agresywny chleb

- powiedz mi, dlaczego masz farbę we włosach??

- Byłam u Syriusza. Oni teraz malują. Zaczęli gonić się z Jamesem i Remusem i Syriusz wpadł na drabine, na której stało wiadro farby. Potem Remus oparł się o świeżo pomalowaną ścianę. Jim przeturlał się po farbie, która polała się z głowy Syriusza na podłogę. A potem to za sobą biegali po całym ogrodzie. No i gdy wracaliśmy to powiedziałam, że idziemy na piechotę. James się troszkę denerwował aż w końcu dostałam farba, którą miał jeszcze na koszuli po twarzy i włosach. Widać nie wszystko jeszcze zmyłam.

Pani Evans zaśmiała się głośno. Lily dołączyła się do niej.

- To może zaprosiłabyś ich do nas… skoro Syriusz i Liz remontują ten domek a chłopcy im pomagają pewnie nie żywią się dobrze…

- Mamo! – Lily się uśmiechnęła – nie wygłupiaj się. Liz robi coś codziennie do jedzenia. Po za tym James siedzi u rodziców jeszcze Remus to samo. Zawsze każdy donosi coś na obiad.

- To może zaprosisz Jima z rodzicami na obiad. Chciałbym ich poznać. – Lily zakrztusiła się sokiem.

- Mamo ty mówisz poważne??

- Tak. Ten James wydawał się bardzo miłym chłopcem a po za tym… chyba bardzo mocno cie kocha sądząc po tym, co zrobił na peronie…

Lily się uśmiechnęła na wspomnienie wydarzeń na stacji.

- Oj tak… i wiesz, co mamuś?? Ja tez go kocham.

Pani Evans się uśmiechnęła.

- I tak ma być.

***

Liz weszła z Syriuszem do domu. Umówiła się z rodzicami, że po pracy przyjdą to zjedzą razem z nimi kolacje. Syriusz rozejrzał się dookoła. Tylko raz był w mugolskim domu, gdy w wakacje byli u rudej a wtedy też zbyt się nie rozejrzał.

- Chodź do kuchni. Chcesz tosta?

Syriusz kiwnął głową. Dziewczyna weszła do kuchni. Syriusz usiadł na krześle a Liz nastawiła toster.

- Poczekaj. Pójdę do łazienki.

Syriusz wstał z krzesła. Podszedł do tostera. Ciekawe, do czego to służy?? Obejrzał toster ze wszystkich stron. Schylił się żeby zobaczyć jak to wygląda, gdy nagle…

Tosty wyskoczyły z tostera uderzając go w nos. Syriusz podskoczył trzymając się za nos.

- RATUNKU! LIZ! CHLEB MNIE ATAKUJE!! CHLEB MNIE ATAKUJE!!

Liz wbiegła do kuchni. Syriusz kucał za schowany za krzesłem. Miał czerwony nos.

- Co się stało Syriusz??

- chleb mnie zaatakował. Podszedłem żeby zobaczyć co to jest, gdy nagle chleb wyskoczył z tego pudla i poparzył mnie w nos!!

Liz się roześmiała.

- Syriusz, to jest toster. On tak działa!! Wsadzasz chleb do tego pudla a on go spieka. Chleb nie może atakować.

***

Liz siedziała naprzeciwko Syriusza i jadła tosta. Syriusz siedział i oglądał kuchnie.

- jesteś pewien, że nie zjesz??

- tak, to jest drapieżny chleb. Skąd mam wiedzieć, że znów mnie nie zaatakuje??

Liz się roześmiała.

- Jesteśmy!

Syriusz wstał przewracając krzesło. Do kuchni weszli Państwo Keaton. Liz uśmiechnęła się i wstała.

- Mamo, tato, to jest Syriusz. Mój narzeczony.

***

Peter szedł obok Patsy liżąc swojego loda. Dziewczyna szła obok niego cały czas mówiąc. Tak… Patsy bardzo dużo mówiła. Peterowi było to na rękę. Nie musiał się odzywać, po za tym, gdy mówiła tak ładnie świeciły jej się oczy i tak ślicznie gestykulowała. No i miał pretekst żeby się na nią patrzeć.

- Peter?? Mogę cię o coś zapytać??

Chłopak zatrzymał się i spojrzał na nią niepewnie.

- Czy ty masz dziewczynę??

Peter zaprzeczył głową.

- Nie… dlaczego myślisz że mam??

- Bo jesteś małomówny. Małomówni są albo bardzo nieśmiali albo mają kogoś…

- Nie…

- To dobrze.

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.

- Dlaczego??

- Bo cię lubię.

Serce Petera zabiło mocno. Ona go lubi!!! Miał ochotę podskoczyć. W jego oczach zapaliły się świeczuszki radości takie jak pojawiły się, gdy Lily powiedziała mu, że McGonagall się chce z nim umówić.

- J-j-ja… te…- Cholera Peter! Nie jąkaj się! Powiedz jej to!!! Weź się w garść – Ja ciebie też… dziewczyna uśmiechnęła się. On odwzajemnił uśmiech.

***

- Lily, gdzie ty idziesz o tej porze??

- idę się przywitać z tata.

Pani Evans się uśmiechnęła.

- Wróć szybko.

***

Patsy podeszła pod dom. Peter się do niej lekko uśmiechnął.

- Tu mieszkam… spędziłam mile popołudnie. Chętnie je powtórzę

Peter się zarumienił. Dziewczyn uśmiechnęła się. Podeszła do niego, stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek.

- Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy. Cześć.

- Cześć Patsy…

***

Dziewczyna weszła do domu. Nie żałowała tego dnia. Miło go spędziła. Peter wprawdzie początkowo nie był zbyt rozmowny, ale pod koniec dnia się odezwał i zaczęli już swobodnie rozmawiali. On umiał jej słuchać. I miał w sobie to coś. Przy nim odrywała się od rzeczywistości.

- Gdzie ty byłaś??!!

Głos ojca wyrwał dziewczynę z marzeń.

- Na spacerze…

- Czy ty wiesz, która jest godzina?? Matka wyszła z domu a nie ma, kto zająć się bachorami!

Dziewczyna spojrzała na ojca przerażona.

- Już mi do pokoju!! Nie będę spędzał całego dnia na zajmowaniu się darmozjadami, podczas gdy matka się puszcza a ty łazisz byle gdzie!

Przeszła obok niego unikając jego ręki. Nie chciała oberwać, weszła do pokoju dzieci. Usłyszała trzask zamykanych drzwi. Wyszedł. Jak zawsze. Odetchnęła z ulgą.

***

Peter resztę drogi do domu przeszedł w podskokach. Nie on nie szedł. On biegł. Podskakując z nogi na nogę. Był w siódmym niebie. Ta dziewczyna była niesamowita. Wpadł do domu.

- Peter gdzie ty byłeś??

Wzruszył ramionami w wbiegł po schodach jak na skrzydłach. Tak… Patsy dodawała mu skrzydeł.

***

Lily weszła na cmentarz. Szybko znalazła grób ojca. Zapaliła znicz i usiadła na ławce.

- Cześć… dobrze widzisz jestem. Nie pojechałam. James przyszedł na stację. Krzyczał żebym została. Nie mogłam go zostawić Nie mogłam was zostawić. Wiesz, nawet nie zdawałam sobie sprawy że można kogoś tak kochać. Tak jak ty mamę czy mama ciebie. A jednak chyba można. Mama chce zaprosić Państwa Potter na obiad.

Lily zaplotła ręce.

- Mówiłam już, że chciałabym żebyś tu był…

Po policzku Lily pociekła łza. Zerwał się lekki wiatr. Zła wyschła a Lily poczuła, że nie jest sama. Poczuła jego obecność.

- Dziękuję tato… posiedzę sobie tu z tobą, dobrze??

***

Cristin wyszła z domu. Przeszła się kawałek i usiadła na ławce. Powoli się ściemniało. Ale jej to nie obchodziła. Tutaj każdy się znał. Dziewczyna nie mogła się doczekać następnego dnia. Miała pojechać do Londynu na spotkanie z Remusem.

Poczuła czyjeś dłonie na oczach i cichy szept w uchu.

- Zgadnij kto…

Dziewczyna się uśmiechnęła. Jak on się tu znalazł? Dotknęła jego dłoni i odwróciła się.

- Co ty tu robisz… Nick?

***

No, to by było na tyle. Tak jakoś coś mi strzeliło do łba i jest. Chora jestem… ta notka dla Gracji. Kochana, gratulację z okazji jubileuszu ( trochę spóźnione). Oby za rok pojawiły się dokładnie w datę ;D

Komentarze

  1. ruda19@amorki.pl21 maja 2007 13:39

    Tesz pisze opowiadanie , wpadnij i zobacz www.tomorrow-always.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. No więc tak - biedy Syriusz żeby chleb go atakował, ech czuje się winna:) Strasznie mi się podoba u ciebie na blogu, że nie zapominasz od razu o tych którzy umarli tylko od czasu to czasu pojawiają się, bo przecież tak jest w naszym codziennym życiu pamiętamy o tych którzy odeszli... Nick? Cholera ja już wystarczająco męczę Lupina! Nie rób mu tego o czym myślisz, o ile myślisz o tym samym co ja:P Hehe no tak bardzo mądre zdanie nie ma co...Ten opis o tobie (pewnie widzisz, że tak wszystko po trochu oglądam na nowo i czytam) jest tak samo świetny jak i Huncwotów...Dzięki ci o dobra duszo, że umiesz mnie jeszcze rozbawić...Bo to w naszym świecie jest baaardzo potrzebne:) Dziękuję za dedykację:) Może zmotywuje mnie troszkę do napisania kolejnej notki, cóż niestety, pewnie smutnej notkiMam nadzieję, że skoro tak mnie rozpieszczasz częstymi notkami, to niedługo pojawi się następna:) Niech agresywny chleb będzie z Tobą! Hołk:* (ech jakaś tak głupawka się każdemu zdarza) p.s: ale się rozpisałam....

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie :) nie wiem dlaczego wczorajszej notki wczoraj nie skomentowalam.. dziwne :P ale co obe sa swietne ocy tak dalej :) mam nadzieje ze wszystko sie pouklada ;] czekam na kolejne notki POZDRAWIAM i zapraszam na http://lily-bez-voldiego.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. fasola12@buziaczek.pl22 maja 2007 14:53

    Hej! Dziękuje za komentarz na ginny-diary-12.blog.onet.pl mogę się pochwalic że jest juz nowa nocia... Dzięki za wstawienie do linek ;) Napisze że masz SUPER opowiadanie!! Uwielbiam je! Powiadamiaj mnie o nowych notkach na ginny... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehehe nie wiedziałam że można sie bać chleba no ale... Widac że Syriusz ma przed soba świat mugoli... Kurka wszysko jest fajnie i fantastycznie tylko mi sie nie podoba że na Jamesa muwi sie Jim to sa zupełnie inne imiona i to nie wymawia sie tak fajnie no ale... Ja nie bede Tobie muwic co masz pisać, bo ty sama wiesz najlepiej... Ja tylko jak zwykle wyrażam swoją opinie bo po to sa kometarze prwadarz ??;) Pozdro:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Uroczyście proszę przed tym blogiem i jego czytelnikami abyś zrobiła to dla mnie i dla tych czytelników którzyby tego chcieli i napisała o rodzeństwie Harrego. Abyś uszczęśliwiła tego małego chłopca i napisała mu o rodzeństwie. Wychodzę do ciebie z taką prośbą, a dlatego, że jestes uparta równie mocno jak ja postanowiłam dodać ten komentarz pod każdą notką. A wszystkich czytelników którzy zgadzają sie z moja prośbą prosze o pomoc!!

    OdpowiedzUsuń
  7. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!! Chleb mnie atakuje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!xDDD Syriusz jest cool xDD Tak jak Trampek xDD I Peter też dobry xDD

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instynkt

Zburzony zamek...

Bielizna