...sznurówka...
Syriusz szedł za Liz. Pod kurtką miał prezent dla Lily i Jamesa a przed nim dreptała Drobinka ślizgając się na śniegu.
Liz szła na samym początku, świadoma, że do domu wróci sama, a ślub trzeba będzie odwołać, bo świadkowie zabiją pana młodego.
- Syriusz, jesteś pewien, że to tu? – Odwróciła się pewnie do narzeczonego.
- Tak, jestem pewien. Nie widzisz, że na dachu, jest papierowa czapeczka??
Spojrzała do góry. Faktycznie, na dachu przyklejona była papierowa czapeczka.
- Świry…
Zapukali. Usłyszeli łoskot, śmiech i kroki.
Drzwi otworzyła im Lily. Miała mokre włosy, ubrana była w szlafrok kąpielowy a na głowie miała ręcznik. Trzymała się rozmasowując sobie pośladki. Liz spojrzała na nią ze śmiechem.
- O cześć! Właźcie.
- Lily…?
- James zajął mi łazienkę jak otwierałam drzwi Remusowi.
Liz się zaśmiała. Weszła do środka. Za nim wszedł Syriusz. Na samym końcu wkroczyła Drobinka. Lily spojrzała na psiaka i zaśmiała się.
- Matko kochana!
- To jest Drobinka.
Lily dostała jeszcze większego ataku śmiechu. Kucnęła przy piesku.
- Piękna.
Pogłaskała go. Drzwi od łazienki otworzyły się i wszedł James. Podszedł do przyjaciół, uścisnął rękę Liz i podszedł do Syriusza. Ten jednak trzymał kurtkę.
Drobinka zaszczekała. Chłopak spojrzał na nią.
- To jest ta zabawka??
Liz uśmiechnęła się przypominając sobie zabawną historię.
- Tak. Są już wszyscy?
Lily kiwnęła głową.
- Bo my mamy dla was prezent.
Syriusz zdjął nieporadnie buty i poszedł za przyjaciółmi.
Wszyscy wstali. Cristin, Ann, Remus i Peter. Cała wesoła gromadka. Pomysł zrzuty, był pomysłem Liz, ale nawet ona nie wiedziała, co kupią. Pomysł, co, był Syriusza.
- Więc tak. Na początku zaznaczam, że prezent kupił Syriusz i to on wymyślił w ogóle, co.
Wszyscy spojrzeli na siebie.
Chłopak pogrzebał pod kurtką. Kucnął i po chwili na podłogę wypadł… jamnik.
Liz nie wytrzymała. Roześmiała się na głos. Nie wiedziała, co jej narzeczony kupił. Bardziej spodziewała się drugiego bernardyna, ale jamnika.
Zaraz po nie śmiechem wybuchł Remus. W jego głowie pojawiła się wizja Jamesa spacerującego z jamnikiem w czasie deszczu.
Śmiech rozniósł się po całym mieszkaniu. A Lily i James? Oni stali nie za bardzo wiedząc czy złościć się czy śmiać. Wpatrywali się w szczeniaka, który obserwował wszystkich. Drobinka wskoczyła Remusowi na kolana, a chłopak nawet tego nie zauważył.
Pisak ruszył się. Podszedł do Jamesa i złapał go swoimi ząbkami za nogawkę. Chłopak spojrzał w dół ze zdziwieniem, a Lily zachichotała.
Psiak był uroczy. Kucnęła, wzięła go na ręce. Mieścił jej się w dłoni.
- Miniaturka- mruknął Syriusz nadal chichocząc.
James schylił się. Faktycznie, do dużych nie należał.
- On, czy ona??
- Ona.
Spojrzeli na siebie z Lily.
- To jakie imie?
- Jak na imię?
Po pokoju znów rozprzestrzenił się śmiech.
***
Siedzieli wszyscy obok siebie. Na stole leżało ciasto, upieczone przez Lily i piwo kremowe przyniesione przez Jamesa.
- Słuchajcie, jesteście pewni, że dziś bez alkoholu? – Lily spojrzała na chłopaków – Mama dała mi wino domowej roboty. Może jednak.
- Nie – Syriusz przypomniał sobie sylwestra – Mowy nie ma.
- Syriusz, możesz zabrać swojego psa z moich kolan? On siedzi tu już od dwóch godzin – powiedział Remus patrząc na Drobinkę, która ani na chwilę nie zeszła z jego kolan. Cristin zachichotała i pogłaskała psa po łebku.
- Nie – powiedziała Liz – Nie siedzi.
- Nie dobra Liz – powiedziała Lily i spojrzała na suczkę leżącą na kolanach Jamesa – masz już coś?
- Klusek? Makaron? Sznurówka?- Cristin wypluła picie do kubka.
- Nie ma mowy! Nie będę nazywała psa Sznurówka!!
- Czy tobie wszystko się z butami kojarzy? – Spytała Ann przypominając sobie Trampka
- Nie!
- A Drobinkę jak byś nazwał? – Spytał Peter
Chłopak zamyślił się.
- Szpilka – powiedział uśmiechając się złośliwie.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Drobinka ześlizgnęła się z kolan Remusa. Chłopak złapał ją i podniósł na wysokość swoich oczu. Suczka zamerdała ogonkiem.
- Nie dasz mi spokoju?? – spytał uśmiechając się do psa. Zaszczekała.
Chłopak spojrzał na nią.
- How how – wszystkie głowy zwróciły się w stronę Remusa.
Pies odszczekał, a jamniczek podniósł łepek.
Remus zaszczekał. Rozpoczęła się żywa dyskusja między Remusem a Drobinka. Po chwili włączył się Syriusz. Reszta zgromadzonych płakała ze śmiechu patrząc ja Syriusz staje na czterech łapach, Drobinka do niego dobiega a po chwili na kolanach Kleczy również Remus i James. Rozpoczęła się żywa dyskusja między psem, i chłopakami. Nie trzeba było długo czekać, żeby Drobinkę wsparła jamniczka.
Tymczasem Ann, Cristin, Lily Liz i Peter płakali ze śmiechu.
Drobinka zaczęła podskakiwać. Syriusz cofał się i przybliżał. Jamniczka potknęła się o łapki i próbowała się podnieść.
James zmęczył się szczekaniem i podbiegł na czworaka do Lily udając, że prosi. Remus natomiast udawał, że drapie się za uchem, wywalając zza ust język.
- Boże, biorę ślub z idiotą. – Powiedziała Liz, a Lily pokiwała głową. Wyciągnęła rękę i podrapała Jamesa za uchem. Chłopak opadł trochę niżej i zamruczał.
- Ej, kotku! Ty pieskiem jestem! Uważaj, bo ci Syriusz kota pogoni.
Syriusz zerwał się jak na zawołanie. Zaczął ujadać i biec na czworaka w stronę Jamesa. Ten gdy to zobaczył wydał z siebie wysokie” Miaaaaałuuuuuuuuuuu” i zaczął uciekać po pokoju. Liz spadła z fotela, a gdy Remus zobaczył, że James ucieka przed Syriuszem, schował język do ust i zaczął biec za nimi. A psy? Jeden i drugi poszły pod stół, zwinęły się w kłębek i usnęły. Lily schyliła się i wzięła ją na ręce.
Piesek ułożył się wygodnie i spał dalej. Dziewczyna uśmiechnęła się. Była naprawdę piękna. Czarna. Prawie cała. Jedyne, co ją zdradzało to brązowa plamka na nosku. Okręciła się, przygniatając sobie uszko.
- Śliczna jest – mruknęła Lily – Tylko jak ją nazwać?
***
- Ja naprawdę biorę ślub z wariatem – powiedziała Lily biorąc talerze po cieście i idąc do kuchni.
- Za to mnie kochasz – powiedział uśmiechając się.
- Wiem. Chyba mam imię dla naszego czarnulka – powiedziała patrząc na psa, który spał na fotelu.
- Jakie? – Chłopak spojrzał na narzeczoną.
- Klucia.
Spojrzał na psiaka.
- Pasuje.
Zaśmiała się.
- Pasuje.
***
Leżeli w łóżku. Gładził jej policzek. Uśmiechała się szeroko.
- Lily i James chyba byli zadowoleni.
- No nie chyba. Bardzo. Ale problem z imieniem mieli.
Liz zaśmiała się.
- Tak. Wolę nie myśleć, co będzie, gdy będę wybierać imię dla dziecka.
Syriusz się uśmiechnął.
- Będą losować.
- Ale my nie będziemy mieć takich problemów, prawda?
Spojrzał na nią.
- Nie.
- Myślałeś kiedyś o dzieciach?
- Liz, mamy na to jeszcze czas – powiedział gładząc ją po policzku.
- No mamy jeszcze z jakieś dwa trzy lata, ale nie wierzę, że nie myślałeś o tym.
- Liz… - chłopak się podniósł – My naprawdę mamy jeszcze czas. Przecież my dopiero dziewiętnaście lat skończyliśmy. Na dziecko mamy jeszcze z dziesięć lat, może i więcej....
- Dziesięć lat? Ty sobie żarty stroisz? Za dziesięć lat, mój drogi, to my będziemy się zbliżać do trzydziestki. Nie uważasz, że to trochę za późno na rodzinę?
- To według ciebie dwadzieścia lat to dobry wiek? – Spytał z ironią, lekko podnosząc głos.
- Nie dwadzieścia. Dwadzieścia dwa, trzy…
- Zwariowałaś? Przecież…
- Co przecież? A może ty wcale nie chcesz mieć dzieci? – Liz zaczęła krzyczeć.
- Chcę! Ale nie teraz!
- Ja nie mówię że teraz!
- Wiesz, co?? Porozmawiamy na ten temat, kiedy indziej – powiedział Syriusz Kładąc się i przykrywając kołdrą.
- Oczywiście! Jak zawsze najlepsze rozwiązanie to uciec od problemów!
- Liz, jesteś zła, podenerwowana ślubem. Jak ochłoniesz, porozmawiamy na ten temat? Dobranoc.
- Zastanawia mnie, czy ten ślub to nie zbyt pochopna decyzja. – Mruknęła dziewczyna – Skoro przed ślubem zaczynają się nieścisłości, to może okaże się, że po ślubie pojawią się nowe…
Wstała i wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.
***
Siedziała przy stole w kuchni obracając w palcach pierścionek zaręczynowy. Nie była teraz pewna, czy dobrze robią. A co, jeśli pojawią się nowe problemy po ślubie. Może powinni poczekać?
Zdenerwowała się. Naprawdę.
Może oni się źle zrozumieli. Ona nie mówiła, że już zaraz chce mieć dziecko. Mówiła, że za kilka lat, ale nie tak późno.
Westchnęła. Ich życie, coraz bardziej odbiegało od bajki.
***
Liz i Syriusz mieli tak zwane Ciche dni. Żadne z nich nie rozmawiało ze sobą. Wieczory spędzali przy książkach lub pracując.
Przygotowania do śluby przystopowały. Dziewczyna zaprzestała szukania sukienki, wypisywania zaproszeń. Chłopak nie szukał szaty, nie przygotowywał list gości.
Przyjaciele postanowili się nie wtrącać. Wiedzieli, że to nic nie pomoże a i ich poróżni.
Kłótnia Liz i Syriusza coś jednak zmieniła.
Lily i James też poruszyli ten drażliwy temat. Nie mili jednak problemów, bo oboje stwierdzili, że im się nie spieszy. ( ale mi się spieszy i jestem nie dobra i im pokrzyżuje plany ze im się nie spieszy;P)
Remus i Cristin zrobili kolejny bardzo poważny krok. Zorganizowali kolacje, podczas której doszło do zapoznania rodzin. Spotkanie wyszło bardzo dobrze, a chłopak, dzień później zaczął rozważać podjęcie kolejnego kroku, do którego tak naprawdę miał wszystko, prócz odwagi.
Ilekroć jednak miał zadać to trudne pytanie, tchórzył, chowając drobne pudełeczko głęboko w kieszeń.
Ann i Nick, zdecydowali się na zapoznanie Nicka z przyjaciółmi. Nie poszło to zbyt pomyślnie, jednak następne poprawiło atmosferę.
Patsy zdecydowała się na odważny krok i złożyła skargę na ojca, po tym, gdy uderzył najmłodszą z sióstr. Dzięki temu, w jej domu zapanował spokój. Nie wiedziała na jak długo, ale zapanował.
***
Liz weszła do kuchni a widząc w niej Syriusza, odwróciła się.
- Liz, poczekaj.
Zatrzymała się. Nie odwróciła się.
Podszedł do niej.
- Przepraszam. Może źle do tego podszedłem. Nie każę ci czekać bóg wie ile, ale teraz się trochę denerwuję i rozmowa o dziecku jeszcze….
- Nie to ja przepraszam. Za ostro zareagowałam. Nie chcę mieć dziecka teraz, ale też nie za dziesięć lat. Chodziło mi o to, że za trzy lata może później…
- Wiem. Przepraszam… To, co? Pogadamy o tym po ślubie?
- Tak. – Przytuliła się do niego
- Kocham cię.
***
Ciche dni, znów stały się głośne. Bardzo głośne. W domu przyszłych Państwa Black, działo się naprawdę coraz więcej.
Zaczął się luty, a pudełeczko dalej leżało w kieszeni Remusa. Nie mógł znaleźć w sobie dowagi.
Klął na siebie niemiłosiernie a cóż poradzić? Każdy się czegoś boi.
***
Rozpoczął się marzec. Drobinka przestała być drobinką i powoli zaczęła przerad
zać się do ogromnejbinki.
Suczka zajmowała coraz więcej miejsca, pochłaniała coraz więcej jedzenia, ale pomimo to, Syriusz wyjątkowo o nią dbał.
Złośliwi nazwaliby to instynktem ojcowskim.
Codzienne spacery, wieczorne zabawy, razem z Liz i psem. Można było uznać, że tworzyli oni wspaniałą rodzinę, a suczka stała się jej częścią.
***
teraz nie wiem kiedy nowa notka. moze byc w tym tygodniu moze byc w przyszlym a moze byc pod koniec lipca. od 16 do 26 wyjezdzam a wszczesniej bede miala gosci i nie wiem ile czasu beda.
Cóż powiedzieć,slicznie i tyle. Alejużnie na żarty się wystraszyłam z tąkłótnią.U mnie w notce też tak czas wybiegł do przodku i tez pory roku były. ech..nie moge doczekac się ślubu.oj nie mogę..haha...juz sobie to wyobrażam...:D
OdpowiedzUsuńHeloł :) mmm.. cudownie Ci to wyszło:) normalnie bajka.. bez kitu:PP fajna ta psinka była:P tylko to imie jakoś mi nie pasuje ale to kwestia gustu:P fajnie, ze 'ciche dni' Syriusza i Liz sie skonczyły.. :) lubie hepi endy ( spolszczyłam se:P) lol.. thx zapowiadomienie i za cudowny komentarz. Jetsem bardza lol.. rada(?) ze Ci sie podoba.. to bardzo buduje.. Nie mam pomysłu na nową notke.. Wszyscy myślą, ze Hermiona powoli umiera i sie zastanawiam czy.. niewazne:) zaglądaj do mnie jak masz zcas: www.szkola-uczuc.mylog.pl bede inf o nowych notkach:) ///Madziaa
OdpowiedzUsuńczy ja mam naprawde cos pisac? chyba wiesz ze uwielbiam twoje notki :) poprostu nie wiem skad ten talent? chyba wrodzony:P tylko pozazdroscic :) a na notke to jak zwykle czekam :):D POZDROWIENIA z http://lily-bez-voldiego.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńNo właśnie, i co ja mam czytać kiedy notki nie będzie? :) Czekam na następną równie wspaniałą :] Notka była przecudna ( niewiem co ja mam z tym słowem, ale inaczej Twojej twórczości chyba nie da się określić ) :P:PPozdrowienia, pełne wyczekiwania i napięcia ;]
OdpowiedzUsuńNotka cudniusia. Jak zwykle zresztą. Ja też niedługo, bo jutro będe miała gości....ehhh....jakoś się przeżyję... sorki że tak krótko ale nie mam siły...Cału$ki.....i miłych wakacji...
OdpowiedzUsuńMasz super bloga! Użekłaś mnie swoją opowieścią i grafiką. Podoba mi się ! Chyba zacznę wpadać tu częściej :)Ps. Jeśli masz ochotę wpadnij do mnie na www.przezycia-nastoletniej-czarownicy.blog.onet.plPozdrawiam i zapraszam! Życzę dużo, dużo weny twórczej!
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham !Przy niektórych twoich notkach siiikam ! [nie dosłownie xd]a przy niektórych prawie płaczePotrafisz wzruszyc i bawic !NAprawde !Ni emówuie tego po to bys weszła na mojefgo bloga... Nie musisz wchodzic bo mi to zwisa ale cxhciałam powiedziec ze dodałam Cie do linek na http://ain-eingarp-lily-evans.blog.onet.pl i jak wejdziesz bedzi emi miło ;PI mam nadzieje ze notka pojawi si ejak najszybciej !Bo kocham ! xdWerak ;*
OdpowiedzUsuńech...jak prawdziwe życie, czasem słońce czasem deszcz :)Ale nie możesz być taka wredna i nie możesz pokrzyżować planóe Lily I Jamesowi no może ttak trszeczke :PPozdrawiam i życze udanego wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńkochanie twój blog nie jest badziewby !To jeden z najlepszych blogów !Potrafisz trzymac w napieciu !Potrawisz wzruszac !Potrafisz rozsmieszac !Twój blog jest swietny a nie badziewny !Ty chyba jescze badziewia nie widziałas !Badziewie jest gdy ktos isze na zasadzie [jak mawia moja mama] "przyszedł wyszedl, pozamiatał" czyli np. Lily: wiesz co James... z nami koniec !James: Nie lilus nie mozesz to ni eprawda przeciez ja cie kochamLily: hm... no ok ja tez cie kocham misu t nie koniecZero okcji zero humor itp same denne djalogi ught tyle powiem na temat takich blogówWrr jak j atego nie nawidze tego jak ktos pisze na siłe ;/ na zasadzie przyszedł wyszedł pozamiatał ;/;/Al ety kochanie masz talenta !Wiec nie mó ze masz badziewnego bloga bo ci ewalne ;P;*Werak ;*PS Kiedy nowa nocia? ;P ;**
OdpowiedzUsuńTa Lilce i Jimowi się nie spieszy,ale ty im plany zepsułaś hahahaha xDD
OdpowiedzUsuń