pomidory
Lily obudziła się o świecie. Rozejrzała się po niewielkim pokoju, w którym spała razem z dziewczynami, po za Liz, która dzieliła łóżko z Syriuszem. Wszystkie spały w najdziwniejszych, pozach jakie można było sobie wymarzyć.
Lily doznała małego szoku widząc Patsy, która spała smacznie na podłodze. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że spała na poduszce przykryta kołdrą po sam czubek głowy.
Wzruszyła ramionami i po cichu wyszła z domku.
Na dworze panował jeszcze półmrok- słońce jeszcze nie wzeszło.
Spojrzała na wodę. Nigdy nie widziała wschodu słońca nad morzem.
Weszła po omacku do domu w poszukiwaniu czegoś do okrycia się. Na wieszaku znalazła bluzę Jamesa i po chwili szła brzegiem morza muskana przez chłodną wodę po stopach.
Nawet nie zauważyła jak daleko przeszła.
Zapatrzona w piękno morza nie zwracała uwagi na nic innego.
Zatrzymała się oszołomiona. Zamrugała, aby upewnić się czy to nie jest przewidzenie.
Kilkanaście metrów od niej stała para.
Dziewczyna w długiej białej sukni wpatrywała się w twarz wysokiego chłopaka trzymającego jej dłoń w swojej ręce. Naprzeciwko nich stał mężczyzna.
Dziewczyna patrzyła jak para wymienia się obrączkami patrząc sobie głęboko w oczy. Rozpromieniona kobieta sprawiała wrażenie najszczęśliwszej na świecie.
Słońce zaczęło pojawiać się na horyzoncie oświetlając twarze pary.
Lily uśmiechnęła się i przez jej głowę przeszła myśl, że i ona niedługo będzie tak szczęśliwa.
Para powoli zaczęła oddalać się od morza zmierzając w stronę wyjścia z plaży. Lily obserwowała ich dopóki nie zniknęli jej z oczu.
Powolnym krokiem zaczęła iść w stronę domku, nadal uśmiechając się szeroko.
***
Wszyscy siedzieli na stoliku przy domku, zajadając się śniadaniem.
James rozejrzał się dookoła.
- Widział ktoś Lily?
- Tak – odpowiedziała Cristin – właśnie idzie.
Lily szła po piasku uśmiechając się lekko do przyjaciół. Jej włosy lekko ruszały się na wietrze.
- Cześć wszystkim – powiedziała radośnie i usiadła obok Jamesa. Pocałowała go w policzek i sięgnęła po bułkę.
- A ty, co taka radosna od samego rana? – Spytała rozbawiona Liz, patrząc na przyjaciółkę, która smarowała bułkę masłem.
- A, tak jakoś. Wcześniej się obudziłam i poszłam na spacer. Nie uwierzycie, co zobaczyłam – wszystkie twarze skierowały się w jej stronę - Niedaleko skąd jakaś para brała ślub.
Dziewczyny otworzyły lekko usta.
- Żartujesz!?
- Nie. Naprawdę, nie wyobrażacie sobie, jakie to było piękne.- Powiedziała lekko rozmarzona.
- Wyobrażam sobie… Boże, jakie to romantyczne! Ślub o wschodzie słońca na plaży… - Cristin uśmiechnęła się marzycielsko.
- Cisza, spokój, ty tylko, partner, jakiś duchowny i morze… Jej…
Na twarzy wszystkich dziewczyn pojawił się wyraz rozmarzenia.
- Ja nie rozumiem, co w tym niezwykłego – powiedział James patrząc na narzeczoną. – Ślub jak ślub.
- No wiesz, co? Za grosz romantyczności! –Fuknęła Lily patrząc na narzeczonego z wyrzutem.
- Właśnie James, za grosz romantyczności! – Powiedział rozbawiony Remus patrząc na przyjaciela.
- Odezwał się ten romantyczny – powiedziała Cristin – Co oświadczył się jak wypadł mu pierścionek z kurtki.
Chłopak lekko się zarumienił.
- O! – Krzyknął James z triumfem – Widzisz! Ja się postarałem! – wystawiła język w stronę przyjaciela.
- To był czysty przypadek – powiedziała Lily uśmiechając się – Akurat tam mnie złapałeś. Równie dobrze mogłeś mnie złapać dopiero w domu i to nie byłoby już aż tak bardzo romantyczne.
James też się zarumienił.
Liz zachichotała.
- Mężczyźni w ogóle nie widzą, co to romantyczność.
***
- To co? Tutaj się rozkładamy?
- Liz zobacz ile tu jest ludzi. – Powiedziała Lily – Chodźcie, przejedziemy kawałek, tam niedaleko jest dzika plaża – będzie mniej ludu.
- Oj Lily… Nie wygłupiaj się. A zresztą. Chodźcie.
Liz wzruszyła ramionami i poszła za resztą przyjaciół.
***
- James, chodźcie posmarujemy was – krzyknęła Lily do narzeczonego, który szedł w stronę wody
- Daj spokój, w wodzie się nie spalimy. – Odwrócił się i spojrzał na dziewczynę
- Jak to nie?
- Nie martw się. Na pewno nie chcecie grać? – Spytał Syriusz ściągając koszulkę i odpychając rękę Liz.
- Później dojdziemy.
- Lunatyk chodź – James zwrócił się do przyjaciela, który siedział w koszulce i krótkich spodenkach obok Cristin.
- Idźcie dojdę do was.
Chłopak wzruszył ramionami i poszedł za resztą.
***
- Lily, miałaś rację. Dzikie plaże są cudowne. Tutaj prawie nikogo nie ma! – Liz rozejrzała się dookoła.
Lily uśmiechnęła się.
- Rozepnij mnie – mruknęła do przyjaciółki – Nie znoszę białych pasków.
Liz pochyliła się nad przyjaciółką i rozpięła zapięcie od stanika.
- Dzięki.
Remus wstał.
- Idziesz do nich? – Cristin spojrzała znad okularów słonecznych na narzeczonego. Kiwnął głową.- Ściągnij koszulkę. Tutaj nikogo nie ma, zgrzejesz się. Już jesteś cały mokry.
Chłopak uśmiechnął się lekko i ściągnął koszulkę. ( Pani każe paź robi ;D).
- Daj nasmaruje cię
- Cristin – chłopak westchnął – Daruj sobie. Nic mi nie będzie.
***
- Auuu! – Remus jęknął.
- Nie jęcz! Sam tego chciałeś! Pokaż – Cristin spojrzała na niego. Chłopak podwinął delikatnie koszulę a dziewczyna syknęła.
- No ładnie – dotknęła opuszkiem czerwonych pleców chłopaka, a ten cicho syknął z bólu – Gorące. Mówiłam, żebyś się posmarował. Teraz masz! Połóż się – rozkazała już łagodniej – pójdę zmoczę ręcznik i cię obłożę. Lodu pewnie nie da się znaleźć.
Wyszła z pokoju.
***
- Nie ma kompresów?
Liz pokręciła głową.
- Woda i ręcznik.- Powiedziała uśmiechając się – Sami tego chcieli.
Cristin uśmiechnęła się.
- I tak mi go trochę szkoda.
- Mi też…. Jesteśmy dla nich za miękkie, ale cóż….
Wzruszyła ramionami i weszła do pokoju z ręcznikiem.
***
- AJ! Lily, ostrożnie!
- Jakie ostrożnie!? Należy ci się! Sam tego chciałeś, mówiłam, że się poparzycie. – Mruknęła kładąc mokry ręcznik na czerwone ramiona chłopaka.
- Ale nie musisz się na mnie wyżywać…Au!
Lily westchnęła.
Zdjęła ręcznik z ramion i delikatnie dotkała jego pleców.
- No, mój drogi. Jutro posiedzisz sobie w cieniu, pod parasoleczką.
***
- Lily! Chodź! – Cristin podeszła do przyjaciółki.
- Nie chce mi się…
- Daj spokój wiesz jaka fajna woda… chodź, zostaw pomidory i zamocz się.
Spojrzały na męską część. Wszyscy siedzieli w czapkach, czerwoni jak buraki pod parasolką nakładając na siebie hektolitry kremu z filtrem
- Teraz to nic wam nie da – powiedziała Lily a Peter prysnął sobie kremem w oczy. James spojrzał na nią z wyrzutem.
- Teraz to nic nie da, a wczoraj to smarujcie się. Zdecyduj się.
- Wczoraj bezmózgi pomidorze byliście biali jak ściana i ochrona była wam potrzebna, bo siedzieliście na słońcu. Dziś jesteście jak Indianie usmarowani czerwoną farbą i siedzicie w cieniu. – Powiedziała Lily patrząc na chłopaka ze złośliwym wyrazem twarzy – idę się wykąpać… nasmarowana!
***
Dni beztroskiej wylęgarni lenia mijały wyjątkowo szybko w miłej atmosferze.
Wiadomo jednak, że sielanka szybko się kończy i tydzień szybko minął.
Wszyscy siedzieli na plaży, oglądając zachód słońca. Wszyscy opaleni wpatrywali się z żalem na fale morza.
- Pięknie tu – mruknęła Lily i wtuliła się w ramie Jamesa.
- Za pięknie…
- Za rok też tu przyjedziemy – powiedziała Lily patrząc na wodę. Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami.
- Przyjedziemy… Syriusz musisz zacząć nową mowę wymyślać – powiedział Remus a James roześmiał się głośno.
- Ja już mam wszystko obmyślone. Po za tym, teraz twoja kolej. On się oświadczał, ja brałem ślub, więc teraz ty.
Dziewczyny uniosły brwi
- A takie tam – powiedział wymijająco, Remus a Syriusz zaśmiał się głośno.
- Nic
ważnego – dodał James i wszyscy się roześmiali.
***
Właśnie przyjechałam na dwie godziny do domu, musimy zabrać babcie, i pomyślałam, że dodam nową notkę. Ja sama jestem jak pomidor ( tez się nie posmarowałam .D ) wszystko mnie boli ale jest super.
A działka jest super, może i hamaka nie ma a domku też brakuje, ale ja uwielbiam siedzieć pod namiotem i wypoczywam, że hej myśląc co by było gdyby na świecie zostało tylko sześć osób. Hmm… ciekawa perspektywa… nowa notka we wtorek ;)
przepraszam ze nie informuje, nie mam juz czasu.
Pierwsza!! Notka fajowa ale przecież sama mówiłaś że ekchem cytuje "zawsze jak sie chcemy pokąpać w jeziorku musimy sie posmarować" koniec cytatu, no to pewnie sie dziś zobaczymy co?? A nie przypomniałam sobie to może jutro co?? Całuski
OdpowiedzUsuńno jak zwykle sie nie sluchaja :D znam to :] ale potem sa wlasnie takie skutki :P notka swietna ty to umiesz to tak napsiac zze najdrobniejsza rzecz bedzie poprostu extra :) juz sie ciesze na wtorkowa notke a tak sie fajnie sklada ze akurat wtedy wroce do domu :) POZDROWIENIA z http://lily-bez-voldiego.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńCudna notka!!! xD Może nie jestem aż taką fanką Pottera ale twoje opo przypadło mi do gustu! xD Jak Syriusz prosił o tydzień wolnego to myślałam, ze nie wyrobie ze śmiechu. A co to będzie jak dzieci się urodzą hoho xD Jak byś mogła to zawiadom mnie to nowej notce na www.maly-oliver.blog.onet.pl xD Bu$$ i czekam na CD
OdpowiedzUsuńHehe, mój tata też kiedyś się zarzekał, że słońce go nie spiecze, a potem przez 2 noce spać nie dawał, bo tak jęczał z bólu :D A co do ślubu jupi! to takie romantyczne :) Wreszcie znalzałam na wszystko czas. Przeczytałam zaległe notki, właśnie dodaję twój blog do linek na: www.boski-cameron-potter.blog.onet.pl (kontynuacja www.kiedy-voldemort-sie...) Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga :)Cat Potter
OdpowiedzUsuńAaa! Zwariuję! Ja nie doczekam tego wtorku! Hehe...Po razk kolejny, i może się to wydawać nudne, brak mi słów do notki, którą przez chwilką przeczytałam... ( Jak poetycko :D)Czekam do wtorku i ani minuty dłużej :PPPozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńoj współczuje panom Huncwotom ;) ja również się spiekłam... ale był ból ;)notka pierwszorzędna :)czekam na kolejną i pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńOstatnia szansa ,żeby się zgłosić do konkursu na www.motyl96.blog.onet.pl ZAPRASZAM!!!
OdpowiedzUsuńBuahhaa xDDD A ja nigdy się nie smaruje xDD Mam szczęście,bo mnie słońce nie opala ani nie pali xDD Tylko jak się posmaruje xDD Tak wiem,dziwne xDD
OdpowiedzUsuń