pierwszy raz

Minęło kilka dni. Ann i Cristin spędziły je na dobrej zabawie. Miały zamiar wykorzystać pogodę. Całe dnie spędzały w parku lub ogrodzie. Jednym słowem – Leń.

Nick po rozmowie z Ann, jeśli można to nazwać było rozmową nie dał im spokoju. Wręcz przeciwnie, był coraz częstszym nieproszonym gościem. Co więcej zdawał się na złość Ann przystawiać do Cristin. Dziewczyna nie mogła tego pojąć, ale odnosiła wrażenie, że on coś kombinuje.

A Cristin była nieugięta. Omijała go szerokim łukiem, co doprowadzało chłopaka do furii. I tak mijały dni.

Ann wstała dużo wcześniej niż Cristin. Wzięła swoje ciuchy, weszła do łazienki i się przebrała.

Zeszła po ciuchu do ogrodu. Było jeszcze wcześnie bo kuchnia lśniła co oznaczało że Pan Robertson nie robił sobie jeszcze śniadania.

Pan Robertson był wbrew pozorom całkiem miłym człowiekiem. Nie okazywał tego swojej córce, ale Ann widziała, że martwił się o nią. W niezauważalny sposób.

Wstawał z samego rana przed wyjściem do pracy i robił sobie, śnadanie, co doprowadzało Panią domu do furii, bo po wyjściu z kuchni jej męża panował tam istny chaos.

Dziewczyna zachichotała na wspomnienie brudnej kuchni.

Usiadła na ławce przy drzwiach. Na ulicy nie jeździły jeszcze samochody. Musiało być bardzo wcześnie. Nawet dobrze. Odpocznie trochę.

Położyła się na ławce, przerzuciła nogi przez barierkę.

Westchnęła. Zapowiadał się kolejny gorący dzień.

- Czemu ty jeszcze nie śpisz?

Z zamyśleń wyrwał ją drwiący głos.

- Raczej już idioto. Nie twoja sprawa. – Spojrzała na Nicka. Stał oparty o ten słynny płot i uśmiechał się bezczelnie.

- Idioto… Nie podoba mi się jak się o mnie wyrażasz. Ale ja mam do ciebie inną sprawę więc zapomnę o tym.

- Nie myśl że…

- Nie. Jestem pokojowo nastawiony. – Powiedział niecierpliwie machając ręką.

Uniosła drwiąco brew.

- Pokojowo?? Nie wierzę.

Zaśmiał się.

- To uwierz. Mam dla ciebie propozycję. Dam spokój twojej przyjaciółce, ale pod jednym warunkiem.

Popatrzyła na niego. Wydawał się być poważny.

- Jakim?

- Ja dam jej spokój, ale ty spędzisz ze mną jeden dzień.

- CO?? Ty chyba zwariowałeś??

- Nie zwariowałem. To nie będzie nic zobowiązującego. Chcę po prostu żebyś przestała oceniać mnie jako bezmózgiego dupka.

Spojrzała na niego podejrzliwie.

- A Cristin? Dlaczego tak nagle chcesz zrezygnować? Przecież zawsze dostajesz to, co chcesz…

- Powiedzmy… miałaś rację. Ona nie jest dla mnie. Ona jest… - chłopak zastanowił się przez chwilę – Inna niż ja.

- Przyznaj się. Wiesz, że jej nie zdobędziesz?

- Nie. Co z moją umową?

- Niech ci będzie. Ale masz jej dać spokój.

Kiwnął głową.

- Kiedy? –

- Nie wiem. W przyszłym tygodniu??

Kiwnęła głową.

- Może być.

- Czyli umowa stoi?

- Tak.

***

Patsy otworzyła zapuchnięte oczy. Wczoraj wieczorem ojciec przyszedł do domu mocno wstawiony. Oberwało jej się. To nie był pierwszy raz.

Wiele razy ojciec bił ją i matkę. Młodsze dzieci udawało im się ochraniać. Ona dostawały na nie.

Czasem mocniej, czasem nie. Przeważnie nie było widać siniaków. Zakładała bluzki z długim rękawem i golfy. Twarz zwykle udało jej się uchronić. Nie wczoraj.

Na jej policzku widać było mocne zaczerwienienie.

Dotknęła policzka. Piekł.

Wstała z łóżka i wyszła po ciuchu. Do najbliższej budki telefonicznej. Wykręciła numer.

- Hallo?

W słuchawce usłyszała głos swojego szefa.

- Dziś mnie nie będzie.

- Znowu?

- Tak.

Wiedział. Kiedyś przyszła do pracy z ogromnym siniakiem na czole i rozwaloną wagę. Naciskał aż powiedziała. Namawiał ją żeby złożyła oskarżenie. Odmówiła. Powiedział jej, żeby gdzieś poszła. Że dadzą sobie radę, a lepiej żeby klienci nie widzieli. Zapewnił że gdy to się powtórzy, żeby nie przychodziła. Niech dzwoni, a dostanie płatny dzień urlopu.

Był dobrym szefem. Rozumiał pracowników.

- Dobrze. Dziewczyno, złóż skargę. Dobrze ci radze. Kiedyś skońc
zy się to źle.

- Nie…

- Jak uważasz. Czekam jutro. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Odłożyła słuchawkę.

Dobrze jej radził. Nie tylko on. Koleżanki ze szkoły nie raz mówiły jej żeby uciekła. Ale nie mogła. Nie mogła zostawić mamy z rodzeństwem. Było ich siedmioro.

Już dawno by to zrobiła. Ale wtedy nie dałyby sobie rady.

Przeszła na drugą stronę i poszła do parku. Jak zawsze.

***

Peter wszedł do baru.

Podszedł do lady i rozejrzał się

- Nie ma jej dziś.

Odwrócił się.

- Nie?? Miała być rano.

- Ma mały problem – Katie była jedną z koleżanek Patsy – idź do parku, tam powinna być.

Peter kiwnął głową.

- Dzięki!

***

Peter wpadł do parku. Nie był duży, nie powinien mieć problemów żeby ją znaleźć. Przebiegł dookoła.

Siedziała na ławce. Jej blond włosy powiewały na wietrze. Wokoło ławki spacerowały gołębie.

Podszedł do niej.

- Cześć.

Dziewczyna odwróciła twarz. Nie chciała żeby ją teraz widział.

- Peter ja… Nie mam ochoty na rozmowy.

Peter spojrzał na nią. Głos jej drżał. Coś się stało.

Usiadł obok niej. Nie wiedział, co ma robić. Jeszcze nigdy nie był w sytuacji żeby kobieta przy nim płakała.

Podniósł powoli rękę i dotknął jej głowy. Jej włosy były takie miękkie.

Poczuła ciepło w całym ciele. Zabawne spotykali się dopiero od dwóch tygodni a ten chłopak tak na nią działał.

Peter przełknął ślinę. Teraz albo nigdy. Dotknął jej brody i obrócił w swoją stronę. Syknęła z bólu, gdy przypadkiem dotknął jej policzka.

Popatrzył na jej twarz.

- Co się stało?

Zastanowiła się. Jemu może powiedzieć.

Opowiedziała mu. Po kolei. Jak ojciec zaczął pić, jak uderzył ją po raz pierwszy. Jak stracił pracę, jak zaczął się kryzys w małżeństwie jej rodziców. I w końcu opowiedziała mu o wczorajszym wieczorze.

Słuchał jej w ciszy. Gdy skończyła spojrzała na niego z dziwnym wyrazem twarzy.

Dotknął jej policzka. Był rozżarzony.

Zbliżyła się. Popatrzyła mu prosto w oczy. Było w nich tyle ciepła, radości. Miała ochotę patrzeć w te oczy do końca życia.

Przełknął głośno ślinę i zbliżył się do niej. Sam nie wiedział, co robił. Coś ciągnęło go do niej. Nie potrafił wyjaśnić, co. To było coś nadzwyczajnego, czego jeszcze nigdy nie czuł.

Ich nosy zetknęły. Odgarnęła jego grzywkę

Uśmiechnął się na wspomnienie kichnięcia.

Musnęła jego usta. W ich żołądkach zaczęło dziać się coś niesamowitego.

Powtórzyła teraz trochę śmielej. Powoli zapomniała o twarzy. Zapominał o wszystkim. Liczył się on.

Lekkie muśnięcie przerodziło się w pocałunek.

Dziewczyna powoli przerzuciła rękę na jego szyję.

Byli w tej chwili najszczęśliwsi na świecie.

***

Tak… wiem miało nie być. Ale… ja się uzależniłam. Muszę pisać. Ten fragment z Patsy i Peterem… jest do dupy wiem. Nie trzeba mi tego mówić. Zwaliłam to.

Nowa notka będzie jak napisze. Pewnie niedługo. ;D

 

Komentarze

  1. nic nie zwalilas :) bylo zaje..fajnie :P a twoje uzaleznienie bardzo mi sie spodobalo ;D co notka to lepsza :) czekam na kolejne Pozdrowienia z http://lily-bez-voldiego.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic nie zawaliłaś! Fajnie piszesz o Peterze ostatnio troche mało o Lily ale myśle że i to nadrobisz:) Już nie lubie tego Nica! (pewnie źle napisałam)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wolę o Peterze... Peter jest zaje...no właśnie fajny ;) I nie było żadnej klapy ! Ten moment był zajefajny ! OMG ja chcę więcej !

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie kobieto. Nie wiem jak ty to robisz, że masz tyle pomysłów. Ja siedze nad opisem meczu i nie mam pomysłów. Co do notki jest.........SUPER!!! Że Peter odważył się ją pocałować..... Całuski...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe jestem piąta ... Wiesz ciom ty juz chyba naprade sie uzależniłaś bo ja nie zdąże otwożyć twojego bloga a wyskakują mi trzy nowe notki!! No zlituj sie nademna... A po za tym mam coraz mniej czasu te wszyskie poprawi mnie złamują:( I wogule mam malo czasu na łażenie po blogach i wogule:( Życze dalszej weny w pisaniu:) PS. Jak masz tak dużo weny to spisuj je na wieksza notke radze Ci :* Pozdro:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uroczyście proszę przed tym blogiem i jego czytelnikami abyś zrobiła to dla mnie i dla tych czytelników którzyby tego chcieli i napisała o rodzeństwie Harrego. Abyś uszczęśliwiła tego małego chłopca i napisała mu o rodzeństwie. Wychodzę do ciebie z taką prośbą, a dlatego, że jestes uparta równie mocno jak ja postanowiłam dodać ten komentarz pod każdą notką. A wszystkich czytelników którzy zgadzają sie z moja prośbą prosze o pomoc!!

    OdpowiedzUsuń
  7. PETERRRRuuuuuśśśś były galeonki dla Luniaczka,będą dla Peterusia proszę dwa za to,że ją poznałeś,dwa za to,że ją pocałowałeś i dwa za to,że będziecie razem chodzić xDD

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instynkt

Zburzony zamek...

Bielizna