,,, pakuj sie...
Do Gracji z www.kochac-i-byc-kochanym.blog.onet.pl: rozbroiłaś mnie swoim komentarzem. Zgadzam się z toba. Ta notka, jest dla ciebie, mam nadzieje że mi się udała. I po raz kolejny proszę, komentujcie! To ogromna motywacja do działania a wtedy i notki są szybciej i są lepsze.
***
Ostatni miesiąc zleciał bardzo szybko.
- czy wy wicie, że to koniec przedostatniej klasy?? –spytała Lily wyjmując wszystkie ciuchy z szafki- Liz, to chyba twoje – powiedziała rzucając w Liz bluzką
- o… a ja jej szukałam…
- niesamowite...
- boże… - Lily jęknęła. Właśnie otworzyła swój kufer – że jemu się chciało tyle pisać- mruknęła wyjmując z kufra z 50 listów.
- słuchacie… ale się wydarzyło w tym roku – powiedziała Liz uśmiechając się
- tak… bardzo dużo… - powiedziała Ann otwierając szafkę –aaaaaaaaaaa – z jej szafki wyleciały książki, kałamarz, kilka piór i mnóstwo pergaminów.
- Ann, czy ty kiedyś tam sprzątałaś??? – spytała Liz
-e… nie??
***
Na peronie numer 9 i ¾ uczniowie żegnali się ze sobą
- zobaczymy się w wakacje, prawda?? – Liz popatrzyła na Syriusza.
- ty się jeszcze pytasz???
- Remus… to kiedy nasza akcja?? – spytała Cristin patrząc na niego z wesołym uśmieszkiem
- myślę, że za jakieś dwa tygodnie…
- uwielbiam cię- powiedziała Cristin z złośliwym uśmiechem
- Lily… jak się zaraz nie uśmiechniesz… to ci Normanie coś zrobię – Ann stała koło Lily która miała nie wyraźną minę. Lily się uśmiechnęła.
- lepiej… muszę iść, tata już pewnie czeka… - powiedziała Lily i uścisnęła się z Ann. – cześć!
Lily popchnęła wózek i przeszła przez barierkę tak jak się spodziewała, zobaczyła tam pana Evans. Był to wysoki, dobrze zbudowany blondyn. To po nim Lily odwiedziła rysy twarzy. Była tylko jedna różnica – jej były bardzo łagodne.
Lily podeszła do ojca
- no witam pannę!- powiedział oficjalnie jej ojciec a po chwili roześmiał się serdecznie i uściskał córkę.
- już myślałem że mi pod pociąg wpadłaś…- powiedział nadal się uśmiechając.
- nie ma tak dobrze.
- chodź do domu… mama się nie może doczekać.
***
James i Syriusz przeszli przez barierkę.
- James! Syriusz! – automatycznie odwrócili się i na ich twarzach pojawił się wilki uśmiech ( na twarzy Pottera pierwszy od bardzo dawna).
Przy peronie 10 stała mama Jamesa.
- w końcu
- mamo… nie przy ludziach… cześć Frank… - powiedział James, wyswobadzając się z ramion matki.
***
Lily weszła do domu i odetchnęła z ulgą. To będą pierwsze wakacje bez idiotycznych odzywek, bez czepiania, bez…
- Petunia? – Lily spojrzała zdziwiona na siostrę
- nie, mój duch – jak zwykle wypowiedź Petunii była bardzo krótka
- Lily! – Ruda usłyszała głos mamy.
- cześć… mamo udusisz mnie!
- przepraszam… mogę wiedzieć co tu robi Petunia. Przecież miała brać ślub… - powiedziała Lily – narzeczony ci uciekł z przed ołtarza??
- nie, postanowiliśmy, że poczekamy ze ślubem na ciebie… przecież to najważniejsze wydarzenie w jej życiu, powinnaś tam być… - powiedział tata
- na… na… na mnie??
- tak… jutro pójdziemy wybrać ci sukienkę, Petunia już ma… - powiedziała mama
Lily uśmiechnęła się krzywo. To będą ciężkie wakacje.
***
- Liluś… wstań kochanie… zaraz będzie śniadanie… - Lily usłyszała głos mamy.
- Ok… już wstaje – Lily zwlekła się z łóżka. Poszła do łazienki i musiała się ugryźć w język żeby nie krzyknąć na swój widok w lustrze. Każdy włos stał w inną stronę („ trzeba było nie myć na noc głowy”), zapuchnięte oczy ( „zabije kiedyś Pottera znowu przez niego płakałam… a może to przez Petunie… oboje są siebie warci”) i sińce pod oczami ( „ ciekawe jak miałam spać skoro płakałam??”). trochę to trwało zanim doprowadziła się do porządku.
Zabrała się za śnadanie.
- spiesz się Lily, zaraz idziemy wybierać sukinke.
- kiedy będzie ten ślub – spytała Lily i ugryzła Tosta
- w niedzielę
- to już tylko dwa dni…
***
Cristin siedziała w pokoju i pisała coś na pergaminie. Nagle usłyszała pukanie do okna. Podeszła. Do środka wleciała sowa.
- czekaj… - chwile to trwało, zanim złapała sówkę i zabrała jej list
Otworzyła list. Od razu rozpoznała pismo Remusa. Szybko przeczytała list i się uśmiechnęła
- no, gotowe!
***
- mamo! Zlituj się, nie będę w sukience z cekinami! – Lily stała wściekła w złotej sukience ze złotymi cekinami
- ale bardzo ładnie wyglądasz!
- ale bardzo źle się w niej czuje!
- a może tą czerwoną?? – spytała mama, wyciągając czerwoną sukienkę
- ona ma w ogóle dekolt??
- nie, jest jak golf…
- a mogę ja coś zaproponować?? – spytała sprzedawczyni a wszystkie Evans’ówny spojrzały na nią. Lily kiwnęła głową a sprzedawczyni zaczęła szukać sukienek. Nagle wyjęła jasnobeżową sukienkę na ramiączkach.
- może ta???
***
- Lily, ona ma za głęboki dekolt – Lily szła z beżową sukienką w ręku
- mamo, ona ma bardzo mały dekolt! – krzyknęła Lily
- moja nie ma wcale dekoltu!
- Ty małpo! Twoja sukienka jest z wielkim dekoltem
- Lily… nie mów na siostrę małpo
- ha! I co dziwolągu???
- Petunio…
- ja ci pokaże… potrzymaj – dała sukienkę mamie i rzuciła się na siostrę.
- Lily… Petunio
Dziewczyny kotłowały się na chodniku.
- SPOKÓJ!
Dziewczyny spojrzały na matkę. Była wściekła.
- Do domu! Natychmiast
***
I nadszedł dzień ślubu. W domu przez cały czas był rozgardiasz. Lily po raz pierwszy widziała tak zdenerwowanego ojca. Był do tego stopnia zdenerwowany że nie potrafił sobie zawiązać krawata.
Petunia też miała problemy z nerwami. Podarte rajstopy, złamany paznokieć spalony kosmyk włosów to był dopiero początek.
- mamo, nie denerwuj się… gdzie Petunia??
- przebiera się.
- już nie
Lily spojrzała w stronę drzwi. Petunia wyglądała nawet ładnie. Miała rozpuszczone włosy. Biała sukienka nadawała jej takiej lekkości.
- Lily… nie widziałaś moich perfum – spytała mama patrząc na córkę
- tak, włożyłaś je do zamrażalniki…
***
, a wiatr który wiał co jakiś czas delikatnie orzeźwiał. Liz siedziała na podwórku i się opalała. Była bardzo zadowolona. Słońce ogrzewało jej twarz
I wtedy całą harmonię zepsuł dzwonek
- LIZ! Otwórz
Liz wstała z trawy i poszła otworzyć drzwi
- Cristin??? Co ty tu robisz
- pakuj się, po drodze ci wyjaśnię.
***
- Syriusz twój ruch…
- twój…
- mój był po twoim i przed twoim czyli teraz… a racja mój – James i Syriusz siedzieli przed domem i grali w szachy czarodziejów. Nic innego nie było im dane.
- O, popatrz kto idzie w naszym kierunku – powiedział nagle Syriusz
- czy ja mam za słabe okulary czy to Remus?
- cześć… Pakujcie się…
***
Lily siedziała w kościele i słuchała przysięgi małżeńskiej jaką składała jej siostra i goryl…znaczy koń i Dursley… znaczy jej siostra i jej narzeczony. Słuchała każdego zdania wypowiedzianego przez księdza.
„… miłość i wierność…” czy i ona by potrafiła komuś coś takiego przyrzec?? Czy potrafiłaby tak bardzo kogoś pokochać?? A może już pokochała?? „ i że cię nie opuszczę aż do śmierci” Lily pomyślała o Jamsie. A może powinna była go wysłuchać. Może powinna była dać mu szansę…?? Może trzeba było z nim porozmawiać??
***
Lily weszła do domu. Wszyscy poszli na wesele jej siostry, ale ona nie miała na to ochota. Posiedziała chwilę na zabawie i wróciła do domu.
Poszła do łazienki i przebrała się.
DIN DON!
- ciekawe kto do? – Lily wstała z fotela i poszła do drzwi
- Liz… Cristin? Co wy tu robicie??
- pakuj się mała… jedziemy na wakacje!
Lily popatrzyła na przyjaciółkę ze zdziwieniem.
- no, na co czekasz???
- no ja nie wiem… nikt nie wie…
- gadałam z twoją mamą na peronie. Wie że cię zabieramy. – powiedziała Cristin
- acha…
- bież kostium, kosmetyki i jakiś cichu, szybko!
***
- a Ann?? – spytała Lily gdy siedziały razem z Liz i Cristin w Błędnym Rycerzu.
- dołączy do nas. Napisałam jej, żeby wsiadła. Chłopaki też niedługo będą…
- chłopaki też będą??? – krzyknęły Lily i Liz. Lily z radością a Lily ze… strachem??
- acha…
Zaledwie skończyły tę jakże rozwiniętą rozmowę autobus zatrzymał się i wkroczył do niego tajfun potocznie zwany Huncwotami.
- cześć wam! – Remus z jakiegoś niewyjaśnionego powodu był bardzo zadowolony.
- cześć…
- a wy co macie taki miny… Syriusz, Liz nie możecie się witać troszkę ciszej??? – spytał patrząc na całującą się parę – dziękuje…
Lily się zaśmiała.
- a ty się z czego śmiejesz?? – spytał Remus udając obrażonego.
- z gołąbeczków…
***
- Boże! Tu jest zabójczo – Lily otworzyła usta z zachwytu. Byli na malutkiej plaży. Nie było tam bardzo dużo ludzi. Zaraz za plażą był mały lasek na którego skraju stało kilka domków.
- widzicie ten w środku?? Ten będzie nasz. – powiedziała Cristin.
- patrzcie molo! – krzyknęła Liz
- no… trzeba będzie się po opala. a niech to! Zapomniałam kostiumu – Ann walnęła się w głowę.
- pożyczę ci mój… mam dwa – powiedziała Liz uśmiechając się złośliwie.
***
Lily spacerowała po plaży. Zachodziło już słońce. Zachód słońca nad morzem był wspaniały. Zdjęła klapki i zaczęła spacerować po brzegu. Woda była przyjemnie zimna.
Nagle poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciła się i zaniemówiła. Przed nią stał chłopak. Miał intensywnie niebieskie oczy i jasne blond włosy
- wypadł ci ręcznik – powiedział podając jej ręcznik – Daniel jestem
- Lily – powiedziała Lily podając mu rękę na przywitanie.
***
Lily spacerowała z Danielem i rozmawiała wesoło. Potrafiła znaleźć z nim wspólny język
- a ty masz chłopka??- spytał patrząc na nią
- nie, nie mam zerwałam z nim… niedawno…
- acha… mogę wiedzieć co się stało… bo wiedzie że to nie była kłótnia o spacer
Lily zawahała się a potem opowiedziała mu jak zobaczyła Jamesa z inną dziewczyną.
- acha… mogę ci coś poradzić?? – spytał patrząc na nią, a gdy kiwnęła głową powiedział – daj mu wytłumaczyć… czasem wytłumaczenie może dużo zdziałać… jak z nim nie pogadasz będziesz tego żałowała… jak ja…
- a mogę wiedzieć czemu??
- ja też miałem dziewczynę, po za którą świata nie wiedziałem…i też ją zobaczyłem z innym. Nie dałem jej wytłumaczyć… potem okazało się, że to był jakiś jej przyjaciel ze szkoły, pocieszała go, bo jego dziewczyna była w szpitalu…za późno się o tym dowiedziałem…wyjechała za granice i więcej jej nie widziałem.
Lily popatrzyła na słońce które się chowało. Tej nocy nie mogła spać.
***
- Ruda wstawaj! Idziemy na plaże! – Lily obudził krzyk Liz
Zwlekła się i zeszła na dół…
- rany! Co tak pachnie??
W kuchni czuć było wspaniały zapach.
- jajecznica! – krzyknęła Ann
Lily się uśmichnęła i zaczęła jeść z innymi
***
- ale fajna woda
- Liz… jeszcze raz mnie ochlapiesz a cię ugryzę!
- łapa! W tej grupie tylko ja mogę gryźć…
- dobrze Lunatyk… jak by co cię poproszę o pomoc
James siedział na ręczniku i słuchał tego wszystkiego z rozbawieniem.
Nagle na jego głowę spadła piłka do siatkówki.
- przepraszam… - odwrócił się. Stała tam dziewczyna. Mogła być w jego wieku, może starsza…
- proszę…
- jestem Mandy…
- James…
- nieszczęśliwie zakochany?? – spytała dziewczyna patrząc na niego
- co??? skąd wiesz???
- głupia nie jestem… widać… mała rada… nie poddawaj się… - odwróciła się i poszła grać. James popatrzył na nią przez chwilę a potem spojrzał na Lily. „ nie poddawaj się…”
***
- Lily… gdzie idziesz??? – Lily się odwróciła
- zaraz wrócę…
Lily poszła w stronę domku. Cały czas miała w głowie słowa Daniela. Nie dawało jej spokoju, to co powiedział. A może on miał racje…
Stanęła przed domkiem i zaczęła szukać klucza. Wsadziła klucz do domu i chciała przekręcić ale drzwi były otwarte.
Pierwszą myśl jaka wpadła jej do głowy było to, że ktoś się włamał. Weszła na palcach do domu nawet nie zauważając klucza wsadzonego w drzwi. Zakradła się do kuchni i wzięła patelnię którą Liz przywiozła. Usłyszała kroki w pokoju chłopaków. Na palcach zakradła się do pomieszczenia i nie patrząc kogo wali strzeliła po głowie patelnią.
- Ała!
- James?? – Lily cofnęła się. Przed nią stał James i trzymał się za głowę. – co ty tu robisz??
- szukałem pieniędzy… - powiedział – wiem że za mną nie przepadasz od jakiegoś czasu, ale czy musiałaś mnie walić patelnią po głowie??
- myślałam że to włamanie…
- a klucza w drzwiach nie widziałaś?
- nie – Lily popatrzyła na niego i wybuchła śmiechem.
James wziął pieniądze i skierował się w stronę drzwi.
- poczekaj – powiedziała Lily opanowując
śmiech – powinniśmy pogadać – dodała już poważnie.
James zatrzymał się i odwrócił się.
- podobno nie mamy o czym…
- podobno kobieta zmienna jest…
James uśmiechnął się a Lily odwzajemniła uśmiech.
- nie chce zniszczyć tego, na co tak długo pracowaliśmy bez konkretnego powodu– powiedziała Lily uśmiechając się – za bardzo mi na tobie zależy… masz 10 minut – dodała po chwili.
Potter spojrzał na nią.
- użyje dwóch zdań :to jest moja siostra cioteczna – powiedział – i na nikim mi tak nie zależy jak na tobie – dodał po chwili namysłu
- siostra…??? – Lily nie za bardzo wierzyła w to co usłyszała.
- tak, córka mojego ojca brata. Jej ojciec miał sprawę od Dumbledora i ona przyjechała z nim.
Lily zaniemówiła na chwile.
- czyli… my nie byliśmy ze sobą bo ty się przytuliłeś do własnej rodziny?? – spytała Lily żeby się upewnić
- tak….
- dlaczego mi nie powiedziałeś???
- a jak ci miałem powiedzieć skoro nie chciałaś mnie słuchać…
- punkt dla ciebie.
***
-Remus, nie widziałeś Lily? – Liz podeszła do Remusa- a czego ty masz mokre ubranie???
- bo twój jakże wspaniały chłopak zepchnął mnie z mola.
- nie no ja wiem że Syriusz nie jest inteligentny ale ty?? Po co wchodziłeś na molo??
- Lily, o inteligencji to ja z tobą dyskutować nie bę… - ale nie dokończył zdania bo to zobaczył odebrało mu na chwilę. Lily stała z Rogaczem i trzymała go za rękę – a wy co?? – Cristin uśmiechnęła się. Spodziewała się że się pogodzą ale nie tak szybko.
- my??? A coś z nami nie tak??? – Rogacz spojrzał na Lily- ja tam się dobrze czuje, a ty??
- mi też nic nie jest… nie wiem o co im chodzi…
***
Mijały dni. Z dnia na dzień było coraz cieplej i coraz fajniej. Lily odzyskała wspaniały humor. Nie było dnia, żeby nie była uśmiechnięta. Rogacz też odzyskał swoją pogodę ducha. Ich szczęście było zaraźliwe.
- Lily, proszę cię, odłóż tę patelnie – Liz stała w kuchni i patrzyła na Lily ze złością – i z cisz tę muzykę.
Lily stała na środku kuchni i śpiewała do patelni. Od incydentu, gdy walnęła Rogacza bardzo polubiła tą patelnie. Ann żartowała że przywiązała się do niej emocjonalnie.
Zaczęła się obracać i śpiewać refren.
- Lily… nie, jeszcze ta zaczyna… - do pokoiku wkroczyła Cristin z odkurzaczem[który pożyczyli z recepcji. ( uwaga od autorki: domek wynajęli na czas wakacji na mugolskiej plaży)]. Słysząc muzykę zaczęła tańczyć i śpiewać razem z Lily. Liz się załamała. Lily i Cristin śpiewająca i do tego tańcząca z chodzącym odkurzaczem i jeszcze radio.
- brakuje jeszcze tylko Ann… - w tej właśnie chwili z kuchni wyszła Ann z wałkiem i dołączyła się do śpiewania. Liz usiadła. Miała do wyboru iść do pokoju i siedzieć samej, wyjść z domku i zmoknąć, pójść do pokoju chłopaków i dostać poduszkami lub… dołączyć się do dziewczyn. Złapała za różdżkę i zaczęła śpiewać.
- mogłybyśmy kapele założyć. …- powiedziała Ann
- tak, Jęczące Wiedźmy- dodała Liz i wszystkie wybuchły śmiechem.
***
- Lily, chodź na most… - Cristin stała nad opalającą się Lily.
- żeby nas wrzucili po raz piąty do wody?? – spytała Lily.
- chłopaki poszli zjeść coś.- powiedziała Cristin.
Lily wstała, wzięła ręcznik i zaczęła iść z Cristin na molo. Była piękna pogoda. Już od kilku dni nie padał deszcz a na dworze było bardzo ciepło. Wiał delikatny wietrzyk który wspaniale orzeźwiał. Weszły na most. Nagle Lily się zatrzymała.
- co??
- mam wrażenie że ktoś jest za nami…
- nikogo nie ma, chodź…
Zaczęły iść w stronę pomostu. I wtedy to się stało. Lily nawet nie zdążyła krzyknąć. Ktoś podbiegł do niej, złapał ja w pasie i wrzucił do wody.
***
- Lily, proszę, nie obrażaj się… - James od godziny próbował przekonać Lily żeby się na niego nie obrażała. Była wściekła.
- mało nie umarła, strasznie mnie przestraszyłeś…
- a co, miałem krzyczeć” Uwaga Lily zaraz podbiegnę, zlepię cię w pasie i wrzucę do wody”???- spytał ironicznie James a Lily wybuchła śmiechem
- racja… - pocałowała go lekko w policzek.
Kilka miejsc Remus próbował przekonać Cristin…
- oj, nie daj się prosić… no proszę… w ogóle nie wiesz co to dobra zabawa… - tak jak Lily, Cristin też była wściekła. Remus biegnąc w jej stronę poślizgną się i razem przejechali przez całe molo i wpadli prosto do wody.
- tak, nie ma nic wspanialszego niż wpaść do wody po przejechaniu na dupie przez cały most…
- jest, wypadnięcie w samych majtkach w środku zimy na środek miasta – powiedział Remus a gdy Cristin popatrzyła na niego z ironia zrobił minę skrzywdzonego psa. I wtedy Cristin zmiękło serce
- te twoje oczy mnie kiedyś wykończą…
***
Widok zachodzącego słońca nad wodą słońca jest pięknym widokiem.. Dla Lily Evans, która spacerowała ze swoim chłopakiem na wodą, miała takie same zdanie – było wspaniale. Woda na brzegu delikatnie muskała ich stopy. Słońce, które zachodziło, dawało wspaniała atmosferę.
- jak tu pięknie- szepnęła Lily
- ta… wspaniale… - ich twarze powoli zbliżały się do siebie i już po złączyły się w czułym pocałunku.
- jak ja za tym tęskniłam…
***
- Lily, zabieraj swoje majtki a mojego kufra- Liz rzuciła majtkami Lily które przeleciały przez cały pokój i spadły prosto w twarz stojącego w drzwiach Lupina.
- nie, no ta zniewaga krwi wymaga! Ja tu przychodzę z dobrej woli, żeby wam pomóc przy pakowaniu, a wy mi majtki Lily na twarz rzucacie, zero szacunku…
Powiedział Lunatyk i udając obrażonego wyszedł z pokoju.
***
Wszyscy stali przed domkiem i kończyli pakowanie. Lily, James, Remus i Cristin byli już spakowani, ale Ann, Syriusz i Liz jeszcze nie.
Wtedy Lily zobaczyła zmierzające dwie postacie. W jednej z nich rozpoznała Daniela. James natychmiast zobaczył dziewczynę z plaży- Mandy
- cześć wszystkim, wiedze że gołąbeczki już razem, znaczy że plan się powiódł??- spytał Daniel patrząc na Cristin
- jaki plan??? – Lily popatrzyła na Cristin zdziwiona
- to nic im nie powiedzieliście?? – spytała Mandy
- o czym??
Cristin schował twarz w dłoniach a Remus zaczął się Chichotać.
- o co wam chodzi??
- Lily, to jest mój brat cioteczny, Daniel, a to jego dziewczyna Mandy, Daniel i Mandy zgodzili się nam pomóc was pogodzić - wyjaśniła Cristin
- to znaczy, że to było ukartowane?? Że ten wyjazd był po to, żeby oni z nami porozmawiali i nas pogodzili?? – spytała liy
- tak…
- to dlatego ona wiedziała że jestem nieszczęśliwie zakochany – powiedział do siebie James
- tak
Lily spojrzała na Jamesa. Z jednej strony była bardzo zadowolona, że ma takich przyjaciół, a z drugiej czuła się oszukana.
Powalczyła ze sobą chwilę i powiedziała cicho
- powinnam was oskalpować za wtrącanie się w nasze sprawy… ale dziękuje.
***
Lily siedziała w Błędnym Rycerzu i myślała. Ten wyjazd bardzo dużo zmienił. Nie przypuszczała że ma tak wspaniałych przyjaciół… była bardzo szczęśliwa. Wiedziała, że na nich zawsze może polegać.
***
To, troszkę długa wyszła, ale jakoś tak się rozpisałamJ. Mam nadzieje że się podoba. Jeszcze raz proszę o komentarze. Koffam was
jupi jestem pierwsza! Nota super, obyś pisała takie długe częściej! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsuper noteczka, a blog JESZCZE bardziej!!!
OdpowiedzUsuńSuper notka dobrze sie pogodzili :D Czekam na nastepna i aby tez byla taka dluga bo bardzo fajnie sie czyta twoje notki :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo i pogodzili sie juz myslalam ze Lily sie na nich rzuci za to ze nic jej nie powiedzieli o planie notka bardzo fajna i dlugggga i takie maja byc czekam na nastepna :)
OdpowiedzUsuńFajna nota i spoko pomysł. Podoba mi się jak wymyśliłaś aby ich pogodzić. :)
OdpowiedzUsuńI żyli długo i szczęśliwie z wyjątkiem rodziców Lily, ktorzy zeszli na zawał, kiedy im córka wyparowala z domu, ale to szczegół, w końcu to tylko mugole. :) No i Petunia... ach Petunia... a jak wyglądał Vernon na swoim ślubie?
OdpowiedzUsuńA nie, przepraszam, jej mama wiedziała. :P
OdpowiedzUsuńTaie długie notki to zawsze powinny być...czekam na więcejpozdroEileen
OdpowiedzUsuńHej! Świetna notka, oby tak dalej. Czekam na następną.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna notka. Dobrze, że się pogodzili i że ten pościk jest taki długi. Pozdrawiam :D (www.lily-evans-story2.blog.onet.pl)
OdpowiedzUsuńświetna notka ja zapraszam na new bloga www.pamientnik-przyjazni.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńwow miło mi..dzienks za dedykacje..nie spodziewałam sie...supcio nota..nareszcie sie pogodzili...
OdpowiedzUsuń* Zapraszam na nową notkę "Spotkanie i list od Rudolfa" na www.lily-evans-story2.blog.onet.pl. Pojawił się nowy pomysł w lekko niepoukładanej głowie autorki :D. Zapraszam serdecznie :*.
OdpowiedzUsuńMoja kochan nie mó mi że masz ur. 24. września...bo to ajs ie urodziałm tego dnia i miesiąca...:) napisz mi odpowiedz...bo nie wierze....
OdpowiedzUsuńUroczyście proszę przed tym blogiem i jego czytelnikami abyś zrobiła to dla mnie i dla tych czytelników którzyby tego chcieli i napisała o rodzeństwie Harrego. Abyś uszczęśliwiła tego małego chłopca i napisała mu o rodzeństwie. Wychodzę do ciebie z taką prośbą, a dlatego, że jestes uparta równie mocno jak ja postanowiłam dodać ten komentarz pod każdą notką. A wszystkich czytelników którzy zgadzają sie z moja prośbą prosze o pomoc!!
OdpowiedzUsuńAch jak ja kocham happy end ;D Tylko,że to jeszcze nie end to na razie happy,ale Lilka i Jim mają super przyjaciół tylko pozazdrościć.
OdpowiedzUsuń