"Dla Mamy..."
Nowy początek? Nowi bohaterowie? Nowa historia?
Nie. Ten sam początek. Ta sama historia. Ci samibohaterowie. I ta sama autorka.
Więc co będzie innego?
Tylko moje podejście.
Chcę jeszcze raz. Przestałam liczyć, który. Przestałam walczyć.Przestałam traktować to jak obowiązek.
Chce pisać dla siebie. Przede wszystkim. Wtedy, gdy ja chcę,a nie, gdy musze. Sama z siebie. Dla siebie, bloga i dla tych, co chcą czytać.
.Kolejne próby odejścia, są krótsze. Kolejne próby odejścia dająmi nowe pomysły. Może następna notka będzie jutro? Za miesiąc? Za pół roku? Zarok? Nigdy?
Nie wiem. Ta notka jest. Pisząc ją, myślałam tylko o tym, bysprawić sobie przyjemność. Udało mi się. Czy sprawię ją wam? Nie wiem. Możetak, może nie.
***
- I jak? – weszli do środka, obserwując dzieci. Cała piątkasiedziała na podłodze, a dookoła nich porozrzucane były kredki i skrawkipapieru.
- Dobrze – powiedziała Emily, nie odrywając głowy od karkipapieru – A wy, nie robicie laurki dla babci?
- Nie. My już nie musimy my…
- Syriusz – syknął Remus, nadeptując na nogę przyjaciela –Robimy co roku, zapomniałeś? Wszyscy robią…
- Ja nie – powiedział Black marszcząc brwi – Nie rozumiem, oco ci…
- Wujek! Jak możesz!?
- Normalnie…
Lupin zakrył twarz dłońmi – przyjaźni się z idiotą.
- A ty robisz? – Zapytała Margaret patrząc na Jamesa. Tenjuż otworzył usta żeby powiedzieć, że tak, gdy uprzedził go Harry.
- Nie robi – powiedział – Nigdy.
- Dziękuję ci mały zdrajco – mruknął Potter, kręcąc głową.Syriusz wzruszył ramionami.
- A czemu nie robisz? Każde dziecko powinno robić laurkę nadzień Mamy – powiedziała Amy, biorąc klej.
- My nie jesteśmy już dziećmi – zauważył Syriusz,uśmiechając się szeroko.
- Mama mówi że każdy mężczyzna to dziecko – stwierdziłarezolutnie Margaret – A mama ma zawsze racje.
- No ma…
- Więc musicie zrobić w tym roku.
- Ale ja nie umiem – powiedział szybko James.
- Właśnie…
- My was nauczmy!
***
- Czy jest jakieś pytanie, na które twoje córki nie mająodpowiedzi? – zapytał James pół godziny później, patrząc na przygotowaną przeztrojaczki kartkę papieru.
- Nie ma – powiedział Remus biorąc do ręki klej – Lepiejudawaj że coś robisz, bo powiedzą że jesteś leń…
- Twoje dzieci mnie przerażają… - powiedział Syriusz, biorąckredkę – To co? Chcąc nie chcąc trzeba robić? Jak myślicie, mogę narysowaćmisia?
- Masz gorączkę?
- Nie – powiedział Syriusz uśmiechając się złośliwie – Jakmoja kochana mamusia zobaczy laurkę z misiem i wierszykiem padnie na zawał…
- Jesteś kochanym synkiem… - stwierdził Remus chichocząc.
- To się wie.
***
- Gdzie jest klej!? Gdzie jest klej! Remus, masz coś naczole…
Lupin dotknął czoła i zdjął z niego wstążkę, która mu sięprzyczepiła. Syriusz zachichotał, patrząc na swoje dzieło.
- Czegoś tu brakuje… - powiedział. James wychylił się doprzodu i spojrzał na kartkę przyjaciela.
- Dorysuj trochę kwiatuszków – poradził – I jakiś twórczynapis.
Black podrapał się po głowie.
- Może masz racje.
- Przypomina kwiaty? – Zapytał Lupin, pokazując swojąkartkę.
- No…, ale ten stół jest genialny.
- To nie stół…. To tulipan.
- Wybacz… wygląda jak stół – powiedział zmieszany Potter.
- Nie ma sprawy, nigdy nie byłem obdarzony zbyt dużymtalentem malarskim. Wolałem wierszyki.
- Ja co roku podrzucałem kwiatki z ogrodu. Kiedyśprzypadkiem złapałem przy okazji jednego z gnomów – powiedział Syriuszakcentując słowo przypadkiem i przyklejając papierowego motylka - Do końcażycia nie zapomnę jej miny, gdy dobrał się do jej śniadania…
- Naprawdę byłeś bardzo kochającym synkiem – powiedziałJames – Ja zazwyczaj przygotowywałem śniadanie… kiedyś ojciec namówił mnieżebym zaśpiewał…
Rozległo się ciche jęknięcie Syriusza i Remusa.
- Trochę nie wyszło – powiedział po namyśle i spojrzał naswoją kartkę – Rysować też nie umiem…
- Nie no, zebrało mu się na jęczenie nad swoimi talentami –westchnął Syriusz i podał Remusowi kartkę – Machnij tu jakiś twórczy wierszyk.Tylko taki…
- Dobra – powiedział Lupin – A ty popraw mojego tulipana.
- Dobra.
***
- Gdzie tata? – Weszła do pokoju dziewczynek.
- Na dole – powiedziała Amy– rysują laurki.
- Laurki?
- Tak, na dzień mamy.
Liz parsknęła cicho, zakrywając usta.
- Poczekasz z Vivien? Muszę to zobaczyć….
***
- Jesteś genialny!! – Powiedział Syriusz, wybuchającśmiechem. Lupin wzruszył ramionami przyglądając się swojej kartce.
- Może naprawdę powiem wierszyk? – Zapytał, drapiąc się pogłowie – Teraz to naprawdę nie przypomina tulipana…
- Dorysuj dwa kółka i powiesz, że to autobus – stwierdziłJames – A może zrób z tego łódkę?
- Ciasto – mruknął Syriusz – Duże.
- Nie no, dzięki za współprace…
- Nie ma za co.
Liz weszła po cichu do pokoju i otworzyła usta zezdziwieniem. Siedzieli na podłodze.
Syriusz pochylił się nad dużą czerwoną kartką, na którejnarysowany był miś z dużą kokardą na szyi. Obok misia, wyrysowany był bukiecika dookoła karki poprzyklejane były motylki i kwiatuszki. Na dole karki,wielkimi drukowanymi literami napisane było „ A ja wolę moją mamę”. Kobietaparsknęła śmiechem.
- Dobrze się czujecie? – Zapytała nadal się śmiejąc.
- Oczywiście, że tak – powiedział Syriusz – zobacz, jakąlaurkę zrobiłem dla mamy!
- Jesteś chory? Kochanie…?
- Bardzo dobrze!
James spojrzał na swoją laurkę.
- Czy to jest…But? – Zapytał Syriusz zbliżając się do kartkiprzyjaciela.
- Właściwie w pierwszej wersji miał to być domek, ale terazpo głębszym namyśle… może zrobię rebus?
- Może… - powiedział – Naprawdę wole powiedzieć wierszyk…
- Ja te
ż…
- Co wam odbiło?
- Nic… moje córki zarzuciły nam, że jesteśmy złymi dziećmi.A teraz idź sobie, rozpraszasz nas – powiedział Remus wystawiając język.
***
Weszła do kuchni, nadal chichocząc. Cristin spojrzała na niąpytająco, ale ta tylko wybuchła głośniejszym śmiechem.
- Co jest? Nie powiesz mi, że robią?
- Zawsze mówiłam że nasi mężowie to duże dzieci –powiedziała lekko rozbawiona Lily, łapiąc Vivien, która zachwiała się i zapewneupadłaby, gdyby nie reakcja kobiety.
- No tak – zgodziła się Liz, podchodząc do Cristin, któraoprała się o stół – Teraz jestem pewna, że mam w domu trójkę dzieci, a niedwójkę i psa.
- To co ja mam powiedzieć? – zapytała Lupin, kręcąc głową.
- Takiej jak ty ze świecą szukać – powiedziała Lily,chichocząc – Nie wiem czy jakakolwiek inna by to wytrzymała…
- Nie sądzę…
***
- Jesteś nienormalny – powiedziała Lily, otwierając drzwi.Harry zaśmiał się pod nosem, ale nic nie powiedział.
- Zdrajca – mruknął James.
- Nie wolno kłamać – powiedział Harry uśmiechając sięzłośliwie – sam nie raz to mówiłeś.
Lily roześmiała się widząc jak głupią minę zrobił jej mąż.
- Widzisz, syn cię zagiął – stwierdziła – Masz racjekochanie, nie wolno. A teraz na górę, bo tatuś się denerwuje – dodała nadal sięśmiejąc.
- Tatuś się denerwuje – mruknął Potter przedrzeźniając żonę –Ja się nie denerwuję… bardzo dobrze się bawiłem.
- Nie wątpię – powiedziała, wchodząc po schodach – Powiedz mi,masz zamiar to wręczyć?
- Osobiście. Każdy z nas.
Lily parsknęła cicho.
- I Syriusz też?
- Nie… - powiedział Potter, wahając się – On wyśle sową. Zcałym szacunkiem do Pani Black, ale myślę, że jego wizyta może ją zdenerwować,a już fakt, że przyniesie jej mugolską laurkę… Nie, myślę, że Syriusz nie jest samobójcą.
Lily zaśmiała się cicho.
- No tak – zgodziła się spokojnie – Masz rację. Nie jest.
***
26 maj. Dzień Matki. Dzień, całkowicie poświęcony mamom. Wszystkiedzieci, zarówno małe jak i duże już z samego rana pędzą do mam, by złożyć imżyczenia.
Dzień w którym każde dziecko okazuje wdzięczność i miłość.
No tak, ale ten Dzień Matki, miał być wyjątkowy.
Nie chodzi tu o fakt, że Matt obchodził go po raz pierwszy ichodź właściwie nie trzymał nigdy w ręce długopisu i sam był zbyt mały i niemógł nic zrobić i nie rozumiał sensu tego dnia, już o świcie wraz z siostrami,pod kontrolą ojca, wkroczyli do sypialni rodziców.
Trojaczki obudziły matkę nierówno wyśpiewaną piosenką omamie, a następnie wręczyły jej trzy zupełnie różne laurki i czwartą od brata.
„Tata mówił, że jest za mały żeby rysować, więc zrobiłyśmyto za niego”.
Wyjątkowość tego dnia to nie był również prezent Harryego.Chłopiec dość długo męczył się nad nim jednak w końcu udało mu się i Lilyobudził zapach świeżo zaparzonej herbaty i taca świeżutkich kanapek. Jameszostał szybko postanowiony do pionu przez syna, który oznajmił mu, że onkanapki ma sobie zrobić sam.
O wyjątkowości tego dnia, przekonać się miały się przekonaćPani Potter, Lupin i… Black. Ta ostania, trzeba to przyznać, zupełnie nie spodziewałasię jakiegokolwiek znaku że jej najstarszy syn pamięta o tym dniu. Byłazupełnie nieprzygotowana na to i właściwie, wcale nie przeszkadzało jej to.
W domu państwa Black nigdy nie wspominano o najstarszym synui od ostatniego spotkania na ulicy wszyscy zapomnieli o jego istnieniu.
Nic więc dziwnego, że gdy w godzinie śniadania, do oknasalonu zapukała sowa, wywołało to niemałe zdziwienie.
Początkowo puchacz został zignorowany. Gdy jednak wykazała sięon dużą natarczywością zdegustowany i rozproszony Regulus postanowił odebraćlist.
Gdy tylko okno się otworzyło ptak wleciał do pomieszczenia,zrobił kółko nad stołem i wylądował przy Pani Black.
Kobieta spojrzała z zainteresowaniem na puchacza, który zahukałi pokazał jej nogę do której przywiązany był list.
Powoli odwiązała go, obserwując puchacza. Spojrzała zszokowanana białą kopertę i wymieniła spojrzenie z pozostałymi członkami rodziny.
- Od kogo? – Zapytał Regulus przyglądając się jak kobietarozdziera kopertę – Wygląda na mugol… Na Merlina!
Rozległ się krzyk i koperta opadła na stół. Cała rodzinaspojrzała na nią jak na bombę a pani Black odsunęła krzesło.
- Co to jest!? – Zapytała patrząc na kartkę, z której odpadłmotylek.
- Chyba nic groźnego – powiedział Regulus biorąc jaostrożnie do ręki – wygląda jak dziecinny bohomaz.
Otworzył ją ostrożnie a jego oczy zrobiły się wielkie jakdwa talerze.
- O Merlinie… - powiedział mrugając – To od Syriusza.
Zapanowała głucha cisza. Walburgia wstała gwałtownie izabrała zszokowanemu synowi kartkę. Zajrzała do środka, przeczytała szybko to,co było tam napisane i jednym ruchem wrzuciła ja do kominka.
- Bzdury – warknęła wracając na miejsce- zwykłe, mugolskiebzdury. Że też ma czelność.
***
Liz uśmiechnęła się lekko, patrząc na córkę, która spojrzałaz zainteresowaniem na sufit. Widać było, że nie ma pojęcia, co się dzieje.Steven zaśmiał się cicho, biorąc siostrę na ręce.
- No, to teraz kolej na życzenia Vivien – powiedział adziewczynka przekręciła lekko głowę – W tajemnicy powiedziała mi, że życzy cipociechy z nas i taty…
Kobieta zaśmiała się głośno a Steven zarumienił lekko.
- No.. tak…
- Chodźcie tu – powiedziała przywołując gestem syna. Poprawiłna rękach Vivien i podszedł do matki. Wzięła córkę na ręce i gestem wskazałażeby usiadł obok – Jesteście największym prezentem, jaki mam. Jasne?
***
Szli spokojnie trzymając się mocno za ręce. Lily uśmiechnęłasię lekko, ale nic nie powiedziała, gdy Potter rzucił okiem na kartkę.
- Ja nie mam laurki – powiedziała po chwili.
- Masz kwiaty – zauważył Potter wzruszając ramionami – a ja dziecinnyrysunek.
- Jestem pewna, że to jej się bardziej spodoba – powiedziałakobieta – ciekawe, czy za dziesiąci lat, Harry też narysuje mi laurkę tak jakty…
- Przypomnę mu, jakby zapomniał – zaśmiał się mężczyzna.
- Pamiętaj lepiej, żeby za dziesięć lat nadal mnie kochać –powiedziała uśmiechając się lekko.
- Za dziesięć, piętnaście… zawsze.
***
Odetchnął głośno i nacisnął klamkę. W drzwiach przywitałaich Pani Potter, uśmiechając się szeroko. Lily uśmiechnęła się widząc lekkiwstyd na twarzy męża.
- No dalej kochanie – pospieszyła go, szturchając Harryegoktóry zrobił się lekko czerwony – Śmiało.
Rzucił jej mordercze spojrzenie i zbliżył się do matki.
- Dziś nie mam kwiatów – powiedział drapiąc się po czole –Wszystkiego najlepszego mamo…
Wyciągnął laurkę i podał ją kobiecie. Oczy pani Potterzrobiły się większe i lekko się przeszkliły. Wzięła kartkę do ręki i delikatnieją otworzyła.
Lily miała wrażenie, jakby jej teściowa trzymała w rękachjakiś delikatny skarb. Przeczytała tekst zapisany równym pismem syna i zamknęłają powoli.
Podniosła wzrok i otarła łzę, która spływała jej popoliczku.
- Dziękuję – powiedziała cicho i przytuliła mocno syna –Jesteś najwspanialszym synem, jakiego mogłam dostać.
***
- Czego się tak patrzysz? – Zapytał, patrząc na żonę – Co?
Wzruszyła ramionami z lekkim uśmiechem.
- Nigdy nie widziałam jej tak szczęśliwej – powiedziała cicho– Sprawiłeś jej nie lada przyjemność. Naprawdę.
Wzruszył ramionami a Lily złapała go mocniej za dłoń.
- To zabawne. Taki mały gest dla jednej osoby– zaczęła – A takwielki dla innej. Jesteś dla mnie za dobry.
Pokręcił głową.
- To tylko zwykła laurka – powiedział.
- Dal ciebie. Ale dla niej, to jest wielki gest. Bo wie, żespędziłeś nad tym trochę czasu z myślą o niej… rozumiesz?
- Rozumiem.. – Powiedział powoli – chyba muszę komuśpodziękować.
- Komu?
- Trojaczkom – stwierdził – a niby, komu?
***
Spojrzała pytająco na syna, który uśmiechnął się lekko. Podałmatce bukiet stokrotek i kopertę. Kobieta zamrugała i delikatnie otworzyłakopertę. Cristin uśmiechnęła się lekko, a trojaczki wychyliły główki patrząc nababcię.
- Co to? – zapytała zaglądając do środka.
- Laurka – powiedział Remus a Cristin powstrzymała atakśmiechu – Kartka – poprawił widząc rozbawioną minę żony.
Pani Lupin wyjęła kartkę i zakryła usta. Bukiet wypadł napodłogę.
- To jest… - zaczęła przełykając usta – To jest… niesamowite…
Lupin spojrzał na nią zastanawiając się, co teraz kołaczesię w myślach matki. Cristin uśmiechnęła się szerzej.
Trojaczki widząc zmieszanie ojca postanowiły się odezwać.
- Tata sam rysował – powiedziała Emily.
- Tylko nikt nie wie, co to jest – dodała Amy.
- Dziewczynki – syknęła Cristin, opanowując śmiech.
Pan Lupin, widząc zmieszanie na twarzy syna i wiedząc żejego żona nie powie nic, odezwał się szybko.
- Pokroje ciasto – powiedział wstając. Trojaczki głośnymchórem wydały okrzyk radości i wybiegły za dziadkiem podczas gdy Cristin wyszłamrucząc coś w stylu że chyba Matt płacze.
Zostali sami. Kobieta usiadła na fotelu i spojrzała przeszkolonymioczami na syna.
- Dziękuje Remusku – powiedziała cicho, ukradkiem ocierającłzy – Bardzo dziękuję.
- Nie ma, za co mamo – odpowiedział cicho, nie patrząc nakobietę – zasłużyłaś. To przecież kartka dla najlepszej mamy.
***
„Onajedna dostrzegała
w durnym świecie tym jakiś ład
własną piersią dokarmiała
oczy mlekiem zalewała
Wychowała jak umiała
a gdy wyjrzał już człek na świat
wziął swój los w ręce swe
i nie w głowie mi było że
Ref :
Nie ma jak u mamy ciepły piec cichy kąt
Nie ma jak u mamy kto nie wierzy robi błąd
Nie ma jak u mamy cichy kąt ciepły piec
Nie ma jak u mamy kto nie wierzy jego rzecz
T tym czasem człeka trawił
spać nie dawał mu taki mus
żeby sadłem się nie dławił
lecz choć trochę świat poprawił
nieraz w trakcie tej zabawy
świeży na łbie zabolał guz
człowiek jadł z okien kit
i zanucić mu było wstyd
Ref : Nie ma jak u mamy ...
Te porywy te zapały
jak świat światem się kończą tak
że się wrabia człek pomału
w ciepłą żonę stół z kryształem
I ze szczęścia ogłupiały
nie obejrzy się człowiek jak
w becie ktoś się drze
komu nawet nie w głowie że
Ref : Nie ma jak u mamy ...”
WojciechMłynarski
Skoro już ówiłam, że cie kocham to powiem jeszcze raz :P mie martw sie :PNotka piekna lekka i wogole git! YoU BACk!
OdpowiedzUsuńprzeczytałam tego bloga gdy był już zakończony tak mnie wciągnął że nawet przeczytałam go dwa razy było mi smutno że go zakończyłaś bo opowieść super a teraz gdy masz zamiar wrócić jestem bardzo zadowolona obiecuje że będe czytać i komentować tylko prosze pisz
OdpowiedzUsuńKrótko zwięźle i na temat: Z A J E B I S T E !! Ja chcę więęęęcej ! Kocham ten blog! Kurde.. Idę już, bo się wzruszę...
OdpowiedzUsuńJUUUUUPIIIIII!!!!!!!!!!!!!! Ale się cieszę, że wracasz! Nie ważne, kiedy będziesz pisać, czy co miesiąc, czy następna notka pojawi się za pół roku, ale wracasz i z tą cudowną notką!Heh...Nie no wzruszyłam się xD A notka naprawdę cudna trojaczki są super, a Harry jeszcze lepszy buhahaha xD Nie no zaczyna mieć charakter huncwota xDD Uwielbiam notki przy których można się śmiać, a przy tej śmiałam się cały czas hehPozdrawiam
OdpowiedzUsuńSłuchaj. Ja jeszcze chyba nigdy tak się nie uśmiałam. Notka jest urocza. Wiedziałam, że wrócisz. Coś mnie tknęło i weszłam, a tu nowy szablon, nowa notka... Będę czekać na nowy post, choćby on miał pojawic się za rok.
OdpowiedzUsuńA więc peeewnego pięęęknego dnia szukałam własnie takich róznych blogów . . przypadkiem trafiłam na ten (jeszcze z innym wyglądem;p) przeczytałam wszystko i sie zasmuciłam gdy zobaczyłam notje ze to juz koniec. . . hmmm zamknełam twojego bloga ale zapisałam na kartce adres. . .w czwartek postanowiłam zajrzec jeszcze raz od poczatku znowu zaczełam go czytac. . potem szok zmieniłaś bloga pomyslałam wracasz. . .Dnia 24.05.2008 zobaczyłam nową notke usmiechnełam sie do siebie i teraz dziekuje ze wróciłas bo moim zdaniem jets to najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam. . .hehe ale sie rozpisalam :P jeszcze fajnie by było jakbym wstawiła jakies rysunki tak jak przy Potterach wstaw jeszcze takie przy Lupinach i tych innych :P Dzieki Całuje pa :*:* P.S.-Czekam na nastepna notkę!!P.S.2-Jak przeczytałaś mój monolog cały to ci szczerze gratuluje bo sie rozpisałam ze hoho :*:):)
OdpowiedzUsuńJUHU!!! Jak fajnie ze wracasz niewazne kiedy pojawi sie kolejna notka dla mnie wazne jest to ze TY wracasz!!!:) Daj znacz na: anaw27@o2.pl bo sądząc po regulaminie to na gg juz niebedziesz powiadamiać:)
OdpowiedzUsuń