Rodzinne potyczki
W tej chwili, gdy piszę te słowa czuję jak pod powiekamizbierają mi się łzy. Łzy wzruszenia i radości.
Dziś, Lilkaevans16 obchodzi drugie urodziny! Tak moi drodzy,zaczynamy właśnie trzeci rok działalności tego bloga i nadal mam nadzieję, żeza rok znów będę mogła pisać. I będę chciała.
Przez te dwa lata, Lilkaevans16 dodała 104 notek ( ta jest105 ), dostała w zamian 1001 komentarzy. Jeden raz znalazłam się w Polecanychprzez Onet ( nadal w to nie wierzę ;p ) i jeden raz była zakończona ale do tegomoże się nie przyznajmy?
Chcę jeszcze wam tylko podziękować za to że jesteście, żemnie wspieracie – tu specjalne pokłony dla Mori, Gracji, Kate i Pauliny –zwłaszcza Pauliny bo ona bardzo mi pomaga.
Więc… teraz pozostaje mi złożyć życzenia blogowi i życzyćmu, aby za rok nadal funkcjonował, był coraz lepszy i nadal sprawiał mi i innymtyle radości.
A teraz notka…
Wiecie, żałuję, że muszę dodać tę notkę akurat dziś. Bardzożałuję. Ta notka sprawiła mi wiele problemów, zmartwień i przeszła najwięcejkorekt ze wszystkich, jakie do tej poty napisałam. No, ale jest.
***
Rodzinne potyczki
***
- Syriusz, zbyt nieprzyjemnie do tego podszedłeś – Lizspojrzała z wyrzutem na męża – Trzeba było go zignorować.
- Wydaje mi się, że nie znasz mojego brata – mruknął Black –Nie przepuściłby okazji.
- Nie musiałeś mówić nic więcej po za dzień dobry –powiedziała marszcząc brwi – Wystarczyłoby.
- Daj spokój…
Westchnęła i spojrzała na niego z zamyśleniem. Zawszewydawało jej się, że Syriusza dość trudno wyprowadzić z równowagi, ale scenaktóra miała miejsce przy Grimmauld Place 12 uświadomiła ją że mało znałaswojego męża.
***
Zastanawia was pewnie, co też wydarzyło się na GrimmauldPlace 12. Oj, działo się…pozwólcie że cofnę się do momentu gdy Syriusz trafiłna rzeczonego brata i rozpoczęła się prawdziwa wojna…
***
- Witaj Syriuszu.
Liz spojrzała na męża zastanawiając się co też dzieje się wgłowie Blacka. Regulus uniósł brwi w geście zwątpienia i wyszedł po za murydomu, a ten momentalnie znikł.
Przyjrzał się dość poważnie swojemu bratu a następnieprzeniósł wzrok na Liz, która szybko odwróciła głowę i szepnęła cicho doSyriusza.
- Chodź, zaraz się spóźnimy…
- Nie, tak szybko nasopuścicie? Szkoda matka pewnie chętnie by się z tobą zobaczyła – powiedziałpodczas gdy jego głos zaczął ociekać jadem.
- Nie mam najmniejszej ochoty widzieć się z kimkolwiek w tymdomu – warknął Syriusz – Chodź Liz, nie warto…
- Nie no, Syriusz wiesz co? Mógłbyś wykazać, chociaż trochęchęci i zapytać co słychać w domu…
- Ten budynek nigdy nie był moim domem – warknął Blackzbliżając się na niebezpieczną odległość do brata – Nie chcę się widzieć aniciebie ani ich – wskazała na miejsce gdzie jeszcze przed chwila był budynek. Jeżeliskończyłeś, to pozwól że pójdziemy. Chodź Liz.
- Że też ci nie wstyd tak hańbić rodzinę – mruknęła Reguluswpatrując się w Liz. To, co się wydarzyło w ciągu kilu następnych chwilzaskoczyło zarówno Liz jak i młodszego Blacka.
Syriusz puścił dłoń żony i błyskawicznie chwycił różdżkę iprzystawił ją do piersi młodszego brata.
Potem było już tylko gorzej. Rozpoczęła się ostra kłótniaktóra w rezultacie doprowadziła do walki. Oczywiście nie trzeba było długoczekać na to, żeby zbawieni odgłosami kłótni mieszkańcy Grimmauld Place zaczęliwyglądać przez okna i otwierać drzwi.
Nie dużą chwilę po tym do całej dyskusji wtrąciła sięwybawiona z domu pani Black… łatwo wyobrazić sobie, co działo się potem i jakto się skończyło.
Kobieta zaczęła wykrzykiwać milion obelg na minutę w stronęsyna, a gdy Liz postanowiła wtrącić cała złość zaczęła zbierać się na niej.Syriusz nie mogąc znieść obelg pod adresem żony zaczął odpychać jej ataki irozpoczęła się prawdziwa wojna słów. Do "rozmowy" szybko dołączył sięRegulus który również zaczął atakować brata. łatwo się domyśleć, że Liz i tegonie zostawiła. Rozpoczęła się prawdziwa rodzina kłótnia. w miedzy czasie dałosię słyszeć słowa poważne jak "szmata, szuja" a także mniej rozumianeprzeze mnie jak i przez innych na przykład "trumbisko". I gdy zdawałosię że lada moment rodzina Blacków zmniejszy się o przynajmniej dwóch członkówdo akcji wkroczyła pogarbiona staruszka, która właśnie wyszła z tłumy,przepychając się między ludźmi i krzycząc: „Dajcie mi tu tego rosomaka!!"Pani Black, sądząc że chodzi o strasznego syna, odsunęła się posłusznieprzepuszczając kobietę. Ta zamachnęła się drewnianą laską obróciła na niskimobcasie i z całej siły zdzieliła Regulusa po głowie, przypadkiem zahaczając ogłowę Syriusz i Pani Black, a następnie, powtórzyła czynność tym razem celującidealnie w czarne włosy Regulusa. Następnie strzepnęła z laski kurz i odwróciłasię przechodząc między tłumem/
***
- Nie potrzebnie się uniosłeś – powtórzyła kobieta – Napiszezaraz do Patsy że dziś się nie zobaczmy. Nie wypuszczę cię z domu z rozwalonymczołem – powiedziała i mimo woli zachichotała – Swoją drogą bardzo ciekawie towyglądało, gdy podczas całej waszej gmatwaniny każdy z was dostał laską pogłowie… skąd wzięła się ta kobieta?
- Mieszka obok… chyba całe życie czekała na moment żeby mócprzywalić tą laską w Regulus. Jak był mały zawsze podrzucał jej pod drzwi porozdeptywane ropuchy… nie wiedziałem że ona jeszcze żyje.
- Tak widać było, że bardzo długo czekała na ten moment –powiedziała Liz przykładając do czoła męża lód owinięty w ścierkę – Robiła to ztaką lubością…
Syriusz zachichotał.
- Może jednak pojedziemy?
- Nie, siedź cicho – powiedziała zabierając okład – No tosię ładnie załatwiłeś…
***
Lily zaśmiała się głośno i łyknęła zimnego soku.
- To musiało obłędnie wyglądać – powiedziała uśmiechając sięszeroko.
- Wyglądało! Swoja drogą, muszę wam powiedzieć, żefaktycznie teściowa mi się nie udała… Myślałam, że może kiedyś nadejdzie dzieńgdy jednak dojdzie do porozumienia, ale nie ma takiej szansy… oni by sięprędzej powybijali… po za tym nie widzę matki Syriusza siedzącej przy kominku zrobótką ręczną i opowiadającej bajki dzieciom ( nie wiem jak wy ale ja to widzęi płaczę ze śmiechu… bardzo „ciekawa” wizja…).
- Tak czasem bywa – mruknęła Lily – ludzie nie potrafią sięporozumieć… a wiesz, zgadnij na kogo ostatnio wpadłam.
- Hm… ciekawie zaczęte
. Nie wiem?
- Wychodziłam sobie z pracy gdy nagle wpadłam na Snape.
- Nie siedzi w Hogwarcie?
- Nie… jednak nie umieliśmy sobie żadnej miłej pogawędki.Skończyło się tylko na niemiłej wymianie zdań. Bardzo zdziwił się tym że niemoże nazywać mnie już Evans.
- No… a propos…
- Nie – powiedziała szybko Lily – Nie rozmawiałam z nim. Inie będę… to koniec – powiedziała poważnie kobieta.
- Rozumiem… ale jak masz zamiar powiedzieć Harryemu?
- Nie wiem… w sumie, boję się tej rozmowy.
- Wiesz nie dziwię ci się. Po za tym… przepraszam, że ci topowiem, ale jesteś moją przyjaciółką i źle się będę czuła. Sama jesteś temuwinna.
- Co?
- Sama jesteś temu winna! Postawiłaś pracę nad wszystkiminnym! Spędzałaś godziny w szpitalu zaniedbując rodzinę! Harry widuje się ztobą kilka razy w tygodniu, mimo że masz do niego niecałe pół godziny drogi aJames przychodzi po dwie godziny wcześniej do ministerstwa żeby widzieć gocodziennie! Lily, na litość boską! Zaniedbujesz wszystko… tak nie może być. Sąw życiu pewne sprawy, które są ważniejsze i trzeba dla nich poświęcić innerzeczy. Chociażby rodzina… Przemyśl to, zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję.
- Liz, ty naprawdę nic nie rozumiesz?
- Rozumiem. Rozumiem, że praca była dla ciebie ważniejszaniż mąż i dziecko. I nadal jest. I tak nie może być – powiedziała i podeszła doprzyjaciółki – Lily… posłuchaj. Pamiętasz powiedziałaś mi kiedyś, że niepozwolisz, aby wasz miłość przepadła… dotrzymaj obietnicy... Proszę. Harry waspotrzebuje razem a nie osobno. On potrzebuje rodziców…
***
- Syriusz życie mi ratujesz – James uśmiechnął się doprzyjaciela.
- Wiem, zawsze ci ratuje – Black wyszczerzył zęby podającprzyjacielowi plik kartek – Chyba tylko ty mogłeś zostawić to na biurku bezwyplenienia.
- Oj zamknij się. Mam ostatnio urwanie głowy , o wszystkimzapominam.
***
- Wiesz, co? Chodź, mam chwile czasu, przejdziemy się ipogadamy na spokojnie.
– No i tak to wygląda. Harry krąży między mną, Lily i jejmatką. Paranoja…
- A co z Lily? – Syriusz spojrzał poważnie na przyjaciela.Potter zamyślił się przez chwilę.
- Z Lily? Nic, co ma być - powiedział Potter obojętnie - Bezzmian, i na zmainy się nie zanosi.
- I nie ma żadnej szansy?
- Nie. Nie ma żadnej szansy. To jest raczej skończonyrozdział.
- Nie umiem w to uwierezyć - powiedział Syriusz - Nie w to.Wy jesteście sobie przeznaczeni...
- Chyba niestety będziesz musiał się pogodzić z tym, żenasze wspólne życie dobiega końca i że my przestajemy istnieć. Czeka mnie zLily poważna rozmowa...
***
- No i tak to wygląda. Harry krąży między mną, Lily i jejmatką. Paranoja…
- A co z Lily? – Syriusz spojrzał poważnie na przyjaciela.Potter zamyślił się przez chwilę.
- Z Lily? Chyba nic już z tego nie będzie. Za dużo poróżnieńbyło między nami.
- Nie no, Potter nie denerwuj mnie! A te sześć lat, przezktóre się za nią uganiałeś, te wszystkie trudności to, co? Nie chcesz mipowiedzieć że…
- Syriusz, to… to był chyba mój błąd – mruknął mężczyzna–Dobrze wiesz, że ja się zbyt łatwo nie zniechęcam. Ale tu już nie ma, o cowalczyć. Wszystko przepadło. Nie ma między nami tej więzi…
- Głupoty gadasz Rogaczu. Was żadna siła nie rozłączy idobrze o tym wiesz.
- Obawiam się przyjacielu, że jednak jest taka siła. I onajest cholernie dominująca i potężna.
***
Weszła do kuczni i oprała głowę o framugę drzwi. wielkie jakgroch łzy kapały po jej policzkach. Powoli przeszła do szafki i wyciągnęła zniej paczuszkę chusteczek .Otarła policzki, ale zaraz po tym na jej twarzypojawiły się kolejne krople łez.
Usiadła na krześle i pociągnęła nosem.
Wszystko się rozwaliło. Spojrzała przelotnie na stojące podoknem krzesło i uśmiechnęła się przez łzy przypominając sobie, gdy kłóciła sięo nie z Jamesem. Ile musiała się na walczyć żeby zostało w mieszkaniu…pomijając fakt, że kilka dni później odpadła mu noga…
Wstała i powoli przeszła do przedpokoju. Przed oczamipokazywały jej się kolejne sceny przeżyte w ty domu.
Pierwsze wejście, zapowiedź śluby, pierwsza wigilia,wprowadzenie do domu Harryego… wszystko to wróciło tak nagle, że kobieta niedala rady dalej przejść.
Usiadła na schodach i ukryła twarz w rękach. Ciepłe łzyspłynęły po jej policzkach i upały z cichym „kap” na podłogę.
***
Biegła przez ciemne uliczki, mijając ludzi i nawet niemówiąc im dobry wieczór. Liczył się czas. Szybko skręciła i zatrzymała sięprzed niedużym budynkiem. Wbiegła do środka i przeskakując po kilka stopni dotarłado dużych drzwi.
Szybko nacisnęła dzwonek i przestępując z nogi na nogęzaczęła niecierpliwie stukać paznokciem w ścianę.
Drzwi otworzyły się i przed nią stanął półnagi Potter.Spojrzał zszokowany na żonę.
Stała w progu z potarganymi włosami, śladami rozmazanego izaschniętego tuszu na policzkach i wlekkiej i zwiewnej koszulce. Mimo to uśmiechała się niepewnie.
- Przepraszam – powiedziała cicho – Kocham cię, nie można mibyło tak postępować. Byłam głupia, nie powinnam była. Zaniedbałam was ale patrz– wyciągnęła z torebki dużą pergaminową kartę i podarła ją błyskawicznie – Niewrócę na odział. Nigdy więcej. Nie mogę i nie chcę… Nie chcę znów popełnić tegosamego błędu i pozwolić ci odjeść!
Zbliżyła się do niego i spojrzała zapłakana na męża – takbardzo cię kocham – szepnęła dotykając nagiej klatki piersiowej męża.
- Wybaczysz mi moją głupotę i wrócisz ze mną do domu? –spytała cicho przygryzając wargi.
Mężczyzna odepchnął ją lekko i spojrzał na nią ze smutkiem.
- Przykro mi Lily, nie – powiedział cicho – Nie teraz. Zadużo się wydarzyło… za dużo nas dzieli.
- Co?
- Nie wrócę z tobą do domu. Nie umiem już z tobą żyć Lily. Tenzwiązek zbyt wiele razy wisiał na włosku…
- James? Co ty tam robisz?- z głębi pomieszczenia wydobyłsię miękki kobiecy głos.
Lily poczuła jak serce zabiło jej mocniej. Podniosła wzrokna Jamesa a po jej policzkach popłynęły łzy.
- Kto tam jest? – spytała zachrypniętym głosem próbujączajrzeć za mężczyznę. Z oddali rozległ się dziwię poruszanego materiału.
Ten pochylił lekko głowę i spojrzał na nią ze smutkiem.
- Przykro mi – powiedział cicho – Miałem ci powiedzieć…
Ciche kroki odbiły się po korytarzu. Z
głębi mieszkaniawyszła niewysoka blondynka. Zaspanym wzrokiem spojrzała na mężczyznę, objęła gow pasie i zmierzyła zaciekawionym spojrzeniem Lily.
- Kto to? – spytała podnosząc wzrok na Jamesa.
Lily zrobiła kilka kroków w tył nie czując nóg. Miaławrażenie, że w serce ktoś wbił jej drewniany kołek.
- Odjedź ode mnie – powiedziała cicho, widząc że mężczyznarobi niepewny krok do przodu. Szybko się cofnął –Nienawidzę cię! Jak… Jakmogłeś…
Odwróciła się i zbiegła szybko po schodach dławiąc sięłzami. Wybiegła z budynku czując jak wiatr rozwiewa jej włosy. Biegła przedsiebie nie zważając na nic uwagi. Nie zauważyła jasnych świateł samochodupędzącego prosto na nią…
***
Ehh... Twoje notki mnie poprostu dobijają... Jeszcze wyjdzie, że zablokuję sobie wejście na ten blog i zgodnie będę siedziała i myślała, że to się Lily śniło, że się obudzi zlana potem, pójdzie do Jamesa a ten wróci z nią do domu i Harrego...Czekam na kolejną notkę, a jak będzie równie dobijająca jak ta to jak Boga kocham znajdę Twój adres i zagrożę żebyś napisała że to tylko był sen xDTaa...
OdpowiedzUsuńi co z tego ze końcówke czytam już po raz 8... przec ciebie mam łzy w oczach...jesteś okrutna, jak najszybciej dodaj kolejną notke bo się wypłaczę na śmierć...a swoja drogą to wszystkiego najlepszego z okazji urodzin bloga :*
OdpowiedzUsuńNo to.. tego sie nie spodziewałam.A spodziewałam sie wiele : Rozwodu, smierci, ataku terrorystów, wyjazdu nagłego wybaczenia, powrotu namietnej miłosci, choroby, wszytkiego.Ale...ale tego sie nie spodziewałam. Nie spodziewałam sie tego, że James sobie kogoś znajdzie. Na miejscu Łapy po prostu bym go zamorodwała, najpierw wytykając mu co własnie rozwalił. A co do samochodu. Jakis kierowca potrącił Lily, ona trafi do szpitala. Musi przeżyć bo inaczej skonczyłabyś bloga. żal mi Harry'ego. No to mu los z takimi rodzicami zgotowałaś. czekam na nową notke. Jak najszybciej. I czekam na głowę Jamesa Pottera vel Rogacza.
OdpowiedzUsuńKochana życze Ci żeby lilka przetrwała jeszcze 1000000 dni i żebyś TY zawsze była taka jaka jesteś, bo bez twojego uśmiechu, humoru, bez twojego "serca" ten blog przestałaby istnieć, to Ty tworzysz tą wspaniałą historię, to wszystko. Nigdy nie byłam dobra w pisaniu długich komentarzy, ten zapewne też do najdłuższych należeć nie będzie. Ale chce Ci podziękować za te dwa lata, bo byłam tu zawsze i wiem, że choć ostatnio nie jest tak jak być powinno, że nie rozmawiamy tyle ile powinnyśmy, że nie czytam wszystkiego co wyjdzie z pod twojego pióra. Po prostu to taki niezbyt dobry okres. Ale obiecuję to zmienić. STO RAZY przepraszam! Pamiętam jak dobry rok, a może i półtora roku temu właściwie to był czas kiedy hmm...jak by to nazwać uzależniłam się od Twojego bloga. Aż trudno uwierzyć, że to już tyle czasu. Kiedy jak zakładałam swojego bloga nie myślałam, że przyniesie mi on aż tyle radości! A przyniósł nie tylko radość, ale też wspaniałych przyjaciół! Choćby Ty Paulinko! Naprawdę dziękuje, że jesteś! Nie wiem kiedy, bynajmniej dawno, ale pamiętam jak napisałaś do mnie na GG z proźbą o zwrot za husteczki! (Żeby nie było dostałeś zwrot:P) Ech, aj chyba zaraz też się popłacze... Patrząc na to z perspektywy czasu, to już tyle minęło, Ty właściwie wychowałaś tych bohaterów, ech...może warto przytoczyć to tekst tej piosenki... "ale to już było i nie wróci, więcej i choć tyle się zdarzyło to do przodu wciąż wyrywa- głupie serce"? Och, ale nie chce popadać w jakąś melancholie, przecież mamy się cieszyć, że to już DWA lata a TY jesteś z nami nadal, nadal masz zapał do pisania, nadal masz chęci...To wielkie szczęście dla Ciebie, ale jeszcze większe dla nas wszystkich (bo chyba mogę to powiedzieć za wszystkich Twoich czytelników) Mam nadzieję, że Wena, Gienek, i cała reszta zgrai! Nie bedzie miała zamiaru szybko się wyprowadzić i jak już się tak u Ciebie zadomowili to zostaną na wieki, wieków Ament. PAULINKO ŻEBYŚ ZAWSZE BYŁA TAKA JAKA JESTEŚ! I nie przejmowała się tym co dzieje się w okół i żyła w tym swoim zwariowanym świecie, który i ja pokochałam całym serce i jest dla mnie tą cudowną "odskocznią" za co Ci bardzo dziękuję! Zawsze oddana Tobie: Greta vel Gracja vel Julia vel Powalona vel JAKAŚ TAM P.S: No dobra nie twierdze, że wyszło krótko;)
OdpowiedzUsuńNotka baaaaaardzo fajna! Tylko dlaczego nie pogodzialas lily i jamesa?? oni musza byc razem! mam nadzieje ze w nastepnych notkach sie pogodza! I gratuluje 2 lat bloga! pozdro,zycze czasu i weny!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z osobą przede mną. Nie możesz ich rozdzielić!!! To jest nie do pomyślenia!! Mam nadzieję, że ich pogodzisz.
OdpowiedzUsuńSmutne... Ale piękne... A niech tam się James i Lily rozwodzą. Oni do siebie już nie pasują... Szkoda tylko dziecka, no ale taka już kolej rzeczy... Życzę, by lilkaevans16 przetrwała kolejne dwa lata, i jeszcze kolejne...I już więcej chyba nie trzeba...:P Bo ileż można pisać cały czas o jednym i tym samym..? No chyba, że bohaterowie dożyją baaaaaaaaaardzo sędziwego wieku..;-) Pozdrawiam i całuję:*
OdpowiedzUsuńA mi się ta notka podobała. Wreście coś innego. James znalazł se laske....To teraz Lily mu na złość zacznie umawiać się ze Snapem;].... Piękna wizja.... Ps. Wszystkiego naj z okazji urodzin... bloga oczywiście;p
OdpowiedzUsuńEj no... Musisz ich pogodzić!! MUSISZ!!!! Wszystkiego najlepszego z okazji drugiej rocznicy bloga!! Ale proooosze!! Pogódź ich ze sobą!!
OdpowiedzUsuńo cholera... tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusic az mam ochote plakac razem z Lily czego jak czego ale tego to sie chyba nie spodziewalam no masakra a moje marzenie o koszmarze Lily pewnie sie nei spełni achh czekam z zniecierpliwieniem na kolejna notke no brak slowPOZDROWIENIA
OdpowiedzUsuńach i jeszcze zapomnialabym najlepsze zyczenia z okazji 3 rocznicy bloga i zycze kolejnej duzo weny natchnienia pomyslow :)
OdpowiedzUsuńChyba nie przewidujesz az tak strasznego losu dla Lily? Pamietaj o Harry'm I ta laska... Nie no, kobieto... To jest dobijające... A juz myślałam że będzie dobrze... Ale chyba i tak bedzie, prawda? No nic, czekam na nową częśc. Pozdrawiam, nowa fanka
OdpowiedzUsuńTo jest straszne!! Taki koniec?? A Harry? biedne dziecko! jesteś okropna, jak moglas!! zdrada? i jeszcze ten samochod!!?? ALe mam nadzieje, ze sie ulozy!! musi!!!!! I jeszcze Harry bedzie mieć braciszka! Takie z Lily i Jamesa oczywiscie ;p :D;D
OdpowiedzUsuńJa płacze. Jakbyś nie wiedziała to proszę :*( To takie smutne. Dlaczego ich nie pogodziłąś? Ale w sumie to bardzo bardzo orygialny pomysł. A i wszystkiego naj naj naj ... z okazji 2 latek
OdpowiedzUsuńNIE NAWIDZE JAMESA POTTERA!! NIE..to tej baby nienawidze...Boże, zbiera mi sie na płacz...dlaczego? Boże dlaczego ja cały czas pytam się dlaczego? Cholera, czemu ja sie powtarzam?! Ale...dlaczego ona musi tak cierpieć...NIE NAWIDZE FACETóW! Dlaczego w takim momencie...uff, jedno uratowało mnie przed zalaniem się łzami...Black. O yeach xDD. Dobrze, że mi wysłałas ten frtagment nba GG bo byłam na to przygodowana i udalko mi sie nie spaść z krzesła xD Ale ledwo sie udało...xDDD
OdpowiedzUsuńAcha i zapomniałabym:Gratulacje!!Uff 3 latka xDżyczę Ci aby te drzy lata zostały pomnożone przez 10
OdpowiedzUsuńHm, no więc wszystkiego najlepszego, wielu kolejnych, wspaniałych notek, nieznikającej weny i spełnienia marzeń. Wybacz, nie umiem składać życzeń. No w każdym razie gratuluję tych dwóch lat i dziękuję za cudowne opowiadanie. Co do notki: mam mieszane uczucia, przyznam szczerze. Niby fajna, coś się dzieje, ale... nie byłabym sobą bez tej nuty krytyki:P Wydaje mi się, że James, którego znałam (nie jestem wariatką, takie wyrażenie metaforyczne:]) nie zrobiłby czegoś takiego Lilly. Przecież on ją kocha nad życie! I jest szlachetnym człowiekiem. Nie, to do niego nie pasuje. Ale oczywiście to Twoje opowiadanie i zrobisz co chcesz. Chociaż myślę, że wszystko się w końcu ułoży. Mam przynajmniej taką nadzieję;) Całuję:*PS. Czepiam się, ale przez chwilę nie mogłam się połapać co ma zbawienie do kłótni rodzinnej:P Tam na początku taka mała, ale dość znacząca literówka, jakbyś miała czas to popraw, bo chyba miało być zwabienie:)
OdpowiedzUsuńO...MÓJ...BOŻE...notka fenomenalna, ale...BOŻE...PS.Nowy rozdział na www.evans-potter.blog.onet.pl pt. "Czy będzie wilkołakiem?". Zapraszam! :*
OdpowiedzUsuńAaaa nie!Nie mogę w to uwierzyć James i blondi?Nie nie nie!!!!!!!!!!!!!No,ale cóż widziałam jak inni naskakują na Jamesa,ale taka jest prawda to wina Lilyanne...Ona przekładała pracę ponad rodzinę i wszystko inne,ona zaczęła tą kłótnię,ona...Ale nie!Lily i James przecież to nawet brzmi razem!a teraz co?Co będzie z Lily?Nie to się wszystko powaliło to nie tak miało byc...Nie,no rozpłakałam się...to opo nie na moją wrażliwość,nie moja ulubiona para,czemu nie Syriusz i Liz,nie Peter i Patsy,czemu oni...To się nie może tak skończyć!Nie może!Lily wyląduje w szpitalu,nie,nie i nie!To nie tak miało być!Nie tak...Buuuu nie tak
OdpowiedzUsuńWiesz piszesz bardzo bardzo bardzo FAJNIE.Oby tak dalej!!!Ten blog jest najlepszy!!!!!!Mam rację??Serdecznie pozdrawiam Ciebie i czytelników tego bloga=)=)=)
OdpowiedzUsuńZabilas ja?? Nie! Nie zabijaj! A tak serio to znowu ci się notka udala :). Jak zwykle zresztą. Wesoła z tej starszej pani osóbka xD.
OdpowiedzUsuńsiemka=* spoko blog :) Wbijaj do mnie www.spoko13.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńhej! Notki fajne. Ale jedna rzecz mi sie rzuciła w oczy. Dlaczego nie robisz przecinków? Troche mnie to zraziło. Ale oprócz tego jest fajnie. Masz fajne pomysły na akcje.www.leap-forget.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńI 100 lat bloga ci życzę,właśnie przeczytałam ostatnią notkę, jeszcze chyba na żadnym blogu nie było zdrady Jamesa, gratuluję pomysłu, z niecierpliwością czekam na kolejną notkę chociaż najpierw muszę przeczytać poprzednie, jak chcesz to wpadnij do mnie, jateż założyłam bloga 28 tylko tego roku, może powiesz mi co mogę poprawić www.lily-potter-corka-harryego.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe opowiadanie i po prostu powiem tak: Nie lubie Cie. Przez ciebie od ołowy listopada zaczełam beczec jak bóbr. Przez dwa lata było gitesik, nie raz usmiałam się jak cholra i teraz wyjeżdżasz mi z tym wątem. Wiesz chyba wole żeby Lily I James zgineli będąc zakochanymi, nizeli zyli by osobno. Co do ogólu, to opowiadanie napisane jest tak prosto i czyta się je tak lekko ze ledwo zauważyłam jak skonczyłam czytac wszystko co napisałas:D:D:D I pomysł tez niebanalny:D:D I powróce co do ostatnich tematów. Szczerze to trudno mi uwierzyc w to, że James zdradziłby Lily. Jakoś nie chce mi się w to wierzyc, aczkolwiek tragizm sytuacji zmusił mnie do wypłakania sobie oczu i zużycia kolejnej paczki chusteczek. No i w ogóle…ze oni osobno?? No nie no…przstan. Bo osobiście przyjade do ciebie iukatrupie (jeszcze nie wiem jak, ale będzie to śmierć tragiczna). I błagam Cię, niech się miedzy nimi poprawi, bo jak nie to zbankrutuje wydając kosztowności na chusteczki. Będziesz mnie miała na sumieniu, gwarantuje. Dalej dziwie się ze nie jestes w oleconych i masz tak mało komentarzy, chociaż z tego co widze satysfakcjonuje cie nawet tak mała ilość. Przynajmniej wiadomo ze piszesz dla własnej przyjemności i nie wymuszasz notki na innych. I to mi się podoba:D:D:D No i oczywiście jak można się spodziewac, po tym jak posłodziłam i wyzaliłam się tobie, dodaje Cię do linków i czekam na kolejna notke:D:D Tym samym zapraszam do siebie:*:*Amelia z tacy-którzy-się-kochaja.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńPrzez ciebie sie poryczałam! Proszę cie i mam nadzieję, że zrobisz z tego zły sen Lily i jak się obudzi wciąż będą pokłóceni, ale Jim jej nie zdradzi. Coś mi się nie wydaję, że tak po prostu się nie rozstali! Błagam cię nie rób mi tego...!!!
OdpowiedzUsuńNie, powiedz mi, że to był tylko zły sen!!
OdpowiedzUsuń