Dlaczego życiem żądzą przypadki?

Dla was dziewczynki ;p dla was

***

Dlaczego życiem żądzą przypadki?

***

- Cristin, uspokój się i powiedz, co się stało – Lilyusiadła obok roztrzęsionej przyjaciółki. Kobieta wydawała się całkiem wytrąconaz równowagi.

- Boże, to nie możliwe – szepnęła odwracając się doprzyjaciółki. W jej ciemnych oczach Lily dostrzegła panikę.

- Co się stało!?

- Spokojnie – wstała, całkowicie ignorując przyjaciółkę – towcale nie musi być wiarygodne. Tak, to na pewno pomyłka…

- Cristin! – Lily spojrzała na przyjaciółkę lekkorozbawiona,. W takim stanie, nie wiedziała jej jeszcze nigdy.

Lupin nabrała głośno powietrza, poczym wypuściła je z cichymświstem.

- Lily… - jej głos wydawał się trochę spokojniejszy – To niemoże być prawda, nie?

- Co nie może być prawdą?

Przygryzła wargi, zastanawiając się, co odpowiedzieć.Wszystko wydawało jej się nieodpowiednie.

- No…? – Spokojny głos Lily zdawał się trochę bardziejzachęcić przyjaciółkę.

- Wiesz… bo ja… my… - wstała. To słowo nie umiało przejśćjej przez gardło. Odgarnęła nerwowo włosy z czoła i spojrzała w zamyśleniu wokno.

- Nie musisz mówić – powiedziała spokojnie Lily, patrząc naprzyjaciółkę, która stała nieruchomo wpatrując się w okno.

- Pamiętasz to uczucie, gdy dowiadujesz się o dziecku? –Spytała nagle – najpierw ten strach, potem zagubienie a na końcu radość?

- Wiesz u nas było inaczej. My byliśmy…, ale czego pytasz? –Zmarszczyła brwi – Cristin, ty chyba nie…?

- Nie wiem – odwróciła się i oparła o jasną ścianę –Niewykluczone…może…

Lily zabrakło słów. Nie wiedziała, co powiedzieć. W tymmomencie ją zamurowało.

- Nie byłam jeszcze u lekarza – powiedziała spokojnie – Niechcę iść – dodała po chwili.

- Cristin, musisz.

Kiwnęła smętnie głową.

- Wiem… ale nie chce. Boję się, że potwierdzi…

- I tak się prędzej czy później dowiesz. Lepiej byćprzygotowanym…

- Pójdziesz ze mną? – splotła palce, czując jak serce bijejej z podwójną prędkością. Lily kiwnęła powoli głową.

- Pójdę… ale nie wydaje ci się że Remus…

- Nie… nie, wolę to zrobić sama.

***

- Powie mi ktoś, dlaczego zawsze my? – Syriusz spojrzał naprzyjaciół, którzy wzruszyli ramionami.

- Prawdopodobnie, dlatego, że jesteśmy facetami…

- Tak, zjeżdżanie z dziećmi na sankach jest bardzo męskie –mruknął Black.

James zaśmiał się cicho pod nosem.

- Nie narzekaj, nie masz aż tak źle – zauważył po chwili –Ty sobie wyobraź, co musi  przeżywać takiLunatyk z trzema córkami… zjeżdżanie na sankach to pikuś w porównaniu z tym, coon biedny przeżywa mając pod dachem cztery małe kobiety i żonę.

- Zapomniałeś o zmutowanych pchłach – powiedział spokojnieRemus, próbując ukryć rozbawienie.

Potter i Black spojrzeli na niego jak na idiotę.

- Nie pytać – powiedział spokojnie uśmiechając się – niechcecie wiedzieć. Jesteśmy – dodał patrząc na niewysoką górkę.

- No to się zacznie…

***

- No, idź – powiedziała pchając ją lekko – Nie martw się,będzie dobrze – dodała uśmiechając się lekko. Ta kiwnęła niepewnie głową,podała przyjaciółce płaszcz i zapukała do drzwi gabinetu. Pchnęła je lekko iweszła do środka, znikając za dębowymi drzwiami.

Lily uśmiechnęła się niepewnie do siedzącej obok blondynki irozejrzała się dookoła.

Większość kobiet, siedziała na krzesełkach w towarzystwiemężczyzn lub matek i Lily dość dziwnie czuła się towarzysząc przyjaciółce.

W poczekalni zrobił się mały szum, gdy każdy zaczął szeptaćmiędzy sobą, spoglądając na Lily. Kobieta zarumieniła się lekko odwracającgłowę od oczu ludzi i wbijając wzrok w sufit.

Wydawało jej się że minęły godziny nim drzwi otworzyły się ido poczekalni weszła blada Cristin. Usiadła na krześle i spojrzała naprzyjaciółkę lekko zdenerwowanym wzrokiem.

- No i klops – powiedziała cicho wzruszając ramionami –Będzie mały Lupinek… albo Lupinka.

Lily wytrzeszczyła oczy, mrugając zawzięcie. Cristinuśmiechnęła się, chodź w oczach Potter przypominało to bardziej grymas iwstała.

Lily szybko podała jej płaszcz i zajęła zapinaniem sięswojego, nadal bacznie obserwując poczynania kobiety, która teraz wydawała siębyć całkiem spokojna. Odwróciła się do siedzących kobieta, powiedziałagrzecznie dowiedzenia i ciągnąc lekko sparaliżowaną przyjaciółkę wyszła zbudynku.

- Dobrze się czujesz? – Lily spojrzała zatroskana naprzyjaciółkę. Ta kiwnęła głową, przygryzając wargi.

- Tak… przecież to nic wielkiego… - powiedziała drżącymgłosem – Niby, czemu mam się źle czuć, skoro jestem w szóstym tygodniu ciąży?Wszystko jest w porządku – ruszyła szybko przez siebie, ocierając ukradkiemtwarz. Zatrzymała się po chwili i odwróciła do przyjaciółki.

- Dlaczego w naszym życiu wszystko dzieje się przezprzypadek?

Lily wzruszyła ramionami i podeszła do kobiety. Objęła jąmocno ramieniem, a ta wtuliła się w jej ramię. Ciepłe łzy spłynęły na płaszczPani Potter.

- Życiem z reguły rządzą przypadki – powiedziała cicho – alezauważ, że te przypadki w waszym przypadku działają bardzo dobrze… nie martwsię. Zobaczysz, że wszystko dobrze się ułoży.

Pokręciła głową, odrywając się od Lily.

- Nic nie będzie dobrze – powiedziała ocierając twarz – Nic!

- Chodź, idziemy do Liz – Potter pociągnęła przyjaciółkę –Chodź! Taka wspólna rozmowa dobrze nam zrobi! Idziemy!!

***

- Syriusz, jesteś pewny że czujesz się zupełnie dobrze? –James podrapał się po głowie, patrząc na przyjaciela. Black usiadł na sankachStevena, rozłożył wygodnie nogi po obu stronach, złapał za sznurek i odwróciłsię do Pottera.

- Jak najbardziej – odrzekł, rzucając mu szalik – mam zamiarzjechać na sankach.

- Może uprzedź Lunatyka… Wiesz, on tam czeka żeby złapać wrazie, czego Stevena… może być zdziwiony.

- Nie… - Syriusz zawahał się przez chwilę – Nie, nie będzie.No to&#8
230; w drogę – powiedział poczym odepchnął się nogami i zaczął zjeżdżać w dółstromym zjazdem.

James obserwował jak przyjaciel jedzie, kierując niepewniesankami a po chwili traci nad nimi panowanie i przewraca się na bok. Sanki niezwolniły i jechały dalej, a nieświadomy niczego Syriusz nie zauważył żepuszczony przez niego sznurek zaplątał się w jego nogę, ciągnąc go w dół.

Wydał z siebie ciche „oj” nadal obserwując jak na twarzystojącego na dole Remusa pojawia się zdziwienie, że sanki dojeżdżają same anie, jak powinny z Stevenem na grzbiecie.

Lupin wychylił się trochę i wydał z siebie głuchy okrzyk tuzprzed tym jak sanki minęły go dosłownie o cal a na jego nogi wpadł turlającysię za sankami Syriusz.

Mężczyzna wywrócił się, zwalony przez przyjaciela, i pochwili obaj turlali się po śniegu, nadal ciągnięci przez sanki.

Zatrzymali się w momencie, gdy a drodze pojawiło się drzewo.Syriusz podniósł niepewnie głowę, czując jak cała pulsuje z bólu.

- Czyś ty kompletnie zdurniał? – Lupin podniósł się ispojrzał na Blacka, który dotykał zaczerwienia na głowie – Sanek ci sięzachciało?!

- Jakbym słyszał Liz – mruknął Black wstając i otrzepującspodnie – Chciałem zobaczyć co dzieci w tym widzą.

- Uwsteczniasz się…

- Może… ale nie tylko ja… - powiedział wskazując Jamesa,który zachęcony zjazdem przyjaciela, mknął po śniegu… na brzuchu.

Tuż za nim poboczem schodził Harry, zatrzymując się cochwilę i popychając lekko idącego z przodu Stevena, a trojaczki z największąradością zjeżdżały na pupie, przewracając się co chwilę i wybuchając śmiechem.

- Nie mam więcej pytań – powiedział cicho Remus i szybko siępołożył, wiedząc że i tak za chwile znów wyląduje na śniegu.

***

Liz zastanowiła się przez chwilę, analizując dogłębniewszystko to, co przed chwilą usłyszała.

- Czyli… - zaczęła – Chcesz mi powiedzieć, że jesteś wciąży?

Cristin kiwnęła smętnie głową i spojrzała na kubek herbaty,który trzymała w ręku.

Zapanowała cisza. Liz musiała przyznać, że ta wieść lekko jązszokowała. Podniosła wzrok na przyjaciółkę, która podkuliła pod siebie nogi iłyknęła herbaty.

- Jak ja mu to powiem? – Spytała cicho nie podnosząc wzrokuznad kubka.

- Przede wszystkim nie denerwuj się tak. Ostatnim razem teżsię denerwowałaś i na nic ci się to zdało. Po za tym – zawahała się przezchwile – Naprawdę się nie cieszysz?

Cristin zastanowiła się chwilkę. Powoli przed jej oczami,zaczęły ukazywać się najróżniejsze wspomnienia. Lily wydawała się wiedzieć oczym myśli przyjaciółka bo po chwili powiedziała cicho, przerywając ciszę.

- Pamiętasz, jak dziewczynki zaczęły mówić? - Cristinuśmiechnęła się lekko przypominając sobie pierwsze „da” powiedziane przez Amy -A pamiętasz pierwsze kroczki?

- Akcja porodowa podczas ślubu – powiedziała Liz i wszystkietrzy mimo woli zachichotały – Nieprzespane noce…

- Pierwszy uśmiech – powiedziała cicho Lily uśmiechając sięsmutno.

- Tabliczki nad łóżeczkiem – Cristin podniosła wzrok naprzyjaciółki – Myślicie, że…

- Nie powinnaś się denerwować – powiedziała Liz wstając – Tonic nie da… i tak i tak będziesz szczęśliwa.

Kobieta pokiwała głową, przyznając milczeniem racjęprzyjaciółce. Lily i Liz wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia,wiedząc, że ich misja została wykonana pomyślnie.

***

- Tato! Zobacz! – Emily podbiegła do ojca i odciągnęła go odprac na bałwankiem, jakie podjęli waz z Syriuszem i Jamesem.

Przeciągnęła go kawałek dalej, nie puszczając jego ręki iwskazała na to, co w ich wykonaniu miało być bałwankiem

Trzy, różnej wielkości kule, ułożone w złej kolejnościnadawały bałwankowi dość dziwny wygląd. Dwa kamyki, które Margaret  próbowała wsadzić w miejsce oczu byłystanowczo za duże i Remus był pewny, że lada moment głowa pęknie, a patkiznalezione przez Harryego, wsadzone przez Amy w miejsce rąk, wydawały się zarazwypaść. Remus skrzywił się lekko przechylając głowę w bok i w tym samymmomencie głowa bałwana pękła. Margaret zrobiła wielkie oczy i spojrzała nasiostrę z przerażeniem.

- Rozwaliłaś mu głowę! – Powiedziała Amy, odkładając patyki,które chwilę wcześniej wypadły.

- Niechcący! – Pisnęła dziewczynka, i kucnęła próbujączłożyć głowę. Siostry uklęknęły i obok zaczęły poprawiać głowę, która za nicnie chciała się złożyć w jedno.

Harry i Steven dołączyli do trojaczków próbując naprawićbałwanka. Remus uśmiechnął się i odwrócił się do przyjaciół.

Syriusz stał tupiąc niecierpliwie nogą, podczas gdy Jamesuparcie próbował uformować… głowę.

- Co wy macie z tymi głowami? – spytał podchodząc do Blacka– Im też się rozpadła.

Syriusz uśmiechnął się.

- Nie wiem, ale pośpiesz się, bo czas nam się kończy. Trzebawracać do ciężarnej żony.

- Kto ma wracać ten ma wracać – Remus uśmiechnął się głupioi podszedł do Pottera – Tylko ty jesteś ograniczony – dodał, nie zdając sobiesprawy, jak bardzo się myli.

 

Komentarze

  1. Haha Teraz Remusik też już jest ograniczony i nawet o tym nie wie....xD Ja się jednak zastanawiam.... Co na to trojaczki... Pewnie zaczną się pytania "skąd się biorą dzieci"... Współczuję Lupinom...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe teraz dla równowagi Lupinom nich urodzi się trójka chłopców. Rodzice się załamią a dziewczynki będą miały radochę :D Heh wszyscy rodzą dzieci to może czas na małego Potterka? :D Pozdrawiam i czekam na następną notkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, i to jak się mylił...biedaczek:D hehe..ale to będzie cuudowna rodzinka...a kiedy kupisz im kota? albo psa? :P do kompletu..

    OdpowiedzUsuń
  4. A co jak znów będą trojaczki? ^^ Hehe ... to będzie dopiro coś ;DD A Potterówna kiedy dzidzi będzie mieć? ;P Hehe ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. hm....moze teraz bliznaki? i chlopcy? albo nie...4 chopakow! Oki rodzial super! Jak zawsze. czekam na next. zycie weny i pozdro

    OdpowiedzUsuń
  6. ~elanor z www.elanor-historia-milosci.blog.onet.pl5 lutego 2008 08:08

    Hehehe.....Ale to miulusie.....Heheh, ci mężczyźni! hehehe, normalnie rżę jak koń. Tak to co teraz wyprawiam okreslil moj brat. dobrze ze nie widział tego żywiołowego skoku na dywan z mojego niestabilnego krzesla.....Heheh, ja za to niestabilnie psychicznie jestem...Psychikę mam słaba...Jak to dobrze, że znowu mialam braki, opuscilam jedna notkę i dopiero teraz przeczytalam do dla nas :PAle i tak w pelni mi tego nie oszczędziłaś, przysyając kawałki tamtego epiologu na gg. normalnie ja cię kiedyś zablokuje...nie no zarcik ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Notka piękna,brak mi słów...heh...fajny by był z tego film ;DMoże kiedyś się nakręci pomyślę ;D jeśli pozwolisz oczywiścieSzaleństwo huncwotów ach jak dzieci,jak dzieci heh

    OdpowiedzUsuń
  8. To ja może odpowiem na pytanie tytule:D:D:D Bo bez przypadków życie byłoby nudnee!!:D:D:D No taki surprise...ja mysle ze oczywiscie Cristin nie powinna sie obawiac....przeciez Lupcio napewno sie ucieszy:D:D Zwalił mnie z krzesła ten moment z sankami:D:D:D Hehehe...przecież to Huncwoci, a to niewileka róznica od dzieci:P:P No to pisz dalej kochana..musze widziec reakcje Lupina...oj musze:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  9. hehe świetna notka :) a mężczyźni to takie dzieci tylko takie troche wyrosniete :D no pisz dalej i nie przerywaj bo jest poprostu swietnie :) POZDROWIENIA

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajne,fajne,fajne. Twoje notki to ciągłe niespodzianki. Czekam na następną. Biedny Lupin. A jak się urodzą kolejne dziewczynki?

    OdpowiedzUsuń
  11. rentylka@op.pl5 lutego 2008 23:41

    Zarąbista notka!!!!!!!!!! Jesteś świetna!!!! Pisz dalej szybko

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahaha!!! Jesteś genialna! Ciekawe, jaką minę zrobi Lupinek jak się dowie...xD Mam prośbę, pisz więcej rozmów małej trójcy (trojaczek). Są genialne!!! Nie mogę się już doczekać nowej notki. Trzeba przyznać - masz wyobraźnię. Wymyślić taką genialną historię. Zazdroszczę (w dobrym sensie) oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instynkt

Zburzony zamek...

Bielizna