uroki
Szli przez ulice Londynu trzymając się za ręce. Uśmiechali się oboje.
James zauważył wesołe iskierki w oczach żony.
- Nie mogę uwierzyć, że nam się udało – powiedziała uśmiechając się szeroko.
- Ja też.
***
Drzwi otworzyły się. Pani Evans uściskała córkę.
- Kochanie, stęskniłam się się! - oderwała się od córki i uścieła zięcia.
- Ja też mamo.
- Wejdźcie. Co was zebrało na odwiedziny?
- Chciałam odwiedzić tatę, a po za tym, musimy ci coś powiedzieć. – Powiedziała dziewczyna.
***
Siedzieli w pokoju. Lily opowiadała mamie o pracy na oddziale. Kobieta uśmiechała się szeroko przez cały czas.
- A co chcieliście mi powiedzieć?
Lily ujęła Jamesa za rękę. Spojrzała najpierw na niego, potem na mamę.
- Jestem w ciąży – powiedziała uśmiechając się.
Kobieta spojrzała na córkę, potem na jej męża jakby czekała na to, żeby któreś z nich powiedziało, że to żart. Gdy to się nie stało, powiedziała chłodno z wymuszonym uśmiechem:
-To cudownie…
Lily spojrzała na mamę. Nie takiej reakcji się spodziewała. Pani Evans wstała.
- Pójdę zrobię herbatę.
Wyszła z pokoju. Lily wstała i poszła za mamą.
- Mamo, o co chodzi? – Spytała patrząc na mamę.
- O nic – powiedziała chłodno.
- Nie cieszysz się?
- Cieszę.
Zapanowała cisza. Po chwili kobieta obróciła się.
- Co wy wyrabiacie? – Spytała – przecież ty masz dopiero dwadzieścia lat!
Dziewczyna popatrzyła na nią.
- Mamo! Ale ja chcę mieć dziecko!
- Teraz, nie wyobrażasz sobie, co będzie potem… Kochanie, masz przed sobą jeszcze wiele życia. Dlaczego ściągacie na siebie taką odpowiedzialność w tym wieku!!? Przecież ty jesteś jeszcze dzieckiem.
- Mamo! Ja nie mam już pięciu lat! Wiem, co robię! To nie była wpadka.
Kobieta spojrzała na nią. Zacisnęła usta. Dziewczyna widziała, że jest zła.
- My naprawdę chcemy mieć dziecko…- podeszła do matki – pomyśl, będziesz babcią – uśmiechnęła się.
- Petunia też jest w ciąży – powiedziała kobieta.
Lily spojrzała na nią.
- Czyli… czyli będziesz miała dwoje wnucząt – powiedziała Lily uśmiechając się nieznacznie.
- Będę – powiedziała kobieta i lekko się uśmiechnęła – Jesteś pewna, że dobrze zrobiliście?
Kiwnęła głową.
- Jestem – powiedziała uśmiechając się. Kobieta odwzajemniła uśmiech. Przytuliła córkę.
- Cieszę się że jesteś szczęśliwa
***
Lily szła, z Jamesem przez alejki w stronę grobu Pana Evans. Podeszli do mogiły. Dziewczyna uklęknęła i przetarła tabliczkę.
James podał jej znicz a dziewczyna go zapaliła. Postali chwilę w ciszy. Lily spojrzała na Jamesa.
- Możesz mnie na chwilę zostawić samą? Przyjdę do ciebie za moment.
Kiwnął głową, odwrócił się i poszedł. Popatrzyła chwilę na oddalającego się męża.
- Cześć tato – powiedziała cicho uśmiechając się – Pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć… Jestem w ciąży. Mama na początku źle zareagowała ale teraz jest już chyba dobrze. Bardzo się cieszę, wiesz? Naprawdę żałuję, że cię tutaj nie ma.
Poczuła jak po policzku płynie jej łza.
- Kogo ja tu widzę – usłyszała drwiący głos. Wstała. Za nią stała Petunia. Uśmiechała się drwiąco patrząc na siostrę. Lily bardzo dawno ją widziała. Nie była u nich na ślubie. – Dawno się nie widziałyśmy.
Lily zmrużyła oczy.
- Mama mówiła, że jesteś w ciąży – powiedziała Pani Dursley – kolejny dziwoląg.
Lily zacisnęła pięści. Nie da się sprowokować.
- Wpadłaś? Czyżbyś nawet nie… - Czara złości się przebrała. Lily zrobiła krok do przodu patrząc wściekła na siostrę.
- Jak śmiesz!
- O! Urażona duma czarownicy?
- Uważaj, co robisz. Mam dość słuchania twoich kpin. Dowiedz się, że nie wpadłam w przeciwieństwie do ciebie. Bo jakoś nie wierzę żeby taka lalunia jak ty sama zdecydowała się na dziecko. A teraz wybacz, spieszę się.
Obeszła siostrę i poszła w stronę męża.
***
Siedzieli przy stole w kuchni i jedli obiad. Pani Potter patrzyła na syna, co jakiś czas, nie mogąc rozgryźć, na czym polega spotkanie. Nie mogła uwierzyć, że chodzi o to, że tylko się stęsknił. Nie potrafiła w to uwierzyć.
- James, a powiedz mi, u was wszystko w porządku?
James spojrzał na matkę.
- Tak… Musimy wam coś jednak powiedzieć.
Kobieta uśmiechnęła się.
- Co?
- Lily spodziewa się dziecka – Powiedział James trzymając Lily za rękę pod stołem. Zapanowała cisza. Państwo Potter wymienili spojrzenie. Na twarzy kobiety mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Który tydzień?
- Jedenasty – odpowiedziała Lily delikatnie się uśmiechając.
- To gratulacje – powiedziała Pani Potter i spojrzała na męża. Ten walczył ze sobą przez chwilę, po czym również się uśmiechnął.
- Gratulacje synu.
***
Siedziały na dywanie, uśmiechnięte od ucha do ucha.
- Cristin, powiedz mi, jak się czujesz? To jest twój ostatni wieczór, podczas którego jesteś panną – powiedziała Liz patrząc na przyjaciółkę.
- Bardzo dobrze się czuję. Nie mogę przyjąć do wiadomości, że to już jutro – powiedziała patrząc na przyjaciółek -ale ten czas leci. Lily niedługo zostanie matką…
- Nie takie niedługo. W połowie sierpnia – powiedziała uśmiechając się.
- No tak, to faktycznie bardzo niedługo…
Śmiechy rozległy się po całym pokoju.
***
Nazajutrz dziewczyny wstały wyjątkowo szybko wstały. Śniadanie pospiesznie zrobione przez Liz zniknęło w mgnieniu oka ( Lily wzięła tylko trzy dokładki ;D nie mogłam się powstrzymać ;P).
Przygotowania do wyjścia poszły równie szybko. Wszystkie musiały przyznać, że Panna Robertson wyglądała oszałamiająco.
Jej ciemne włosy Ann spięła elegancko na czubku głowy tworząc coś na kształt luźnego koga. Długa sukienka o prostym kroju, z długimi lekko rozszerzonymi rękawami i pięknymi wyszywanymi wzorami na dole sukienki oraz wyjątkowo zmysłowy makijaż, sprawiły, że wyglądała pięknie.
Lily uśmiechnęła się. Widać było, że jej przyjaciółka jest szczęśliwa.
Spojrzała na nią.
- Moja droga, wyglądasz wspaniale – powiedziała, zakładając rudy kosmyk włosów za ucho.
- Dziękuję. Chodźmy już, lepiej wyjść wcześniej.
***
Lily nigdy nie była na ślubie, na którym było by tak mało ludzi. Lily była skłonna stwierdzić, że oprócz najbliższej rodziny i przyjaciół, nie było tam nikogo innego. Musiała też przyznać, że ceremonia była niesamowicie piękna.
Spojrzała ukradkiem na Jamesa. Wpatrywał się w przyjaciół z lekko rozmazanym wyrazem twarzy.
- O czym myślisz? – Spytała wpatrując się w męża.
Spojrzał na nią.
- Przypominam sobie nasz ślub – powiedział biorąc ją za dłoń.
Uśmiechnęła się.
- Nigdy nie widziałam ich tak szczęśliwych – powiedziała patrząc na przyjaciół, z których szczęście wprost wyskakiwało.
- Ja też…
Uśmiechnęli się.
***
James siedział w kuchni i czekał na żonę. Nie chciał zacząć jeść bez niej. Lily weszła do kuchni. Była blada i nie wyglądała za dobrze.
- Co się dzieje? – Spytał patrząc na bladą twarz kobiety.
- Wymiotowałam… znów – powiedziała i usiadła na krześle obok Jamesa. Spojrzała na talerz z kanapkami. Odsunęła go. Po chwili wybiegła z kuchni kierując się w stronę łazienki. Westchnął.
Tak samo było od kilku dni.
Wieczorem dziewczyna pochłaniała podwójne porcje jedzenia, po to, aby nazajutrz wszystko zwymiotować.
Początkowo uważał, że powinna iść do lekarza, jednak dziewczyna powiedziała, że jest to normalne na początku ciąży i nie ma, co się martwić.
***
Lily usiadła na toalecie. Miała serdecznie dosyć codziennych wymiotów i złego samopoczucia. W dodatku musiała użerać się z przełożoną, która wyjątkowo dawała im dużo do roboty. Wstała.
Czas iść do lekarza. Może coś poradzi… najpierw musi jednak zwymiotować…
***
Panna Stevens najeżdżała na Emyly. Znów to samo.
Lily podeszła do wykładowcy. Przełknęła cicho ślinę.
- E, Panno Stevens?
Kobieta odwróciła się patrząc srogo na dziewczynę.
Lily nie mogła uwierzyć, jak ta kobiet mogła kiedyś pracować w położnictwie. Ostre rysy twarzy, srogi głos, brak cierpliwości… to na pewno nie były cechy, które uspokajałyby rodząca kobietę.
- Czego chcesz Potter?
Wyciągnęła drżącą rękę w stronę kobiety, podając jej zwolnienie z zajęć od lekarza.
Dr. Clark stwierdził, że zwolnienie najlepiej załatwi sprawę.
Kobieta przyjrzała się kartce, poczym włożyła je w plik kartek, które trzymała w ręku.
- Który miesiąc? – Spytała, patrząc na nią srogo.
- Dwunasty tydzień – powiedziała lekko drżącym głosem.
- Możesz już iść. Zobaczymy się na porodówce – powiedziała kobieta. Lily kiwnęła nieznacznie. „Po moim trupie” pomyślała i odwróciła się w stronę wyjścia.
***
Leżała na wersalce wpatrując się w sufit. W domu spędziła już trzy tygodnie a jej samopoczucie lekko się poprawiło.
Pojawił się jednak nowy problem. Zachcianki.
W ciągu dnia wielokrotnie wychodziła do pobliskich sklepów w poszukiwaniu najróżniejszych posiłków.
Wstała i podeszła do okna.
Na dworze słońce świeciło pełną parą. Pierwszy dzień wiosny rozpoczął piękną pogodę, która ciągnęła się już kilka dni.
Wyszła z pokoju łapiąc pod drodze ciastko z kremem i ogórka konserwowego. Założyła kurtkę i wyszła z domu
***
Przekręciła się na bok. Nie mogła spać. Zjadłaby lody czekoladowe. A może truskawkowe? Jagody! Zjadłaby jagód… i pączka.
Obróciła się w stronę męża.
- James, kochanie? – Szturchnęła męża.
- Mmm??
- James, zjadłabym jagód i pączka – powiedziała cicho przejeżdżając palcem po brzuchu – I paluszki rybne – dodała po chwili.
- Lily, wiesz, która jest godzina? – Spytał patrząc na zegarek.
- James! Ja naprawdę tego potrzebuje. To nie moja wina… Proszę.
Wstał. Spojrzał błagalnie na żonę i zaczął szukać spodni. Czego się nie robi dla żony?
- Jagody i pączek? – Spytał dla upewnienia.
- I paluszki rybne… i może jeszcze coca- cole.
***
James z dnia na dzień przekonywał się, jak ciąża może zmieniać kobietę.
Lily była zmienna jak pogoda w kwietniu. W jednej chwili świergotała jak ptaszek w drugiej robiła się zła i nic jej się nie podobało.
Z mężem potrafiła kłócić się kilka razy dziennie.
Zachcianki też dawały się we znaki.
***
Leżała na wersalce. Jedną ręka trzymała książkę, która czytała przed zaśnięciem, druga leżała na jej brzuchu. Włosy opadały jej zgrabnie na ramiona i zakrywała częściowo twarz. Nogi miała podwinięte pod siebie.
Remus uśmiechnął się mimowolnie. Nadal nie mógł uwierzyć, że to nie sen.
Podszedł do niewielkiej szafki. Otworzył drewniane drzwiczki i wyją koc.
Położył go delikatnie na dziewczynie, zostawiając odkrytą tylko twarz.
Kucnął. Delikatnie wyją książkę z ręki dziewczyny i położył ją na stoliku obok.
Podszedł do niewielkiego miękkiego fotela i usiadł. Nie spuszczał wzroku z żony i po chwili, nawet sam nie zauważył, kiedy, usnął.
***
Otworzyła oczy. Poczuła jak grupy materiał opada z jej nóg. Rozprostowała zdrętwiałą rękę i powoli podniosła się.
Nieprzytomnym wzrokiem rozejrzała się po pokoju. Zegar wiszący na ścianie wskazywał jedenastą w nocy.
Spojrzała na śpiącego męża i delikatnie się uśmiechnęła.
Na palcach wyszła z pokoju i skierowała swe kroki do łazienki.
***
Umyta i lekko rozbudzona weszła do pokoju. Remus nie już nie spał. Siedział na fotelu czytając książkę, przy której zasnęła.
Podeszła do niego. Wpakowała mu się na kolana, tak, że ich twarze były na równej wysokości. Popatrzyła w jego oczy i po raz pierwszy od bardzo dawna poczuła, że w jej brzuch robi się coś dziwnego.
Dotknęła jego policzka uśmiechając się nieznacznie.
Zbliżył swoją twarz tak, że czuł jej ciepły oddech na swoich wargach.
- Mówiłam ci kiedyś, że cię kocham? – Spytała cichutko.
- Tak – szepnął i znów zbliżył lekko twarz. Ich usta lekko się stykały.- ja ciebie też kocham.
Pocałowała go. Po chwili wstała.
- Chodź – wskazała na schody – na górę.
***
Siedziała w poczekalni na badanie. Ułożyła dłoń na brzuchu.
Kobieta siedząca obok niej, która była w mocno zaawansowanej ciąży posłała jej uśmiech.
- Który miesiąc? - spytała.
- Piąty – powiedziała uśmiechając się lekko – A pani?
- Ja? Ósmy – położyła rękę na brzuchu.
Lily uśmiechnęła się szeroko. Drzwi otworzyły się.
- Pani Potter, zapraszam.
***
Podnosiła głowę chcąc zobaczyć, co jest na ekranie monitora USG. Badanie to, nie różniło się dużo od mugolskiego badania po za tym, że było bardziej widoczne.
Lekaż spojrzał na nią krytycznie.
- Przepraszam – wyszeptała rumieniąc się lekko.
- Wszystko jest w najlepszym porządku – powiedział uśmiechając się – Chce Pani zobaczyć?
- Bardzo- na twarzy Lily pojawił się szeroki uśmiech.
Lekarz przekręcił monitor, tak aby zobaczyła ekran.
Dziewczyna patrzyła na niewyraźny obraz i uśmiechała się.
- Tutaj jest serce – powiedział wskazując na ekran. Lily podniosła głowę i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
***
Liz szła energicznym krokiem do Lily, uśmiechając się sama do siebie. Podeszła do drzwi i zadzwoniła.
Minęła dłuższa chwila i drzwi otworzyły się. Lily, która miała już brzuszek większy niż ostatnio uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Właź, - przepuściła przyjaciółkę.
Zaprowadziła ją do kuchni.
- Chodź, pójdziemy do ogrodu – Lily uśmiechnęła się szeroko do przyjaciółki.
Liz przyjrzała jej się. Promieniała. Uśmiech nie schodził z jej ust nawet na chwile. Zajadała ciastko z kremem, które przyniosła Liz, pozwalając Liz mówić. Ta jednak wpatrywała się w uradowaną przyjaciółkę.
- Jak się czujesz? – Spytała się uśmiechając się delikatnie.
- Bardzo dobrze. Nawet nie wiesz jak bardzo. Muszę się wybrać na zakupy. Ciuchy robią się na mnie za wąskie – powiedziała. Jej oczy zrobiły się okrągłe i położyła szybko rękę na brzuchu. W kuchni zapanowała chwila ciszy.
- Co jest – spytała zaniepokojona Liz. Lily uśmiechnęła się bardzo szeroko.
- Kopnęło – powiedziała – Daj rękę.
Liz posłusznie podała rękę przyjaciółce. Przyłożyła go do brzucha, ale Liz nic nie poczuła.
- Nic nie czuję – powiedziała – może już przestało.
- Może…
***
Nowy post mam już napisany, dodam go jeszcze dziś wieczorem... Gracjo, blagam daruj, w komentarzu mnie strasznie wychwalalas a teraz... klapa... weark... twoj komentarz doprawil mnie prawie do lez... wiesz? no, to do zobaczenia wieczorem... notka dla wszystkich, któzy czytaja
Ekhm...Co ja mam pisać? Mówie ci ze piszesz co raz lepiej wybacz, ale przemówienia zostawie sobie na ostatnią notke, przecież to już niedługo...ech tylko zebym nie płakała...Ech...do 10 wdech i wydech...NIe no ja nie moge, nie moge, nie moge, nie moge...;( NO dobrze dziś wieczorem notka jak rozumiem...?
OdpowiedzUsuńNie no bede płakać...
OdpowiedzUsuńNie chodzi o to czy notka smutna czy coś...Bo nie jest przecież smutna tylko bardzo wesoła i optymistyczna
OdpowiedzUsuńChodzi mi o to że, że, że ja nie wierze,. że ty już zbilrzasz się do końca ze ten blog sie konczy:(
OdpowiedzUsuńEch smutne...:(
OdpowiedzUsuńBardzo smutne;( Zaleje się zaraz łzami! Nie no tak być nie może! ;( Ech...co ja zrobię no co ja zrobie!!!!;( Chwileczke musie się z tym oswoić! Ale ja się niechce oswajać!;( A jeśli już chcesz kończyć to choć obiecaj, że będziesz pisać coś innego!
OdpowiedzUsuńPatrze sobie i po mojej lewej stronie od komentarza jest statystyka... Jest tak równo 700 człowieków i... niestety będe musiała zburzyć tą piękną liczbę :D Czekam czekam i czekam i doczekać się nie mogę! Pozdrawiam :DPs. Notka jak zwykle... prześwietna !
OdpowiedzUsuńRadośnie powiadamiam że na moim blogu jest wreszcie nowa notka! Cieszę się jak dziecko z lizaka :DZapraszam!www.joan-lupin-i-inni.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńWbacz mi moj droga z prawie sie popakaas rzez moj komentarz ale w nim bya szczera prawda ! Dla mnie to ze odchodzisz ze konczysz tego bloga jest... nie wiem brak sów ale to tragedia !wiem rozumiem nie krytykuje nie mam pratensji ani nic ale mm nadzieje ze kiedys wrócisz...jak dla mnie mozesz napisac nawet opowiesc o zepsutym ogórku kiszonym ! albo o robaku rozjechanym przez samochud lub o starej drewnianej spruchnialej rabinie w stodole ale napiz cos !Tak strasznie bedzie mi ciebie brakowalo ;(wydaje mi si ejakbym to wczoraj dopiero weszla na twojego bloga i zaczelo go czytac... jakbym to wczoraj sie wsciekala ze lilka nie wiezy iz ulozy jej sie z jamesem po hogwrcieto ze teraz konczysz tego bloga jest la mnie nierealne... tak jakby wraz z ostatnia notka cos sie skonczylo,,,zapewne tez tak bedzie pry ostatnim tomi HP gdy zatrzasne ostatnia kartke by raz na zawsze zakonczc ta historie... naszczescie do tego jak i do twojego opowiadana bede mogla zawsze powrocic i czytac wkolkojednak cos sie skonczy czegos zabraknie...bedzie pusto bez ciebie dlatego jak dla mnie mzesz zaczac pisac nawet o pchle na psie bo i tak wiem ze opiszesz to cudownie beda chwile smutku jak i radosci wszystko co trzebabo ta jak mowi Gacje piszesz coraz lepiej i tu w naszym blogowym swiecie w dniu ukazania sie ostatniej notki do której sie nieublagalnie zblizamy trzeba bedze urzadzic uroczystosc zalobna !ech za duza gadam...zawsze tak bylo...przepraszam... teraz sie troche powstrzymuje ale przy ostatniej notce zostawie dluzszy komentarz !jezus jak mi pzykro ze odcodzisz ;(dobra koncze bo sie zaraz poplacze ;(Nie moge plakac...nie teraz lzy sobie n ostatnia noke...i ak jak Gracja mam nazieje ze bedzie ona wesola bo takto umre na zgryzote !MA byc wesola !Mamy sie wszyscy poplakac popekac posikac i co tam jeszcze tylko chcesz ze smiechu !Dobrze?Prosi ! :( *slodkie oczka*Buziaki Werak
OdpowiedzUsuńach a noka oczywiscie swietna !tylko czemu ja mam wrazenie ze mama lilki na poczaku jest do wszytkieg ustawiona na nie??Nie pasowal jej zwiazek z jamesemteraz jej dziecko nie posowalo?czemu??Ech no trudno liczy sie to ze wkonc zaakceptowala !I wszyscy sa happy !A najbardziej ja bo bedzie maly potter i skacze z radosci placzac bo wiem ze to bedzie iestety nieuikniony koniec ;(Eh... to wydaje sie byc takie nierealneNIE !STOP !Weraku nie nedzisz przeciez plakac !Przepraszam ja serio mam za dlugi jezyk !Wbaczysz?;*kC ;*I twoje opowiadanie tez !Dlatego tak mi smu...Przepraszam juz nic nie mowie
OdpowiedzUsuńpisalam juz ze cudownie?? a tak pisalam kilka minut temu... poprostu nie moge sie nadziwic talentowi, pomyslom, stylowi pisania.. ale zostawmy cos na anstepna notke ide czytac :))
OdpowiedzUsuńNo,może i oświadczyny wyszły buahahhaahha,ale ciąże umiesz super opisać ;D Biedny James w nocy lata za jedzeniem xDD
OdpowiedzUsuń