U Potterów cz.2
Fale uderzyÅaby delikatnie o brzeg, rozpryskujÄ c wodÄ napiach. Promienie sÅoÅca, odbijaÅy siÄ od wzburzonej tafli tworzÄ c zÅoteksztaÅty w lustrze morza.
Po brzegu biegaÅy dzieci, chlapiÄ c zimnÄ wodÄ na opalajÄ cesiÄ kobiety, które podnosiÅy siÄ z krzykiem. GdzieÅ w gÅÄ b plaży grupa mÅodychludzi odbijaÅa piÅkÄ, która co jakiÅ czas upadaÅa na sÄdziwego mÄżczyznÄ, którywymachiwaÅ w ich stronÄ rÄkÄ , jednoczeÅnie otrzepujÄ c piach z kanarkowych kÄ pielówek.
Z jednego z gÅównych wejÅÄ, weszÅa duża gromadka dzieci,krzyczÄ c przeraźliwie. Obok nich szÅo czworo zdezorientowanych i zmÄczonychludzi, którzy za wszelkÄ cenÄ próbowali uspokoiÄ swoich podopiecznych.
Kilka metrów od wyjÅcia, znajdowaÅa siÄ duża budka, gdziemożna byÅo kupiÄ loda lub coÅ do picia. Od okienka, w którym staÅa rozleniwionakobieta, ciÄ gnÄÅa siÄ dÅuga kolejka zdenerwowanych ludzi, którzy wyklinali podniebiosa na flegmatycznÄ staruszkÄ.
Obok budki, ciÄ gnÄ Å siÄ rzÄ d drewnianych Åawek, w poÅowie ocienionychprzez drzewa a w poÅowie oÅwietlonych przez przebijajÄ ce siÄ sÅoÅce.
Na jedne z tych Åawek, siedzieli oni. Ona, w czarnej górzeod kostiumu kÄ pielowego i w krótkich biaÅych szortach i on – w bÅÄkitnejkoszulce i jasnych, letnich spodniach.
Kobieta oparÅa gÅowÄ o ramiÄ mÄża i wpatrywaÅa siÄrozanielonym wzorkiem na morzÄ, a on, otuliŠżonÄ ramieniem i patrzyÅ gdzieÅprzed siebie.
Kobieta odgarnÄÅa wÅosy z czoÅa, i poczuÅa suchoÅÄ w ustach.SiÄgnÄÅa do torby wiszÄ cej na oparciu Åawki i wyjÄÅa z niej butelkÄ z wodÄ . OdkrÄciÅakorek i ÅyknÄÅa wody.
Ludzie z kolejki spojrzeli na niÄ z zazdroÅciÄ .
- Chcesz siÄ napiÄ? – SpytaÅa, podsuwajÄ c Remusowi butelkÄ. OpuÅciÅwzrok patrzÄ c przez chwilÄ na wodÄ, jakby miaÅo do niego docieraÄ, o cozapytaÅa go żona aż w koÅcu kiwnÄ Å gÅowÄ .
- Tak – powiedziaÅ ochrypÅym gÅosem biorÄ c butelkÄ.
OpraÅa siÄ znów o ramiÄ mÄża i spojrzaÅa na niego. OdÅożyÅbutelkÄ z boku i znów spojrzaÅ w dal.
- O czym myÅlisz? – SpytaÅa cicho, nadal patrzÄ c na twarzmÄżczyzny.
- O niczym… - powiedziaÅ, nadal wpatrujÄ c siÄ w horyzont. CzujÄ cnadal na sobie spojrzenie żony westchnÄ Å cicho – O wszystkim. O nas, odzieciach.
- Do jakich wniosków doszedÅeÅ? – SpytaÅa, nie wiedzÄ c,czemu, szeptem.
SpojrzaÅ na niÄ bardzo poważnie.
- Å»e mam ogromne szczÄÅcie – odpowiedziaÅ odgarniajÄ c wÅosyz czoÅa żony – Ogromne.
***
- UbieraÄ siÄ – zarzÄ dziÅa wchodzÄ c do pokoju – Raz, dwa,trzy! Idziemy na spacer – dodaÅa, podnoszÄ c Matta, który ziewnÄ szeroko –Harry, powiedz tacie że jednak przyda siÄ wózek. Dziewczynki, idziemy siÄubraÄ.
CaÅa trójka wstaÅa, rzucajÄ c smÄtne spojrzenie na ksiÄ Å¼eczkÄz obrazkami, którÄ wÅaÅnie oglÄ daÅy. WestchnÄÅy cicho i wyszÅy za Lily.
Kobieta posadziÅa chÅopca na schodach i spojrzaÅa nadziewczynki, które siedziaÅy już na podÅodze, próbujÄ c wynaleÅºÄ swoje buty. KażdaprzeglÄ daÅa dokÅadnie sandaÅka, którego wziÄÅa do rÄ czki i po chwili odkÅadaÅago i braÅa do rÄki innego.
- Co wy robicie? – SpytaÅa kobieta, patrzÄ c, jak Emilybierze kolejnego buta – one sÄ takie same.
- Nie sÄ – powiedziaÅa Margaret, wkÅadajÄ c jednego na nóżkÄ –MajÄ inne kolory nitek – dodaÅa po chwili – i inne obrazki przy zapiÄciu.
Kobieta spojrzaÅa w sufit a do przedpokoju wpadÅ Harry.
- Mamo! WidziaÅaÅ moje buty?
WskazaÅa bez sÅowa na caÅÄ sterta różnego obuwia, lezÄ cego wprzedpokoju. ChÅopiec jÄknÄ Å cicho i schyliÅ siÄ.
- To szybko stÄ d nie wyjdÄ – stwierdziÅ i zaczÄ Å szukaÄ wÅródtrampków, adidasów, szpilek, sandaÅów i sam Merlin wie, czego jeszcze.
***
Szli już druga godzinÄ. Matt dawno usnÄ Å w wózeczku,zmÄczony po caÅym ranku wrażeÅ i spaÅ smacznie pchany przez Jamesa. Harry szedÅna przedzie, depczÄ c, co chwile po ogonie Kinder, która obracaÅa siÄ warczÄ c. TrochÄz tyÅu szÅy trojaczki, milczÄ c, obracajÄ c siÄ, co chwile i pytajÄ c o to jak dÅugojeszcze.
James, co jakiÅ czas, wymieniaÅ znaczÄ ce spojrzenia, z Lily,jednak ta nic nie mówiÅa i tylko wskazywaÅa drogÄ.
- Powiesz gdzie idziemy? – SpytaÅ po raz wtórny, gdyzrezygnowana Amy wróciÅa do sióstr.
- Zobaczycie.
- Jeszcze trochÄ i wykoÅczymy trojaczki – zauważy – Prawie nicnie mówiÄ !!
Lily zachichotaÅa.
- Chyba o to nam chodziÅo.
- ChodziÅo nam o to, żeby mówiÅy mniej, a nie żeby byÅy naskraju wyczerpania – powiedziaÅ dobitnie.
- Zobaczysz, że lada moment wrócÄ im siÅy – powiedziaÅa – Wiem,co mówiÄ. W lewo.
Harry skrÄciÅ a za nim trojaczki.
RozlegÅo siÄ poczwórne: „O jej!!”. Lily uÅmiechnÄÅa siÄ irównież oni siÄ zatrzymali.
Byli przed wielkim wesoÅym miasteczkiem. Przed nimi staÅykaruzele, kolejki, diabelski mÅyn i różne, najróżniejsze atrakcje. James rozejrzaÅsiÄ dookoÅa. WesoÅe miasteczko roznosiÅo siÄ po wielkim terenie. Tam, gdziestaÅa ostania karuzela, zaczynaÅa siÄ duża, poroÅniÄta trawÄ przestrzeÅ. LilyskierowaÅa wózek w stronÄ jednej z Åaweczek.
- Idźcie, ja z nim zostanÄ – powiedziaÅa z uÅmiechem atrojaczki natychmiast rzuciÅy siÄ na Jamesa. WskazujÄ c gdzie chcÄ iÅÄ.
***
WszedÅ do domu, patrzÄ c na DrobinkÄ, która zamachaÅaradoÅnie ogonem. RzuciÅ jej urażone spojrzenie.
- Ona nas zamorduje – powiedziaÅ zdejmujÄ c smycz obroże –Ukatrupi mnie. Nie patrz tak na mnie – dodaÅ po chwili – Å»e też musiaÅaÅ siÄ zerwaÄakurat dziÅ.
SpojrzaÅ na przerwanÄ smycz i pokrÄciÅ gÅowÄ . Zawsze jestnadzieja.
WestchnÄ Å gÅÄboko i ruszyÅ do kuchni. Drobinka, czujÄ c, żejest w tarapatach ruszyÅa za nim smÄtnym krokiem, opuszczajÄ c Åeb w wyraziewiny.
- JesteÅcie? – UÅmiechnÄÅa siÄ do mÄża i pocaÅowaÅa go wpoliczek – Jak byÅo?
- Dobrze… - powiedziaÅ wymijajÄ co i schowaÅ zerwanÄ smycz dokieszeni.
- CoÅ siÄ staÅo?
- Nie… E, Liz. Powiedz mi… nie myÅlaÅaÅ czasem, że możetrzeba by dopuÅciÄ DrobinkÄ? – spytaÅ od niechcenia, siadajÄ c na krzeÅle. RozeÅmiaÅasiÄ gÅoÅno.
- No co ty! Jeszcze nam tego brakuje – powiedziaÅa, wysapujÄ cjedzenie do miski suczki – Jeden pies wystarczy.
- Ale można przecież oddaÄ, jak dorosnÄ – stwierdziÅ Syriusz,starajÄ c siÄ mówiÄ obojÄtnie.
- Nie – powiedziaÅa stanowczo – Nie ma mowy. Przynajmniejnie teraz. Mamy za maÅo miejsca.
- Aha… już po nas – dodaÅ szeptem, patrzÄ c na suczkÄ. TaopuÅciÅa Åeb niżej.
Liz odwróciÅa siÄ.
- WÅaÅ
ciwie, czemu pytasz?
- Nie, tak pomyÅlaÅem. Wiesz, jako że ma teraz warunki…
- No co ty – pokrÄciÅa gÅowÄ – Nie, Syriusz to nie dobrypomysÅ. Samo znalezienie psa… Boże. Syriusz…
WstaÅ, widzÄ c natarczywe spojrzenie żony.
- Tak kochanie? – spytaÅ, uÅmiechajÄ c siÄ szybko.
- Powiedz mi, czy na spacerze byÅo wszystko w porzÄ dku?
- Tak… no dobra, nie. – wyjÄ Å zerwana smycz i poÅożyÅ jÄ nastole. OtworzyÅa usta – ZerwaÅa siÄ.
- Nie… - powiedziaÅa – Å»artujesz. Prawda?
PokrÄciÅ gÅowÄ . Bernardynka zawyÅa cicho.
- DÅugo jej szukaÅeÅ? – SpytaÅa po chwili.
- TrochÄ… Obawiam siÄ, że wystarczajÄ co dÅugo…
- Nie! Syriusz! Nie rób sobie jaj! – UsiadÅa na krzeÅle.
- Duży ten pies byÅ? – SpytaÅa z nadziejÄ , unoszÄ c gÅowÄ.
- Leonberger – powiedziaÅ cicho a kobieta uderzyÅa gÅowÄ oblat.
- WiÄkszego wybraÄ nie mogÅaÅ!? – SpytaÅa patrzÄ c na suczkÄ –No nic, staÅo siÄ. Miejmy nadziejÄ, że uda siÄ i nie bÄdziemy mieÄ w domuschroniska…
***
UsiadÅ obok żony i odchyliÅ gÅowÄ do tyÅu.
- I jak? – SpytaÅa cicho, patrzÄ c jak trojaczki przewalajÄ siÄ po trawie.
- ZaliczyÅem dziÅ pociÄ g ciuchcie, jazdÄ na koniku, kolejkÄz Harrym, karuzelÄ i dwa razy zostaÅem znokautowany w samochodach. W dodatkumój wÅasny syn pokonaÅ mnie w lotkach a wata cukrowa Amy wpadÅa mi we wÅosy.
Lily zaÅmiaÅa siÄ, zakrywajÄ c usta dÅoniÄ .
- Jak…? – WyjÄ knÄÅa przez zatkane usta, trzÄsÄ c siÄ zeÅmiechu.
- ZawiÄ zywaÅem jej buta… - mruknÄ Å Potter.
Lily zakrztusiÅa siÄ gwaÅtownie ÅlinÄ , a James westchnÄ Å.
- Zero wsparcia nawet we wÅasnej żonie…
- Przepraszam… - powiedziaÅa cicho i znów siÄ zaÅmiaÅa – Ja poprostu…
- JesteÅcie gÅodne? – SpytaÅa Lily, ocierajÄ c Åzy.
- Tak!! – KrzyknÄÅy, wstajÄ c z trawy.
Lily uÅmiechnÄÅa siÄ i siÄgnÄÅa do torby. WyjÄÅa z niej pokanapce i wrÄczyÅa po jednej każdemu.
- Czy też odczuwasz zmÄczenie? – SpytaÅ po chwili Potter. LilypokrÄciÅa gÅowÄ . RozlegÅo siÄ gÅoÅne „Agruuuu”.
Kobieta podskoczyÅa a James zakrztusiÅ siÄ gwaÅtownie gryzionÄ kanapkÄ . Lily szybko zaczÄÅa go waliÄ po plecach.
- Już? – SpytaÅa, patrzÄ c na niego uważnie. KiwnÄ Å gÅowÄ iwstaÅ.
- IdÄ do Åazienki… - powiedziaÅ i zrobiÅ krok do przodu. Wtym samym momencie, wózek, o który opraÅa dÅonie Lily ruszyÅ do przodu i kóÅka przejechaÅypo stopie Pottera.
Lily zaÅmiaÅa siÄ gÅoÅno.
- Kochanie, masz dziÅ pecha?
- Najwyraźniej…
***
Lily uznaÅa, że pech jej mÄża dopiero siÄ zaczÄ Å. WracajÄ cdo domu – tym razem już BÅÄdnym Rycerzem – mÄżczyzna z caÅej siÅy przyciÄ Åsobie dÅoÅ jednym z krzeseÅ, które przesunÄÅo siÄ przy skrÄcie autobusu. WysiadajÄ c,wpadÅ w gÅÄbokÄ kaÅuże, w której zamoczyÅ siÄ aż do kostek.
WracajÄ c w mokrych butach, nabawiÅ siÄ pÄcherzy na palcach,które przebiÅ, gdy przebiegÅa po niech Kinder.
Jeszcze tego samego wieczoru, Potter wylaÅ na siebie gorÄ cÄ zupkÄ mlecznÄ , którÄ miaÅ nakarmiÄ Matta. ChÅopiec, urażony marnotrawstwem posiÅku,odwdziÄczyÅ mu siÄ gdy Potter zabraÅ siÄ do przewijania go. Pech nie skoÅczyÅsiÄ również po tym, gdy dzieci poszÅy spaÄ. Lily, leÅ¼Ä c w Åóżku usÅyszaÅa gÅoÅnei wyraźnie przekleÅstwo Pottera z Åazienki. W chwilÄ potem rozlegÅ siÄ dźwiÄktÅuczonego szkÅa, a niecaÅe dziesiÄÄ minut później gÅoÅny krzyk i huk. Jak LilydowiedziaÅa siÄ chwilÄ później, James najpierw zwaliÅ sobie na gÅowÄ szamponystojÄ ce na póÅce, nastÄpnie zbiÅ wodÄ po goleniu, której zawartoÅÄ wylaÅa siÄna popÄkane pÄcherze a nastÄpnie wychodzÄ c z wanny poÅlizgnÄ Å siÄ na mokrejposadzce.
James Potter zakoÅczyÅ swój dzieÅ kÅadÄ c siÄ spaÄ zimponujÄ cÄ liczbÄ zadrapaÅ, plastrów i siniaków na caÅym ciele.
I Lily, byÅa pewna że przez caÅÄ noc, nie zmrużyÅ oka,próbujÄ c znaleÅºÄ wygodnÄ pozycjÄ do spania.
***
Nie wiem, co na mnie zadziaÅaÅo. Perspektywa zbliżajÄ cych siÄwakacji? Wolne dni w roku szkolnym? Disco Polo, sÅuchane w przypÅywie dobregohumoru?
Nie wiem, co skÅoniÅo mnie do napisania notki w ciÄ gu dwóchgodzin. Nie jest ona imponujÄ cej dÅugoÅci – 3 strony Worda, ogólnie rzeczujmujÄ c standardowa dÅugoÅÄ na tym blogu, – ale napisaÅam. A że zbliża siÄ latoi mam dobry humor – dodajÄ.
PojawiÅy siÄ też dziÅ nowe opisy w ramkach i rubrykaogÅoszenia. Tam bÄdÄ pisaÄ o terminie notek. To tyle ;P
ech och ach stanowczo za mało znęcasz się nad Jamesem :Pi wogóle to cud miód i orzeszki :D
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze że napisałaś ja tam sie bardzo ale to bardzo ciesze tylko szkoda mi jamesa co on musiał przeżyć biedactwo
OdpowiedzUsuńBiedny ten James, on to się ma;) Fajnie, że napisałaś, notka jak zwykle cudna.
OdpowiedzUsuńBuhahaha xDD Widzę, że tak jak ja lubisz dręczyć swoje postacie xDDDrobinka większego nie mogłaś?! xDDAle rozumiem, przeciwieństwa się przyciągają heheh xDŻal mi Jamesa biedaczek xD Jemu szczególnie uprzykrzasz żywot xDOgólnie notka : super, ale jest jeden problem...Dlaczego mnie nie powiadomiono?! xDD Nie no normalnie ja też mam pecha xDD Wszyscy zapominają mnie powiadamiać! Buuuu...Popłaczę się ;(((((Aha i zmieniłam numer gg, ale chyba o tym wiesz, wysłałam ci wiadomostkę z udowodnieniem , że to ja xDDPozdrowioneczka!Mońka
OdpowiedzUsuńDziękuje za dedykacje :) Obie części notki jak zwykle świetne, super, ekstra itd. itp. :) W pierwszej części czasem między słowami nie było spacji i troche trudno się czytało, ale nie będę zwracać na to uwagi, jeśli bedziesz pisała takie fajne notki xD
OdpowiedzUsuńSuper notka ogólnie to wszystkie noty są świetne spędziłam tydzień czytając je jak chcesz to wejdź na http://dziennik-lilyanne-black.blog.onet.pl/ lub http://lilka-e-p.xx.pl
OdpowiedzUsuńSuper Nocia!!!~~czekam na kolejną;)~~
OdpowiedzUsuńNioo extra ze dodałas notke :):) jak zwykle swietna ;] biedny James xP
OdpowiedzUsuńNo nie notjka świetna...oj biedaczek ten James wiecej pechowych dni i niewyrobi :D
OdpowiedzUsuńBędzie cz. 3 ? ;D Świeeetnie, chcę więcej ;*
OdpowiedzUsuńBardzo zależało by mi na twoim głosie w sondzie p3000.xx.pl ( sonda znajduje sie w linkach )
OdpowiedzUsuńNastał ranek, otwierasz sennie oczy i widzisz przed sobą grzywę brązowych włosów-AAAAAAAA!!!!!!!!!!!-wrzeszczysz odskakując i przy okazji waląc głową o ścianę-Dzińdoberek!!!!!-mówię radośnie poprawiając czarny kapelusz i odrzucając stojące we wszystkie strony, włosy do tyłu-Sorry, że tak wcześnie, ale mam dobrą wiadomość! Jeśli przejdziesz do początkowej notki na blogu czeka cię niespodzianka o której już się dowiedziałaś, ale co tam! Robiłam to z wielkiego sentymentu jakim darzę opowiadanie i jego bohaterów. Są, byli i będą dla mnie jak przyjaciele, coś do czego zawsze mogę wrócić.Pośmiać się i popłakać z nimi.Z tym opowiadaniem życie nabiera kolorów.Skomentowałam i przeczytałam(dwukrotnie xD) każdą notkę związaną z fabułą, pomijając ogłoszenia itd.Zrobiłam to w akcie rozpaczy mając jeszcze malutki cień nadziei, że wrócisz.Wróciłaś.Mam nadzieję, że będziesz pisać długo, jeszcze z 10 czy z 20 lat, nie przeżyłabym tego, gdyby te postacie zniknęły, zżyłam się z nimi.Czuję, jakby były częścią mnie.Tego lepszego świata, zaklętym kącikiem w którym nie ma tyle zła ile w normalnym świecie.Cóż mam jeszcze powiedzieć? Cieszę się, że 28 grudnia 2005 roku wcisnęłaś przycisk "Załóż bloga" i dodałaś pierwszą notkę pt:"eeee...".Cieszę się, że nadal prowadzisz bloga.
OdpowiedzUsuńHej;-) To nie spam, ale jeśli masz ochotę może rzucisz okiem na pierwszą notkę na moim nowym blogu: http://alodia.blog.onet.pl ? Jest o życiu młodych ludzi takich jak my. Ich rozterkach, problemach, sukcesach. Zależy mi na każdej opinii! Z góry bardzo dziękuję. Chętnie dodam do linków!
OdpowiedzUsuń!Zamówienia! W każdej notce! Nie wierzysz? Sprawdź...http://giffki-domci.bl og.onet.pl Jeżeli chcesz mieć nagłówek, lub super przerobiony obrazek, skorzystaj z wakacyjnej promocji. Zamawiaj taniej o 50 % - nagłówek za 4 komentarze a obrazek za 2 komentarze !! Promocja trwa od 23 czerwca do 20 lipca więc spieszcie się nie martw sie jeśli w notce jest cennik ale pamiętaj promocje jest tylko na nagłówek i obrazek reszta w swojej cennikowej cenie
OdpowiedzUsuń