pozory mylą...
No i udało mi się napisać notkę. Nie jestem z niej zadowolona.
***
Kolejne dni, nie były łatwe dla Lily. nie potrafiła sobie znaleźć miejsca.
- Lily, wstań. Proszę cię… - Liz siedziała na krańcu łóżka Lily. wiedziała, że nie może zostawić teraz przyjaciółki samej. Wiedziała, że musi ja wspierać.
- Lily, proszę wstań… musisz coś zjeść…
Lily podniosła się. Spojrzała na Liz zapuchniętymi oczami i po chwili się do niej przytuliła. Liz poczuła łzy kapiące na jej bluzkę
- ciii…. Nie płacz… proszę… - pogłaskała ją po głowie. Nie wiedziała jak ją pocieszyć. Wiedziała że „ wszystko będzie dobrze” nie pomoże. Że tylko ją pogrąży.
- Lily, proszę. Chodź cos zjedz. A potem pójdziemy do McGonagall. Spytamy się co ze zgodą na twój wyjazd.
Lily spojrzała na przyjaciółkę. Po raz kolejny wiedziała, że mam kogoś, na kogo może liczyć.
***
Lily stała przed gabinetem McGonagall. Nie była pewna, czy ich opiekunka się zgodzi na ten wjazd. Zapukała.
- proszę…- Lily usłyszała surowy głos nauczycielki. Otworzyła drzwi – ach, to ty…. – głos nauczycielki złagodniał. Uśmiechnęła się ponuro do Lilki.
- ja… przyszłam…
- tak wiem. Rozmawiałam z profesorem Dumbledorem. Obydwoje zgodziliśmy się, że powinnaś jednak pojechać. Ale pod jednym warunkiem… pojedzie ktoś z tobą.
Lily uśmiechnęła się ponuro.
***
- zgodziła się?? – Liz spojrzała na Lily, która weszła do dormitorium
- tak, ale ktoś musi ze mną jechać…
Lily usiadła na łóżku
- pojedziesz z Jamesem, prawda??? – Liz spojrzała na nią łagodnie
- tak…
***
- Peter, jeśli nie przestaniesz chrapać, to przysięgam że wsadzę ci głowę do muszli klozetowej… Syriusz nie patrz tak na mnie, ja mówię poważnie…
- no co ty? Frank, ty poważnie??
- tak samo jak to, że twoje skarpetki śmierdzą zgniłym serem…
- gdybym nie martwił się o swój nos, to sprawdziłbym jak one śmierdzą…- powiedział Syriusz
- Syriusz, musisz iść do nosologa, ja mam katar a czuję… - powiedział Remus z łazienki
Puk, puk
Drzwi się otworzyły. Do dormitorium weszła Lily. wyglądała gorzej niż kilka dni wcześniej.
- cześć… możemy pogadać?? – Lily spojrzała na Jamesa. On tylko wstał, wziął ja za rękę i wyszedł z dormitorium.
- chodź na błonia, spacer dobrze ci zrobi…
Nawet nie zaprotestowała.
W ciszy przeszli przez korytarz.
Lily poczuła powiew wiatru na twarzy, gdy tylko otworzyli drzwi wyjściowe. Na dworze było już dosyć chłodno. Liście opadały w bardzo szybkim tempie. Mimo to, nadal świeciło słońce.
Zaczęli spacerować. Lily wpatrywała się w obraz, który rozprzestrzeniał się w około. O dziwo ją uspokajał.
- to o czym, chciałaś porozmawiać?- spytał Rogacz patrząc na Lily. opowiedziała mu o pozwoleniu McGonagall i o warunku jaki postawała.
- pojedziesz że mną?? – spytała, patrząc na chłopaka. On tyko kiwnął głową.
Resztę dnia spędzili spacerując po błoniach.
***
Lily siedziała z Jamesem nad brzegiem jeziora. Było już późno, ale jej to nie przeszkadzało. Wpatrywała się zamyślona w gładką taflę jeziora, przytulona do swojego chłopaka. Wiał lekki wiatr a księżyc, który był już prawie cały odsłonięty oświetlał ich twarze.
- witamy was. Pomyślałyśmy, że mogliście trochę zmarznąć – Lily się odwróciła. Za nią stała Liz z Cristin i Ann. Liz trzymała w ręce wełniany sweter.
- trzymaj. Jeszcze brakuje tego, żebyś się przeziębiła… i tak jesteś bardzo słaba – powiedziała Liz podając Lily sweter. Ruda wzięła go i szybko nałożyła. Od razu zrobiło jej się cieplej.
- możemy się przysiąść?? &
#8211; Ann spojrzała na przyjaciółkę. Tylko kiwnęła głową.
***
Lily siedziała w przedziale i wpatrywała się w okno. Wszystko przemijało bardzo szybko.
Lily odwróciła głowę w stronę siedzenia obok.
- czemu mi się tak przyglądasz??
- bo lubię…
Ruda uśmiechnęła się. Po raz pierwszy od kilku dni uśmiechnęła się naprawdę.
- dobrze że tu jesteś…
***
Lily i James przebiegli przez barierkę. Lily od razu zobaczyła mamę. Pobiegła do niej i natychmiast się przytuliła
- dobrze że jesteś…
- wiem… mamo, muszę ci coś powiedzieć. Opiekunka naszego domu…
- wiem, że nie przyjechałaś sama. – Lily spojrzała na matkę pytająco.
- domyśliłam się, że samej cię nie wypuszczą… domyślałam się, że nie przyjechałaś z Liz… - Lily zrozumiała aluzję. Wiedziała że jej mama zobaczyła Pottera
- tak, nie przyjechałam z Liz… - na twarzy Rudej pojawiło się zdziwienie gdy zobaczyła ponury uśmiech na twarzy pani Evans
- chodźcie do domu.
***
Lily siedziała w pokoju. Dochodziła dwunasta. Jej mama poszła już spać. Bardzo długo rozmawiały. Lily dopiero w domu zobaczyła jak jej matka się zmieniła. Bardzo schudła. Na jej twarzy pojawiło się o wiele więcej zmarszczek. Była o wiele bladsza niż zawsze. Widać było, jak bardzo przeżyła śmierć męża. Jak bardzo go kochała…
W głowie rudej pojawiło się pytanie. Czy ona i James też się będą tak kochać?? Czy ta miłość nie przetrwa pierwszej próby…
„ pierwszą przetrwała… następne też przetrwa…”
***
- mamo, a kiedy przyjdzie petunia?? – Lily szła obok mamy. Na twarzach obydwu malowało się zmęczenie i ogromny smutek. Obok Lily szedł James
- będzie od razu w kościele
***
Lily siedziała w kościele. Nie docierało do niej ani jedno zdanie, które mówił ksiądz. Siedziała i wpatrywała się przed siebie. Po jej policzkach leciało coraz więcej łez. Dotarło do niej kogo naprawdę straciła. Zdała sobie sprawę, jak dużo się zmieniło. Spojrzała na siedzącą obok niej petunię. Wyglądała podobnie do niej i mamy. Oczy miała czerwone od łez.
***
Liz siedziała w pokoju wspólnym. Próbowała przeczytać książkę, ale co siadała, zaraz ją odkładała. Nie mogła się skupić. Nagle drzwi od dormitorium dziewczyn się otworzyły i weszła Ann
- widzę, że ty też się nie możesz skupić – powiedziała Ann uśmiechając się ponuro
- ta… jakoś nie mogę. Cały czas myślę Lily
- nie martw się, jest z Jamesem i jej mamą. Nic jej nie będzie.
-tak wiem, ale ja się boje, jak ona się pozbiera….
- da sobie radę, od tego ma nas…
***
Lily stała na cmentarzu. Nie wsłuchiwała się w słowa rodziny. Nie słyszała się nic. Wpatrywała się w czarną płytę na której wykute były słowa : TOM EVANS. Po policzku skapnęły łzy. Nawet ich nie wytarła.
- Lily… kochanie… chodź – Lily usłyszała łagodny głos mamy.
- posiedzę jeszcze chwilę
Pani Evans odeszła.
Lily usiadła na ławce koło grobu.
- mogę się dosiąść?? – Lily odwróciła się. Potter stał za ławką i wpatrywał się w nią zatroskaną miną
- o co się pytasz?
Usiadł koło niej.
- brakuje mi go… brakuje mi jego uśmiechu, tego jak potrafił poprawić mi humor, i jego miny jak próbował wyglądać groźnie – Lily uśmiechnęła się ponuro.
- wiem, ale nie możesz się załamywać… na pewno by tego nie chciał…
Lily spojrzała na niego.
- wiem, ale ja nie potrafię...
- musisz być silna, tak, jak silny był twój tata. Musisz się wziąć w g
arść. Wiem że to trudno, ale załamywanie się nic ci nie da…. – Lily zamyśliła się. Miał rację, nie wolno było się jej załamywać, ale nie potrafiła. Przytuliła się do niego.
- muszę…
Tymczasem Pani Evans stała z daleka i przyglądała się tej scenie. W jej głowie pojawiła się myśl, że jednak jej córka wybrała sobie dobrego chłopaka.
- pozory mylą…
***
No i napisałam. Jest straszna wiem. Skompromitowałam się, zdaję sobie z tego sprawę. Ale ma ostatnio bardzo dobry humor i pisanie takich notek jak ta, nie za bardzo mi wychodzi. Dlatego chce zamknąć ten temat i następną napisać już weselszą.
NO właśnie pozory mylą...mi notka się podobała i czekam na następna, wzruszyłam się lekko...:(....
OdpowiedzUsuńsiemanko! zostawilaś u mnie komenta na blogu: www.pamietnik-hermiony-granger-7-klasa.blog.onet.pl i postanowiłam wejść na twojego bloga! Spoko sa te twoje notki! Chyba też będę tu wpadac i komentować! No i dodam do linkow. Jak chcesz to wejdz też na mojego drugiego bloga:www.lilyyy-evansss-pamietnikkk.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńHej!!U mnie na http://i-tak-cie-kocham-lilus.blog.onet.pl/ pojawiła się nowa notka!! Serdecznie zapraszam!!Eileen
OdpowiedzUsuńCześć fajna notka troche sie wzruszyłąm ale to tylko szczegół.
OdpowiedzUsuńMasz naprawdę super blog. Przeczytałam wszystkie notki i dodaję Twój blog do linków. Dziękuję za zostawienie komentarza na mojej stronce i przepraszam, że napisałam ten komentarz dopiero teraz ale nie miałąm czasu. Będę stałym bywalcem twojego bloga. Obiecuję!
OdpowiedzUsuńnota jest swietna... baardzo mi sie podoba:D i mam do ciebie prosbe: czy mozesz mnie powiadamiac o nowych notkach?? www.huncwociiii.blog.onet.pl czekam:D:D
OdpowiedzUsuńCześć u mnie nowa nocia. Nara
OdpowiedzUsuńczekam...i czekam na nową notke...czekam i czekam, myśle i myśle...siedze i siedze i nie moge sie doczekac...
OdpowiedzUsuńpodobało mi się bardzo takie smutne....:(
OdpowiedzUsuńUroczyście proszę przed tym blogiem i jego czytelnikami abyś zrobiła to dla mnie i dla tych czytelników którzyby tego chcieli i napisała o rodzeństwie Harrego. Abyś uszczęśliwiła tego małego chłopca i napisała mu o rodzeństwie. Wychodzę do ciebie z taką prośbą, a dlatego, że jestes uparta równie mocno jak ja postanowiłam dodać ten komentarz pod każdą notką. A wszystkich czytelników którzy zgadzają sie z moja prośbą prosze o pomoc!!
OdpowiedzUsuńChciałabym,żeby Pani Evans już zaakceptowała ten wybór Lily :"-Pozory mylą",ale nie zawsze.Co do notki...Za smutna jak na mój obecny humor...Heh...I w ogóle nie lubię smutnych sytuacji...
OdpowiedzUsuńNie chcę być niemiła i żebys się obraziła: Głupia!!!!! Ta notka była świetna, a Ty piszesz, że głupia. Tak samo jak moje koleżanki w klasie. Dla mnie ocenianie, że wszystko zrobione przezemnie jest denne jest dziecinadą. Masz świetnego tego bloga!!!!! A, i dobrze, że mama sie rzekonała co do Rogasia.
OdpowiedzUsuń