Zdolności rodzicielskie
Nie jestem z niejzadowolona – uważam, że jest dość słaba, zwłaszcza pod względem stylistycznym.Nie wiem, ostatnio trochę spadłam z tego marniutkiego i tak już poziomu… no,postaram się poprawić.
***
Zdolnościrodzicielskie
***
- Syriusz! Syriusz! –drzwi od domu otworzyły się z hukiem. Kobieta wpadła do domu, szybko jezamknęła i nawet nie zdejmując butów wbiegła do dużego pokoju.
- Udało się!!!
Mężczyzna spojrzał na żonę z nieukrywanym szokiem.
- Udało się! Syriusz udało!
- Co się udało? Liz, spokojnie, usiądź – podszedł do żony iposadził ją na fotelu. Kucnął obok niej i spojrzał prosto w oczy.
- Spokojnie…
- Syriusz, ty nie rozumiesz!? Udało się! Jestem w ciąży!
Black zamrugał i spojrzał na żonę. Wziął ją na ręce iokręcili się wokół własnej osi.
- Jesteś pewna? – Spytał po chwili patrząc na nią zuśmiechem. Pokiwała głową.
- Tak! Jestem! Byłam u lekarza! Nawet nie wiesz, jak sięcieszę – powiedziała uśmiechając się szeroko. Pocałował męża w usta i zarzuciłamu ręce na szyję.
– Nie tak bardzo jak ja – Black uśmiechnął się szeroko –Będę tatusiem.
- No…, kiedy powiemy Stevenowi.
Black zamrugał. O tym nie pomyślał. Podszedł z powrotem dofotela posadził ją i spojrzał poważnie.
- Nie wiem… niedługo będzie trzeba.
Uśmiechnęła się i pogłaskała go po policzku.
- Dziękuję – szepnęła kładąc głowę na jego kolanach.
- Za co?
- Za to że jesteś.
***
- Margaret nie ruszaj! – Cristin odwróciła się do córki izabrała jej z ręki szczotkę do włosów- usiądź grzecznie i czekaj.
- Ale ja chce…
- Teraz robie warkoczyki Amy! Siedź cicho, zaraz zajmę siętobą. Emily nie!
- Mama! Ciągniesz!!
W pokoju panował kompletny ambaras. Margaret siedziała nałóżku bawiąc się szczotką i nie reagując na upomnienia matki co chwile próbowała sama się uczesać.
Amy siedziała na podłodze i co chwile ruszała głową.
Emily tymczasem wspięła się na krzesło i próbowała dosięgnąćksiążeczki.
Kobieta nie wytrzymała.
Wstała, podeszła do Emily i szybko zdjęła ją z krzesła.Niezbyt delikatnie przeniosła ją do Amy i odwróciła się do Emily. Po chwiliwszystkie trzy siedziały na podłodze.
- Zaraz wracam! Macie tu siedzieć bo inaczej nie będzie dziślodów!
Wyszła z pokoju trzaskając drzwiami i poczuła jak popoliczkach płynął jej łzy bezsilności.
Wpadła do sypialni i usiadła na łóżku.
- Co się stało? – Remus podszedł do żony.
- Miałeś robić śniadanie – warknęła ukrywając twarz wrękach.
- Co się stało?
- Nie mam już sił – powiedziała kobieta opierając twarz nadłoni – dziewczynki ostatnio są niesforne. Nie daje sobie z nimi rady.
- Dlaczego nic nie mówiłaś?
- Bo masz wystarczająco dużo problemów w pracy żeby …
- To jest mój Największy i najważniejszy problem –powiedział poważnie mężczyzna i pocałował żonę w czubek nosa – I masz mi mówićo takich rzeczach, tak?
Pokiwała smętnie głową i otarła oczy.
- Kocham cię – szepnęła i zaczęła się podnosić.
- Zostań, ja do nich pójdę.
Wyszedł z sypialni i szybko przeszedł do pokoju dziewczynek.Otworzył drzwi i spojrzał krytycznie na córki, które siedziały z opuszczonymigłówkami.
- No i co? – spytał po chwili milczenia – doigrałyście się?
- Nie chciałyśmy żeby mama się denerwowała – powiedziałacicho Margaret i pociągnęła noskiem.
- Ale się zdenerwowała – powiedział Remus i podszedł docórek. Usiadł obok nich i spojrzał na każda po kolei.
- To był wypadek przy pracy – powiedziała Amy i otarłaoczka.
- Nie róbcie więcej takich wypadków, bo mama się bardzozdenerwowała. A teraz, ubierzecie się i pójdziecie przeprosić mamę, tak?
Dziewczynki pokiwały główkami, ale nie wstały.
- No, na co czekacie?
- Mama powiedziała, że jak wstaniemy to nie dostaniemy lodów– powiedziała Emily.
Mężczyzna westchnął cicho.
- Przemyślimy ten aspekt,. Ubierać się.
Wstały posłusznie i zaczęły kszatąć się po pokoju szukającubranek. Żadna nie zauważyła jak drzwi się otworzyły i weszła do środkaCristin. Patrzyła z szokiem na twarzy na poczynania dziewczynek, które zdążyływybrać już to co im się podobało, skonsultować to między sobą, na końcu zapytaćtatę czy może być i aktualnie zajmowały się ściąganiem koszulek od piżamki.
Remus uniósł brwi i uśmiechnął się do żony. Pokiwała głową zuznaniem.
- Dziewczynki – cała trójka spojrzała na ojca. Ten wskazałtylko głową w stronę drzwi.
- Tato! Ale my nie jesteśmy przygotowane! – Powiedziała znaciskiem Amy.
- Przygotowane…?
- Tak, nie jesteśmy przygotowane. Amy stoi w samychmajteczkach!! Nie wolno przepraszać w samych majteczkach!
Cristin parsknęła lekko. Złość zaczęła z niej ulatywać.
Remus pokręcił oczami i pokiwał głową, a dziewczynki zaczęłydokańczać ubieranie. Trzeba przygnać, że jak na cztery lata szło im to całkiemsprawnie.
W pewnym momencie zrobiło się małe zamieszanie. Amy wsadziłakoszulkę na lewą stronę i nie mogła jej zdjąć aby poprawić.
Remus kucnął i pomógł przy ściąganiu.
- Dziękuję – powiedziała dziewczynka i szybko nałożyłbluzeczkę.
Ubranie się zajęło im trochę czasu i gdy już były „gotowe”przepraszać, z pani Lupin zdążyła ulecieć cała złość.
Podeszły do matki i opuściły głowki.
- Przepraszamy – powiedziały i nie pewnie podniosły główki.Cristin patrzyła na nie surowo. Kucnęła i siląc się na spokój powiedziała.
- Więcej tak nie będziecie robić?
- Nie!
- Obiecujemy.
- To zmykać na dół, zaraz zjedziemy. – Dziewczynki wyszły zpokoju przepychając się która szybciej zejdzie a Cristin spojrzała na męża.
- Jak ty tego dokonałeś?
- Ma się sposoby – powiedział podchodząc do kobiety – Lepiejzejdźmy, z nimi nigdy nic nie wiadomo.
***
- Wiecie co? Podziwiam mojego męża – Cristin uśmiechnęła sięi łyknęła herbaty.
Liz zachichotała.
- Ja też – powiedziała spokojnie – Cóż takiego zrobił panLupin?
- Czy zdajecie sobie sprawę, że wczoraj rano, dziewczynkibez najmniejszych oporów się ubrały. Same.
- No, to faktycznie wyczyn – Patsy zachichotała.
- Oczywiście. Potem posprzątały ubrania. A powiedz mi Liz,za co ty podziwiasz męża?
- Za całokształt – kobieta uśmiechnęła się – za całokształt.
- To znaczy? – Lily uniosła brwi. Przeczucie mówiło jej, żeprzyjaciółka coś ukrywa. Ta wzruszyła ramionami.
- Dowiesz się w swoim czasie. Patsy, a jak tam kotek?
Kobieta zachichotała.
- Oh, cudownie… trochę mało ruchliwy, Peter próbuje gozmusić do ruchu ale on ma go głęboko… Nie ma szans.
- Oh… dlaczego?
- Będziesz mi wiercić dziurę w brzuchu?
- Tak.
- Nie mówiłam wam, nie chciałam zapeszać ale od pewnegoczasu Syriusz i ja… pracujemy nad rodziną – powiedziała powoli. Dziewczynyuśmiechnęły się szeroko.
- I…?
- I nam się udało.
W kuchni rozległy się ciche piski. Wszystkie trzy rzuciłysię na Liz.
- I czego nic nie mówiłaś głupku!? No, czego!?
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Lily, jak w domu?
- Bardzo dobrze – Potter uśmiechnęła się – Wręcz idealnie.Chyba w końcu zapanuje spokój.
- Nie, miedzy wami nie może zapanować spokój. Wy jesteściePotter – a Potterowie nigdy nie są spokojni.
***
Liz spojrzała na Syriusz. Zmarszczył lekko brwi a gdykobieta wskazała na chłopca pokręcił głową. Kobieta kiwnęła uparcie głową iznów wskazała na syna.
Black westchnął i wstał. Usiadł obok syna, a Liz podeszłatrochę bliżej.
Syriusz odkrzyknął lekko. Młody Black poniósł wzrok na ojca.
- Musimy ci coś powiedzieć – Liz uśmiechnęła się i położyładłoń na ramieniu mężczyzny.
- Co?
- Niedługo zostaniesz strasznym bratem – powiedział Syriusz,modląc się w duchu aby chłopiec tylko kiwnął główką.
Niestety, mamy do czynienia z dzieckiem wiadome jest żemaluch musi się pytać. Zwłaszcza że maluch ma już prawie 7 lat.
- Dlaczego?
Liz spodziewała się każdego pytania ale nie tego. Właściwiedlaczego?
- Bo…ee… bo…
- A to będzie chłopczyk czy dziewczynka?
- Nie wiemy tego jeszcze. Dowiemy się jak się urodzi –powiedział Syriusz patrząc uważnie na syna.
- A kiedy się urodzi?
- ZA kilka miesięcy – rzekła Liz i przez jej głowę przeszłamyśl, że zjadłaby lodów.
- A jak się urodzi?
Syriusz zamrugał. Właśnie, jak?
- Wiesz to jest dość skomplikowane – powiedziała Liz – Onadoktor je wyjmie.
- A skąd on je weźmie? Kupi?
- Nie synku, nie kupi. Dziecko jest w moim brzuszku istamtąd wyjmie je pan doktor.
Syriusz spojrzał w sufit błagając by syn nie spytał jakimcudem dziecko się tam znalazło. Jego błagani nie zostały wysłuchane.
- A jak ono się tam wzięło?
***
-Nie było tak źle – Liz westchnęła cicho - Po kim on jesttaki dociekliwy?
- Nie mam pojęcia… Ale to był bardzo długi wieczór.
- Za długi… za długi.
***
Ja Cie lubię!!!:D:D:D Na gadu sobie dzisiaj nie pogadałyśmy bo znów mam problemy z netem i działa mi tylko wyszukiwarka...na moje nieszczeście musze sie obyc bez gadu i emulka;/;/ Ale cóz..przechodze do noty. Ty głupoty gadasz wiesz?? Jest jak zwykle genialna..a najbardziej to sie uśmiałam na końcu. "A skąd ono sie wzięło?" Nie nooo..powaliłas mnie tym:D:D:D Nom i mój kochany Lupinek..ja go kocham normalnie, uwielbiam..nawet jak bedzie mial dziecko z Tonks to i tak go kocham:P:P Mówie Ci, trzeba mu dorobic jeszcze przynajmiej jednego dzieciaczka.. Błagam zrób too:P:PNo i wreszcie rodzince Blacków udało się zrobic dzidziusiaaaaaa...Jestem dumna z pana Blacka. Echh..jak to szykownie brzmi. Ale jakoś nie pasuje mi to do tego Syriusza vel Łapy Black. Na nieszczeście moje, nie było nic wspomniane o POtterach...a ich to kocham po wsze czasy. Co prawda stwierdzenie że otterowi nigdy nie sa spokojni..jest święta racją..to brakowało mi ich zdecydowanie. Wiesz...zastanawiam się do jakiego momentu bedziesz ciągnac twoje opowiadanie. Bo ja mam w planach nastepne..a jak tak dalej pojdzie to chyba nasze opowiadania beda na ten sam temat ( cóz..mi to bedzie calkowicie odpowiadało..bo ani myśle zebys kiedykolwiek skonczyła tą historie - nawet sie nie waż!!:P:P:):)) Co do rysunków...to nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ogromne było moje zaskoczenie gdy nagle zobaczyłam obrazem z Luine, Tonks i taką małą bejbi na rączkach...teraz juz nie pamietam u kogo na raczkach było, a nie chce wracac do tej galerii, żeby mnie nie kusiłooo:P:P I to wcale nie Twoja wina kochana. Ja i moja ciekawośc nie zna granic...ty mi tylko podałas linka na obrazek z Ginny, a ja to wykorzystałam i sobie weszłam na galerie...ech...nie moge doczekac sie tej premiery. No i w ogóle...powiedziałas ze wyjezdzasz za tydzien...co ja bez ciebie zrobie..hmm?????.....Ferie ma i sobie wyjeżdza...szcześciara, ale nie zostawisz nas bez nowej...super megasnej notki nieee????:D:D Do napisania na gadu..może jutroo???? Mój szwagier obuszuje troszke i mam nadzieje naprawi wsyskooo:P:P...Echhhh ten dzieciecy nastrój to mi sie udziela:P:PAmelia z tacy-ktorzy-sie-kochaja.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńja to nie wiem co ty chcesz od tej notki :P mi sie bardzo podoba i poczatek i koniec i srodek :P czkeam na kolejna POZDROWIENIA
OdpowiedzUsuńSwietnie jak zawszy tylko czemu tak krótko, co??
OdpowiedzUsuńno to gratuluje Black'om nowego członka rodziny ;)wszystko pięknie ładnie ale dlaczemu tak krótko?! :D
OdpowiedzUsuńRewelka normalnie. Biedny Syriusz. To naprawdę skomplikowane uświadamiac dzieci. Czekam na następną notkę. PaProsze napisz coś o Ann!
OdpowiedzUsuńHej, notka fajna ale troszkę za krótka. Rozbroiły mnie te pytania Stevena.
OdpowiedzUsuńNotka świetna! te pytania są rozbrajające!! No no... pan Black zostanie tatusiem;d Czekam na następną część... do usłyszenia na gg
OdpowiedzUsuńNotka nie jest zła ale znam cie i wiem ze mogłaś napisać to lepiej ;p
OdpowiedzUsuńfajny wpisik, niemoge sie doczekać następnego, a czy szykuje sie powiększenei rodzinki u potterów? pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńaaaaaaaa..... kocham cie!!!!!!!! ;*************** Liz w ciąży!!! huuuura!!! ;DDDD mam nadzieje ze bedziesz jeszcze dlugo pisac ;**
OdpowiedzUsuńNie noo..to już nie na moje nerwyyy....Wchodze na gadu..jestes, pisze do ciebie gites..gadam sobie z innymi, a tu nagle pach!!!!!!!! i znów dupaaa....Ja chyba przez to cholerstwo to chyba niedlugo ocipieje....naprawdeee...nie wiem co to wszystko ma znaczyc....ale mam dosc tego przekletego gadu gadu;/;/;/ Spróbuje za pól godzinki wejsc, mam nadzieje ze jeszcze bedziesz na tym cholewiastym komunikatorzeee...Wybacz, ale sie wsciekłam na maxaaaa.....No to do zobaczenia, mam nadzieje jeszcze dzis....na tym przecudownym gg (wiesz czasami sobie mysle, ze jk na cos powyzywam, to to sie na mnie obraża i jeszcze bardziej działa mi na nerwy, więc może powinnam zacząc byc miła dla gadu gadu??? Hmm...rozważe te opcje:P:P:P) Do napisania:Amelia
OdpowiedzUsuńSUper! Ja jeszcze proponuje powiekszenie sie rozdiny Potter :p pozdro
OdpowiedzUsuńOjoj...ale ten Steven dociekliwy jest...Ciekawe po kim to ma xDD? W końcu się Blackom udało! Juhuhuh!! Heheh
OdpowiedzUsuńLiz jest w ciązy? Miła niespodzianka! Osobiście mam nadzieję, że to jest dziewczynka :) Jestem bardzo ciekawa jak Syriusz spisywałby się w roli ojca córeczki xD Pozdrawiam, www.evans-potter.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńJak ja kocham pytania małych dzieci :D Również mam nadzieję, że to bedzie dziewczynka. Tylko czemu tak krótko? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJestem jeszcze ciekawa, czy opiszesz jakoś dalszy ciąg rozmowy Blackow i ich synka :D
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie! Jesli nigdy, powtarzam nigdy, nie spotkałam sie z blogiem ktory pisze, gdy juz cala czworka jest malzenstwem! Bardzo oryginalny i ciekawy pomysl, a co do notki, to super, ze bede miec dzieciaczka, a po kim ma synek Syriusz taka dociekliwosc? No chyba ze po nim xD http://lilka-evans-i-huncwoci.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńJa też jestem ciekawa, będzie ciąg dalszy czy nie?? xDD Znaczy się tej rozmowy ze Stevenem...leżąc na podłodze myślałam już ze splamie moj nowy dywan poniewaz chyba zaraz sie zsikam ze smiechu xDElanor z www.elanor-historia-milosci.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńRemus ma wspaniałe zdolności rodzicielskie :DPewnie po rodzicach, wychowali go na takiego spokojniaka xDDNie no zdolności rodzicielskie po rodzicach jak to brzmi xDDAha i zgadzam się ze stwierdzeniem Lizz : "Potterowie nigdy nie są spokojni".
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak mu to wytłumaczyli... No ale chyba sie nie dowiem. A może tak? mam nadzieję na tak, ale chyba raczej nie...
OdpowiedzUsuń