"zaraz dostaniesz wody..."
Lily leżała w łóżku. Głowę ułożyła wygodnie na poduszce, ułożoną na brzuchu męża.
- James? Wiesz, że nasze maleństwo dziś mnie kopnęło – uśmiechnęła się. James zerwał się na równe nogi.
- Żartujesz?
Pokręciła głową.
- Nie. To było krótkie kopnięcie, ale efektowne.
Uśmiechnął się do niej.
***
Liz wpadła do domu. Wściekłość mieszała jej się z podłamaniem. Wpadła do kuchni i wymierzyła palcem w męża.
- TY! – Krzyknęła. Wstał. Jej ton nie wróżył nic dobrego. – Zabiję cię! Uduszę! Zamknę w piwnicy! Od dziś do końca życia żyjemy w celibacie!
Spojrzał na nią przestraszony.
- Ale co ja zrobiłem?
- Co ty zrobiłeś? – Spytała jeszcze bardziej zła – Ty się jeszcze pytasz!
Zbliżyła się do niego.
- Ty się pytasz co się stało – jej glos lekko się załamał. Syriusz wyczuł w nim panikę i starach- Chcesz wiedzieć?
Usiadła na krześle i zasłoniła twarz w rękach.
- Jestem w ciąży – powiedziała nie patrząc na niego.
Przejechał po włosach w geście zdenerwowania.
Usiadł obok niej i położył jej rękę na ramieniu. Zepchnęła ją i spojrzała na niego.
- I co teraz będzie? – spytała drżącym głosem.
Przełknął ślinę.
- Nic, będzie nas więcej – powiedział uśmiechając się nieznacznie.
- Ale… ale przecież mówiłeś…
Przyłożył rękę do jej ust.
- Będzie dobrze.
Przytuliła się do niego.
- Cieszysz się chociaż trochę? – spytała cicho.
Pogłaskał ja po głowie.
- Tak – powiedział po chwili – Więcej niż trochę
***
Lily otworzyła drzwi. Liz uśmiechnęła się do niej szeroko.
- Mogę wejść? – spytała uśmiechając się lekko.
- Pytasz się jeszcze, właź.
- Właściwie ja tylko na chwilę. Nie chciałam piać – powiedział i uśmiechnęła się jeszcze szerzej – jestem w ciąży.
Lily otworzyła lekko usta ze zdziwienia.
Liz uśmiechnęła się zachęcająco, czekając na reakcję przyjaciółki.
- Liz to… wspaniale! – Uścisnęła przyjaciółkę.- Gratulacje! A ja Syriusz?
- Dobrze, lepiej niż sądziłam. – Uśmiechnęła się szeroko.
- Wspaniale.
- Wiesz, powiem ci szczerze, że początkowo nie byłam zbyt zadowolona, ale teraz jestem lepszej myśli. No, teraz przepraszam. Muszę iść na zajęcia. Zobaczymy się w weekend?
Kiwnęła głową.
- Tak jest, nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam się z Cristin. – Powiedziała uśmiechając się lekko. Do nóg dziewczyny podbiegła Kinder ( nie mogłam sobie przypomnieć, jak miła na imię ta jamniczka a nie chciało mi się szukać. Tak, więc ją przechrzciłam). Liz kucnęła.
Podrapała suczkę za uchem i wstała.
- No, ja idę.
***
Patsy szła obok Petera zerkając na niego dziwnie. Nie potrafiła powiedzieć, co się z nim stało, ale przez całą drogę nie powiedział nawet zdania ( hej! To nie ten blog! Tu nie ma smierciożerców i złego Petera, który nic nie mówi bo ma zdradzić Potterów! Pettigriew słyszysz mnie? No, ja myślę, wracamy do pisania…).
Cisza powoli robiła się krępująca.
- Peter, stało się coś? – Spytała cicho.
- Nie tutaj – powiedział rozglądając się dookoła.
- Peter! Co się dzieje?
- Nie musisz krzyczeć – uśmiechnął się – chcę cię gdzieś zaprowadzić.
Przeszli przez podwórko podchodząc do dużych drewnianych drzwi. Peter pchnął je i przepuścił Patsy.
- Byłam tu kiedyś. Mama zabrała nas tu na urodziny – powiedziała Patsy rozglądając się dookoła.
- Podoba ci się?
- No tak, ale powiedz,…o co chodzi – dziewczyna spojrzała na niego.
- Co powiesz na kolacje - spytał nagle
- No…
- Ale nie taką zwykłą – dodał po chwili.
- Jak to nie zwy
kłą?
- No taką, podczas której poproszę cię o rękę – powiedział szybko.
Patsy usiadła a Peter się mocno zarumienił ( a ja wiedziałam, że tak będzie! Ja wiedziałam a wy nie;P)
Spojrzała na niego, nie mogąc nic powiedzieć. Wstała i spojrzała na niego.
- Pomysł kolacji jest bardzo dobry – powiedziała – zwłaszcza zaręczynowej.- Dodała z uśmiechem. Odwzajemnił uśmiech.
***
- Może mi ktoś powiedzieć, gdzie wcięło Państwa Potter? – Spytała Liz siadając obok Syriusza.
- Pewnie Lily nie może się doczołgać – powiedziała Ann uśmiechając się lekko. Remus, który stal przy oknie uśmiechnął się.
- Idą.
Kilka minut później wszyscy siedzieli już razem.
- Dobra, więc najpierw najświeższe informacje z życia – powiedziała Lily.
- Dobrze Pani Potter jak Pani czuje?
- Bardzo dobrze, a ty jak się czujesz – spytała patrząc na Liz.
- Dobrze, dziś mnie nawet zemdliło.
Wszyscy spojrzeli pytająco na Liz i Syriusza. Chłopak złapał żonę za rękę i lekko się uśmiechnął. Lily posłała im uśmiech.
- Bo widzicie, ja i Syriusz… no… jestem w ciąży – uśmiechnęła się lekko. W pokoju rozpoczął się mały szum, gdy wszyscy, prócz Lily rzucili się do gratulacji. Trochę potrwało zanim wszyscy się wyściskali i wrócili na swoje miejsca.
- Dobra, więc ktoś jeszcze będzie miał dziecko, psa a może ślub? Nie to dob…- urwała, gdy rękę podnieśli Peter i Patsy.
- My – powiedziała Patsy uśmiechnięta
- Co wy?
- My będziemy mieli ślub – powiedziała cicho dziewczyna a wszystkich zamurowało. Znów zrobiło się małe zamieszanie.
Dużo czasu zajęło wszystkim uspokojenie się i nadeszła upragniona chwila Lily i Liz. Obiad.
***
Lily stała przed lustrem i oglądała swój brzuch, który nabrał już potężnego rozmiaru. Jęknęła.
James spojrzał na żonę i uśmiechnął się.
Wstał i podszedł do niej.
- Jeszcze nigdy nie wyglądałaś tak pięknie jak dziś – szepnął do jej ucha.
- Daruj sobie. Zobacz, jaka ja jestem wielka.
- Jesteś w połowie dziewiątego miesiąca ciąży, masz do tego prawo. Za dwa tygodnie, zostaniemy rodzicami – Powiedział – i jesteś najpiękniejszą kobietą świata, nawet, jeśli jesteś okazała.
Uśmiechnęła się.
- Gdyby nie wielki brzuch dostałbyś w łeb. Ale nie wolno mi się denerwować. Chodź się położymy. Jestem zmęczona.
***
- James…? – Spojrzała na chłopaka uśmiechając się delikatnie – a myślałeś może o imieniu?
- No właściwie to nie, ale Lily, mamy jeszcze dwa tygodnie, coś wymyślimy. Zresztą, trudno wymyślić imię jak nie znamy płci – pogłaskał żonę po brzuchu, a ta zachichotała.
- No, ale jest jakieś imię, które ci się bardzo podoba? – Spytała, nie dając za wygraną.
- Jest, Lily – uśmiechnął się łobuzersko.
- Bardzo śmieszne, ja mówię poważnie!
- Ja też, kwestię imienia, pozostawiam tobie. Jestem pewien, że wybierzesz jakieś piękne.
- Lukrecja – powiedziała Lily z mściwym uśmiechem.
James zakrztusił się.
- Bardzo… ładne – wyjąknął uśmiechając się niepewnie.
- A jak będzie chłopiec to Eustachy – dodała po chwili.
Jamesowi pokazała się wizja. Stoi na placu zabaw i krzyczy na całe gardło „Eustachy”. Pokręcił głową. Jakoś przeżyje.
Lily widząc, że mąż jest nie ugięty, drążyła dalej.
- Albo może Felicjan.
Oczy Jamesa zrobiły się wielkie z przerażanie.
- Też… ładne.
- Ewentualnie dla dziewczynki może być Asteria* - powiedziała.
Tego biedne jamosowe uszy nie wytrzymały.
- Żartujesz? Asteria? To prawie jak histeria!! Przecież wszyscy będą się z niej śmiali! – Zerwał się na równe nogi.
Roześmiała się serdecznie.
- Dzięki bogu, myślałam, że naprawdę zgadzasz się na Eustachego – powi
edziała po chwili.
- To jeszcze bym przetrwał. Pomyślimy o tym jutro dobrze? Na pewno coś wymyślimy – pocałował żonę w czoło.- A teraz idź się myć.
Wstała. Poklepał pieszczotliwie brzuch a Lily uśmiechnęła się.
- Odkopnęło – powiedziała lekko uśmiechnięta.
- Wiem – uśmiechnął się – zawsze odkopuje.
***
Obudziła się. Coś było nie tak. Instynktownie dotknęła brzucha i jej oczy rozszerzyły się.
- James! James!! – Szturchnęła męża. Ten nadal spał. Policzyła do dziesięciu i znów go szturchnęła. Nic.
- Potter! – Głos Lily powoli nabrał tonu paniki.
Przekręcił się i nieprzytomnie spojrzał na żonę.
- James, wody mi odeszły – powiedziała patrząc na ledwo obudzonego męża.
- Wody? Zaraz ci przyniosę wody – wymamrotał i przekręcił się na bok. Dziewczyna westchnęła.
Sens słów żony doszedł do niego dopiero po kilku minutach. Usiadł szybko i spojrzał przerażony na Lily.
- Jak to ci odeszły wody? – spytał patrząc na nią jak na wariatkę.
- Normalnie. Nie każ mi tego tera tłumaczyć – warknęła i po chwili poczuła skurcz. Zerwał się na równe nogi.
- Mung! Trzeba cię zawieść do Munga! Ale jak?? Może przejdziemy… Nie bez sensu, jest druga w nocy… Wiem!
- James co robisz? – Spytała i spróbowała się podnieść. Na próbowaniu się skończyło,
Bo po chwili znów usiadła na łóżku.
- Idę do sąsiadów… Skorzystam z tego telefonidu…
-Telefonu – poprawiła go - I James! Załóż spodnie – powiedziała i znów się skrzywiła. Potter zauważył że jest w samych bokserkach.
***
Wybiegł z domu. Noc była bardzo ciepła, więc nie odczuł chłodu. Wybiegł z podwórka i przebiegł do sąsiedniego domu.
Nacisnął dzwonek i zaczął przestępować z nogi na nogę.
Po chwili dało się słyszeć kroki i drzwi otworzyły się.
- Panie, zwariowałeś?
- Nie! Lily rodzi! – Krzyknął chłopak ruszając rękami jak wariat – Ja muszę zadzwonić!
Facet ziewnął.
- To jej się zebrało… proszę.- przepuścił mężczyznę i pokazał mu telefon – Jeszcze wam nie założyli?
Pokręcił głową.
***
Chodził wzdłuż korytarza. Nerwy go zjadały. Ona była tam już godzinę! Całą godzinę! Czego to trwa tak długo?
Jasny gwint! Syriusz!
Spojrzał na salę porodową i przeszedł szybko w kąt. Wyją szybko z kieszeni lusterko.
- Syriusz! Syriusz!
PO chwili w lusterku pojawiła się zaspana twarz przyjaciela.
- Człowieku, wiesz, która jest godzina?
- Wiem… Lily rodzi! – Powiedział patrząc na przyjaciela.
Syriusz momentalnie się rozbudził.
- Żartujesz sobie!?
Pokręcił głową.
- Zaraz będę.
***
Siedzieli wszyscy pod salą porodową. James nerwowo wykręcał młynki palcami. Liz przysnęła oparta o ramiona Syriusza.
Pozostali… spali. James spojrzał na przyjaciół.
- Nie martw się – powiedział Łapa – Wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się lekko.
- Ta…
- Pan Potter?
James zerwał się na równe nogi, szturchając Syriusza. Liz ocknęła się.
- C-c-c-ooo? – spytała jak by nie wiedziała gdzie jest.
James zignorował ją i podbiegł do położnej.
- Tak? Co z Lily? – spytał lekko zdenerwowany.
- Wszystko w porządku. Ma Pan zdrowego synka – powiedziała uśmiechając się – trzy i pół kilo, 49 cm.
James otworzył usta w niemym zdziwieniu. Ma syna… Ma syna…Ma syna… MA SYNA! Jest ojcem… Uśmiechnął się szeroko do położnej. Miał ochotę z nią zatańczyć.
Odwrócił się do przyjaciół. Wszyscy powoli otworzyli s
ię pobudzili i siedzieli nie mogąc wytrzymać z ciekawości.
- Mam syna – powiedział patrząc na przyjaciół.
Na twarzach wszystkich pojawiły się szerokie uśmiechy.
- Panie Potter…? Może Pan się zobaczyć z żoną – powiedziała kobieta.
***
Wszedł do malej, lekko przyciemnionej Sali. Lily leżała na łóżku, patrząc na noworodka i uśmiechając się szeroko.
Zbliżył się. Spojrzała na niego. Pomimo że była bardzo zmęczona, szczęście widniało na jej twarzy.
- Mamy syna – powiedziała patrząc na mężczyznę.
Kiwnął głową
- Wiem – powiedział cicho.
Podszedł do żony i usiadł na krześle stojącym obok łóżka. Spojrzał na noworodka zawiniętego w niebieski koc.
- Jest piękny – szepnęła Lily – Prawda?
- Prawda… - powiedział przyglądając się malutkim rączkom dziecka.
Lily wsadziła małego palca w drobną piąstkę chłopca. Zacisnął leciutko rączkę.
- Jak go nazwiemy? – Spytała patrząc na męża.
- Harry – odpowiedział mężczyzna patrząc na żonę. Kiwnęła lekko głową.
- Witaj na świecie, Harry Jamsie Potterze – powiedziała.
***
- Babciu! Co było dalej? – Spytała szesnastoletnia dziewczyna patrząc na kobietę w podeszłym wieku siedzącą na dużym fotelu.
- Żyli długo i szczęśliwie – powiedziała kobieta, zdejmując okulary z nosa.
- Ale co się wydarzyło później?! Co z resztą bohaterów!?- Dziewczyna spojrzała na babkę smutno.
- To już musisz opowiedzieć sobie sama. Każda historia ma kilka zakończeń. Ta także. Od ciebie, zależy, co wydarzy się w życiu tych bohaterów. – Powiedziała spokojnie. – Musisz sama dobrać odpowiednie zakończenie
- Ale skąd mam wiedzieć, że to któro wybiorę będzie odpowiednie?
- To już będziesz sama wiedziała. Ja wiedziałam – powiedziała.- Każde zakończenie jest inne. Tylko ty wiesz, jak się zakończy twoja historia…
***
Każda historia ma kilka zakończeń. Pozostawiam wam wybór. Od was będzie zależało, co stanie się dalej.
Nie jest mi łatwo odchodzić ze świata bloga. Z ich świata. Ale wszystko musi się kiedyś skończyć. Ten blog też.
Nie robie tego, bo mi się znudził, bo nie lubię pisać…
Uwielbiam pisać i nigdy nie przestanę. Ten blog jest dla mnie naprawdę czymś ważnym i zawsze będzie.
Tak samo, jak ważni zawsze będą dla mnie do końca życia Lily, James, Syriusz, Liz, Peter, Patsy, Remus, Ann czy Nick. Zawsze będą w moim sercu mieli szczególne miejsce.
Na koniec, chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali. Chyba nigdy nie dowiem się ile tak naprawdę was było, ale dziękuję. O was też nie zapomnę.
Gracjo, przepraszam… przepraszam wszystkich, którzy czytali, ale ciebie najbardziej. Byłaś ze mną chyba najdłużej, nasze blogi naprawdę razem dorastały i razem się skończyły :D
Nie jest to decyzja spontaniczna. Od dawna planowałam, że skończę w momencie, gdy na świat przyjdzie Harry Potter. Praktycznie od początku bloga miałam taki zamiar.
Ten blog miał wzloty i upadki, jak każdy. Brak weny, czytelników czy naciągnę historie. Na początku było tego dużo. Bardzo dużo. Z czasem myślę, że się trochę poprawiłam, że nabrało to jakiegoś sensu… sama nie wiem.
Ciężko mi się rozstawać. Ciężko przyzwyczaić mi się z myślą, że więcej nie napiszę o Lily i Jamsie. Ale tak musi być. Wszystko kiedyś się kończy.
Dla was skończył się tylko jeden z blogów- dla mnie, wspaniała przygoda z pisaniem o czymś naprawdę fajnym. Ale przygoda z pisaniem się nie skończyła, bo Lily sprawiła, że pokochałam to bardzo mocno i mam zamiar nadal pisać… dla siebie.
Będę pisała, możecie być tego pewni. Może nawet o Lily, nie wiem. Nie umiem powiedzieć, kiedy i o czym, ale bądźcie pewni, że będę.
Pozostaje mi tylko powiedzieć dowiedzenia. Z ciężkim sercem i ogromnym bólem, żegnam się z wami i z Lily. Z Lily, która sprawiła, że naprawdę poznałam smak pisania.
Lilkaevans16
sdzkoda że skończyłas już pisac na tym blogu, bo historia jaką wymy sliłaś była naprawde świetna:). pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHej... Na początku chciałam ci podziękować. Za twoje opowiadanie... za to że było... za to że ty byłaś. Czuję żę znikła jakaś cząstka mnie. Piszę to ze łzami w oczach, gdyż blogi które naprawdę lubię kończą swą "działalność".. Gracja, ty, astal... wszystko odchodzi.... Jest mi z tego powodu smutno... czsami mam ochote także odejśc... niedługo zapewne także to zrobię... Jednak chcę swoją historię doprowadzić do końca.. jak każdy... dziękuję za wszystko... dziękuję ze dałaś mi czytać taką piękną historię...historię Lily i Jamesa...
OdpowiedzUsuńpo tym co przeczytalam na koncu az nei moge sie wypowiedziec o notce co moglabym o niej napisac.. cudowna, super, extra ty to wiesz bo przeciez zawsze to pisalam az do znudzenia ..Napisalas ze dla nas skonczyl sie tylko jeden z blogow o Lily. Dla mnei skonczyl sie jeden z lepszych ktore czytalam. Ten ktory był w mojej czołowce jesli nie na pierwszym miejscu ... Ale wiesz co wierze ze jak kiedys wejde na tego bloga bo pewnie zajze nei raz napoczatku czesciej moze z czasem juz sporadycznie to odczytam notke w ktorej bedzie napsiane ze znow piszesz ze zaczynasz inna, nowa historie i podasz adres swojego bloga a ja napewno na niego wejde badz pewna ze masz juz w tej chwili zapewniona stala czytelniczke :))Naprawde mam taka wlaasnie wielka nadzieje :))Niektorzy powiedza ze nadzieje jest matka głupich.. ale ja odpowiem ale zawsze jest:)Wpadnij moze czasem do mnie jesli bedziesz miala ochote przeczytac moje wypociny:) Mam nadzieje ze kiedys bede pisac tak dobrze jak ty przynajmniej daze do tego:)POZDROWIENIA z http://lily-bez-voldiego.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńtyle szczęścia na raz w tym poście że aż się uśmiecham...tylko że gdy czytam słowa zakończenia robi mi się bardzo przykro i łzy ściekają mi po policzkach, szkoda że kolejna świetna autorka odchodzi, ale widocznie tak trzeba.Będę tęsknić za bohaterami twojego opowiadania, za tym poczuciem humoru...mam nadzieję że kiedyś jeszcze wrócisz z innymi pomysłami, z innym opowiadaniem...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI co ja będe czytać? Ahh.... No trudno. Historia była świetna, przy niej śmiałam się, płakałam i przeżywałam... Naprawdę. Trochę żałuję, ale pociesza mnie mysl że może jeszcze coś napiszesz :)Będę czekać...Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie no co się dzieje. Zaraz każdy blog który czytam zostanie zakończony. Najpierw Czarująca, Astal i Gracja, a teraz Ty. Pisałaś świetnie. Śmiałam się często czytając to. Ale no cóż (zjemy nóż ?) twoja decyzja, ale mam nadzieję, że wrócisz. Jeżeli nie tu to z nowym opowiadaniem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeju... Jaka szkoda że odchodzisz... Popłakałam się... Ale to Twoja decyzja.... Dzięki za jedną z najpiękniejszych historii o Lily i Jamesie jakie czytałam... Dzięki że jesteś...PozdrawiamP.S. Będzie mi bardzo miło gościć taką wspaniałą autorkę tak wspaniałego bloga(czyt. Ciebie) na mojej marnej imitacji takowego(czyt. na moim blogu). Adres to: www.milosc-przetrwa-wszystko.mylog.pl
OdpowiedzUsuńJak mi smutno:( Piszesz, że założysz może nowego bloga, prawda? To może niech to będzie kontynuacja tego...? Np. po 3 latach czy coś w tym guście...? POmyśl o tym, proszę, bo ja już tęsknię za Remusem, Cristin, Lily, Jamesem, Syriuszem, Liz, Patsy, Peterem, Nickiem i Ann! Proszę, kontynuuj tę historię!
OdpowiedzUsuńjak moglabym nie zrozymiec??sam jestem autorka i kiedys odeszlam nwet dobrze nie rozkrecajac bloga...a co do tej pchy... no coz moglabys napisac o pchle Kinder... Wiesz tej jamniczki Lily i jamesa ;PA jak dla mnie o lilce to bys mogla napisac chociazby historje jednego z jej rudych tudziez kasztanowych wlosow !dziekuje za to ze ze mna zostaniesz ze bedziesz czytac tego bloga i mnei wspeirc gdy zminie sie w seryjnego morderce...i czemu moiwsz ze nie napiszesz ksiazki?ksiazka to jedna z moich zyciowych ambicji tak samo jak zostanie DOBRA dziennikarka..moze mam gurowana mazenia. zbyt wyskie mniemanie o sobie albo za bujna wyobraznie... ale zawsze tak bylo i jest ze ja sieze i sobie maze a potem sie budze i wszyscy sie ze mnie smieja ze ja jestm obok nich a nie z nimi bo nie slysze o czym gadaja...ale takimi o t wlasnei sposobami o wszytkim co dzieje sie w np moim domu dowiaduje sie ostatnia !w kazdym badz razie ja zamierzem spelnic moje ambicje...by potem nei zalowac ze czegos nie zrobiam... moze mam zludne nadzije i moje marzenia sie nie spelnja ale ja doloze wszelkich staran by sie spelnilyi nigdy nie mow nigdy... moze ty tez napiszesz ksiazke i bedziesz sawniejsza od Rowling?? tego ci szczerze zycze :)A Werak jak zwykle sie rozgadal nie wiedaomo po coale ze mnei gadula ;/;/co ma za dlugi jezyk !trzeba sie popawiBuziaki papa ;*
OdpowiedzUsuńbuahahah JEstes niesamowita !ale jak mogas usmiercic pche madzie? ;(ogolnie to opowiedanie byo spoko...moze dodaaby troche pchlegopiprzu albo pchliej soliale ogólnie byo cuowne !hehe jk ccesz o ci sie odwdziecze za to opowiadane napisze ci historje starej sruchnialej dabiny !chcesz? ;PWerak ;*
OdpowiedzUsuńalo wiesz co?chyba nie chc mi sie pisac xDmoze kiedys jak bedzisz chciala to napisze... stala soie drabinai po roku sie rozwalila xDno i piekne opowiedaie co noe?a ja i tak twierdze ze umiesz pisac o wszytkim !Buziaki Werak
OdpowiedzUsuńBoże, no nie wiem co powiedzieć. Mam łzy w oczach. Tak pięknie to napisałaś. To był mój ulubiony blog. Dlaczego wszystkie dobre blogi kończą się, własnie teraz, gdy ukazazała sie 7 część. Czemu gracja przestała pisać, poetka zakończyła swój cudowna tasiemiec. A jak nie kończą czy usuwaja to piszą zawiecha i koniec? Czy za pare miesiecy nie będzie już blogów o Lily Evans i jej szalonych przyjaciołach? Wszyscy mamy nadzieję, że jeszcze założysz bloga na którym będziesz pisać. I mamy nadzieję, że napiszesz tu jego adres bo wielu z tych 720 człowieków będzie nadal tu zagladać i czytać po raz wtóry twoje opoko. Ja na swoim blogu nadal zachowam cie w linkach. Może napiszesz choć swój epilog...
OdpowiedzUsuńCd. Kim jest ta starsza kobieta i szesnatolatka ? To Lily i jej wnuczka ?
OdpowiedzUsuńhey mam pytanie !wiem ze jest glupie ale nie mam sie o to kogo zapytac w tym akurat momecie...bo tak si zastanawiem czy ja jestem jaks glupi idjotyczna nienormalna czy cos w tym stylu? bo czasem mam takei wrazenie... sorx ze o to pytam ale...no coz werak zawsze byl dziny i zawsze zaawal glupei pytania...
OdpowiedzUsuńwiesz co zapomij o moim popezednim komecncie... mi czase cos odwalamam takie cos jak widze dziwne zachowanie ludzi...sorx...nie chcialamale ja zawsze bylam dziwna i inna niz wszyscy jak to mowi moja przyjaciolka xdjeszcze raz sorxpa ;*Werak
OdpowiedzUsuńWiesz? patrze tak na tego bloga patrze na to wszystko co stworzyłaś właśnie TY! Ty stworzyłaś tą opowieść, która na początek reprezentowała kolejną nudną Lilkę a co wyszło z tego?! Coś co stało się moim natchnieniem czymś przez co zaśmiewałam się do łez, spadałam z fotela, śmiałam się tak głosno nawet o 3 nad ranem budziłam rodzinkę śpiącą piętro niżej. Pokochałam to opowiadanie. Dawało mi taką iskierkę pozytywizmu na tym świecie śmiałam się i zaczynałam patrzeć na świat przez różowe okulary właśnie dzięki TEMU opowiadaniu. Czytanie tego bloga stało się dla mnie jakąś swego rodzaju przygodą i odskocznią od wszystkiego. Teraz kiedy patrze na to wszystko z perspektywy czasu zdaje sobie sprawe że to wszystko ten cały blog stał się dla mnie na prawdę bardzo ważny.Kiedy patrze na tego bloga na ten nagłówek i te zielone literki niczym garść maczku wydaje mi się, że tracę coś bardzo cennego...bardzo bardzo cennego i wiem, że będzie mi tego brakować będzie mi brakować tego bloga tak jak i brakuje mi teraz mojej Lily, mojej Lily Evans. Dlaczego? Bo i Twoja Lily Evans stała się dla mnie ważna! Nie będę już płakać bo mam ogromną nadzieje, że jeszcze przeczytam Twoją Lilkę i trzymam Cię za słowa. Mówisz mi, że ten blog nie jest jedyny na świecie...A no nie jest, ale dla mnie jest jedyny! JEDYNY! Jeśli chodzi o humor, styl śmiech i...i... i tą atmosferę, którą tworzysz TY jako autorka tego opowiadania, atmosferę ciepłą i miłą, którą na prawde trudno będzie zapomnieć. Dziękuje Ci za tego bloga i żywię nadzieje że nasze blogi (nowe blogi) znowu razem wejdą w ten świat i znowu będziemy mogły kontynuować naszą przygode z ich dorastaniem i że będziemy patrzeć jak toczy się w nich życie, jak rozkwitają niczym kwiat zroszony poranną rossą. Zawsze Ci oddana i wierna czytelniczka:GracjaP.S: DZIĘKUJE! Za to że byłaś i jesteś! To naprawdę wiele znaczy! P.S2: Będę baardzo tęsknić za tym blogiem za tymi postaciami i za Trampkiem i Drobinką szczególnie...
OdpowiedzUsuńszkoda (chlip) naprawde szkoda (chlip) że już skończyłąs (chlip) pisać (chlip) pozdrawiam (chlip) i życze szcęścia (chlip)
OdpowiedzUsuńty skonczylas pisac a ja ne mam co czytac ;(nie to zeby innych blogow nie bylo...ale niktóre... b zdazaja sie ciekawe ale zazwyczaj juz nieprowadzone ;/... niektore sa beznadziejne...jak to moja mam zawsze mowi na zaadzie "przyszedl wyszedl pozamiatal" a ja takieg badziewia nienawidze !woj blog teki nie byl a teraz juz sie skonczyl..to potwierdza powiedzeniw ze o co dobre sie szybko konczy !niestety ;(Ale obiecalas mi ze moze postaie jakas lilka jeszcez ;~Pwiec czekam na nia z niecierpliwosci i mam nadzieje z wkrotce sie pojawi xD;*~>Werak ;*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całego Twojgo bloga i naprawdę bardzo żałuję, że go zakończyłaś... Mam nadzieję że wpadniesz doo mnie: http://czarujaca-evans.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńSzkjoda ze skonczyłas ale fajnie ze jest nowy blog..
OdpowiedzUsuńCo?! Już zakończyłaś pisanie tego opowiadania???!!!Nie no. To po co ja całą noc przesiedziałam na czytania Twojego bloga od początku do końca?! (Nawet na jednej notce się poryczałam)Nie no dlaczego już nie piszesz. Normalnie się zabije. A tak lubiłam to twoje opowiadanie;(
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: ja też wiedziałam że Peter poprosi Patsy o rękę.Po drugie: kiedy się urodziłam miałam dokładnie takie same wymiary jak Harry :D.Po trzecie: szkoda ze już jest koniec tego opowiadania, ale nie definytywny. Sama powiedziałaś że będziesz pisać. Trzymam cię za słowo, bo umiesz pisać. Coral
OdpowiedzUsuńsupertakie zakonczenie walnełas ze rycze teraz :(na serio..napiszesz mi jesli zaczniesz cos innego twirzyc?błagam!www.szkola-uczuc.mylog.plMadziaaPs:hej u mnie nowy rozdział..zapraszam:*
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do skomentowania nowej i pierwszej notki na www.niepokonana-czworka.blog.onet.pl ;)
OdpowiedzUsuńsuper piszesz szkoda że już już nie bd pisać bloga:( ale masz racje jest wiele zakończeń a i mogłabyś pisac tego bloga i pisać.. wi nie widać by było końca ale naprawde interesujący blog:*
OdpowiedzUsuńŁiii i się Harry urodził ;D A jak mało notek mi już zostało hahahah
OdpowiedzUsuńOch, poryczłam się. Uważam, że to wstydkomenotwać notke przy takiej chwili. Tak mi przykro, że to koniec tej historii, bo mogła sie ciągnąć jeszcze trochę, no ale cóż. 2 lata ciągnęłaś, kiedys się to skończyć musi. (A tak na marginesie. Te dalsze rozdziały to co to jest?)
OdpowiedzUsuńWiesz, trochę się pogubiłam w waszych komentarzach. Już tłumaczę - jeśli przeczytasz. Autorka - czyli ja - jest bardzo niezdecydowaną i roztrzepaną osobą. Faktycznie ten, który czyta bloga od początku może się trochę pogubić ( ja bym sie pogubiła...). Tak czy inaczej, ani ta, ani notka z 19 kwietnia tego roku, nie jest notką końcową. Postaram się o tym napisać w którejś z ramek, gdzie wyjaśnię to tym, którzy nie widzą co i jak ;D
OdpowiedzUsuń