że są stworzeni dla siebie i że powinni razem – prychnął cicho – budować swoje szczęście z dala od tych wszystkich, którzy będą próbowali im przeszkodzić. Chodziło mu tylko o jedno, dokładnie o to samo, o czego chciał teraz. Gdyby nie interwencja pani Welling, on uciekłby a Cristin zostałaby sama gdzieś na drugim końcu kraju całkiem sama. Musisz zrozumieć, że on jest gotów na wszystko – powiedział mężczyzna.
Lupin słuchał tego w milczeniu. To, co powiedział mu przed chwilą pan Robertson, pokazało mu, jak mało wie o przeszłości swojej żony.
- Nie wiedziałem – powiedział podnosząc wzrok – Powiedziała mi, że to była zwykła wakacyjna miłość….
- To teraz nie ma znaczenia. Nie bronię jej, chcę żebyś po prostu pozwolił jej wszystko wyjaśnić – powiedział spokojnie mężczyzna – Mało na świecie jest miłości takiej jak wasza. Nie pozwólcie, by się rozpadła przez kogoś takiego – dodał ciszej.
***
Spojrzała na niego ukradkiem, przygryzając wargę. Mężczyzna zauważył jej spojrzenie i również podniósł wzrok. Zarumieniła się gwałtownie.
- Ślicznie wyglądasz, jak się rumienisz – powiedział uśmiechając się nieznacznie.
- Dziękuję…
Nie wiedziała, czemu się rumieni. Spotykali się od pewnego czasu, lecz jeszcze nigdy jego obecność nie była tak krępująca.
- Może dokładki? – Spytała, widząc, że talerz mężczyzny jest prawie pusty.
- Słucham? – Uśmiechnęła się, widząc, że mężczyzna również jest rozgarnięty.
- Obiad… może ci dołożyć?
- Ah, obiad – powiedział tonem, który miał wyrażać najoczywistszą rzecz na świecie – Nie, dziękuję, już się najadłem…
- Rozumiem…
Spojrzeli powrotem na talerze i po chwili kobieta zachichotała. Dotarł do niej absurd sytuacji.
Siedziała w kuchni matki z mężczyzną, z którym spotykała się od ponad miesiąca.
Spotkanie w domu było jej inicjatywą, specjalnie poczyniła kroki by byli sami, a teraz, nie była w stanie skleić sensownego zdania.
Adam też chyba to dostrzegł, bo również i on zaczął chichotać.
- Zachowujemy się jak piętnastolatki – zauważyła, powstrzymując rozbawienie – Może chodź do pokoju. Napijemy się czegoś.
***
Tym razem, to ona mówiła. Siedziała na dywanie, trzymając w ręku kieliszek białego wina opowiadając o różnych błahych sprawach. On, co jakiś czas jej przerywał, zadając pytanie, po czym ona odpowiadała na nie najbardziej rozlegle jak tylko mogła.
Uśmiechnął się, obserwując kobietę. Tego wieczoru, wyglądała czarująco.
Blond włosy upięła luźno z tyłu głowy, wypuszczając kilka samotnych kosmyków włosów.
Przeniósł wzrok na twarz kobiety. Gdy mówiła, uśmiechała się lekko, w jej policzku pojawiał się ledwo widoczny dołeczek a w oczach się wesoła iskierka.
Zamilkła, poprawiając czarną elegancką sukienkę i spojrzała na niego wyczekująco, nadymając pomalowane na czerwono usta. Wyglądała olśniewająco.
- Twój mąż to idiota – powiedział nagle, wprawiając ją w osłupienie – Bez obrazy.
- Czemu? – Spytała cicho, spuszczając wzrok. Na jej policzkach pojawił się rumieniec.
- Bo zostawił tak piękną kobietę.
- Piękno to nie jedyna rzecz, za jaką się kocha – szepnęła, podnosząc niepewnie wzrok – ważniejsze jest wnętrze człowieka.
- Równie piękne jak powłoka zewnętrzna….
Zachichotała.
- To zabrzmiało jakbyś mówił o pudełku po szklankach… - zauważyła, uśmiechając się lekko.
- Wybacz… Masz rację.
Wstała, obciągając sukienkę i podeszła do starego adaptera. Po chwili, w całym pomieszczeniu rozległa się cicha muzyka. Wróciła na miejsce i z powrotem usiadła na dywanie mierząc go zaciekawionym spojrzeniem.
- Będziemy tak milczeć? – Spytała, przechylając głowę.
- Milczenie jest złotem… - powiedział i skrzywił się, gdy dotarło do niego, co mówi – To nie był odpowiedni cytat.
- Nie był – zgodziła się powstrzymując chichot – Adam, czy ja cię onieśmielam?
Zamrugał, obluzowując krawat a kobieta zaśmiała się cicho i wstała. Jednym ruchem różdżki zgasiła świeczki i zapaliła światło.
- Pomożesz mi zmywać? – Spytała poprawiając włosy.
- Z przyjemnością.
***
Zaśmiała się odchylając głowę do tyłu, gdy mężczyzna obrócił ją w takt szybkiej muzyki.
- Jesteś nienormalny – pisnęła, gdy szybko złapał  lecący na ziemię talerz – Mieliśmy zmywać!
- Może troszkę – powiedział ruszając biodrami i zbliżając się do niej z pianą na dłoniach.
- Co robisz… - spytała cofając się gwałtownie – Czemu się tak na mnie patrzysz?
Wzruszył ramionami i bez ostrzeżenia rzucił pianę na jej nos. Pisnęła cicho i zaśmiała się, widząc jak bierze do ręki patelnię i podskakuje z nią dziwnie machając ręką.
Zaczął nucić w takt muzyki, obracając się dookoła.
- Ty naprawdę nie jesteś normalny – powiedziała podchodząc do zlewu
i biorąc do ręki talerz, który zaczęła wycierać – Lepiej mi pomóż – dodała rzucając w niego ściereczką.
Pokręcił głową podchodząc do niej tanecznym ruchem. Odłożył patelnię i złapał za rękę znów obracając wokół siebie. Nie zauważył stołu i po chwili kobieta leżała już na nim śmiejąc się  wniebogłosy.
W tym samym momencie drzwi od kuchni otworzyły się i do środka weszła pani Winter.
- Cześć mamo – pisnęła kobieta, powstrzymując śmiech. Adam szybko ukrył twarz za patelnią, zdolny wyjąkać tylko: Dobry wieczór.
***
- Przepraszam za to – powiedziała rozbawiona, podając mu płaszcz – Miała wrócić później.
- Nie szkodzi – mruknął nadal czerwony na twarzy – To musiało dość dziwnie wyglądać…
- Niewątpliwe moja mama nie przywykła do widoku swojej córki na stole i mężczyzny stojącego nad nią, który okręca się dookoła ruszając tanecznie biodrami – zaśmiała się a widząc przerażoną minę mężczyzny dodała – Nie ma się, czym martwić. To był uroczy wieczór, mam nadzieję, że to powtórzymy.
- Tak… może lepiej jednak u mnie – powiedział zmieszany – Dobranoc.
- Dobranoc… Co to było!? – Spytała wparowując do kuchni jak tylko drzwi się zamknęły – Miałaś być jutro! A jak by do czegoś doszło!?
- Cale szczęście, że nie doszło – powiedziała kobieta patrząc zszokowana na córkę – żeby tak w kuchni! Na stole! My tu jemy!
- Mamo! My się tylko wygłupialiśmy – jęknęła Ann – Nie musiałaś wyzywać go od zboczeńców!
- Nawet nie zdajesz sobie jak to wyglądało!
- Jak by nie wyglądało ja go zaprosiłam! Równie dobrze, mogliśmy być w sypialni!
- Jeszcze czego!
Jęknęła opadając na krzesło.
- Nie będzie chciał mnie widzieć… speszyłaś go!
- Wybacz… to chyba wesoły chłopiec prawda?
- Oj tak… - zaśmiała się cicho – Gdzie tata i Amel?
- Zostali u Judy. Jutro wrócą.
- Aha… pójdę już spać, dobranoc.
***
Cisza. Po raz kolejny panowała cisza. Powoli przyzwyczajała się do niej. Remus wracał coraz później, a gdy już był, zazwyczaj całkiem ignorował jakiekolwiek próby nawiązania konwersacji. Wiedziała, że wszystko zostało już przekreślone. Nienawidził jej – był pewny tego, że go zdradziła i wiedziała, że nie potrafi wybaczyć.
Usiadła na fotelu i podkuliła nogi pod siebie. Spojrzała w zamyśleniu w ciemne niebo.
Gdy była młodsza, to właśnie tam, odnajdowała to, czego potrzebowała – odrobinę ukojenia w ciężkiej chwili.
Dawno tego nie robiła. Odkąd poznała Remusa, nie potrzebowała już znajdowania spokoju w niebie. Zwykle, odnajdowała go w cieple bliskiej jej osoby.
Teraz czuła, że znów jest sama. Zniszczała to co miała.
Ukryła twarz w rękach.
- Wszystko stracone – szepnęła czując jak ciepłe łzy spływają po jej dłoni.
Nie słyszała, jak drzwi się otworzyły i do środka wszedł Remus. Oparł się o futrynę drzwi i wpatrywał się spokojnie w żonę.  
Chodź to, co powiedział mu teść, wyjaśniło wiele, nadal nie potrafił jej uwierzyć.
- Cristin… - zaczął cicho, wchodząc do środka i przymykając cicho drzwi, by dzieci nie słyszały ich rozmowy.
Podniosła szybko zaczerwienioną twarz, ukradkiem ocierając łzy. Nie chciałaby widział, że się rozkleiła.
- Tak? – Spytała cicho.
- Rozmawiałem z twoim ojcem – powiedział cicho, przechodząc obok fotela i stając przed nią – Powiedział mi, jak było z Wellingiem – dodał. Zbladła gwałtownie podnosząc niepewnie wzrok, – Czemu mi nie powiedziałaś?
- Wstydziłam się – szepnęła, opuszczając wzrok – Nie chciałam, żebyś wiedział.
- Jestem twoim mężem – powiedział łagodnie kucając – Jeśli nie chciałaś mi o tym powiedzieć, to znaczy że mi nie ufasz.
- Ufam. Dobrze wiesz, że tak…
- Nie. Jeśli byś mi ufała, powiedziałabyś prawdę. Jak mam ci uwierzyć, że nic między wami nie było, skoro mi nie ufasz i kłamiesz?
Nie odpowiedziała. Wpatrywała się w czubki swoich butów, czując jak ogromny rumieniec wypełzuje ja jej twarz. Miał rację.
- Nie chciałam, żeby tak wyszło – szepnęła po chwili podnosząc wzrok – Masz prawo mnie nienawidzić…
- Posłuchaj – przerwał jej ostro – Spójrz na mnie. – dodał, gdy znów opuściła głowę.
Powoli podniosła wzrok. Jej serce zabiło dwukrotnie szybciej niż zwykle.
- Nie nienawidzę cię – powiedział stanowczo. Spuściła wzrok. Podniósł dłoń i delikatnie uniósł jej twarz tak, by ich spojrzenia się spotkały – Rozumiesz? Rozumiesz?
Kiwnęła głową. Czuła się, jakby miała pięć lat i słuchała jednego z babcinych monologów, które wygłaszała jej co jakiś czas, gdy rodzice zapomnieli o urodzinach czy przedłużyli jej pobyt u staruszki. Tak jak wtedy, podsunęła kolana jeszcze bliżej, spuściła wzrok i pozwoliłaby włosy opadły jej na twarz, czekając, coś powie.
Mężczyzna powoli podniósł dłoń i odgarnął jej włosy z policzków, zakładając je delikatnie za ucho. Nieśmiało podniosła twarz patrząc na niego zaczerwienionymi oczami.
- Nie zrobiłam tego – powiedziała ochrypłym tonem, wpatrując się uporczywie w męża – Uwierz mi…
Milczał. Nie odwrócił wzroku, nie wyszedł. Po prostu milczał.
Pokręciła głową w wyrazie zaprzeczenia, pozwalając by łzy ściekły po jej policzku.
- Nie chcę, żeby to się skończyło – powiedziała cicho – Nie chcę! Proszę, uwierz mi, że nie zrobiłam tego…
Nie odpowiedział. Wpatrywał się w nią uporczywie, próbując znaleźć odpowiedź, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
- Wierzysz mi?– spytała obserwując go uważnie – Odpowiedz!
Milczał. Zrobiła gest, tak, jakby chciała go dotknąć, ale opuściła dłonie zrezygnowana i wyszła z pokoju, zostawiając go samego.
***
Jak mówiłam, trochę się chyba wyjaśniło jednak… na następną notka trzeba będzie trochę poczekać. Postaram się dodać nowy post w piątek. To tyle.

Komentarze

  1. Bardzo dobre.Bardzo.Ta notka ma to COŚ. Duszę.Przyciąga i... wciąga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahahahaha...xDAdam musiał być faktycznie nieziemski...Mam nadzieję, że między Lupinami się wszytko ułoży...:(Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie można było czytać tego bez uśmiechu :)) Tylko dwa akapity, pierwszy i ostatni, są dosyć poważne i rzeczywiście sporo wytłumaczają. Ale sam miodzik :D Całuję, evans-potter

    OdpowiedzUsuń
  4. tego sie nie spodziewałam następna notka mam nadzieje że teraz remus wybaczy christinie bardzo mi jej szkoda czekam do piątku a jeśli uda Ci sie szybciej to bedzie jeszcze fajniej pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dwie notki w jednym dniu? Super :)Dobrze, że z ciekawości tu weszłam. O pierwszym dzisiejszym (wczorajszym?) poście dowiedziałam się z Twojego opisu, ale o drugim nie miałam zielonego pojęcia.W końcu się coś wyjaśniło, przynajmniej trochę."- To teraz nie ma znaczenia. Nie bronię jej, chcę żebyś po prostu pozwolił jej wszystko wyjaśnić – powiedział spokojnie mężczyzna – Mało na świecie jest miłości takiej jak wasza. Nie pozwólcie, by się rozpadła przez kogoś takiego – dodał ciszej." - ta wypowiedź powaliła mnie na kolana :) Ojciec Cristin tak pięknie wyraził się o miłości Lupinów.Powinnam chyba napisać, że to Ty tak wyraziłaś uczucie łączące Remusa i Cristin, ale tak jakoś wyszło ^^Weny życzę :) Czekam cierpliwie na kolejny post.Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! Nie moge sie doczekac az sie wszystko wyjasni, podrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna notka xD Ale mam nadzieje że przez kłopoty państwa Lupin nie zaniedbasz pozostałych bohaterów???

    OdpowiedzUsuń
  8. http://lily-evans-life.blog.onet.plnie wiem czy juz to widzialas, ale to na pewno twoja notka prawda???

    OdpowiedzUsuń
  9. Buhahaha xDTo ze stołem i patelnią było dobre xDFaktycznie dla matki Ann mogło to wyglądać dwuznacznie xDCo do Remusa mam nadzieję, że uwierzy Cristin no, ale może dowiem się z next notki. Bo o tej mnie nie powiadomiłaś ty, ty xD

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instynkt

Zburzony zamek...

Bielizna