kłotnia kilko dniowa

- Nie… ÅšwiÄ™ty mikoÅ‚aj… - chÅ‚opak uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do dziewczyny. Ona jednak nie widziaÅ‚a powodu do Å›miechu.

- Nie wierzę w świętego mikołaja.

Nic schylił się do dziewczyny. Popatrzył jej w oczy i szepnął.

- A może powinnaś??

Cristin zerwała się na równe nogi.

- Czego ty ode mnie chcesz?

- TrochÄ™ wiÄ™cej zainteresowania…

Panna Robertson podniosła jedną brew.

- Zainteresowania?? Ja ci już mówiłam, że mam chłopaka.

- Zawsze to siÄ™ może zmienić…

- Nie mam zamiaru czegokolwiek zmieniać. Daj mi spokój.

Odwróciła się na pięcie i poszła w stronę domu. Chłopak nie dał za wygraną.

- Czego mnie nie lubisz?

- Niczego takiego nie powiedziaÅ‚am – powiedziaÅ‚a Cristin wyjÄ…tkowo chÅ‚odnym tonem.

- No nie, ale dajesz mi to wyraźnie do odczucia. Twój ton mówi idź sobie.

- Skoro tak twierdzisz…

OdwróciÅ‚a siÄ™ a Nick zÅ‚apaÅ‚ ja za ramiÄ™. ObróciÅ‚ jÄ…, schyliÅ‚ siÄ™ tak, aby ich oczy znajdowaÅ‚y siÄ™ na jeden odlegÅ‚oÅ›ci. SpojrzaÅ‚ jej w oczy. CzuÅ‚a jego szybki oddech. ( Zrobi to czy nie zrobi… ciężki wybór… dop. Autorki). ZbliżyÅ‚ siÄ™ bliżej. Dziewczyna czujÄ…c, że jest dla niej zbyt silny nie wyrywaÅ‚a siÄ™. Stykali siÄ™ nosami ( zrobi!!?? Autorka wali gÅ‚owÄ… w klawiaturÄ™. Zrobi!?? A Lunio??). Dziewczyna zmrużyÅ‚a oczy. WiedziaÅ‚a, że zaraz to zrobi i nie wiedziaÅ‚a, co ma robić.

ChÅ‚opak puÅ›ciÅ‚ jÄ…. ( Nie zrobi! Autorka zrywa siÄ™ z krzesÅ‚a i wali gÅ‚owÄ… w otwarte drzwiczki szafki od biurka…).

Spojrzała na niego dziwnie i odwróciła się. Drogę do domu przebiegła.

Chłopak usiadł na ławce.

Kwestia czasu…

***

Patsy szła do pracy. Ostatnio czas, jaki spędzała w barze był bardzo przyjemny. On tam był.

Uśmiechnęła się na wspomnienie Petera ( autorka też się uśmiecha). Zabawne jaką przyjemność sprawiały jej spotkania z nim.

Weszła do baru. Siedział przy ladzie popijając sok. Przybiegła między stolikami i zasłoniła jej oczy. Poczuła, że jego policzki robią się ciepłe. Rumieni się.

Powoli odwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™. Dziewczyna uÅ›miechnęła siÄ™ i poczuÅ‚a, że jej żoÅ‚Ä…dek robi jakieÅ› dziwne rzeczy. Ciekawe…

- Cześć!

Peter się uśmiechnął.

- Cześć.

- DÅ‚ugo czekasz??

Pokręcił głową.

- Pójdę się przebrać.

Odwróciła się i przeszła na zaplecze. Peter odetchnął. Gdy go dotknęła poczuł jak wszystkie wnętrzności mu się skręcają. Chyba jest chory.

***

Lily wyszła do ogrodu. Była piękna pogoda. Położyła koc na trawie i usiadła na nim. Promienie słońca głaskały ją delikatnie po ciele. Uśmiechnęła się pod nosem.

- Co ci tak wesoło??

Lily spojrzała na matkę.

- Bo jestem tu. To największa radość na świecie.

Kobieta podeszła i uściskała córkę.

- To co z tÄ… kolacjÄ…??

Lily spojrzała na nią niepewnie. Spotkanie Jima z jej mamą wprawdzie nie pierwsze, ale bardziej oficjalne oznaczałoby też spotkanie jej i Państwa Potter. A tego chciałaby póki, co uniknąć.

- Porozmawiam z Jamesem jak siÄ™ zobaczymy.

- A Liz i Syriusz pobierajÄ… siÄ™ na wiosnÄ™?

Lily kiwnęła głową.

- Tak, jakoÅ› na poczÄ…tku.

( O nie! Znowu bÄ™dÄ™ musiaÅ‚a opisywać Å›lub. Jak ja tego nie lubiÄ™… no dobra, coÅ› siÄ™ wymyÅ›li. Dop. Autorki rzecz jasna).

Pani Evans się uśmiechnęła.

- A wasz ślub kiedy??

Lily spojrzała na matkę i wszystko ułożyło jej się w całość. Pani Evans chciała spotkanie z Jamesem i jego rodzicami, bo myśli, że to przyspieszy zaręczyny.

- Mamo!? A od kiedy ty uważasz Jima za godnego mnie kandydata na męża??

- Od kiedy widzę że łączy was coś więcej. Chodź, pomożesz mi w obiedzie.

***

Liz siedziała obok Syriusza i grzebała widelcem w jajecznicy. Nie odzywali się do siebie odkąd wrócili z obiadu u Państwa Keaton.

Syriusz nie za bardzo przypadÅ‚ do gustu rodzicom Liz a oni nie przypadli jemu. Atmosfera byÅ‚a bardzo spiÄ™ta, Syriusz caÅ‚y czas milczaÅ‚, ojciec Liz nie odzywaÅ‚ siÄ™ ani sÅ‚owem. Liz nie mogÅ‚a pojÄ…c czym byÅ‚o to spowodowane, ale w chwili gdy Syriusz i jej ojcec podali sobie rÄ™ce na przywitanie widaÄ
‡ byÅ‚o że w jakiÅ› sposób siÄ™ nie lubiÄ…. A pod koniec dnia z nie lubiÄ… sytuacja przerodziÅ‚a siÄ™ w nie znoszÄ….

Liz poinformowała rodziców, że przez kilka dni zamieszka u niego, aby szybciej skończyć remont.

Myślała, że w domu będzie już dobrze. Myliła się. Na samym wstępie bardzo soczyście się pokłócili i jedyną rozmową, jaka przeprowadzili to czy Liz ma zostać czy iść. Syriusz nie wykazał zbyt dużego entuzjazmu toteż Liz na złość została.

I tak było od ponad tygodnia.

Dziewczyna wstała i podeszła do zlewu.

- Daj, zmyjÄ™.

- Nie trzeba, umiem zmywać.

- Tak, wczoraj to udowodniÅ‚eÅ›. – GÅ‚os Liz kipiaÅ‚ ironiÄ….

- Co masz na myśli??

- To, że zmywając oblałeś całą podłogę!

- Ale zmyłem!!

- Ale potem ja zmywałam podłogę.

- Wiesz co?? Robisz siÄ™ coraz bardziej upierdliwa! Nic ci Nie pasuje. Jeżeli tak ma wyglÄ…dać mieszkanie z TobÄ… to ja nie widzÄ™ sensu żebyÅ›my…

- Żebyśmy co??? No powiedz!

- Żebyśmy brali ślub.

Liz poparzyła na niego i wyszła z kuchni. Wbiegła po schodach otworzyła z trzaskiem drzwi złapała za torbę i wrzuciła do niej to, co miała ze sobą. Usiadła na łóżku i się rozpłakała. Ukryła twarz w rękach.

***

Syriusz kopnął w ścianę i mocno przeklął. Idiota!! I niby, po co to zrobiłeś. Wyszedł z kuchni i poszedł w stronę sypialni. Zachowywali się jak dzieci.

Wszedł do sypialni. Liz siedziała na łóżku z twarzą w rekach. Nie wiedział czy płakała nie wiedział czy zauważyła, że wszedł. Podszedł do niej od tyłu. Usiadł obok niej na łóżku i mocno ją przytulił. Poczuł na swojej koszuli jej ciepłe łzy.

- Przepraszam…

Liz spojrzała na niego. Nawet z zapuchniętymi oczami była śliczna. Odgarnął z jej twarzy kosmyk włosów.

- Zachowałem się jak idiota. Masz racje nie umiem zmywać.

Liz uśmiechnęła się przez łzy.

- To ja przepraszam. Za tÄ… awanturÄ™ i…

Chłopak położył jej palec na ustach.

- Ciii… Nic siÄ™ nie dziaÅ‚o…

Liz się uśmiechnęła. Dotknęła policzka chłopaka.

- Kocham ciÄ™.

- Ja ciebie też. To co, wyjdziesz za mnie??

Liz się roześmiała.

- No w ostatecznoÅ›ci… jak tak Å‚adnie prosisz..

***

Lily przeszła między domkami mnąc w ręku kartkę z adresem Jamesa. Co ona robi. Co ona robi??

Skręciła. Na koncu uliczki stał niewielki dom. Numer 5. To tutaj.

Odetchnęła i podeszła do domu. Zapukała po ciuchu.

- Ja otworzÄ™!

Drzwi otworzyły się. Stał w nich wysoki mężczyzna. Lily zauważyła niezwykle podobieństwo do swojego ukochanego.

- Jest James??

Mężczyzna kiwnął głową.

- Jest… wejdź proszÄ™.

Spojrzał na nią nieufnie i przepuścił przez drzwi.

- Nazywam siÄ™ Lily Evans…

Spojrzał na nią zastanowił się przez chwilę.

- Ach tak. JesteÅ› dziewczynÄ… Jima zgadza siÄ™? – Kiwnęła gÅ‚owÄ… – JAMES! DO CIEBIE! Chodź do salonu.

Zaprowadził dziewczynę do salonu i wskazał miejsce. Usiadła i rozejrzała się dookoła. Pokój był bardzo miło urządzony. Sprawiał wrażenie jak by mieszkali w nim ludzie bardzo mili.

Do pokoju wpadł Jim.

- woÅ‚aÅ‚eÅ› mnie… Lily??

Wstała i spojrzała na chłopaka.

- Cześć. Chciałam porozmawiać.

Podszedł do niej, cmoknął ją w policzek i spojrzał na ojca.

- Tato, to jest Lily, moja dziewczyna.

- Zapoznaliśmy się już.

Lily kiwnęła głową.

- John, co wy… o mamy goÅ›cia. Czemu mnie nie zawoÅ‚aÅ‚eÅ›.

Do pokoju weszła kobieta. Lily przyjrzała jej się i zobaczyła, że ma oczy identyczne do syna. W przeciwieństwie do męża sprawiała wrażenie bardzo miłej i roześmianej kobiety.

- Nie zdążyłem.

- Mamo to jest Lily, moja dziewczyna.

Kobieta przyjrzała jej się uważnie i uśmiechnęła się miło.

- Jest ładniejsza niż mówiłeś.

Lily się zarumieniła.

- Dlaczego nie uprzedziÅ‚eÅ› że przyjedzie. PrzygotowaÅ‚abym coÅ›…

James przerwał matce.

- Nie wiedziałem. Czego nie napisałaś?

Lily spojrzała na chłopaka.

- Bo sama nie wiedziałam.

- Siądźcie. Zrobię coś do picia.

Lily usidła obok chłopaka. Pan Potter przyglądał jej się uważnie. Jim złapał ją mocno za rękę i uśmiechnął się pokrzepiająco.

Do pokoju weszła Pani Potter z dzbankiem lemoniady i szklankami.

Spędzili pół godziny, podczas której Pani Potter wypytywała Lily o różne rzeczy.

- Rosie, chodźmy. Niech się troszkę sobą nacieszą.

Kobieta uśmiechnęła się i wstała.

- Dobrze, my was zostawiamy.

- Przepraszam ciÄ™ za niÄ….

Lily się zaśmiała.

- Nie masz, za co. Stęskniłam się. No i mam sprawę.

Chłopak spojrzał na nią.

- Moja mama chciała zaprosić was na kolacje.

Jim się zastanowił się chwilę.

- Dobry pomysł. Moja mama też ostatnio o tym mówiła.

Lily się uśmiechnęła.

- No to, co? Trzeba będzie coś wymyślić.

Przytulił dziewczynę. A ona uśmiechnęła się wesoło.

***

Taaa… wiem jestem okropna. Co drugi dzieÅ„ notka. Ale ja jestem chora i to, dlatego. No i mam trochÄ™ pomysłów. I pomyÅ›leć, że ja jeszcze kilka dni temu chciaÅ‚am w wakacje skoÅ„czyć pisać bloga. Już siÄ™ do epilogu przymierzaÅ‚am. Nawet zaczęłam pisać na brudno. Nie tak Å‚atwo siÄ™ mnie nie pozbÄ™dziecie. Jeszcze trochÄ™ pomÄ™czÄ™ te parÄ™ (na oko okoÅ‚o 4)osób które czytajÄ… tÄ… beznadziejÄ™ która nazywam opowiadaniem. A co mi tam!!

Teraz trochÄ™ gadania.

Gracjo! To się nazywa zbiorowe znęcanie się nad Lupinem. Ja nie wiem czy myślisz o tym, co ja chcę zrobić. Zdefiniuj to, może myślimy, o czym innym.

Teraz Asiuniu. Ja też nie znoszÄ™ pisać Jim też mi siÄ™ to nie podoba. Ale muszÄ™. Brakuje mi synonimów a nie chcÄ™ żeby siÄ™ powtarzaÅ‚o jak piszÄ™ o Jamesie. KiedyÅ› wcale tego nie pisaÅ‚am a teraz staram siÄ™ jak najrzadziej, ale siÄ™ nie daje. Ale postaram siÄ™ wynaleźć jakieÅ› inne okreÅ›lenie. ZresztÄ… już niedÅ‚ugo one siÄ™ same znajdÄ…. W nowej roli nowe sÅ‚owa ;D ale cii… nic nie pisaÅ‚am.

JeÅ›li chodzi o opisy Huncwotów i moje, tak sÄ… mojej twórczoÅ›ci. NudziÅ‚o mi siÄ™. Teraz tez mi siÄ™ nudzi i co za tym idzie peÅ‚nÄ… parÄ… praca nad opisem dziewczyn. Bójcie siÄ™ Å›miertelnicy! I nawet proszki na uspokojenie nie pomagajÄ… ;D jestem bezwzglÄ™dna jak mi coÅ› do gÅ‚owy wpadnie.( zna ktoÅ› rym do serca?? MyÅ›lÄ™ nad tym od godziny… )

ah i jeszcze. jak nowi bohaterowie przypadaja do gustu??? mam nadzieje ze tak bo zagoszcza tutaj na troche moze i na stale a chce wiedziec co o nich sadzicie;D orientacyjnie;D

Dobrze, więc ja idę pisać nową notkę. Nie wiem kiedy będzie.

Komentarze

  1. wera_zwierzaki.war@onet.eu23 maja 2007 12:10

    Że co ? To coś na "E" miało znaczyć koniec ???? BUNT !! Ja chcę czytać !! to jest moje ulubiona opowiadanie... Ja chce więcej notek !! szybko wracaj do zdrowia... Wspaniała notka... nie wiem jak wyrazić mój zachwyt. ja chcę mieć takie pomysły... Cudny nagłówek... Czekam na więcej !!! http://lili-to-ja-potter-zostaw-moj-pamietnik-moj.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Nocia- jak zwykle super! Fajne dopiski od Autroki (pozdrowienia:P)... Jejku co by tu jeszcze napisać? Sama nie wiem... Jak cos wymyślle to napiszę w następnym komciu:) A jednak nic nie wymysliłam... Matma czeka ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nocia jest suuuuuuuuuper. Sorki ze tak krótko ale mam trochę roboty. Czekam na kolejne....Cału$ki..........

    OdpowiedzUsuń
  4. Nocia jest suuuuuuuuuper. Sorki ze tak krótko ale mam trochę roboty. Czekam na kolejne....Cału$ki..........

    OdpowiedzUsuń
  5. PISZZZZZ PISZZZZZZZZZZZZZ bo robisz to super... :) genialnie i w ogole ja chce wiecej :D teraz ide czytac kolejna notke ale ja zobaczylam to ze sie zastanawialas nad przerwaniem prac na blogiem to i ta musialam skomentowac :) Pozdrowienia z http://lily-bez-voldiego.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Uroczyście proszę przed tym blogiem i jego czytelnikami abyś zrobiła to dla mnie i dla tych czytelników którzyby tego chcieli i napisała o rodzeństwie Harrego. Abyś uszczęśliwiła tego małego chłopca i napisała mu o rodzeństwie. Wychodzę do ciebie z taką prośbą, a dlatego, że jestes uparta równie mocno jak ja postanowiłam dodać ten komentarz pod każdą notką. A wszystkich czytelników którzy zgadzają sie z moja prośbą prosze o pomoc!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zrobi....Nie zrobi....Zrobi....Nie zrobi...Zrobi....Kurczę stokrotka by się przydała xDD Ale ja się cieszę,że nie zrobił,a nie miejscu Cris dałabym mu z liścia ;p

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instynkt

Zburzony zamek...

Bielizna