,,, pakuj sie...

Do Gracji z www.kochac-i-byc-kochanym.blog.onet.pl: rozbroiłaś mnie swoim komentarzem. Zgadzam się z toba. Ta notka, jest dla ciebie, mam nadzieje że mi się udała. I po raz kolejny proszę, komentujcie! To ogromna motywacja do działania a wtedy i notki są szybciej i są lepsze.

***

Ostatni miesiąc zleciał bardzo szybko.

- czy wy wicie, że to koniec przedostatniej klasy?? –spytała Lily wyjmując wszystkie ciuchy z szafki- Liz, to chyba twoje – powiedziała rzucając w Liz bluzką

- o… a ja jej szukałam…

- niesamowite...

- boże… - Lily jęknęła. Właśnie otworzyła swój kufer – że jemu się chciało tyle pisać- mruknęła wyjmując z kufra z 50 listów.

- słuchacie… ale się wydarzyło w tym roku – powiedziała Liz uśmiechając się

- tak… bardzo dużo… - powiedziała Ann otwierając szafkę –aaaaaaaaaaa – z jej szafki wyleciały książki, kałamarz, kilka piór i mnóstwo pergaminów.

- Ann, czy ty kiedyś tam sprzątałaś??? – spytała Liz

-e… nie??

***

Na peronie numer 9 i ¾ uczniowie żegnali się ze sobą

- zobaczymy się w wakacje, prawda?? – Liz popatrzyła na Syriusza.

- ty się jeszcze pytasz???

- Remus… to kiedy nasza akcja?? – spytała Cristin patrząc na niego z wesołym uśmieszkiem

- myślę, że za jakieś dwa tygodnie…

- uwielbiam cię- powiedziała Cristin z złośliwym uśmiechem

- Lily… jak się zaraz nie uśmiechniesz… to ci Normanie coś zrobię – Ann stała koło Lily która miała nie wyraźną minę. Lily się uśmiechnęła.

- lepiej… muszę iść, tata już pewnie czeka… - powiedziała Lily i uścisnęła się z Ann. – cześć!

Lily popchnęła wózek i przeszła przez barierkę tak jak się spodziewała, zobaczyła tam pana Evans. Był to wysoki, dobrze zbudowany blondyn. To po nim Lily odwiedziła rysy twarzy. Była tylko jedna różnica – jej były bardzo łagodne.

Lily podeszła do ojca

- no witam pannę!- powiedział oficjalnie jej ojciec a po chwili roześmiał się serdecznie i uściskał córkę.

- już myślałem że mi pod pociąg wpadłaś…- powiedział nadal się uśmiechając.

- nie ma tak dobrze.

- chodź do domu… mama się nie może doczekać.

***

James i Syriusz przeszli przez barierkę.

- James! Syriusz! – automatycznie odwrócili się i na ich twarzach pojawił się wilki uśmiech ( na twarzy Pottera pierwszy od bardzo dawna).

Przy peronie 10 stała mama Jamesa.

- w końcu

- mamo… nie przy ludziach… cześć Frank… - powiedział James, wyswobadzając się z ramion matki.

***                                                      

Lily weszła do domu i odetchnęła z ulgą. To będą pierwsze wakacje bez idiotycznych odzywek, bez czepiania, bez…

- Petunia? – Lily spojrzała zdziwiona na siostrę

- nie, mój duch – jak zwykle wypowiedź Petunii była bardzo krótka

- Lily! – Ruda usłyszała głos mamy.

- cześć… mamo udusisz mnie!

- przepraszam… mogę wiedzieć co tu robi Petunia. Przecież miała brać ślub… - powiedziała Lily – narzeczony ci uciekł z przed ołtarza??

- nie, postanowiliśmy, że poczekamy ze ślubem na ciebie… przecież to najważniejsze wydarzenie w jej życiu, powinnaś tam być… - powiedział tata

- na… na… na mnie??

- tak… jutro pójdziemy wybrać ci sukienkę, Petunia już ma… - powiedziała mama

Lily uśmiechnęła się krzywo. To będą ciężkie wakacje.

***

- Liluś… wstań kochanie… zaraz będzie śniadanie… - Lily usłyszała głos mamy.

- Ok… już wstaje – Lily zwlekła się z łóżka. Poszła do łazienki i musiała się ugryźć w język żeby nie krzyknąć na swój widok w lustrze. Każdy włos stał w inną stronę („ trzeba było nie myć na noc głowy”), zapuchnięte oczy ( „zabije kiedyś Pottera znowu przez niego płakałam… a może to przez Petunie… oboje są siebie warci”) i sińce pod oczami ( „ ciekawe jak miałam spać skoro płakałam??”). trochę to trwało zanim doprowadziła się do porządku.

Zabrała się za śnadanie.

- spiesz się Lily, zaraz idziemy wybierać sukinke.

- kiedy będzie ten ślub – spytała Lily i ugryzła Tosta

- w niedzielę

- to już tylko dwa dni…

***

Cristin siedziała w pokoju i pisała coś na pergaminie. Nagle usłyszała pukanie do okna. Podeszła. Do środka wleciała sowa.

- czekaj… - chwile to trwało, zanim złapała sówkę i zabrała jej list

Otworzyła list. Od razu rozpoznała pismo Remusa. Szybko przeczytała list i się uśmiechnęła

- no, gotowe!

***

- mamo! Zlituj się, nie będę w sukience z cekinami! – Lily stała wściekła w złotej sukience ze złotymi cekinami

- ale bardzo ładnie wyglądasz!

- ale bardzo źle się w niej czuje!

- a może tą czerwoną?? – spytała mama, wyciągając czerwoną sukienkę

- ona ma w ogóle dekolt??

- nie, jest jak golf…

- a mogę ja coś zaproponować?? – spytała sprzedawczyni a wszystkie Evans’ówny spojrzały na nią. Lily kiwnęła głową a sprzedawczyni zaczęła szukać sukienek. Nagle wyjęła jasnobeżową sukienkę na ramiączkach.

- może ta???

***

- Lily, ona ma za głęboki dekolt – Lily szła z beżową sukienką w ręku

- mamo, ona ma bardzo mały dekolt! – krzyknęła Lily

- moja nie ma wcale dekoltu!

- Ty małpo! Twoja sukienka jest z wielkim dekoltem

- Lily… nie mów na siostrę małpo

- ha! I co dziwolągu???

- Petunio…

- ja ci pokaże… potrzymaj – dała sukienkę mamie i rzuciła się na siostrę.

- Lily… Petunio

Dziewczyny kotłowały się na chodniku.

- SPOKÓJ!

Dziewczyny spojrzały na matkę. Była wściekła.

- Do domu! Natychmiast

***

I nadszedł dzień ślubu. W domu przez cały czas był rozgardiasz. Lily po raz pierwszy widziała tak zdenerwowanego ojca. Był do tego stopnia zdenerwowany że nie potrafił sobie zawiązać krawata.

Petunia też miała problemy z nerwami. Podarte rajstopy, złamany paznokieć spalony kosmyk włosów to był dopiero początek.

- mamo, nie denerwuj się… gdzie Petunia??

- przebiera się.

- już nie

Lily spojrzała w stronę drzwi. Petunia wyglądała nawet ładnie. Miała rozpuszczone włosy. Biała sukienka nadawała jej takiej lekkości.

- Lily… nie widziałaś moich perfum – spytała mama patrząc na córkę

- tak, włożyłaś je do zamrażalniki…

***

, a wiatr który wiał co jakiś czas delikatnie orzeźwiał. Liz siedziała na podwórku i się opalała. Była bardzo zadowolona. Słońce ogrzewało jej twarz

I wtedy całą harmonię zepsuł dzwonek

- LIZ! Otwórz

Liz wstała z trawy i poszła otworzyć drzwi

- Cristin??? Co ty tu robisz

- pakuj się, po drodze  ci wyjaśnię.

***

- Syriusz twój ruch…

- twój…

- mój był po twoim i przed twoim czyli teraz… a racja mój – James i Syriusz siedzieli przed domem i grali w szachy czarodziejów. Nic innego nie było im dane.

- O, popatrz kto idzie w naszym kierunku – powiedział nagle Syriusz

- czy ja mam za słabe okulary czy to Remus?

- cześć… Pakujcie się…

***

Lily siedziała w kościele i słuchała przysięgi małżeńskiej jaką składała jej siostra i goryl…znaczy koń i Dursley… znaczy jej siostra i jej narzeczony. Słuchała każdego zdania wypowiedzianego przez księdza.

„… miłość i wierność…” czy i ona by potrafiła komuś coś takiego przyrzec?? Czy potrafiłaby tak bardzo kogoś pokochać?? A może już pokochała?? „ i że cię nie opuszczę aż do śmierci” Lily pomyślała o Jamsie. A może powinna była go wysłuchać. Może powinna była dać mu szansę…?? Może trzeba było z nim porozmawiać??

***

Lily weszła do domu. Wszyscy poszli na wesele jej siostry, ale ona nie miała na to ochota. Posiedziała chwilę na zabawie i wróciła do domu.

Poszła do łazienki i przebrała się.

DIN DON!

- ciekawe kto do? – Lily wstała z fotela i poszła do drzwi

- Liz… Cristin? Co wy tu robicie??

- pakuj się mała… jedziemy na wakacje!

Lily popatrzyła na przyjaciółkę ze zdziwieniem.

- no, na co czekasz???

- no ja nie wiem… nikt nie wie…

- gadałam z twoją mamą na peronie. Wie że cię zabieramy. – powiedziała Cristin

- acha…

- bież kostium, kosmetyki i jakiś cichu, szybko!

***

- a Ann?? – spytała Lily gdy siedziały razem z Liz i Cristin w Błędnym Rycerzu.

- dołączy do nas. Napisałam jej, żeby wsiadła. Chłopaki też niedługo będą…

- chłopaki też będą??? – krzyknęły Lily i Liz. Lily z radością a Lily ze… strachem??

- acha…

Zaledwie skończyły tę jakże rozwiniętą rozmowę autobus zatrzymał się i wkroczył do niego tajfun potocznie zwany Huncwotami.

- cześć wam! – Remus z jakiegoś niewyjaśnionego powodu był bardzo zadowolony.

- cześć…

- a wy co macie taki miny… Syriusz, Liz nie możecie się witać troszkę ciszej??? – spytał patrząc na całującą się parę – dziękuje…

Lily się zaśmiała.

- a ty się z czego śmiejesz?? – spytał Remus udając obrażonego.

- z gołąbeczków…

***

- Boże! Tu jest zabójczo – Lily otworzyła usta z zachwytu. Byli na malutkiej plaży. Nie było tam bardzo dużo ludzi. Zaraz za plażą był mały lasek na którego skraju stało kilka domków.

- widzicie ten w środku?? Ten będzie nasz. – powiedziała Cristin.

- patrzcie molo! – krzyknęła Liz

- no… trzeba będzie się po opala. a niech to! Zapomniałam kostiumu – Ann walnęła się w głowę.

- pożyczę ci mój… mam dwa – powiedziała Liz uśmiechając się złośliwie.

***

Lily spacerowała po plaży. Zachodziło już słońce. Zachód słońca nad morzem był wspaniały. Zdjęła klapki i zaczęła spacerować po brzegu. Woda była przyjemnie zimna.

Nagle poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciła się i zaniemówiła. Przed nią stał chłopak. Miał intensywnie niebieskie oczy i jasne blond włosy

- wypadł ci ręcznik – powiedział podając jej ręcznik – Daniel jestem

- Lily – powiedziała Lily podając mu rękę na przywitanie.

***

Lily spacerowała z Danielem i rozmawiała wesoło. Potrafiła znaleźć z nim wspólny język

- a ty masz chłopka??- spytał patrząc na nią

- nie, nie mam zerwałam z nim… niedawno…

- acha… mogę wiedzieć co się stało… bo wiedzie że to nie była kłótnia o spacer

Lily zawahała się a potem opowiedziała mu jak zobaczyła Jamesa z inną dziewczyną.

- acha… mogę ci coś poradzić?? – spytał patrząc na nią, a gdy kiwnęła głową powiedział – daj mu wytłumaczyć… czasem wytłumaczenie może dużo zdziałać… jak z nim nie pogadasz będziesz tego żałowała… jak ja…

- a mogę wiedzieć czemu??

- ja też miałem dziewczynę, po za którą świata nie wiedziałem…i też ją zobaczyłem z innym. Nie dałem jej wytłumaczyć… potem okazało się, że to był jakiś jej przyjaciel ze szkoły, pocieszała go, bo jego dziewczyna była w szpitalu…za późno się o tym dowiedziałem…wyjechała za granice i więcej jej nie widziałem.

Lily popatrzyła na słońce które się chowało. Tej nocy nie mogła spać.

***

- Ruda wstawaj! Idziemy na plaże! – Lily obudził krzyk Liz

Zwlekła się i zeszła na dół…

- rany! Co tak pachnie??

W kuchni czuć było wspaniały zapach.

- jajecznica! – krzyknęła Ann

Lily się uśmichnęła i zaczęła jeść z innymi

***

- ale fajna woda

- Liz… jeszcze raz mnie ochlapiesz a cię ugryzę!

- łapa! W tej grupie tylko ja mogę gryźć…

- dobrze Lunatyk… jak by co cię poproszę o pomoc

James siedział na ręczniku i słuchał tego wszystkiego z rozbawieniem.

Nagle na jego głowę spadła piłka do siatkówki.

- przepraszam… - odwrócił się. Stała tam dziewczyna. Mogła być w jego wieku, może starsza…

- proszę…

- jestem Mandy…

- James…

- nieszczęśliwie zakochany?? – spytała dziewczyna patrząc na niego

- co??? skąd wiesz???

- głupia nie jestem… widać… mała rada… nie poddawaj się… - odwróciła się i poszła grać. James popatrzył na nią przez chwilę a potem spojrzał na Lily. „ nie poddawaj się…”

***

- Lily… gdzie idziesz??? – Lily się odwróciła

- zaraz wrócę…

Lily poszła w stronę domku. Cały czas miała w głowie słowa Daniela. Nie dawało jej spokoju, to co powiedział. A może on miał racje…

Stanęła przed domkiem i zaczęła szukać klucza. Wsadziła klucz do domu i chciała przekręcić ale drzwi były otwarte.

Pierwszą myśl jaka wpadła jej do głowy było to, że ktoś się włamał. Weszła na palcach do domu  nawet nie zauważając klucza wsadzonego w drzwi. Zakradła się do kuchni i wzięła patelnię którą Liz przywiozła. Usłyszała kroki w pokoju chłopaków. Na palcach zakradła się do pomieszczenia i nie patrząc kogo wali strzeliła po głowie patelnią.

- Ała!

- James?? – Lily cofnęła się. Przed nią stał James i trzymał się za głowę. – co ty tu robisz??

- szukałem pieniędzy… - powiedział – wiem że za mną nie przepadasz od jakiegoś czasu, ale czy musiałaś mnie walić patelnią po głowie??

- myślałam że to włamanie…

- a klucza w drzwiach nie widziałaś?

- nie – Lily popatrzyła na niego i wybuchła śmiechem.

James wziął pieniądze i skierował się w stronę drzwi.

- poczekaj – powiedziała Lily opanowując
śmiech – powinniśmy pogadać – dodała już poważnie.

James zatrzymał się i odwrócił się.

- podobno nie mamy o czym…

- podobno kobieta zmienna jest…

James uśmiechnął się a Lily odwzajemniła uśmiech.

- nie chce zniszczyć tego, na co tak długo pracowaliśmy bez konkretnego powodu– powiedziała Lily uśmiechając się – za bardzo mi na tobie zależy… masz 10 minut – dodała po chwili.

Potter spojrzał na nią.

- użyje dwóch zdań :to jest moja siostra cioteczna – powiedział – i na nikim mi tak nie zależy jak na tobie – dodał po chwili namysłu

- siostra…??? – Lily nie za bardzo wierzyła w to co usłyszała.

- tak, córka mojego ojca brata. Jej ojciec miał sprawę od Dumbledora i ona przyjechała z nim.

Lily zaniemówiła na chwile.

- czyli… my nie byliśmy ze sobą bo ty się przytuliłeś do własnej rodziny?? – spytała Lily żeby się upewnić

- tak….

- dlaczego mi nie powiedziałeś???

- a jak ci miałem powiedzieć skoro nie chciałaś mnie słuchać…

- punkt dla ciebie.

***

-Remus, nie widziałeś Lily? – Liz podeszła do Remusa-  a czego ty masz mokre ubranie???

- bo twój jakże wspaniały chłopak zepchnął mnie z mola.

- nie no ja wiem że Syriusz nie jest inteligentny ale ty?? Po co wchodziłeś na molo?? 

- Lily, o inteligencji to ja z tobą dyskutować nie bę… - ale nie dokończył zdania bo to zobaczył odebrało mu na chwilę. Lily stała z Rogaczem i trzymała go za rękę – a wy co?? – Cristin uśmiechnęła się. Spodziewała się że się pogodzą ale nie tak szybko.

- my??? A coś z nami nie tak??? – Rogacz spojrzał na Lily- ja tam się dobrze czuje, a ty??

- mi też nic nie jest… nie wiem o co im chodzi…

***

Mijały dni. Z dnia na dzień było coraz cieplej i coraz fajniej. Lily odzyskała wspaniały humor. Nie było dnia, żeby nie była uśmiechnięta. Rogacz też odzyskał swoją pogodę ducha. Ich szczęście było zaraźliwe.

- Lily, proszę cię, odłóż  tę patelnie – Liz stała w kuchni i patrzyła na Lily ze złością – i z cisz tę muzykę.

Lily stała na środku kuchni i śpiewała do patelni. Od incydentu, gdy walnęła Rogacza bardzo polubiła tą patelnie. Ann żartowała że przywiązała się do niej emocjonalnie.

Zaczęła się obracać i śpiewać refren.

- Lily… nie, jeszcze ta zaczyna… -  do pokoiku wkroczyła Cristin z odkurzaczem[który pożyczyli z recepcji. ( uwaga od autorki: domek wynajęli na czas wakacji na mugolskiej plaży)]. Słysząc muzykę zaczęła tańczyć i śpiewać razem z Lily. Liz się załamała. Lily i Cristin śpiewająca i do tego tańcząca z chodzącym odkurzaczem i jeszcze radio.

- brakuje jeszcze tylko Ann… - w tej właśnie chwili z kuchni wyszła Ann z wałkiem i dołączyła się do śpiewania. Liz usiadła. Miała do wyboru iść do pokoju i siedzieć samej, wyjść z domku i zmoknąć, pójść do pokoju chłopaków i dostać poduszkami lub… dołączyć się do dziewczyn. Złapała za różdżkę i zaczęła śpiewać.

- mogłybyśmy kapele założyć. …- powiedziała Ann

- tak, Jęczące Wiedźmy- dodała Liz i wszystkie wybuchły śmiechem.

***

- Lily, chodź na most… - Cristin stała nad opalającą się Lily.

- żeby nas wrzucili po raz piąty do wody?? – spytała Lily.

- chłopaki poszli zjeść coś.- powiedziała Cristin.

Lily wstała, wzięła ręcznik i zaczęła iść z Cristin na molo. Była piękna pogoda. Już od kilku dni nie padał deszcz a na dworze było bardzo ciepło. Wiał delikatny wietrzyk który wspaniale orzeźwiał. Weszły na most. Nagle Lily się zatrzymała.

- co??

- mam wrażenie że ktoś jest za nami…

- nikogo nie ma, chodź…

Zaczęły iść w stronę pomostu. I wtedy to się stało. Lily nawet nie zdążyła krzyknąć. Ktoś podbiegł do niej, złapał ja w pasie i wrzucił do wody.

***

- Lily, proszę, nie obrażaj się… - James od godziny próbował przekonać Lily żeby się na niego nie obrażała. Była wściekła.

- mało nie umarła, strasznie mnie przestraszyłeś…

- a co, miałem krzyczeć” Uwaga Lily zaraz podbiegnę, zlepię cię w pasie i wrzucę do wody”???- spytał ironicznie James a Lily wybuchła śmiechem

- racja… - pocałowała go lekko w policzek.

Kilka miejsc Remus próbował przekonać Cristin…

- oj, nie daj się prosić… no proszę… w ogóle nie wiesz co to dobra zabawa… - tak jak Lily, Cristin też była wściekła. Remus biegnąc w jej stronę poślizgną się i razem przejechali przez całe molo i wpadli prosto do wody.

- tak, nie ma nic wspanialszego niż wpaść do wody po przejechaniu na dupie przez cały most…

- jest, wypadnięcie w samych majtkach w środku zimy na środek miasta – powiedział Remus a gdy Cristin popatrzyła na niego z ironia zrobił minę skrzywdzonego psa. I wtedy Cristin zmiękło serce

- te twoje oczy mnie kiedyś wykończą…

***

Widok zachodzącego słońca nad wodą słońca jest pięknym widokiem.. Dla Lily Evans, która spacerowała ze swoim chłopakiem na wodą, miała takie same zdanie – było wspaniale. Woda na brzegu delikatnie muskała ich stopy. Słońce, które zachodziło, dawało wspaniała atmosferę.

- jak tu pięknie- szepnęła Lily

- ta… wspaniale… - ich twarze powoli zbliżały się do siebie i już po złączyły się w czułym pocałunku.

- jak ja za tym tęskniłam…

***

- Lily, zabieraj swoje majtki a mojego kufra- Liz rzuciła majtkami Lily które przeleciały przez cały pokój i spadły prosto w twarz stojącego w drzwiach Lupina.

- nie, no ta zniewaga krwi wymaga! Ja tu przychodzę z dobrej woli, żeby wam pomóc przy pakowaniu, a wy mi majtki Lily na twarz rzucacie, zero szacunku…

Powiedział Lunatyk i udając obrażonego wyszedł z pokoju.

***

Wszyscy stali przed domkiem i kończyli pakowanie. Lily, James, Remus i Cristin byli już spakowani, ale Ann, Syriusz i Liz jeszcze nie.

Wtedy Lily zobaczyła zmierzające dwie postacie. W jednej z nich rozpoznała Daniela. James natychmiast zobaczył dziewczynę z plaży- Mandy

- cześć wszystkim, wiedze że gołąbeczki już razem, znaczy że plan się powiódł??- spytał Daniel patrząc na Cristin

- jaki plan??? – Lily popatrzyła na Cristin zdziwiona

- to nic im nie powiedzieliście?? – spytała Mandy

- o czym??

Cristin schował twarz w dłoniach a Remus zaczął się Chichotać.

- o co wam chodzi??

- Lily, to jest mój brat cioteczny, Daniel, a to jego dziewczyna Mandy, Daniel i Mandy zgodzili się nam pomóc was pogodzić - wyjaśniła Cristin

- to znaczy, że to było ukartowane?? Że ten wyjazd był po to, żeby oni z nami porozmawiali i nas pogodzili?? – spytała liy

- tak…

- to dlatego ona wiedziała że jestem nieszczęśliwie zakochany – powiedział do siebie James

- tak

Lily spojrzała na Jamesa. Z jednej strony była bardzo zadowolona, że ma takich przyjaciół, a z drugiej czuła się oszukana.

Powalczyła ze sobą chwilę i powiedziała cicho

- powinnam was oskalpować za wtrącanie się w nasze sprawy… ale dziękuje.

***

Lily siedziała w Błędnym Rycerzu i myślała. Ten wyjazd bardzo dużo zmienił. Nie przypuszczała że ma tak wspaniałych przyjaciół… była bardzo szczęśliwa. Wiedziała, że na nich zawsze może polegać.

***

To, troszkę długa wyszła, ale jakoś tak się rozpisałamJ. Mam nadzieje że się podoba. Jeszcze raz proszę o komentarze. Koffam was

Komentarze

  1. zuzia_112@vp.pl30 kwietnia 2006 12:57

    jupi jestem pierwsza! Nota super, obyś pisała takie długe częściej! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. super noteczka, a blog JESZCZE bardziej!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super notka dobrze sie pogodzili :D Czekam na nastepna i aby tez byla taka dluga bo bardzo fajnie sie czyta twoje notki :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Czytelniczka1 maja 2006 04:03

    No i pogodzili sie juz myslalam ze Lily sie na nich rzuci za to ze nic jej nie powiedzieli o planie notka bardzo fajna i dlugggga i takie maja byc czekam na nastepna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna nota i spoko pomysł. Podoba mi się jak wymyśliłaś aby ich pogodzić. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ Henio Garncarz1 maja 2006 04:41

    I żyli długo i szczęśliwie z wyjątkiem rodziców Lily, ktorzy zeszli na zawał, kiedy im córka wyparowala z domu, ale to szczegół, w końcu to tylko mugole. :) No i Petunia... ach Petunia... a jak wyglądał Vernon na swoim ślubie?

    OdpowiedzUsuń
  7. A nie, przepraszam, jej mama wiedziała. :P

    OdpowiedzUsuń
  8. eileen.lorien@buziaczek.pl1 maja 2006 07:48

    Taie długie notki to zawsze powinny być...czekam na więcejpozdroEileen

    OdpowiedzUsuń
  9. ~nati www.nati-katie.blog.onet.pl1 maja 2006 10:09

    Hej! Świetna notka, oby tak dalej. Czekam na następną.

    OdpowiedzUsuń
  10. lily_evans2@buziaczek.pl3 maja 2006 01:07

    Bardzo fajna notka. Dobrze, że się pogodzili i że ten pościk jest taki długi. Pozdrawiam :D (www.lily-evans-story2.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
  11. ~kate.blue_black3 maja 2006 06:11

    świetna notka ja zapraszam na new bloga www.pamientnik-przyjazni.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Gracja...http://lily-kochac-i-byc-kochanym.blog.onet.pl4 maja 2006 17:48

    wow miło mi..dzienks za dedykacje..nie spodziewałam sie...supcio nota..nareszcie sie pogodzili...

    OdpowiedzUsuń
  13. lily_evans2@buziaczek.pl5 maja 2006 13:10

    * Zapraszam na nową notkę "Spotkanie i list od Rudolfa" na www.lily-evans-story2.blog.onet.pl. Pojawił się nowy pomysł w lekko niepoukładanej głowie autorki :D. Zapraszam serdecznie :*.

    OdpowiedzUsuń
  14. ~Gracja...http://lily-kochac-i-byc-kochanym.blog.onet.pl6 maja 2006 12:06

    Moja kochan nie mó mi że masz ur. 24. września...bo to ajs ie urodziałm tego dnia i miesiąca...:) napisz mi odpowiedz...bo nie wierze....

    OdpowiedzUsuń
  15. Uroczyście proszę przed tym blogiem i jego czytelnikami abyś zrobiła to dla mnie i dla tych czytelników którzyby tego chcieli i napisała o rodzeństwie Harrego. Abyś uszczęśliwiła tego małego chłopca i napisała mu o rodzeństwie. Wychodzę do ciebie z taką prośbą, a dlatego, że jestes uparta równie mocno jak ja postanowiłam dodać ten komentarz pod każdą notką. A wszystkich czytelników którzy zgadzają sie z moja prośbą prosze o pomoc!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ach jak ja kocham happy end ;D Tylko,że to jeszcze nie end to na razie happy,ale Lilka i Jim mają super przyjaciół tylko pozazdrościć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instynkt

Zburzony zamek...

Bielizna