wspomnień czar
wspomnień czar
***
Otworzyła kolejną szufladę i zaczęła wyrzucać z niej całązawartość. To musi gdzieś tu być.
Jej dłoń zatrzymała się na grubej książeczce oprawionej wskórę. Powoli wyjęła ją spomiędzy fotografii i poczuła miły skurcz w brzuchu.Nawet nie przypuszczała, że jeszcze go ma.
Otworzyła zeszyt na pierwszej stronie i uśmiechnęła się nawidok niestarannie zapisanej stronie.
14 styczeń 1976, Hogwart
Mam już dość JamesaPottera! Zarozumiały idiota! Jeżeli jeszcze raz poprosi mnie o chodzenie to nieręczę za swoje dłonie. Jak on śmie się takzachowywać!?...
Kobieta przerwała czytanie iuśmiechnęła się. Kolejne wpisy wyglądały prawie tak samo. Zadziwiające żechociaż tak go nie znosiła to poświęcała aż tyle czasu na pisanie o nim.
Przekręciła kilkanaście kartek izatrzymała się na kolejnym wpisie.
25grudzień 1976
Niewieżę, że to wszystko się wydarzyło. Nie wierzę żechodzę zJamesem! To jest jak jakiś sen,nie realny ale tak wspaniały żenie umiem i nie chcę się z niego wzbudzić.
Samanie wiem, jak do tego doszło. Po prostu, nagle dotarło do mnie że od pewnego czasu ten chłopak jest dla mnie kimś bardzo ważnymi… nie wiem co o tym wszystkim myśleć…
Uśmiechnęła się. To nie był sen,to wszystko wydarzyło się naprawdę. Znów przekręciła kilka stron. Jej wzrokzatrzymał się na wpisie z początku stycznia.
20 styczeń 1977
Miną już prawiemiesiąc. Nie wieże że to siędzieje. Nadal.
W naszym dormitorium jest chwilowonowa dziewczyna. Trzeba to przyznać że jest naprawdęcałkiem fajna. Kto wie, może to początek jakiejś miłejznajomości?
Ann nadal narzeka że niemoże znaleźć chłopaka. Twierdzi że każda znas ma już kogoś i tylko ona jedna biedna zostałasama… przesadza. Szybko kogoś znajdzie…
Zachichotała. Kiedyś naprawdęmiały zabójcze problemy. Odwróciła kartkę i westchnęła cicho. Długo potem niepisała. Kolejny wpis oznaczony był już datą z roku 1979. kobieta szybkoprzeczytała wpis i uśmiechnęła się. Do pisania dziennika wróciła w momencie gdydowiedziała się o ciąży.
Przerzuciła kilka kartek.
1 grudzień 1980
To chłopiec! Liz urodziła chłopca! Syriusz wpadł do nas z samego rana… myślałam,że go zabiję. No, ale z takiej okazji nie można mieć mu za złe. Cieszył się jakdziecko…
Podobno mieli mały problem. Klamka w sypialni się zacięła… Nie ma, co,oni naprawdę mają pecha.
No i wygrałam zakład z Cristin. Mówiłam jej, że to będzie chłopak!Mówiłam! …
Uśmiechnęła się. Oj pamiętała dodziś minę pani Lupin. Wygrała wtedy kremowe piwo.
Rzuciła okiem książeczkę. Naczerwono zaznaczona była data 21 styczeń 1981
Sama nie wiem co o tym sądzić. Ann powiedziała, że nie ma szans nazmianę decyzji. Za dwa tygodnie, jadą z Nic
kiem do stanów. Cały czas mamwrażenie, że ona coś ukrywa… Muszę z nią to przedyskutować. Jak znajdę czas, bopóki w ciągu dnia mam strasznie mało czasu. Harry zaczyna być coraz bardziejdokuczliwy. James próbuje mi pomagać, ale ciężko mu to wychodzi.
To wszystko robi się coraz bardziej skomplikowane…
Zamknęła dziennik zakładającstronę na której skończyła i wyszła z pokoju ocierając lekko policzek.
***
Siedziała na łóżku i uparcieczytała swoje zapiski, uśmiechając się co chwile na wspomnienia.
1 luty 1981
Pojechali. Pojechali i ich nie ma… aż mi się serce kroi jak pomyślę, żezobaczmy się dopiero za dwa lata!
Przygnębiające…. Przez tyle lat trzymałyśmy się razem a teraz po prostuwsiedli we pociąg i ich nie ma… Nie mogę sobie z tym poradzić. Czemu towszystko tak bardzo się komplikuje?
Mama ostatnio też nie czuje się zbyt dobrze...
Zatrzymała wzrok na chwilę i pochwili wyciągnęła z tyłu książeczki kolorowe koperty. Otworzyła pierwszą znich.
12 luty 1981r.
Hej kochane!
Na razie piszę list do was wszystkich. Jakbym miała każdej pisać o tym samym… no, mam lenia. Przyznaję się.
Jest tu naprawdę świetnie. Mamy przydzielonymalutki domek z takim pięknym ogródkiem! Są tu chyba wszystkie rodzaje kwiatów…Nick śmieje się, że pewnie teraz nic innego nie będę robiła tylko siedziała wtym ogródku i wiecie, co? Ma racje!
Cały dom nie jest zbyt dużo – nie ma nawetpiętra ale jest taki przestronny i jasny! W pokoju wiszą takie cudowne żółtezasłony bardzo rozjaśniają pomieszczenie.
A w łazience są takie cudowne kafelki zróżyczkami i duża wanna! Aż cudownie się w niej zanurzyć po całym dniu wogródku. Nie wiem jak ja pójdę do pracy…
Żałuję, że was tu nie ma… byłybyściezachwycone to jest naprawdę piękne miasteczko.
Nick wczoraj poszedł po raz pierwszy dopracy i wrócił w skowronkach. Mało nie wyskoczył z siebie… dam sobie rękęobciąć, że jak wracał z pracy to śpiewał. Zresztą, nie dziwię się. Tu jestnaprawdę cudownie, i ludzie są tacy mili! Każdy zawsze chętnie pomoże. Wiecie,że tutaj co tydzień organizowany jest grill sąsiedzki? Nie wierzycie? Kiedyśprzyjedziecie to się przekonacie.
No a wy mamuśki i nie mamuśki jak żyjecie? Mężczyźnibardzo dają wam w kość? Mam nadzieję że chociaż trochę za mną tęsknicie bo jausycham… brakuje tu takich wariatek jak wy. To chyba jedyna wada tego miejsca.
Muszę kończyć… trzeba podlać kwiaty.
Całuję, tęsknię, kocham
Ann
Uśmiechnęła się i otworzyłakolejną kopertę. Na ziemię wypadł plik fotografii. Obejrzała każda dokładnie apotem starannie włożyła do pudełeczka.
Uśmiechnęła się i wyjęłapozostała zawartość koperty.
Otworzyła list i zaczęła goczytać.
***
Tymczasem dużo, dużo kilometrówstąd Ann, nie wiadomo, dlaczego tak się stało, ale też przeglądała korespondencjęz przyjaciółkami.
20 luty 1981r.
Kochana!
Nawet nie wiesz, jaknam ciebie brakuje!
Wyobrażam sobie, żeten ogród musi być piękny.
Ja ci dam mamuśkę!Wypraszam sobie! Ja jestem szanowaną kobietą, która może poszczyć się mianemżony i matki! O!
Daję sobie radę –jakoś.
Harry ostatnio trochęrozrabia. Powiem ci szczerze, że nawet dużo.
Ostatnio zostawiłam goz Jamesem i dzięki bogu że wróciłam wcześniej – mój mąż ma braki w wychowaniuwłasnego syna – nie wie, że on nie lubi kaszki malinowej. Czy to takie trudnedo zapamiętania?
Przekazuję terazkartkę Liz – potem jeszcze coś napisze. Steven usnął i się wpycha w kolejke.
Ann!
Nie słuchajjej! Nie wpycham się – wykorzystuję sytuację! To ona zapomniała jak to jestmieć w domu trzymiesięcznego syna który po nocach płacze, krzyczy i nie dajespać, a twój mąż śpi jak zabity. Oddaj to pióro!
Sprawdź czy nie rzuciłna siebie zaklęcia – James tak robił, wypłosz jeden. Auu! Nie bij!
Oddaj to pióro idź gotować kaszkęmalinową JAGODOWĄ! Jagodowa, malinowa to jest to sam… Au!
To teraz ja przejmę list. Dziewczyny siębiją i… sama rozumiesz.
O, właśnie mały Black się obudził…, ale onma płuca…
Jak napisała Lily, smutno nam tu bezciebie. Spotykamy się co kilka dni, jednak wszystko sprowadza się do pieluch,kaszek, mleka… stare matki się z nich zrobiły. Miejmy nadzieję, że my takie niebędziemy.
Wiesz, myślę, że trzeba kończyć. Dzieci siępobudziły.
Patsy każe przekazać, że nie szybko – dwadni
temu spadła sobie ze schodów i ma rękę w gipsie.
Całujemy
Cristin, Patsy ( wybacz ze nie wyraznie – reka)Lily,Liz
Roześmiała się głośno i dotknęła swojego brzucha, któryosiągnął już całkiem duży rozmiar.. Po jej głowie chodziło milion myśli w jakisposób napisać o dziecku. Nie dużo zostało już do porodu – właściwie w każdejchwili mogła zacząć rodzić a dziewczyny jak nie wiedziały tak nie wiedzą.
Wyjęła kolejny list, który tymrazem napisany był już tylko od Lily.
21 czerwiec 1981
Ann!
Piszesz że u ciebie w porządku, a ja dobrze wiem, że w porządku niejest. Nawet w liście kłamać nie umiesz. Czekam na szybką odpowiedź, co siędzieje!
Pytasz co u mnie? Bez zmian – dziecko, dziecko, dziecko i jeszcze razdziecko.
Harry zaczął chodzić i trzeba go mieć cały czas na oku.
Ciężko jest nie ma co, ale nie zamieniłabym tego za żadne skarbyświata.
James pomaga mi ile może, ale w pracy dają mu w kość i za dużegopożytku z nich nie mam.
Chyba będę musiała poprosić mamę o pomoc, bo boję się że nie długo niebędę miała na nic sił.
Nawet nie widziałam się ostatnio z dziewczynami. Jestem pewna że jużmnie wyklinają… no, ale bycie matką ma też swoje dobre strony.
Na przykład gdy wieczorem układasz dziecko do snu czy nawet pierwszykroczek, pierwszy wydany odgłos… tak, to jest warte.
A jak twój ogródek? Nadal taki piękny? Mam nadzieję, może w wakacjebyśmy się zobaczyły?? Nie daj się prosić!
Brakuje nam tu ciebie.
Całuję
Lily
Uśmiechnęła się i wsadziładelikatnie list do koperty.
***
I wracamy do Lily, która zdążyłaprzeczytać już dość dużą część pamiętnika u teraz wpatrywała się w zamyśleniu wokno. Wszystko tak śmiesznie się skomplikowało. Wszystko było takie inne. Gdziesię podziały te wesołe, szalone dziewczyny które jeszcze niedawno co opuściłyHogwartu. Pokręciła głową i wyszła z pokoju.
***
Wróćmy na chwilę do Ann.
Siedziała spokojnie na łóżkuprzeglądając kolejne listy. Dziewczyny opisywały w nich wszystko tak dokładanie.Pierwsze kroczki Harryego, pierwsze słowo Stevena, wiadomość o narodzeniachtrojaczków… każdy szczegół był tam napisany.
A ona siedziała w sypialni i nieumiała napisać do przyjaciółek że nie długo będzie matką. Pokręciła głową.
- Dostajesz paranoi Ann,dostajesz paranoi – powiedziała i zachichotała – No już się nie śmieje, niedenerwuj się. Chodź, trzeba napisać do tych wariatek.
Napisanie listu zajęło jej dośćdużą chwilę czasu, zwłaszcza, że dziecko nie pozwalało jej na skupienie się ico chwilo kopało.
Przeczytała po raz ostatni list,podpisała się i wyszła spokojnie z pokoju.
***
Duża śnieżna sowa leciała sobiespokojnie, mijając góry, lasy, doliny, wody i różne inne geograficzne obiekty.
W jej dużym dziobie widniał listw białej kopercie, na której starannie wypisanymi literami był adres.
Niespodziewanie ptak osunął się wdół i zatrzymał przy niedużym domu. Podleciał do drzwi i przez szparę wdrzwiach wrzucił list, poczym szybko odleciał.
Niedużą chwilę później listtrafił w drobne ręce Lily Potter.
Kobieta obejrzała kopertę awidząc na niej imię i nazwisko Lily uśmiechnęła się szeroko i szybko usiadła naschodach. Rozerwała kopertę, szybko przeczytała list i zbladła.
Wstała i bez słowa wybiegła zdomu.
***
- Lily, spokojnie, co się stało –Liz spojrzała na przyjaciółkę i podała jej szklankę wody.
- Czytaj – powiedziała spokojniei poczuła że szok z niej ulatuje. Uśmiechnęła się delikatnie.
Hej kochane
Przepraszam was, żetak długo nie pisałam. To były bardzo ciężkie miesiące pełne obaw i niepewności.
Widzicie, zaistniałpewien mały problem i ja nie za bardzo umiałam sobie z nim poradzić.
Jestem w ciąży. Nie,nie róbcie takiej miny to jeszcze nie koniec. Termin porodu mam za równo dwatygodnie, chodź tak naprawdę to w każdej chwili się może zacząć.
Nie pisałam wam o tym…chyba nie umiałam. To było zbyt szybko, sama nie wiedziałam co się dzieje. Pojawiłysię problemy, długo siedziałam zamknięta w szpitalu bez jakiej kolwiekmożliwości ruchu. Do domu, wróciłam dopiero dwa tygodnie temu..
Teraz jest już wporządku i nawet Nick się przyzwyczaił do tej myśli że lada moment zostanieojcem.
Przepraszam was, że toukrywałam. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone i jako doświadczone matkidacie mi parę rad… o, właśnie się ktoś dobija.
Wybaczcie, musze jużkończyć, następnym razem napisze dłużej.
Ann
- W ciąży!?
Lily pokiwała żarliwie głowa.
- Nie no… ja nie mogę, nasza Ann będzie mamą…
- Też ci trudno w to uwierzyć?
- Bardzo… bardzo, bardzo, bardzo. No, ale to oznacza żeteraz my się będziemy mogły z niej po wyśmiewać – Liz zachichotała i wstała –zaraz wrócę, musze do łazienki.
- Eh, nie ma to ja uroki ciąży – Lily zachichotała
***
Pierwsza!!
OdpowiedzUsuńAmy jest w ciążyu?! Juhuhuh!!! Prawdę mówiąc ja już sobie troszkę o niej zapomniałam...Fajnie, że "wróciła" do opowiadania! A ja mam jedno pytanie..Kiedy Potterowie zamierzają powiększyć rodzinę? xDDD
OdpowiedzUsuńHeh...nawiązując do mojej poprzedniczki, ja też zapomniałam trochę o Ann, ale tylko troszeczkę :D. Cieszę się, że Ann jest w ciąży i mam nadzieję, że niedługo odwiedzi swoje przyjaciółki. Czekam na następną notkę. Pisz szybko :)
OdpowiedzUsuńAaaaa! ;))) Fajnie, że jest w ciąży, tylko tak trochę dziwinie, że Ann ;P A peter też będzie miał dzidziusia? ^^ Fajnie by było >lol2< Hehe ^^
OdpowiedzUsuńŚwietnie, jak zresztą zawsze... Znalazłam jeden błąd i jako, że jestem wredna i bez serca xD postanowilam ci go pokazać. 14 stycznia 1976r. Lily nienawidziała Jamesa, ale od25 grudnia 1976 roku już z Nim chodziła??? Coś mi tu nie pasi...
OdpowiedzUsuńEKstra rozdzial! Fajnie ze Ann jest w ciązy :P Brakuje nam jeszcze lily i Patsy...pozdro
OdpowiedzUsuńNo więc...przyznaje się przez te wszystkie wrażenia również zapomniałam o Ann. Aż tak głupio, a w końcu ona tez odgrywa nie małą role w tym opowiadaniu:P:P W każdym badź razie ciesę się bardzo że jest w ciąży i życze jej bliźniaków chłopców (jak Remus nie może, to nich ona się cieszy:))....No i odrazu mówie że już daje sobie spokój z bliźniakami dlaRemusa, masz racje nie przemeczajmy go:P:P Ale bądź co bądź jeden chłopak musi byc:P:P trzeba uwiecznic w koncu nazwisko Lupin na drzewie gnealogicznym rodów czarodziejów:P:P NO!....Wiesz ja sie Ciebie zaczynam bac...chyba nie chce widziec dlaczego zrobiło Ci się smutnoczytając mój fragment...aż mnieciarki przeszły jak sobie pomyślałam...echh..Dobra nie marudze juz i czekam na kolejną czesc:D:DAmelia
OdpowiedzUsuńAaaa!!!! Zapomniałam:D:D:D Pierwowzór trojaczków jest śliczny:P:P:P Takie podobne do Remusa..ach:P:P:P:P Buziaki:*:*:*Amelia
OdpowiedzUsuńSuper notcia. dopiero od niedawna czytam twój blog i jest świetny. Gratuluję stworzyć tak wspaniały blog to nie lada wyczyn!!! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSuuuper nocia;*!!!!! Kiedy Lily i Jammy powiększą rodzinke???Pozdro czekam na następną nocie ;*;*;*;*;*;*;*
OdpowiedzUsuńNo nie... Liz w ciąży, Ann w ciąży... Brakuje tylko Jamesa, Remusa i Petera w ciąży...xD Hihi... Świetny rozdział... Pozdrawiam i całuję:*
OdpowiedzUsuńHej, notka tradycyjnie super. Zapomniałam już trochę o Ann *wstydzi się*. Ale troszkę dużo wspomnień. U mnie na http://jej-zycie-bez-niego.blog.onet.pl też jest nowa notka.Filarek
OdpowiedzUsuńSwietne jak zawsze=] Ciekawe czy to będzie chłopiec czy dziewczynka.
OdpowiedzUsuńświetna notka :0 ale to chyba jak kazda :P licze na kolejna :) a i jesli moge to jesli dobrze zapamietalam to jest chyba jakis blad w datach bo jest chyba 14 styczen 1976 potem grudzien tego roku i znow styczen czy jakos tak :D jesli sie myle to sorka :P POZDROWIENIA
OdpowiedzUsuńsory pomylka daty sa dobrze :P cos mi sie pokopsalo :P
OdpowiedzUsuńjak zwykle świetnie:* Nie wiem co pisać.... Ann w ciązy liz też... to jeszcze Lily do kompletu;p
OdpowiedzUsuńMoje prośby zostały wysłuchane, napisałas co z Ann. Uwielbiam Cie za to. Ale wiesz, myślę że Peter i Patsy też w końcu powinni powiększyć rodzinkę, a Lily i Jimmy też. Czekam na następną. Pozdro(www.miasteczko-mysli.blog.onet.pl)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie notki xDmuszę przyznać, że było to nie lada wyzwanie dla mojej biednej przepony ;Dnajbardziej podobał mi się moment, kiedy Syriusz "zabił tort".Wyobraziłam sobie trzy małe dziewczynki, tak samo wyglądające i tak samo ubrane, jak jednocześnie pokazują palcem na biednego "otortowanego" Blacka i w tym samym momencie mówią "Zabiłeś tort!". Ryknęłam tak, że mój pies się wystraszył, a jest przecież druga w nocy xD.jedyne, co mi tu wadzi, to fakt, że tak mało tu magii. ;p ale i bez tego jest świetnie! masz talent do opisywania zwykłych, codziennych zdarzeń.mogłabyś informować mnie o nowych notkach? ;>pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńto że przeczytałam i teraz komentuję tą notke nie znaczy że nie jestem dalej zła na ciebie.a swoją drogą to fajnie że Ann "wróciła"
OdpowiedzUsuńNo ja tą Ann zatłukę xDA przynajmniej zatłukłabym heh xDD Nie mam siły na nic innego tylko czytanie tego bloga heh choróbsko mnie wzięło, ale przynajmniej się trochę pośmieje xDD
OdpowiedzUsuń